Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
144
#1
Publikowane wcześniej na innym forum pod tym samym nickiem. Występuje słownictwo.


***


Może miał w głowie sto czterdzieści cztery wizje końca. Może musiało mu przejść przez ręce to, co w głowie leżało odłogiem. Może po prostu tak było.

- Nie wiem jak to się stało. To był taki dobry chłopiec.
Zbliżenie na twarz płaczącej matki. W tle współczujące pomruki gapiów, tłumione szlochy.

(Kobiecina w telewizji lamentuje głośno, dwadzieścia ran kłutych, biedna dziewczynka. To był potwór, proszem paniom, to potwór był, ja go widziałam, to bandyta, proszem paniom, to potwór.
Zupa ogórkowa stygnie na stole w kuchni. Matka wyciera ręce w fartuch i siada na kanapie, siada tak, że zaraz wstanie, siada spięta i gotowa do wstania.
- Syn tej sąsiadki spod czwórki, to jest chłopak, na studia go przyjęli, same piątki. Mógłbyś, Mareczku, być taki jak on - mówi mama. - Powinieneś być, Mareczku, taki jak on.
Kobiecina w telewizji lamentuje głośno, dwadzieścia ran kłutych, och, Mareczek chciałby być taki jak on.

To był taki dobry chłopiec; nigdy nic nie ukradł, tylko ten samochodzik w przedszkolu. To był taki dobry chłopiec; nigdy nie oddał, jak dostał w ryj, nigdy nie oddał, jak dostał w japę, nigdy nie oddał, jak dostał w mordę. To był taki dobry chłopiec; może te łobuzy się go trochę czepiły, ale to takie żarty, oni nie chcieli nic złego, chcieli go życia nauczyć, co to za chłop, co nie dostał w pysk. To był taki dobry chłopiec, ale jak czasem spojrzał, to byś pan nie usnął w nocy, jakby to na pana tak spojrzał.)

- Nie wiem jak to się stało. To był taki dobry chłopiec. Pomagał mi, uczył się.
Zbliżenie na przejętą twarz reportera. W tle współczujące pomruki gapiów, tłumione szlochy.

(Z salonu słychać co jakiś czas wybuchy śmiechu, wszyscy się świetnie bawią, niech się bawią, niech sobie wybuchają. Żarówka się przepala i mryga, mryga, poczytać w spokoju nie można, tu nic w spokoju nie można.
- Marek, do jasnej cholery, wynieś te śmieci!
Zaciska pięści. Żarówka mryga i mryga, tu nic w spokoju nie można.
- Dobrze, mamo.
Dobrze, ty kurwo, pierdol się, ty suko, ty pizdo, sama sobie wynieś, ciebie bym wyniósł w tym worku, szmato.

To był taki dobry chłopiec; tylko dziki, nieobyty, siedział w tym swoim pokoju i siedział, może jakby do ludzi wyszedł, to by inaczej było. To był taki dobry chłopiec; matka go trochę za bardzo ganiała, ale krzywda mu się przecież nie stała, że odkurzył raz na jakiś czas. To był taki dobry chłopiec; kiedyś to nam nawet wódkę poszedł kupił, jak się skończyła, to chyba imieniny żony były, panie, co to się działo... To był taki dobry chłopiec; ale jak raz wrócił ze szkoły cały we krwi, to ja powiem panu, że ja się wtedy przestraszyłem nie na żarty.)

- To był taki dobry chłopiec, z siostrą się bawił, nikomu złego słowa nie powiedział!
Zbliżenie na wychudzoną blondynkę. W tle pomruki pełne aprobaty, tłumione szlochy.

(- I co, gnoju?
Pierwszy cios w brzuch nawet nie bolał. Po drugim zachciało mu się rzygać.
Skręciłbyś im kark, prawda, gnoju? Potrafisz, gnoju, czytałeś o tym. Poderżnąłbyś im gardła, gnoju, przecież umiesz, przecież umiesz, czytałeś o tym. Kwiczeliby jak zarzynane świnie, potrafisz, gnoju, potrafisz.
Natrętne, brzęczące w uszach chichoty.
Och, Mareczku, ty pieprzony popaprańcu, przestań gadać do siebie na środku korytarza.

To był taki dobry chłopiec; prawda, czasem się tam z siostrą pożarli, wie pan, córka młodsza, to się jej ustępowało, rozumiesz pan. To był taki dobry chłopiec; ja czasem to się dziwiłem po kim on taki spokojny, ja to byłem urwis, panie, nie z tej ziemi, wszystkim bym tyłki skopał, a ten tylko książki i książki. To był taki dobry chłopiec; dokuczali mu w tej szkole, ja wiem, tylko co człowiek mógł zrobić, każdemu dokuczają, wyrośliby z tego przecież. To był taki dobry chłopiec; ale jak on wychodził wtedy z domu, to ja czułem, że się coś stanie, panie, on tak na mnie popatrzył, że ja wiedziałem.)

- To był taki dobry chłopiec. Nie wiem jak to się stało. Nie wiem. Nie wiem jak on mógł temu dziecku... Nie wiem.
Zbliżenie na twarz płaczącej matki. Na pasku informacyjnym u dołu ekranu skrót najważniejszych informacji z kraju i ze świata.

(Sam się prosił, ten pies, ten skurwiel, myślał, że co, że może tak całe życie, że może go lać po mordzie, że może na niego pluć, tak myślał, skurwiel, ta szmata? Ale się zdziwił, cholernie się zdziwił, było strasznie dużo krwi, a on myślał, że co, że nie umie, że tego nie zrobi? A jak błagał, jak prosił, jak kwiczał. Niech kwiczy, myślał Mareczek, zadając mu sto czterdzieści cztery ciosy nożem, niech kwiczy. Wy suki, wy psy, i co teraz, myślał Mareczek, kiedy przybiegła sąsiadka i krzyczała, a ten krzyk przecinał noc, i co teraz.)

Może miał w głowie sto czterdzieści cztery wizje końca. Może musiał sto czterdzieści cztery razy to zakończyć. Może potrzebował stu czterdziestu czterech oddechów.
Może po prostu tak było.

Pani wysłuchała relacji do końca, Pan wspomniał coś o tym, że tej młodzieży to się już w dupach poprzewracało. Potwory, Małgosiu, małe potwory, mówił. A potem tłukł, kopał, tłukł i kopał, bo ta stara kurwa znowu nie pozmywała naczyń, a rano do pracy, pieprzone życie.

Odpowiedz
#2
Może i by coś z tego tekstu było, bo pomysł i pointa są całkiem całkiem. Ale:
a) nachalne, drażniące powtórzenia;
b) dziwaczna składnia;
c) idiotyczne wulgaryzmy;
d) przesadna, tandetna stylizacja na język "mówiony"
czynią ten tekst nieciekawym, irytującym bełkotem... powtórzenia zwłaszcza. Szału można od nich dostać. Zanim mi wyskoczysz z tłumaczeniem, że to ma być taka forma artystycznego wyrazu, środek stylistyczny czy co tam jeszcze, to informuję Cię, że takowe należy stosować z umiarem a nie zawalać nimi większą część tekstu.
Zmarnowałeś niestety pomysł.

Cytat:Występuje słownictwo.
Trzymajcie mnie xD
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości