Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[18+] Tryptyk s-f o lekko humorystycznym zabarwieniu. 2 Medykament
#1
II

 
MEDYKAMENT
 
 
- Co tu dają? – spytała się Borsukowa ostatniego w kolejce.
- Nic nie dają. – odburknął Józek – Trza se kupić.
- Kupić?- Borsukową aż zatrzęsło. – To też wymyślili ? Na takim zadupiu mieszkamy ,nikt nie przyjeżdża ,nikt nic nie dostarcza, a on mi tu kupić każe, no !
- A dajże mi ty babo spokój ! – warknął Józek – Se wejdź i zobacz co sprzedają.
Borsukowa przeciskając się przez co raz bardziej rosnący tłum, dotarła w końcu do samej lady za, którą stała Ania. Taka mała niepozorna rybo-oślica o żółtych oczach i niebieskich wargach.
- Za czym kolejka jest Aniu? – spytała
- Za mną. Dzielę się sobą po kawałeczku.
- Dzielisz się ?? Słyszałam, że sprzedajesz. – Borsukowa najwyraźniej do czegoś dążyła.
- W sumie .. sprzedaję…
- Ale z ciebie dziwka !! – krzyknęła Borsukowa na cały sklep – Sprzedajesz się !?! Niech się ino o tym twój chłop dowie!
Ania spojrzała z pod byka na Borsukową i wycedziła przez zęby:
- On wie. I nic ci do tego stara oślizgła rajfuro. Tobie na pewno nie sprzedam ani kawałeczka.
- Ja nie kupię – dalej pokrzykiwała Borsukowa – Kto by chciał mieć dla siebie kawałek dziwki ,no kto?
_- Ja bym chciał.- odezwał się Metody – Ja bym chciał ,bo bym sobie kurwa zamroził, a potem na niedzielę dobry rosół ugotował ,taki lekko krwisty.
Borsukowa tylko spurpurowiała i odpełzła na koniec kolejki .

     Minutę później ze sklepu wychodził Metody, wyraźnie zadowolony z zakupu. Oczywiście Borsukowa nie popuściła .Musiała się dowiedzieć co i jak.
- No i ? – zapytała z lekka – Jaki kawałek dziwki sobie kupiłeś? Ten górny ,czy ten dolny? Bo jak dolny to rozumiem… nawet bardzo dobrze rozumiem… będziesz miał gdzie – i tu wykrzyczała na cały regulator – kutasa wrażać.
Na Metodym nie zrobił żadnego wrażenia jej wrzask. Wręcz przeciwnie, podszedł spokojnie do tej bezmózgiej baby i szepnął do ucha :
- Właśnie tak. Będę wrażał. Ile wlezie . Tylko wiesz Borsukowa ,jest mały problem.
-Problem ? Jaki? –nie mogła wytrzymać z ciekawości, aż jej śluz zaczął spływać po mackach.
- Nie mam kutasa. – stwierdził stanowczo ,a na odchodne dodał :
- Ale to nie moja wina ,tylko tego idioty co bombę podłożył.
Nastała jakaś dziwna cisza wśród mieszkańców stojących w kolejce. W sumie ,każdy z nich był winien tego, co się stało w miasteczku przed rokiem. Jakoś tak zapomnieli, przeszli do porządku dziennego ,jeśli chodzi o tą sprawę… a tu taki wyskakuje z tekstem, że to ich wina.
- To w końcu Metody może wyjaśnisz co Ania sprzedaje!?- krzyknął ktoś z kolejki .
- A bo ja wiem? Mówi ,że siebie , jak zobaczę co się z tym da zrobić , to na pewno wam dam znać. - i poszedł do domu pożerając po drodze jakiegoś gówniarza ,któremu się przypomniało, że jeszcze dzisiaj nie walił kamieniami w Metodego.

     Wieczorem na ławeczce, Mańka z Mariolą, jak zwykle paliły papieroski i obgadywały przechodzących „ludzi”. Że ten to ma za długi ogon, że tamten zamiast za żoną ugania się za miejscową florą, że Borsukowa coś ostatnio słabiej pełza, że Jaromir rozstał się ze swoim fagasem, ponieważ nie mógł wytrzymać jak mu się wsadza przyrodzenie wielkości słonia do jego otworu odbytniczego, że Metody…
- Cześć panienki. – zagadał Metody do Mańki i Marioli.
- No. Czego chce? – odburknęła Mańka
- A nic takiego ,tylko chciałem powiedzieć ,że kawałek Anki co to się sprzedawała w sklepie na porcje ,to niezłe lekarstwo.
- Chyba na twoje bezkutasie.- zachichotała Mariola.- Swojemu staremu nie dałam ,bo by się jeszcze gdzie napalił i potem walił całą noc mną o ścianę. Od jakiegoś czasu to daje mu spełnienie. 
- No wiesz tobie to akurat nie zaszkodzi.- stwierdziła Mańka – Nie masz przecież kręgosłupa ,a poza tym, w co miał by walić? W taka galaretę ??
- Nie no jak babcię kocham. Spokój do kurwy! – krzyknął ,już nieco podenerwowany Metody. – Chciałem powiedzieć , że kawałek Anki jest dobry jako lekarstwo na kaszel.
- Ja nie mam nigdy kaszlu.- powiedziała Mańka i w tym momencie ,jak nie zakaszlała…
- No właśnie. – stwierdził Metody, usiłując zetrzeć z twarzy kaszlnięcie Mańki – Chciałem dodać ,że o ten kaszel mi chodziło. To jakieś kurestwo ,co się rozprzestrzenia w szybkim tempie okolicy. I cholera wie skąd się wzięło. Radzę kupić. Jeden wydatek, wydatek potem samo się jakoś regeneruje i pewnie starczy na zawsze.


     Małe miasteczko gdzieś na zabitym dechami zadupiu. Wrzeszczące dzieciaki, mały ruch… Tylko przy dawnym sklepie Anki coś jakby inaczej. Kolejka jak cholera, nad drzwiami napis „APTEKA” , a pod spodem kartka z informacją ,że tutaj można kupić część Ani ,która w cudowny sposób leczy tak zwany „kurewski kaszel Metodego”

 
 
A.D. 1999
Odpowiedz
#2
No, niezła kontynuacja. Z absurdalnym humorem i groteską rodem z mojego ukochanego Daniiła Charmsa.

Dodaję do ulubionych rybo-oślicę o żółtych oczach i niebieskich wargach Big Grin
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#3
Jutro cześc trzecia Big Grin
Odpowiedz
#4
Faktycznie humor absurdalny. Ale czyta się dosyć przyjemnie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości