Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Żeniec Wiatru
#1
- Widzioł żeś to, panie? - Wieśniak wskazał na drzewa wyrwane z korzeniami. - Toż to jaki potwór tędy przechodzić musioł.
- Potwór, nie potwór, ja się tym zajmę, panie Gierdych. - Wysoki, ubrany na czarno mężczyzna z zamaskowaną twarzą poklepał przysadzistego chłopa po ramieniu. - No, nic tu po was. Jak się z tym uporam, przyjdę do pańskiej chałupy i porozmawiamy o zapłacie. Umowa stoi?
- A ilo to będzie?
- A to już zależy od tego, co tam na mnie czeka, panie sołtysie.
- Dobrze, niechoj będo i tak. - Ukłonił się nisko i czym prędzej uciekł w stronę wsi znajdującej się kawałek przed lasem, przy którym właśnie stali.

Zamaskowany mężczyzna chwilę patrzył za oddalającym się wieśniakiem, bezwiednie głaszcząc głownię miecza przypiętego do pasa. Dopiero co przybył do tej małej wioseczki, a już, ledwo usiadł przy stoliku karczmy, sołtys porwał go i poprowadził pod to pobojowisko. Czyżby aż tak było widać, że nie jest zwykłym facetem? Chociaż, gdyby się głębiej zastanowić, co się dziwić głupim chłopom, zobaczyli ostrze i już ratunku przed „potworami” szukają. Jednakże mieli rację. W końcu, Messor nie był tu przypadkiem. Zakon od dłuższego czasu szukał tego, co prawdopodobnie się tu zagnieździło.
Mężczyzna podszedł z wolna do powalonych drzew. Fachowym okiem przyglądał się zniszczeniom, oceniając czy to rzeczywiście to, czego szuka. Pnie połamane w kilku miejscach lub powyrywane z korzeniami, gałęzie strzaskane i rozrzucone w promieniu paru metrów, liście niemal całkowicie opadły. Tak, dla wieśniaków to rzeczywiście musiało wyglądać na potwora, najpewniej kilkumetrowego trolla. Messor nie mógł się dziwić, że się bali, sam na ich miejscu pewnie czułby to samo, ale gdyby tylko wiedzieli, że potwory nie istnieją... Uratuje tych wieśniaków, przynajmniej będzie się starał.
Ze zdziwieniem odkrył, że udzielił mu się nastrój panujący we wsi. Karczma, która przeważnie jest tłumnie oblegana przez chłopów, zresztą tak jak w innych mieścinach – ten rejon słynął z wybornego piwa – świeciła teraz pustkami, a nieliczni klienci siedzieli w najdalszych kątach, pogrążeni w cichych dyskusjach. Ciągłe, ukradkowe spojrzenia rzucane przez zebranych, uciekanie oczami, byle tylko uniknąć kontaktu wzrokowego, to na kilometr zionęło strachem i przygnębieniem. Zasępił się, zmierzając ku głębi lasu.
Po przejściu kilkudziesięciu metrów znalazł się na niewielkiej polanie, na której leżało sporo prawdopodobnie roztrzaskanych drzew. Prawdopodobnie, bo zniszczenia były tak wielkie, że równie dobrze mogły to być wióry wytworzone przez wieśniaków w trakcie ścinki i obróbki pni.
Podszedł do jednej z takich kupek opiłków i wylał na nie kilka kropel ciemnego płynu z wyciągniętego z kieszeni flakoniku. Przykucnął i czekał, co się stanie. Brak reakcji – nic niezwykłego, drewno zacznie kopcić – znalazł swój cel.
Czy to naprawdę jest tutaj? W końcu, po tylu latach poszukiwań znaleźli to, czego szukali? Aż usiadł z wrażenia, próbując uspokoić szybsze bicie serca. Kilka głębokich wdechów. Wystawił rękę przed siebie. Cała się trzęsła od nadmiaru adrenaliny krążącej w żyłach.
Przygotowywał się do tej chwili całe życie! Na jego długiej drodze nieustannie zmierzającej do celu stanęło już kilkunastu pomniejszych wrogów zakonu, ale pokonał ich bez najmniejszego zadrapania. A mimo to, teraz czuł strach. I to nie byle jaki. W tym miejscu, w ułamku sekundy, cała jego służba bractwu może zostać przekreślona. Przekreślona przez wroga, którego nawet nie można zobaczyć! Zasmucił i się, a wiara we własne umiejętności powoli uchodziła z jego wyćwiczonego ciała.
Wspominał dzień, w którym ojciec, emerytowany Żeniec Wiatru, oddał go pod opiekę swoim braciom zakonnym. Messor miał wtedy zaledwie pięć lat, a wciąż, mimo upływu ćwierci wieku, pamiętał to jak wczoraj. Dokładnie odtwarzał w myślach obrazy ogromnego, ceglanego klasztoru, łukowatych sklepień, setek korytarzy, którymi zmierzał do Wieszcza, by potwierdzić swoją przydatność. Pamiętał jak słowa wyrzucone w transie wywierały ogromne wrażenie na zebranych. Tylko on, mały chłopiec wśród starych mężczyzn, nic z tego nie rozumiał, bał się. Gdy już chciał stamtąd uciec, ojciec chwycił go za rękę i uśmiechnął się szeroko.

- Głowa do góry, zuchu – powiedział wtedy, przytulając go do piersi.

Łza spłynęła po policzku rodzica, a mały Messor starł ją, wiedząc, że to oznaka szczęścia, podświadomie, bo przecież nie znał jeszcze takiego określenia, ale które dziecko bałoby się łzy na rozradowanym obliczu ojca? Odwzajemnił uśmiech i wtulił się w ukochane ramiona.
Następne chwile były najgorszymi w jego życiu. Wiedział, że jeśli przejdzie próbę, zostanie w klasztorze, ale mimo to ledwo przeżył rozłąkę z ojcem. Kilkanaście pierwszych dni prawie nie jadł i nie spał. Jedynym regularnie powtarzanym zajęciem był płacz. Płakał w łóżku, w jadalni, na placu szkoleniowym, w bibliotece. Prawie wszędzie. W końcu wylądował u klasztornego lekarza. Wycieńczony spędził tam dwa tygodnie, a po wyjściu był już całkiem inny. Pogodził się z nową sytuacją i mimo młodego wieku, przykładał się do zajęć z całą swoją dziecięcą zawziętością.
Po roku przyzwyczaił się do życia zakonnika. Jedyne, czego mu brakowało, to kontaktu z innymi dziećmi, lecz jako następca Żeńca Wiatru był od nich odseparowany. Szkolenie tego wymagało – ciągłe skupienie, zero zabaw.
Cichy trzask wyrwał go z łap widm przeszłości. Spojrzał na drewno leżące przed nim – żadnych zmian. Już chciał wstać i rozejrzeć się po polanie, gdy poczuł na szyi zaciskającą się pętlę ze sznura. Spróbował wsunąć palce między gardło, a wrzynającą się w skórę śmierć – nic z tego. Coraz trudniej było mu złapać oddech. Wierzgał nogami, jak zwykły, niedoświadczony w walce berbeć.
„Psia mać, nie dam się pokonać zwykłym rzezimieszkom!” - wykrzyczał w myślach.
Nauczony wieloletnim szkoleniem wprowadził się w trans, by uspokoić reakcje ciała. Zamknął oczy, a w myślach powtarzał dobrze mu znane wersy. Serce zwalniało, oddech się wyrównywał. Już prawie nie czuł sznura pijącego w szyję. Szybkim ruchem ręki wysunął miecz i ciął przestrzeń za sobą, licząc na łut szczęścia. Niestety, zwolniono pętlę w momencie opuszczenia ostrza. Messor szybko poderwał się na nogi, chcąc dostrzec przeciwnika.
Chłop ubrany w szarą sukmanę stał kilka kroków od niego, szczerząc zęby w pogardliwym uśmiechu. Sznur trzymał w dłoni zaciśniętej na widłach ubabranych w gnoju. Żeniec wyprostował się i z politowaniem spojrzał na błazna, który myślał, że da radę wytrawnemu wojownikowi.
- Do reszty rozum ci odjęło, wieśniaku?
- To sołtysowi rozum odebrało, wiedźmaka zakichanego do wsi nam sprowodza! Mało to nam? Potwora jaka się zagnieździła, to jeszcze... – splunął na ziemię, wymownie spoglądając na Messora.
- Jak się nazywasz?
- A po kiego ci moje imię?! Jakieś czara będziesz odprawioł! A poszeł won!
- IMIĘ! - Gardłowy głos uderzył w mużyka jak cios pięścią.
- Jaa... - chłop, jakby zmniejszył się w sobie na ten dźwięk. - Zwo mnie Jędrek.
- Dobrze, Jędrku, powiedz mi jedną rzecz. Wolisz, żeby wiedźmak zabił potworę i sobie poszedł, czy żeby potwora zabiła wieśniaka?
- A co ty mi tu... Ja sam żem ubił niejednego stwora! Mojemi widłami, ot co!
- Ty? A jakiegoż to niby?
- Tyś pewno na oczy takich nie widział!
- Pewnie nie, więc jakie?
- Ja... - Wieśniak zobaczył nieustępliwość w oczach rozmówcy i zawahał się. - Pp... Południce!
- Widłami?
- A jakże! Sru ją na widły i w łognisko! Żeby to raz!
- Mhm, Południce mówisz. A coś więcej się trafiło?
- Tak, tak! Pewno, że tak!
- Mhm, to znaczy?
- Ly..l... Leszego! Raz, jak drwa żem rąbał w lesie, to mnie napadł. Ale wtedy to siekierą go capłem!
- Pewnie jakiś wąpierz też się trafił, co, Jędrku? - Messor bawił się coraz lepiej, patrząc jak wieśniak wysilał wszystkie szare komórki, by wydukać nazwę jakiegoś nieistniejącego potwora.
- Ażebyś wiedzioł! Taki jeden, on przejazdem w naszej wsi był i... I umarł se no, tośmy go pochowali. A następnego dnia grób pusty! To jakżem go znalazł, widłami do ziemi przygwoździł i kołkiem w serce, ot co! - Gwałtownie gestykulując, odegrał krótką scenkę ubicia wampira.
- Panie Jędrku, nie wstyd takie łgarstwa na poczekaniu wymyślać? - z trudem wydyszał Messor, próbując stłumić śmiech.
- Łgarstwa!? Ja cię szacunku nauczy! - Chłop zerwał się do biegu, opuszczając widły jak rycerz kopię.

Żeniec ocenił zdolności bojowe wieśniaka i nie męcząc się zbytnio, odsunął się spod rozpędzonych gabli. Chłop przebiegł obok w tempie błyskawicy i wyrżnął w ziemię parę metrów dalej, krzycząc przy tym „O psia jucha!”. Wstał, plując na wszystkie strony liśćmi i roztrzaskanym drewnem. Opuścił widły do kolejnej szarży, gdy usłyszał krzyk przeciwnika:

- Jędrek, czekaj, coś słyszałem! - wykrzyczał Messor, a ton jego głosu wyraźnie zabarwił się nutką niepewności.

Chłop zawahał się. Rozejrzał się po polanie – nic, cisza jak makiem zasiał, nie licząc delikatnego szmeru liści trącanych chłodnym wietrzykiem.

- Nie wymiga się tak łatwo, zarazo! - Wieśniak rzucił się w stronę oponenta, lecz w tym samym momencie, drzewo stojące po prawej eksplodowało, zasypując Jędrka gradem drewnianych odłamków. Chłop zasłonił się ręką, próbując ukryć delikatną skórę twarzy.
- UCIEKAJ! JUŻ! - Żeniec ponownie krzyknął gardłowym głosem.

Jędrek ze strachem spojrzał na przeciwnika, otrzepał się z wiórów i ruszył w stronę przeciwną do eksplozji. Obejrzał się jeszcze przez ramię i dostrzegł, że Messor przyklęknął i wbił miecz w ziemię przed sobą.
Żeniec Wiatru całe życie czekał na tę chwilę. Całe pokolenia wojowników przed nim nigdy nie miało okazji stanąć twarzą w... no właśnie w co? Wiatr przecież nie ma oblicza.
Messor ponownie zmuszony był uspokoić umysł i ciało, bo uwolnione hormony zaczęły wywierać niekorzystne teraz efekty. Musiał być skupiony w najwyższym stopniu, każdy mięsień miał odpowiadać na jego polecenia bez chwili wahania.
Przywołał z pamięci ojca i spojrzał na uśmiechnięte oblicze. Tak dawno go nie widział. Minęło już ponad dziesięć lat, odkąd ostatni raz pokazał się w domu. W jego pracy nie było urlopów, ciągle musiał zachowywać gotowość. Krążył po świecie niszcząc pomniejsze, demoniczne wiatry, które zakłócały spokój ludzi. A akurat dziesięć lat temu, traf chciał, że w wiosce jego ojca osiadł jeden z tych stworów. Niestety, emerytowany Żeniec nie może sam uporać się z takim problemem, kodeks tego zabrania.
Tyle czasu minęło, lecz teraz, w końcu stanął przed swoim ostatecznym wrogiem i już niedługo będzie mógł wrócić do rodzinnego domu, odwieszając miecz na ścianę.
Czuł odór śmierci, którą król wiatrów, Raangin, ciągnął za sobą. Miliony istnień, które za jego sprawą odeszły na tamten świat, krzyczało teraz jednym głosem mrożąc krew w żyłach dzielnego wojownika. Liście szumiały coraz głośniej, zwiastując przybycie niewidzialnego napastnika. Gałęzie trzaskały pod naporem z każdą sekundą silniejszych podmuchów.
Messor chwycił głownię miecza i delikatnym ruchem wyciągnął ostrze z ziemi. Spojrzał na klingę przeznaczoną do walki z wiatrem. Sekret wykucia takiej broni od lat spoczywał w klasztornym skarbcu i tylko kowal z jego zakonu potrafił go użyć. Metal przetopiony na ogniu rozdmuchanym demonicznym wiatrem nabierał specjalnych właściwości, pozwalających ranić bezcielesną istotę.
Obie dłonie zacisnął na mieczu, nabrał powietrza w usta i wbił wzrok w miejsce, z którego nadciągał wiatr – jego przeciwnik. Wicher przybierał na sile, targając każdą, nawet najmniejszą nitkę w ubraniu Messora. Mężczyzna z trudem utrzymywał się na nogach, lecz, dzięki powtarzanym w głowie mantrom, nie czuł strachu. Wiedział, że da radę, wierzył w to. Poprawił uchwyt i w momencie, w którym ruszył do przodu, trzy drzewa naprzeciwko padły na ziemię powalone siłą jego przeciwnika. Zwinnie uniknął padających pni i rzucił się biegiem w stronę przeciwnika, starając się zachować równowagę.
Porażający huk przetoczył się po łące, a ręce Żeńca mimowolnie wypuściły miecz, zasłaniając i tak już poranione uszy. Padł na kolana, przetaczając zamglonym wzrokiem po polanie. Odjął dłonie od głowy, a krew dostrzeżona na ich wierzchach nie wróżyła niczego dobrego.
”Straciłem słuch!” rozpaczliwie krzyknął w myślach.
Wstał, podnosząc miecz z ziemi. Rozejrzał się panicznie w poszukiwaniu swojego przeciwnika. Jak ma walczyć z niewidzialnym przeciwnikiem bez słuchu?!
Wydawało mu się, że kątem lewego oka dostrzegł ruch pomiędzy drzewami, lecz w tym samym momencie potężne uderzenie w plecy ścięło go z nóg. Zdezorientowany, upadając na brzuch, nadział się bokiem na własny miecz, który wykręcił młynka w powietrzu. Żeniec zakasłał, a zielona trawa przed nim zaszła szkarłatem.
”Nie dałem rady... Jakim cudem?” ostatnie myśli uderzały z wyrzutem.
Z wysiłkiem obrócił się na plecy. Chciał widzieć swój koniec. Nie ma zamiaru umrzeć, będąc wypiętym do swojego przeciwnika. Przetarł czoło, po którym spływała strużka krwi, zalewając oczy. Zamrugał kilka razy, by złapać ostrość. Powoli błądził wzrokiem po polanie. Co raz trudniej mu było utrzymać głowę w górze, a ze wszystkich stron nadciągała ciemność. Ostatkiem sił obrócił głowę w prawą stronę i, na moment przed upadkiem, dostrzegł Jędrka, biorącego zamach widłami.
Żeniec opadł na plecy. Oddech był z sekundy na sekundę płytszy.
”Niebo jest wyjątkowo czyste, jak na tę porę roku” pomyślał. „Król wiatrów pewnie przegonił wszystkie chmury... Król... Żaden listek nie drga...”
Obrócił głowę w prawo.
”Jędrek... naprawdę...”
Uśmiechnął się.
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#2
Według mnie opowiadanie jest bardzo nierówne.
Niestety jest dużo fragmentów, które brzmią strasznie sztucznie, a przesadna podniosłość i powaga tylko je dobija. Nie wiem, czy to celowe, ale bynajmniej nie wypadło zabawnie...
Choćby opis Króla Wiatrów (kojarzy mi się z puszczaniem wiatrów Big Grin) i ta cała gadka o odwiecznym wrogu, przeznaczeniu itp. Poprawiłbym to, bo strasznie obniża jakość nie aż tak złego opowiadania.
Do tego potrafisz napisać lepiej, co widać choćby po scenie, w której Messora nawiedzają wspomnienia z dzieciństwa.

Drugą wadą są sucho brzmiące fragmenty przypominające bardziej sprawozdanie, niż opowiadanie - czyli właściwie cały początek z wyjątkiem fajnej stylizowanej rozmowy (chopski język lubię - udał ci się Smile)

Tym, co stanowi o sile opowiadania jest bardzo fajna postać Jędrka i świetnie napisany dialog z jego udziałem. W odróżnieniu od opisów jest żywy i brzmi naturalnie, a do tego z humorem.
No i dobre, dość zaskakujące zakończenie.
Odpowiedz
#3
Przemyślę i popatrzę, dzięki Wink
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#4
Na początek, zaczepki szczegółowe, potem będą bardziej hurtowe:

Cytat:Widzioł żeś to, panie?
Panie z dużej lietki

Cytat:co tam na mnie czeka, panie sołtysie.
jeśli chodzi o prawność historyczna, darowałbym sobie tu „panie” przed „sołtysie”.

Cytat:Ukłonił się nisko i czym prędzej uciekł w stronę wsi znajdującej się kawałek przed lasem, przy którym właśnie stali.
do redakcji.

Cytat:poprowadził pod to pobojowisko.
Raczej „na to pobojowsko” choć czytelnik nie bardzo wie o co chodzi.

Cytat:oceniając czy to rzeczywiście to, czego szuka.
zakładam, że to nie zniszczonych drzew szukał, wiec warto by coś z tym zrobić.

Pnie połamane w kilku miejscach lub powyrywane z korzeniami, gałęzie strzaskane i rozrzucone w promieniu paru metrów, liście niemal całkowicie opadły.

Cytat:Karczma, która przeważnie jest tłumnie oblegana przez chłopów, zresztą tak jak w innych mieścinach – ten rejon słynął z wybornego piwa – świeciła teraz pustkami, a nieliczni klienci siedzieli w najdalszych kątach, pogrążeni w cichych dyskusjach.
tu całość imho do przeredagowania. Próbujesz zbyt wiele informacji przekazać w tej wypowiedzi. Uważam, że da się to zdecydowanie lepiej opisać, a co ważniejsze, akurat Ty, powinieneś to zrobić bez większego wysiłku. Dodatkowo, skoro „inne mieściny” to czemu „ten rejon”?

Cytat:Zasępił się, zmierzając ku głębi lasu.
nie próbuje ubarwiać na siłę, „zmierzając w głąb lasu” jest poprawne, to co napisałeś raczej nie.

Cytat:na której leżało sporo prawdopodobnie roztrzaskanych drzew.
na diabła „prawdopodobnie”? Zwłaszcza, że za chwilę masz kolejne, a cały opisujące to zdanie nie trzyma się kupy. Wieśniacy nie roztrzaskują drzew, co najwyżej starają się z nich zrobić użytek. Może on jednak zobaczył wióry tartaczne?

Cytat:takich kupek opiłków i wylał
opiłki są z metali, z drewna mamy wióry, drzazgi itp.

Cytat:Brak reakcji – nic niezwykłego, drewno zacznie kopcić – znalazł swój cel.
jak to? „Brak reakcji” skoro zaczęło kopcić. Zdecyduj sie.

Cytat:Czy to naprawdę jest tutaj?
do redakcji.

Cytat:W końcu, po tylu latach poszukiwań znaleźli to, czego szukali?
nawet jeśli nie tylko on szukał, to był tu sam, więc to on to znalazł.

