0015B
Autor: Paweł Borowy
29 kwietnia
2015
- Powitać pana pułkownika, powitać.- Zawołał profesor Nowicki na widok długo oczekiwanego wizytatora placówki badawczej, który właśnie stał w drzwiach jego gabinetu. Profesor wykrzywił przy tym gębę w obrzydliwym, nieszczerym uśmiechu.
Pułkownik wojsk Federacji Europejskiej-Aleksander Trochimowicz skinął lekko głową. Był to wysoki, dobrze zbudowany, mający około 40 lat mężczyzna, dosyć przystojny. Odziany w idealnie wyprasowany mundur Armii Europejskiej, z orderem, za zasługi szerzenia idei Zjednoczonej Europy i Demokracji, przypiętym do lewej piersi.
Nowicki chciał go uścisnąć, w geście braterskiej przyjaźni, jednak pułkownik odsunął się od niego z wyrazem obrzydzenia na twarzy. Profesor był ubrany w przepocony płaszcz laboratoryjny. Zębów, też chyba dawno nie mył. Trochimowicz skrupulatnie zanotował sobie w myślach, to karygodne uchybienie względem unijnych norm odnośnie higieny.
- Bez takich...- Mruknął pułkownik.
- Oczywiście.- Profesor Nowicki speszył się lekko.- Jak minęła podróż?
- Znośnie.
- Może zechcę pan coś zjeść? Przybył pan akurat w porę lunchu.
Pułkownik skrzywił się lekko. Zwykle odżywiał się zdrowo, zgodnie z dyrektywami Federacji, a obiad w instytucie mógł poważnie zaburzyć jego cykl posiłkowy.
- Przejdziemy od razu do inspekcji.- Powiedział uśmiechając się lekko.
- Jak pan sobie życzy.- Nowicki skłonił się.
Obaj panowie opuścili gabinet profesora. Wyszli na korytarz i ruszyli w stronę sali badań nad bronią chemiczną.
Wzdłuż ścian korytarza pułkownik zauważył zdjęcia „pracowników miesiąca”, co ciekawe pracownikami miesiąca byli na zmianę kobieta i mężczyzna. Nowicki zauważył jego wzrok i powiedział:
- Nasz instytut ściśle przestrzega zasad parytetu unijnego. Połowę personelu naszej placówki stanowią kobiety.
Trochimowicz pokiwał głową, ale nic nie powiedział.
Broń chemiczna, od czasu Pierwszej Wojny Światowej, była zakazana wszelkimi konwencjami, dotyczącymi prawami człowieka. Dodatkowo konwencja luksemburska z 2013 roku stanowczo nakazała pozbycia się wszelkich substancji chemicznych, które mogły zostać użyte na polu bitwy. Niemniej na obrzeżach Federacji Europejskiej nadal trwała produkcja takowej broni, choć już na znacznie mniejszą skalę.
- Jak pan widzi, zachowujemy wszelkie niezbędne normy odnośnie bezpieczeństwa naszych pracowników.- Zachwalał profesor.
- Widzę.
- Chciałbym również zaprosić pana na mały pokaz, gdzie zostanie po raz pierwszy użyty eksperymentalny gaz bojowy, zwany gazem romskim.
- Ciekawe. Czytałem o nim same pochlebne raporty.- Powiedział Trochimowicz.
- Proszę, niech pan sam się przekona.- Powiedział profesor wskazując na niewielką, przeszkloną komorę, która znajdowała się kilka metrów od nich.
Pułkownik stanął przed nią i obserwował w skupieniu. Najpierw do komory został wprowadzony kilkuletni chłopczyk, o ciemnym kolorze skóry. Był nagi i okropnie wychudły. Jego wygląd brutalnie gwałcił zmysł estetyczny, każdego szanującego się obywatela Federacji Europejskiej. Na pewno nie przestrzegał unijnych norm odnośnie żywienia. Trochimowicza zdziwiło jego zachowanie, nie wyrywał się, nie błagał o życie, stał po prostu i patrzył w ziemię. Był przy tym lekko irytujący, bo co to za przyjemność pozbawiania życia, takiemu co już na niczym nie zależy?
- Niech pan uważnie obserwuję. Gaz romski działa do kilku sekund, natychmiast atakuje układ oddechowy i serce. Zgon następuje do 10 sekund po użyciu.
- Dlaczego nazwaliście to gazem romskim?- Zaciekawił się pułkownik.
- Testowano to głównie na Cyganach- wyjaśnił Nowicki- pan pułkownik wie że tylko oni odmówili podporządkowania się dyrektywie odnośnie nowych dowodów osobistych. Związku z tym prawo Federacji ich nie chroni.
Do komory został wprowadzony gaz. Mały Rumunek zaczął kaszleć, padł na ziemię i zwymiotował krwią. Po chwili zaczął drgać w konwulsjach. Pułkownik spojrzał w jego oczy. Martwe.
- Świetne.- Powiedział z uznaniem.
- Wiedziałem że się panu spodoba.- Uśmiechnął się Nowicki.- Inteligentny człowiek zawsze doceni sprawność z jaką nasze wynalazki pozbawiają życia ludzi. To znak naszych czasów, nowych lepszych czasów. Niech pan pomyśli, nie da się tak zrobić by wyeliminować z tego świata całe zło i cierpienie. Ludzie zawszę będą się zabijać, ale dzięki naszym wynalazkom możemy wyeliminować przynajmniej cierpienie. Nie uważa pan?
Pułkownik pokiwał twierdząco głową, w pełni zgadzał się z profesorem.
- Pierwsza wersja gazu romskiego wypalała płuca, zgon następował do 2 minut po wprowadzeniu gazu. Jak pan widzi udało się nam osiągnąć znaczny progres.
- Widzę.
Po godzinnej wizytacji w czasie której pułkownik zwiedził m.in.: salę badań nad bronią masowego rażenia, bronią maszynową, mechaniczną i ogniową, Trochimowicz powiedział:
- Wszystko to bardzo ciekawe i zgodne z dyrektywami unijnymi. Komisarz prowincji polskiej na pewno się ucieszy.
- O tak.- Powiedział zadowolony z siebie profesor.
- Niemniej odnoszę wrażenie że nie widziałem najważniejszej części tego kompleksu naukowego. Czy się mylę?
- Nic się przed panem nie ukryję. Rzeczywiście, nie widział pan jeszcze naszego najdoskonalszego uzbrojenia. Proszę za mną.
Profesor i pułkownik udali się do windy, którą dostali się na poziom 0.
- Jak zapewne panu wiadomo- zaczął profesor, gdy zmierzali do długim korytarzem, do kolejnej sali badań- od 2010 roku nasza wspaniała Federacja pracowała nad stworzeniem nowego, lepszego, silniejszego, inteligentniejszego człowieka. Nasze ostatnie odkrycie jest przełomowym krokiem w tej dziedzinie.
- To znaczy?- Zainteresował się pułkownik.
- Jak pan wie współczesny człowiek używa zaledwie 20% swojego mózgu. Powoduje to że jesteśmy straszliwie ograniczeni i mimo usilnych starań, za naszego życia nie jesteśmy w stanie uruchomić więcej niż 25% powierzchni kory mózgowej.
- Rozumiem że pana badania zmienią stan tej rzeczy?
- Naturalnie. Zaledwie 2 miesiące temu dokonaliśmy pierwszej udanej operacji uruchomienia całej powierzchni mózgu.
- I obiekt badań żyje?
- Niech pan sam zobaczy.
Sala broni przyszłości była znacznie mniejsza od innych tego typu pomieszczeń. Było tam kilka żelaznych boksów, w których znajdowały się dziwne, człekopodobne stwory.
- To nieudane eksperymenty- wyjaśnił profesor- poświęcili swoje życie i zdrowie dla Federacji Europejskiej.
Trochowimowicz przyjrzał się im uważniej, wszyscy nadawali by się do cyrku, który teraz przeżywał znaczny kryzys, z powodu zakazu występowania zwierząt. Część przypominała mocno wyliniałe małpy, z ogromną głową. Jeden miał dwie głowy. Pułkownik aż się wzdrygnął z obrzydzenia.
Boksy miały wymiary 5 na 2 metry, jedynym wyposażeniem była prycza, przypięta do ściany i odpływ ściekowy, który zapewne pełnił rolę ubikacji. W kącie znajdowała się miska, taka jak dla psa, w której była woda i jakaś brązowa papka.
- Czy eksperymenty otrzymują zalecaną, przed Federację dawkę pożywienia?
- Oczywiście.- Przytaknął profesor.- W ich jedzeniu znajduję się dokładnie 20% białka i 15% tłuszczu. Reszta to witaminy i węglowodany.
- A dyrektywa odnośnie czystości?
- Raz na tydzień polewamy ich szlauchem.- Wyjaśnił z dumą profesor.
- Znakomicie.
Doszli do końca sali. Znajdował się tu ostatni boks, przed którym stała dwójka żołnierzy.
- Tu trzymamy obiekt 0015b.- Powiedział z dumą profesor.
Pułkownik podszedł do klatki, gotów zobaczyć kolejne dziwadło. Spotkało go jednak zaskoczenie. Zobaczył młodą kobietę, w wieku około 20 lat. Miała krótkie, jasne włosy. Była całkowicie naga.
Trochimowicz mimowolnie zacmokał, z wrażenia. Chemiczna kastracja, której musiał się poddać jako oficer armii Federacji, nie zdołała w nim stłumić pewnych, naturalnych instynktów.
Obiekt 0015b siedział spokojnie, w kącie celi, oczy miał przymknięte. Wydawał się być pogrążony w jakimś letargu.
- Niech pana to nie zwiedzie.- Ostrzegł Nowicki.- Oczy może mieć zamknięte, ale cholera wszystko dokładnie widzi.
- Ciekawe... Więc to, tak będzie wyglądał człowiek przyszłości?
- Tak. Ta dziewczyna jest swoistą Ewą nowego gatunku. Jest preambułą do nowego człowieka, lepszego pod każdym względem, od tego obecnego.
- Ma jakieś szczególne zdolności?
- Świetny słuch, węch, wzrok, niesamowity refleks i siła.
- Telekineza?
- Nie stwierdzono.
- Poziom inteligencji?
- Nie przeprowadzaliśmy jeszcze takich testów. Skupiliśmy się na właściwościach fizycznych.
- Czy zaszły jakieś zmiany w fenotypie?
- Żadnych. Ma odrobinę powiększoną lewą komorę sercową, ale to da się wyeliminować.
- Czy wystąpiły jakieś skutki uboczne eksperymentu?
- Tak.- Profesor pokiwał głową.- Obiekt nie pamięta niczego co wydarzyło się przed eksperymentem. Całe jej życie to zaledwie 2 miesiące w instytucie.
Pułkownik w milczeniu obserwował dziewczynę.
- Jest strasznie nudna. Niech coś zrobi.- Powiedział po chwili.
Nowicki skinął na jednego z żołnierzy, który stał nieopodal. Ten wziął metalowy kij i dźgnął ją lekko w ramię. Początkowo nie reagowała.
- Popieść ją prądem.- Rozkazał profesor.- Śmiesznie się denerwuje.- Powiedział z uśmiechem, do Trochimowicza.
Strażnik wypełnił polecenie. Obiekt 0015b podskoczył nerwowo wzbudzając śmiech u profesora i pułkownika. Dziewczyna przez chwilę patrzyła na nich, Trochimowicz widząc to spojrzenie natychmiast spoważniał. Obiekt 0015b patrzył nań ze szczerą, niczym nie skażoną nienawiścią.
Nienawiść była obcym uczuciem dla Europejczyka, już u noworodków usuwano nerwowy odpowiadające za negatywne uczucia. Wszyscy musieli być szczęśliwi...
- Niemowa?- zapytał pułkownik.
- Ależ skąd!- Zaperzył się Nowicki.- Nie chce z nami rozmawiać tylko.
- Rad byłbym, gdybym zobaczyłbym ją w pełnej gotowości bojowej.
- Na pewno zostanie pan zaproszony na pokaz.- Obiecał profesor.
- Trzymam pana za słowo, panie profesorze.- Trochimowicz uśmiechnął się przyjaźnie.- No dobrze, na tym zakończymy wizytację.
Profesor Nowicki został brutalnie wyrwany z pięknego snu, przez dźwięk syreny alarmowej. Profesor spojrzał na zegarek, dochodziła druga w nocy. Początkowo był poirytowany, alarm zaburzył jego rytm snu, który zgodnie z dyrektywami Federacji miał trwać od 6 do 8 godzin.
Nowicki zreflektował się dopiero po chwili.
Alarm.
Profesor narzucił na siebie fartuch laboratoryjny i szybkim krokiem udał się do biura ochrony.
- Co się stało?- Zapytał dyżurującego oficera.
- Alarm na poziomie 0.
Profesor poczuł że zaczyna się pocić, serce zaczęło mu mocniej bić.
- Uciekł, któryś z eksperymentów?
- Niech pan sam zobaczy.
Profesor spojrzał na ekran, który przedstawiał obraz z kamery nr 22, tej z poziomu 0. Klatka, w której powinien znajdować się obiekt 0015b była pusta, pręty były powykrzywiane, a dwóch strażników pilnujących boksu leżało zmasakrowanych pod celą. Jeden z nich pozbawiony był kończyn górnych, drugi został skrócony o głowę.
- Gdzie ona jest?- Zapytał Nowicki czując że robi mu się słabo.
- Szuka jej cały personel naszej placówki. Prawdopodobnie jest gdzieś na niższych poziomach.
Na korytarz rozległy się strzały, po kilku seriach, dało się słyszeć już tylko krzyki i błagania o życie.
- Co się dzieje?- Zapytał profesor drżącym głosem.
- Pójdę sprawdzić.- Oficer dyżurny chwycił swój pistolet i wyszedł na korytarz.- Niech się pan stąd nie rusza.
Cisza, przerywana tylko wyciem syreny alarmowej, a po chwili dwa wystrzały i znowu cisza. Profesor zaniepokoił się, coś chyba poszło nie tak.
Nowicki ostrożnie wyjrzał za drzwi. Pusto. To był dobry znak, więc opuścił pomieszczenie i ruszył ostrożnie wzdłuż korytarza.
Nagle poczuł silny cios w potylicę. Po chwili drugi, tym razem w żołądek. Profesor zdziwił się lekko, nie widział nikogo, kto byłby w stanie go uderzyć. Coś podcięło mu nogi, upadł na twarz. Poczuł krew, cieknącą z nosa, bolało go całe ciało.
Nowicki odwrócił się na plecy, natychmiast tego pożałował. Pół metra od niego stał obiekt 0015b. Profesor, jako esteta, poczuł pewne obrzydzenie na jej widok. Była cała utytłana krwią pomordowanych strażników, a od jej ostatniej czynności higienicznej musiało minąć sporo czasu. Jej twarz nie miała żadnego wyrazu, była całkowicie obojętna.
- Proszę...- Wyjęczał profesor.- Nie chcieliśmy cię zabijać. Nie taki był cel eksperymentu...
Dziewczyna nie odpowiedziała, profesor poczuł jak przez jego ciało przechodzi prąd. Zawył z bólu.
- Czy to było zabawne?- Powiedział obiekt 0015b.
W oczach Nowickiego pojawiło się nieludzkie, wręcz zwierzęce przerażenie.
- Proszę...
Profesorowi nie dane było dokończyć, coś rozerwało mu tchawicę. Dławiąc się krwią pomyślał, że popełnił mały błąd odnośnie telekinezy.
Na twarzy obiektu 0015b pojawiło się coś na kształt mściwego uśmiechu.
- Żegnam, profesorze.- Wyszeptała.
Obiekt 0015b po raz pierwszy poczuł że jest tak naprawdę szczęśliwy. Niemal cały personel, tego przeklętego instytutu był martwy. Jeśli ktoś jeszcze żył to wyłącznie przez przeoczenie.
Tylko co teraz? Tego obiekt 0015b nie wiedział. Z rozmów strażników wynikało że tam, gdzieś poza instytutem też jest jakiś świat.
A, więc postanowione, trzeba raz na zawsze opuścić to miejsce.
Priorytetem było znalezienie ubrania, i jakichś informacji o sobie. Na pewno prowadzono jakieś akta, odnośnie przeprowadzanego na niej eksperymentu. To mogło być przydatne.
Drogą dedukcji, obiekt 0015b uznał że te rzeczy może znaleźć w gabinecie profesora Nowickiego.
Obiekt 0015b wszedł ostrożnie do gabinetu. W rogu pokoju zobaczyła małą kamerkę, przez chwilę analizowała co to właściwie jest.
Kamera, narzędzie do inwigilacji, nagrywanie obrazu- coś jej zaświtało w głowie.
Skupiła wzrok na urządzeniu, po kilku sekundach dało się czuć swąd spalonego plastyku. Kamera spaliła się.
Obiekt 0015b poczuł mimowolną dumę z siebie, nic nie stanowiło dlań przeszkody, nieważne czy to był człowiek, czy maszyna.
Alarm ciągle wył. Powoli stawał się irytujący.
Obiekt 0015b rozejrzał się po pokoju, szukając wyłącznika.
Biuro ochrony, czerwony przycisk, koło wyłącznika świateł. Usłyszała kolejny raz podpowiedź.
Dziewczyna wizualizowała sobie ten przycisk w głowie, po chwili alarm umilkł.
Obiekt 0015b zanotował sobie w myślach że nie potrzebuje widzieć obiektu, by móc nań wpływać.
Gabinet profesora urządzony był... Po europejsku, usłyszała podpowiedź. Nad drzwiami, oprawiona w złotą ramkę, wisiała ciemnoniebieska flaga, z 12, złotymi gwiazdkami.
Flaga Federacji Europejskiej, usłyszała kolejną podpowiedź.
Obok niej wisiał portret, jakiegoś łysiejącego, podstarzałego pana, w okularach, z uśmiechem skończonego kretyna na ustach, i lekko naćpanym wzrokiem.
Herman Van Rompuy- Prezydent Federacji Europejskiej. Mózg przekazał jej potrzebne informację.
Oprócz tego w gabinecie znajdowało się ładne, dębowe biurko, takowa szafa, składane, nie zasłane łóżko, a całości dopełniał dywanik w barwach Federacji.
- Uroczo.- Mruknął obiekt 0015b i zasiadł za biurkiem profesora.
Dziewczyna otworzyła jedną z szuflad biurka i wyjęła kilka teczek. Pierwsza z nich zatytułowana była: „Obiekt 0001a”. Po dalszych poszukiwaniach, udało się odnaleźć teczkę z jej numerem identyfikacyjnym.
Poczuła narastającą falę ekscytacji, nareszcie uda się jej dowiedzieć czegoś na swój temat.
Obiekt 0015b otworzył teczkę i z zadowoleniem zauważył że nie potrzebuje światła, by móc czytać. Nie potrzebowała, nawet otwierać oczu.
Szymańska Antonina Anna.
A, więc to tak... To tak nazywała się nim trafiła tutaj. Obrzydliwe, pospolite nazwisko, przydługawe imię. Obiekt 0015b skrzywił się.
Postanowiła przy najbliższej okazji zmienić dane personalne.
Urodzona 4 lipca 1993 roku, w Warszawie.
Mam niecałe 22 lata, pomyślała uśmiechając się kwaśno, z czego pamiętam 2 miesiące.
Dalej były podane dane odnośnie wzrostu i wagi podczas urodzenia. Grupa krwi, przebyte choroby, krótkie CV.
Dane jej rodziców...
To było ciekawe, obiekt 0015b przerzucił kilka kartek.
Data oddania do domu dziecka: 13 marca 2004 roku.
Powód: Dziecko niechciane, przez biologicznych rodziców.
Obiekt 0015b zmrużył oczy.
Dziecko niechciane...
Niechciane...
Poczuła silną nienawiść do tych ludzi. Przypomniała sobie życie w klatce, jedzenie, zgodne z dyrektywami unijnymi, te cholerne badania i kopanie prądem.
Bo dziecko było niechciane. Jak można oddać własne dziecko? W 2004 roku... Czyli miała 11 lat. Była niechciana, po prostu niechciana.
Jeszcze raz spojrzała na dane rodziców, nawet adres zamieszkania podali. Obiekt 0015b uśmiechnął się mściwie, postanowiła złożyć im wizytę.
Dalsze informację dotyczyły przebiegu operacji, uruchomienia całej powierzchni kory mózgowej i przebiegu późniejszych badań. Znalazło się tu również kilka odręcznych notatek, dotyczących jej testów psychologicznych.
Zamknęła teczkę, resztę przeczyta później.
Obiekt 0015b zajrzał jeszcze do szafy, w środku znajdowało się kilka kartonowych pudeł. Na jednych z nich, ktoś namazał markerem „Obiekt 0015b”. Dziewczyna otworzyła pudełko.
Wewnątrz znajdowało się kilka ubrań: jeansy, podkoszulek, koszula z długimi rękawami, para skarpetek i para adidasów. Oprócz tego znalazła zegarek i srebrny łańcuszek, do którego przyczepiona była, posrebrzana literka „t”.
Krzyż, symbol chrześcijaństwa, jednej z religii w Federacji Europejskiej. Mózg zidentyfikował przedmiot.
Na dnie pudełka znajdowała się lista rzeczy, które powinny być w pudełku. Brakowało tylko portfela, w którym powinno znajdować się 5 euro.
Euro, środek płatniczy na terenach Federacji Europejskiej, dziewczyna usłyszała podpowiedź.
Były to jej rzeczy, oddane do depozytu, kiedy przybyła do instytutu. Data przybycia: 7 marca 2010 roku. 5 lat temu. Długo... Za długo!
Obiekt 0015b spojrzał na ubrania, pewnie będą trochę za małe, ale na początek wystarczą. Teraz trzeba będzie zdobyć kilka tych... Euro. Przydałaby się również jakaś mapa terenu, dobrze by było wiedzieć gdzie się znajduje.
30 kwietnia
2015
Pułkownik Aleksander Trochimowicz tryskał optymizmem. Po powrocie z instytutu zjadł porządną kolację, która zgodnie z zaleceniami Federacji Europejskiej powinna być lekkostrawna i odżywcza, oraz położył się spać. Jego sen trwał dokładnie 7 i pół godziny. Dyrektywy Federacji były bardzo przydatne, pułkownik nie mógł sobie przypomnieć czasów kiedy życia nie regulowały dyrektywy. Jak w ogóle ludzie mogli funkcjonować w tak nie uporządkowanym świecie?
Dobry nastrój pułkownika spotęgował jeszcze raport odnośnie wydarzeń w instytucie. Pułkownik zapoznał się z nim tuż po śniadaniu. Obiekt 0015b zaskoczył wszystkich. Nikt nie spodziewał się takiej mocy, i pomyśleć że to tylko w pełni działający umysł. W placówce znajdowało się 15 ochroniarzy, oraz profesor Nowicki. Nikt nie przeżył. Zdjęcia dołączone do raportu mówiły same za siebie, pourywane członki, głowy, porozrywane gardła. Obiekt 0015b nie zabił swoich współbraci, i kilku cyganów, którzy przetrzymywani byli do testów.
Pułkownik przeciągnął się w fotelu, uśmiechając się przy tym. Wszystko działało zgodnie z planem, wymyślonym przez samego komisarza prowincji polskiej, a wdrażanym przez niego, przez pułkownika wojsk Federacji Europejskiej- Aleksandra Trochimowicza.
Pułkownik spojrzał na zegarek, dochodziła godzina 9. Na 11 miał się stawić w instytucie, w celu obejrzenia nagrań, z wczorajszej nocy. Mogło to być, nadzwyczaj ciekawe. Trochimowicz jeszcze raz spojrzał na zdjęcia, ciekawe w jaki sposób ich tak urządziła? Siłą umysłu?
Nasuwały się też inne pytania: czy obiekt 0015b będzie w stanie funkcjonować w otaczającym go świecie? Czy nie będzie zbyt potężny?
W raporcie, między wierszami można było wyczytać że Europejski Komisariat Spraw Wewnętrznych pracuję na uruchomieniem jej elektrycznego dowodu osobistego. Będą ją śledzić dzień i noc.
To było jednak trochę za mało. Dobrze by było poznać jej sposób myślenia, jej spostrzeżenia na temat tego świata. A tego EKWS nie sprawdzi... Pułkownik zamyślił się. Dobrze by było zainstalować, kogoś zaufanego, w jej pobliżu. Kogoś, kto by zdobył jej zaufanie. Z kim, mogłaby się... Zaprzyjaźnić? Pułkownik przypomniał sobie, to dawno nie używane słowo.
Trochimowicz doznał nagłe olśnienia. Wyjął z kieszeni, swój służbowy telefon komórkowy i wyszukał numer do swojego siostrzeńca- porucznika Tomasza Olszewskiego.
Autor: Paweł Borowy
29 kwietnia
2015
- Powitać pana pułkownika, powitać.- Zawołał profesor Nowicki na widok długo oczekiwanego wizytatora placówki badawczej, który właśnie stał w drzwiach jego gabinetu. Profesor wykrzywił przy tym gębę w obrzydliwym, nieszczerym uśmiechu.
Pułkownik wojsk Federacji Europejskiej-Aleksander Trochimowicz skinął lekko głową. Był to wysoki, dobrze zbudowany, mający około 40 lat mężczyzna, dosyć przystojny. Odziany w idealnie wyprasowany mundur Armii Europejskiej, z orderem, za zasługi szerzenia idei Zjednoczonej Europy i Demokracji, przypiętym do lewej piersi.
Nowicki chciał go uścisnąć, w geście braterskiej przyjaźni, jednak pułkownik odsunął się od niego z wyrazem obrzydzenia na twarzy. Profesor był ubrany w przepocony płaszcz laboratoryjny. Zębów, też chyba dawno nie mył. Trochimowicz skrupulatnie zanotował sobie w myślach, to karygodne uchybienie względem unijnych norm odnośnie higieny.
- Bez takich...- Mruknął pułkownik.
- Oczywiście.- Profesor Nowicki speszył się lekko.- Jak minęła podróż?
- Znośnie.
- Może zechcę pan coś zjeść? Przybył pan akurat w porę lunchu.
Pułkownik skrzywił się lekko. Zwykle odżywiał się zdrowo, zgodnie z dyrektywami Federacji, a obiad w instytucie mógł poważnie zaburzyć jego cykl posiłkowy.
- Przejdziemy od razu do inspekcji.- Powiedział uśmiechając się lekko.
- Jak pan sobie życzy.- Nowicki skłonił się.
Obaj panowie opuścili gabinet profesora. Wyszli na korytarz i ruszyli w stronę sali badań nad bronią chemiczną.
Wzdłuż ścian korytarza pułkownik zauważył zdjęcia „pracowników miesiąca”, co ciekawe pracownikami miesiąca byli na zmianę kobieta i mężczyzna. Nowicki zauważył jego wzrok i powiedział:
- Nasz instytut ściśle przestrzega zasad parytetu unijnego. Połowę personelu naszej placówki stanowią kobiety.
Trochimowicz pokiwał głową, ale nic nie powiedział.
Broń chemiczna, od czasu Pierwszej Wojny Światowej, była zakazana wszelkimi konwencjami, dotyczącymi prawami człowieka. Dodatkowo konwencja luksemburska z 2013 roku stanowczo nakazała pozbycia się wszelkich substancji chemicznych, które mogły zostać użyte na polu bitwy. Niemniej na obrzeżach Federacji Europejskiej nadal trwała produkcja takowej broni, choć już na znacznie mniejszą skalę.
- Jak pan widzi, zachowujemy wszelkie niezbędne normy odnośnie bezpieczeństwa naszych pracowników.- Zachwalał profesor.
- Widzę.
- Chciałbym również zaprosić pana na mały pokaz, gdzie zostanie po raz pierwszy użyty eksperymentalny gaz bojowy, zwany gazem romskim.
- Ciekawe. Czytałem o nim same pochlebne raporty.- Powiedział Trochimowicz.
- Proszę, niech pan sam się przekona.- Powiedział profesor wskazując na niewielką, przeszkloną komorę, która znajdowała się kilka metrów od nich.
Pułkownik stanął przed nią i obserwował w skupieniu. Najpierw do komory został wprowadzony kilkuletni chłopczyk, o ciemnym kolorze skóry. Był nagi i okropnie wychudły. Jego wygląd brutalnie gwałcił zmysł estetyczny, każdego szanującego się obywatela Federacji Europejskiej. Na pewno nie przestrzegał unijnych norm odnośnie żywienia. Trochimowicza zdziwiło jego zachowanie, nie wyrywał się, nie błagał o życie, stał po prostu i patrzył w ziemię. Był przy tym lekko irytujący, bo co to za przyjemność pozbawiania życia, takiemu co już na niczym nie zależy?
- Niech pan uważnie obserwuję. Gaz romski działa do kilku sekund, natychmiast atakuje układ oddechowy i serce. Zgon następuje do 10 sekund po użyciu.
- Dlaczego nazwaliście to gazem romskim?- Zaciekawił się pułkownik.
- Testowano to głównie na Cyganach- wyjaśnił Nowicki- pan pułkownik wie że tylko oni odmówili podporządkowania się dyrektywie odnośnie nowych dowodów osobistych. Związku z tym prawo Federacji ich nie chroni.
Do komory został wprowadzony gaz. Mały Rumunek zaczął kaszleć, padł na ziemię i zwymiotował krwią. Po chwili zaczął drgać w konwulsjach. Pułkownik spojrzał w jego oczy. Martwe.
- Świetne.- Powiedział z uznaniem.
- Wiedziałem że się panu spodoba.- Uśmiechnął się Nowicki.- Inteligentny człowiek zawsze doceni sprawność z jaką nasze wynalazki pozbawiają życia ludzi. To znak naszych czasów, nowych lepszych czasów. Niech pan pomyśli, nie da się tak zrobić by wyeliminować z tego świata całe zło i cierpienie. Ludzie zawszę będą się zabijać, ale dzięki naszym wynalazkom możemy wyeliminować przynajmniej cierpienie. Nie uważa pan?
Pułkownik pokiwał twierdząco głową, w pełni zgadzał się z profesorem.
- Pierwsza wersja gazu romskiego wypalała płuca, zgon następował do 2 minut po wprowadzeniu gazu. Jak pan widzi udało się nam osiągnąć znaczny progres.
- Widzę.
Po godzinnej wizytacji w czasie której pułkownik zwiedził m.in.: salę badań nad bronią masowego rażenia, bronią maszynową, mechaniczną i ogniową, Trochimowicz powiedział:
- Wszystko to bardzo ciekawe i zgodne z dyrektywami unijnymi. Komisarz prowincji polskiej na pewno się ucieszy.
- O tak.- Powiedział zadowolony z siebie profesor.
- Niemniej odnoszę wrażenie że nie widziałem najważniejszej części tego kompleksu naukowego. Czy się mylę?
- Nic się przed panem nie ukryję. Rzeczywiście, nie widział pan jeszcze naszego najdoskonalszego uzbrojenia. Proszę za mną.
Profesor i pułkownik udali się do windy, którą dostali się na poziom 0.
- Jak zapewne panu wiadomo- zaczął profesor, gdy zmierzali do długim korytarzem, do kolejnej sali badań- od 2010 roku nasza wspaniała Federacja pracowała nad stworzeniem nowego, lepszego, silniejszego, inteligentniejszego człowieka. Nasze ostatnie odkrycie jest przełomowym krokiem w tej dziedzinie.
- To znaczy?- Zainteresował się pułkownik.
- Jak pan wie współczesny człowiek używa zaledwie 20% swojego mózgu. Powoduje to że jesteśmy straszliwie ograniczeni i mimo usilnych starań, za naszego życia nie jesteśmy w stanie uruchomić więcej niż 25% powierzchni kory mózgowej.
- Rozumiem że pana badania zmienią stan tej rzeczy?
- Naturalnie. Zaledwie 2 miesiące temu dokonaliśmy pierwszej udanej operacji uruchomienia całej powierzchni mózgu.
- I obiekt badań żyje?
- Niech pan sam zobaczy.
Sala broni przyszłości była znacznie mniejsza od innych tego typu pomieszczeń. Było tam kilka żelaznych boksów, w których znajdowały się dziwne, człekopodobne stwory.
- To nieudane eksperymenty- wyjaśnił profesor- poświęcili swoje życie i zdrowie dla Federacji Europejskiej.
Trochowimowicz przyjrzał się im uważniej, wszyscy nadawali by się do cyrku, który teraz przeżywał znaczny kryzys, z powodu zakazu występowania zwierząt. Część przypominała mocno wyliniałe małpy, z ogromną głową. Jeden miał dwie głowy. Pułkownik aż się wzdrygnął z obrzydzenia.
Boksy miały wymiary 5 na 2 metry, jedynym wyposażeniem była prycza, przypięta do ściany i odpływ ściekowy, który zapewne pełnił rolę ubikacji. W kącie znajdowała się miska, taka jak dla psa, w której była woda i jakaś brązowa papka.
- Czy eksperymenty otrzymują zalecaną, przed Federację dawkę pożywienia?
- Oczywiście.- Przytaknął profesor.- W ich jedzeniu znajduję się dokładnie 20% białka i 15% tłuszczu. Reszta to witaminy i węglowodany.
- A dyrektywa odnośnie czystości?
- Raz na tydzień polewamy ich szlauchem.- Wyjaśnił z dumą profesor.
- Znakomicie.
Doszli do końca sali. Znajdował się tu ostatni boks, przed którym stała dwójka żołnierzy.
- Tu trzymamy obiekt 0015b.- Powiedział z dumą profesor.
Pułkownik podszedł do klatki, gotów zobaczyć kolejne dziwadło. Spotkało go jednak zaskoczenie. Zobaczył młodą kobietę, w wieku około 20 lat. Miała krótkie, jasne włosy. Była całkowicie naga.
Trochimowicz mimowolnie zacmokał, z wrażenia. Chemiczna kastracja, której musiał się poddać jako oficer armii Federacji, nie zdołała w nim stłumić pewnych, naturalnych instynktów.
Obiekt 0015b siedział spokojnie, w kącie celi, oczy miał przymknięte. Wydawał się być pogrążony w jakimś letargu.
- Niech pana to nie zwiedzie.- Ostrzegł Nowicki.- Oczy może mieć zamknięte, ale cholera wszystko dokładnie widzi.
- Ciekawe... Więc to, tak będzie wyglądał człowiek przyszłości?
- Tak. Ta dziewczyna jest swoistą Ewą nowego gatunku. Jest preambułą do nowego człowieka, lepszego pod każdym względem, od tego obecnego.
- Ma jakieś szczególne zdolności?
- Świetny słuch, węch, wzrok, niesamowity refleks i siła.
- Telekineza?
- Nie stwierdzono.
- Poziom inteligencji?
- Nie przeprowadzaliśmy jeszcze takich testów. Skupiliśmy się na właściwościach fizycznych.
- Czy zaszły jakieś zmiany w fenotypie?
- Żadnych. Ma odrobinę powiększoną lewą komorę sercową, ale to da się wyeliminować.
- Czy wystąpiły jakieś skutki uboczne eksperymentu?
- Tak.- Profesor pokiwał głową.- Obiekt nie pamięta niczego co wydarzyło się przed eksperymentem. Całe jej życie to zaledwie 2 miesiące w instytucie.
Pułkownik w milczeniu obserwował dziewczynę.
- Jest strasznie nudna. Niech coś zrobi.- Powiedział po chwili.
Nowicki skinął na jednego z żołnierzy, który stał nieopodal. Ten wziął metalowy kij i dźgnął ją lekko w ramię. Początkowo nie reagowała.
- Popieść ją prądem.- Rozkazał profesor.- Śmiesznie się denerwuje.- Powiedział z uśmiechem, do Trochimowicza.
Strażnik wypełnił polecenie. Obiekt 0015b podskoczył nerwowo wzbudzając śmiech u profesora i pułkownika. Dziewczyna przez chwilę patrzyła na nich, Trochimowicz widząc to spojrzenie natychmiast spoważniał. Obiekt 0015b patrzył nań ze szczerą, niczym nie skażoną nienawiścią.
Nienawiść była obcym uczuciem dla Europejczyka, już u noworodków usuwano nerwowy odpowiadające za negatywne uczucia. Wszyscy musieli być szczęśliwi...
- Niemowa?- zapytał pułkownik.
- Ależ skąd!- Zaperzył się Nowicki.- Nie chce z nami rozmawiać tylko.
- Rad byłbym, gdybym zobaczyłbym ją w pełnej gotowości bojowej.
- Na pewno zostanie pan zaproszony na pokaz.- Obiecał profesor.
- Trzymam pana za słowo, panie profesorze.- Trochimowicz uśmiechnął się przyjaźnie.- No dobrze, na tym zakończymy wizytację.
Profesor Nowicki został brutalnie wyrwany z pięknego snu, przez dźwięk syreny alarmowej. Profesor spojrzał na zegarek, dochodziła druga w nocy. Początkowo był poirytowany, alarm zaburzył jego rytm snu, który zgodnie z dyrektywami Federacji miał trwać od 6 do 8 godzin.
Nowicki zreflektował się dopiero po chwili.
Alarm.
Profesor narzucił na siebie fartuch laboratoryjny i szybkim krokiem udał się do biura ochrony.
- Co się stało?- Zapytał dyżurującego oficera.
- Alarm na poziomie 0.
Profesor poczuł że zaczyna się pocić, serce zaczęło mu mocniej bić.
- Uciekł, któryś z eksperymentów?
- Niech pan sam zobaczy.
Profesor spojrzał na ekran, który przedstawiał obraz z kamery nr 22, tej z poziomu 0. Klatka, w której powinien znajdować się obiekt 0015b była pusta, pręty były powykrzywiane, a dwóch strażników pilnujących boksu leżało zmasakrowanych pod celą. Jeden z nich pozbawiony był kończyn górnych, drugi został skrócony o głowę.
- Gdzie ona jest?- Zapytał Nowicki czując że robi mu się słabo.
- Szuka jej cały personel naszej placówki. Prawdopodobnie jest gdzieś na niższych poziomach.
Na korytarz rozległy się strzały, po kilku seriach, dało się słyszeć już tylko krzyki i błagania o życie.
- Co się dzieje?- Zapytał profesor drżącym głosem.
- Pójdę sprawdzić.- Oficer dyżurny chwycił swój pistolet i wyszedł na korytarz.- Niech się pan stąd nie rusza.
Cisza, przerywana tylko wyciem syreny alarmowej, a po chwili dwa wystrzały i znowu cisza. Profesor zaniepokoił się, coś chyba poszło nie tak.
Nowicki ostrożnie wyjrzał za drzwi. Pusto. To był dobry znak, więc opuścił pomieszczenie i ruszył ostrożnie wzdłuż korytarza.
Nagle poczuł silny cios w potylicę. Po chwili drugi, tym razem w żołądek. Profesor zdziwił się lekko, nie widział nikogo, kto byłby w stanie go uderzyć. Coś podcięło mu nogi, upadł na twarz. Poczuł krew, cieknącą z nosa, bolało go całe ciało.
Nowicki odwrócił się na plecy, natychmiast tego pożałował. Pół metra od niego stał obiekt 0015b. Profesor, jako esteta, poczuł pewne obrzydzenie na jej widok. Była cała utytłana krwią pomordowanych strażników, a od jej ostatniej czynności higienicznej musiało minąć sporo czasu. Jej twarz nie miała żadnego wyrazu, była całkowicie obojętna.
- Proszę...- Wyjęczał profesor.- Nie chcieliśmy cię zabijać. Nie taki był cel eksperymentu...
Dziewczyna nie odpowiedziała, profesor poczuł jak przez jego ciało przechodzi prąd. Zawył z bólu.
- Czy to było zabawne?- Powiedział obiekt 0015b.
W oczach Nowickiego pojawiło się nieludzkie, wręcz zwierzęce przerażenie.
- Proszę...
Profesorowi nie dane było dokończyć, coś rozerwało mu tchawicę. Dławiąc się krwią pomyślał, że popełnił mały błąd odnośnie telekinezy.
Na twarzy obiektu 0015b pojawiło się coś na kształt mściwego uśmiechu.
- Żegnam, profesorze.- Wyszeptała.
Obiekt 0015b po raz pierwszy poczuł że jest tak naprawdę szczęśliwy. Niemal cały personel, tego przeklętego instytutu był martwy. Jeśli ktoś jeszcze żył to wyłącznie przez przeoczenie.
Tylko co teraz? Tego obiekt 0015b nie wiedział. Z rozmów strażników wynikało że tam, gdzieś poza instytutem też jest jakiś świat.
A, więc postanowione, trzeba raz na zawsze opuścić to miejsce.
Priorytetem było znalezienie ubrania, i jakichś informacji o sobie. Na pewno prowadzono jakieś akta, odnośnie przeprowadzanego na niej eksperymentu. To mogło być przydatne.
Drogą dedukcji, obiekt 0015b uznał że te rzeczy może znaleźć w gabinecie profesora Nowickiego.
Obiekt 0015b wszedł ostrożnie do gabinetu. W rogu pokoju zobaczyła małą kamerkę, przez chwilę analizowała co to właściwie jest.
Kamera, narzędzie do inwigilacji, nagrywanie obrazu- coś jej zaświtało w głowie.
Skupiła wzrok na urządzeniu, po kilku sekundach dało się czuć swąd spalonego plastyku. Kamera spaliła się.
Obiekt 0015b poczuł mimowolną dumę z siebie, nic nie stanowiło dlań przeszkody, nieważne czy to był człowiek, czy maszyna.
Alarm ciągle wył. Powoli stawał się irytujący.
Obiekt 0015b rozejrzał się po pokoju, szukając wyłącznika.
Biuro ochrony, czerwony przycisk, koło wyłącznika świateł. Usłyszała kolejny raz podpowiedź.
Dziewczyna wizualizowała sobie ten przycisk w głowie, po chwili alarm umilkł.
Obiekt 0015b zanotował sobie w myślach że nie potrzebuje widzieć obiektu, by móc nań wpływać.
Gabinet profesora urządzony był... Po europejsku, usłyszała podpowiedź. Nad drzwiami, oprawiona w złotą ramkę, wisiała ciemnoniebieska flaga, z 12, złotymi gwiazdkami.
Flaga Federacji Europejskiej, usłyszała kolejną podpowiedź.
Obok niej wisiał portret, jakiegoś łysiejącego, podstarzałego pana, w okularach, z uśmiechem skończonego kretyna na ustach, i lekko naćpanym wzrokiem.
Herman Van Rompuy- Prezydent Federacji Europejskiej. Mózg przekazał jej potrzebne informację.
Oprócz tego w gabinecie znajdowało się ładne, dębowe biurko, takowa szafa, składane, nie zasłane łóżko, a całości dopełniał dywanik w barwach Federacji.
- Uroczo.- Mruknął obiekt 0015b i zasiadł za biurkiem profesora.
Dziewczyna otworzyła jedną z szuflad biurka i wyjęła kilka teczek. Pierwsza z nich zatytułowana była: „Obiekt 0001a”. Po dalszych poszukiwaniach, udało się odnaleźć teczkę z jej numerem identyfikacyjnym.
Poczuła narastającą falę ekscytacji, nareszcie uda się jej dowiedzieć czegoś na swój temat.
Obiekt 0015b otworzył teczkę i z zadowoleniem zauważył że nie potrzebuje światła, by móc czytać. Nie potrzebowała, nawet otwierać oczu.
Szymańska Antonina Anna.
A, więc to tak... To tak nazywała się nim trafiła tutaj. Obrzydliwe, pospolite nazwisko, przydługawe imię. Obiekt 0015b skrzywił się.
Postanowiła przy najbliższej okazji zmienić dane personalne.
Urodzona 4 lipca 1993 roku, w Warszawie.
Mam niecałe 22 lata, pomyślała uśmiechając się kwaśno, z czego pamiętam 2 miesiące.
Dalej były podane dane odnośnie wzrostu i wagi podczas urodzenia. Grupa krwi, przebyte choroby, krótkie CV.
Dane jej rodziców...
To było ciekawe, obiekt 0015b przerzucił kilka kartek.
Data oddania do domu dziecka: 13 marca 2004 roku.
Powód: Dziecko niechciane, przez biologicznych rodziców.
Obiekt 0015b zmrużył oczy.
Dziecko niechciane...
Niechciane...
Poczuła silną nienawiść do tych ludzi. Przypomniała sobie życie w klatce, jedzenie, zgodne z dyrektywami unijnymi, te cholerne badania i kopanie prądem.
Bo dziecko było niechciane. Jak można oddać własne dziecko? W 2004 roku... Czyli miała 11 lat. Była niechciana, po prostu niechciana.
Jeszcze raz spojrzała na dane rodziców, nawet adres zamieszkania podali. Obiekt 0015b uśmiechnął się mściwie, postanowiła złożyć im wizytę.
Dalsze informację dotyczyły przebiegu operacji, uruchomienia całej powierzchni kory mózgowej i przebiegu późniejszych badań. Znalazło się tu również kilka odręcznych notatek, dotyczących jej testów psychologicznych.
Zamknęła teczkę, resztę przeczyta później.
Obiekt 0015b zajrzał jeszcze do szafy, w środku znajdowało się kilka kartonowych pudeł. Na jednych z nich, ktoś namazał markerem „Obiekt 0015b”. Dziewczyna otworzyła pudełko.
Wewnątrz znajdowało się kilka ubrań: jeansy, podkoszulek, koszula z długimi rękawami, para skarpetek i para adidasów. Oprócz tego znalazła zegarek i srebrny łańcuszek, do którego przyczepiona była, posrebrzana literka „t”.
Krzyż, symbol chrześcijaństwa, jednej z religii w Federacji Europejskiej. Mózg zidentyfikował przedmiot.
Na dnie pudełka znajdowała się lista rzeczy, które powinny być w pudełku. Brakowało tylko portfela, w którym powinno znajdować się 5 euro.
Euro, środek płatniczy na terenach Federacji Europejskiej, dziewczyna usłyszała podpowiedź.
Były to jej rzeczy, oddane do depozytu, kiedy przybyła do instytutu. Data przybycia: 7 marca 2010 roku. 5 lat temu. Długo... Za długo!
Obiekt 0015b spojrzał na ubrania, pewnie będą trochę za małe, ale na początek wystarczą. Teraz trzeba będzie zdobyć kilka tych... Euro. Przydałaby się również jakaś mapa terenu, dobrze by było wiedzieć gdzie się znajduje.
30 kwietnia
2015
Pułkownik Aleksander Trochimowicz tryskał optymizmem. Po powrocie z instytutu zjadł porządną kolację, która zgodnie z zaleceniami Federacji Europejskiej powinna być lekkostrawna i odżywcza, oraz położył się spać. Jego sen trwał dokładnie 7 i pół godziny. Dyrektywy Federacji były bardzo przydatne, pułkownik nie mógł sobie przypomnieć czasów kiedy życia nie regulowały dyrektywy. Jak w ogóle ludzie mogli funkcjonować w tak nie uporządkowanym świecie?
Dobry nastrój pułkownika spotęgował jeszcze raport odnośnie wydarzeń w instytucie. Pułkownik zapoznał się z nim tuż po śniadaniu. Obiekt 0015b zaskoczył wszystkich. Nikt nie spodziewał się takiej mocy, i pomyśleć że to tylko w pełni działający umysł. W placówce znajdowało się 15 ochroniarzy, oraz profesor Nowicki. Nikt nie przeżył. Zdjęcia dołączone do raportu mówiły same za siebie, pourywane członki, głowy, porozrywane gardła. Obiekt 0015b nie zabił swoich współbraci, i kilku cyganów, którzy przetrzymywani byli do testów.
Pułkownik przeciągnął się w fotelu, uśmiechając się przy tym. Wszystko działało zgodnie z planem, wymyślonym przez samego komisarza prowincji polskiej, a wdrażanym przez niego, przez pułkownika wojsk Federacji Europejskiej- Aleksandra Trochimowicza.
Pułkownik spojrzał na zegarek, dochodziła godzina 9. Na 11 miał się stawić w instytucie, w celu obejrzenia nagrań, z wczorajszej nocy. Mogło to być, nadzwyczaj ciekawe. Trochimowicz jeszcze raz spojrzał na zdjęcia, ciekawe w jaki sposób ich tak urządziła? Siłą umysłu?
Nasuwały się też inne pytania: czy obiekt 0015b będzie w stanie funkcjonować w otaczającym go świecie? Czy nie będzie zbyt potężny?
W raporcie, między wierszami można było wyczytać że Europejski Komisariat Spraw Wewnętrznych pracuję na uruchomieniem jej elektrycznego dowodu osobistego. Będą ją śledzić dzień i noc.
To było jednak trochę za mało. Dobrze by było poznać jej sposób myślenia, jej spostrzeżenia na temat tego świata. A tego EKWS nie sprawdzi... Pułkownik zamyślił się. Dobrze by było zainstalować, kogoś zaufanego, w jej pobliżu. Kogoś, kto by zdobył jej zaufanie. Z kim, mogłaby się... Zaprzyjaźnić? Pułkownik przypomniał sobie, to dawno nie używane słowo.
Trochimowicz doznał nagłe olśnienia. Wyjął z kieszeni, swój służbowy telefon komórkowy i wyszukał numer do swojego siostrzeńca- porucznika Tomasza Olszewskiego.
Borek- istota człekopodobna, ze skłonnościami do nałogów. Nie myśląca, nie czująca, konsumująca. Pragmatyk, darwinista społeczny. Politycznie: monarchista. Z zawodu: przynieś, podaj, pozamiataj w odlewni stali, oraz grafoman do wynajęcia, tłumacz mang.