Cytat:Aż usiadł z wrażenia, próbując uspokoić szybsze bicie serca.
szybsze do czego?

Cytat:ale pokonał ich bez najmniejszego zadrapania.
nie wiedziałem, że był lakierowany. Może jednak „draśnięcia”? Choć całość brzmi sztucznie.

Cytat:upływu ćwierci wieku, pamiętał to jak wczoraj.
przeczytaj to proszę.

Cytat:lecz jako następca Żeńca Wiatru był od nich odseparowany.
chyba jednak „Żeńcy Wiatru”?

Cytat:Niestety, zwolniono pętlę w momencie opuszczenia ostrza.
nie rozumiem „niestety” tak samo jak momentu w którym owo „zwolnienie” miało miejsce.

Cytat:Sznur trzymał w dłoni zaciśniętej na widłach ubabranych w gnoju.
czyli trzymał i widły i sznur w tej samej dłoni? Dość ciężko wówczas było by mi zadzierzgnąć ten sznur na szyi bohatera.

Cytat:nie męcząc się zbytnio, odsunął się spod rozpędzonych gabli.
całość do poprawki, ale to „niemęczenie się” było tu przebojem.

Cytat:okazji stanąć twarzą w... no właśnie w co?
że niby co?!!! Naprawdę tu pojechałeś z udziwnieniami.

Cytat:spojrzał na uśmiechnięte oblicze.
czyje? „ojca” to z Twojego tekstu to nie wynika.

Cytat:Niestety, emerytowany Żeniec nie może sam uporać się z takim problemem, kodeks tego zabrania.
a to czego się tyczy? Ojca? Bo też to nie jest jasne.

Cytat:Gałęzie trzaskały pod naporem z każdą sekundą silniejszych podmuchów.
do redakcji

Cytat:tylko kowal z jego zakonu potrafił go użyć.
zakładam, że użycie nie dotyczy miecza tylko sekretu, wiec coś tu nie gra.

Cytat:nawet najmniejszą nitkę w ubraniu Messora.
proszę...Smile

Cytat:Odjął dłonie od głowy, a krew dostrzeżona na ich wierzchach nie wróżyła niczego dobrego.
że niby co?

Cytat:ostatnie myśli uderzały z wyrzutem.
też bez komentaża.

Cytat:Nie ma zamiaru umrzeć, będąc wypiętym do swojego przeciwnika.
fakt, lepiej nie mieć tego „w du...je”... koszmarne.

Cytat:Zamrugał kilka razy, by złapać ostrość.
powinien bardziej jeszcze rozpostrzeć palceSmile

Całość jest dziwne, czasem starasz się coś na siłę ubarwić, używając bardzo dziwnych określeń, momentami wręcz niezrozumiałych. Czasem wszystko się wlecze, jakby bez celu. Cała opowieść jest niejaka, już pomijam fakt iż jest to Wiedźmin 50 001, ale nie jesteś w stanie przekazać w tej opowieści nic nowego. Bo jak zakładam, zamiast obietnicy Jeża i potworów z Sapkowskiego, mamy dobrowolne przekazania i wiatry. Nie wiem czemu, ludzie uważają, że Wiedźmin to opowieść o walce z „potworami”? Z całą pewnością, te zbieżności z pierwowzorem zaważyły na mojej opinnii, ale po prostu już to czytałem i to w lepszym wykonaniu – wybacz. Końcówka nieczytelna i w sumie jeszcze dosypuje dziegciu do i tak nie najlepszej brei. Wybacz, ale po prostu nie przemawia to do mnie. Nic poza wskazanymi różnicami vs. Wiedźmin to opowiadanie nie wnosi. Bynajmniej nie wymagam jakiejś zawrotnej oryginalności, i nie uważam, by ktokolwiek był w stanie takową osiągnąć, ale proszę... nie kolejny wersja...
Ostatnia rada, popracuj troszkę nad archaicznymi aspektami języka jeśli masz zamiar go używać. Dodatkowo, jeśli wszyscy to wszyscy czyli „babcia też”. Nie przeskakuj z jednego trybu narracji do innego (chodzi mi o słownictwo, jak stare to stare, bez nowomowy).

Just Janko.
Odpowiedz
#5
Cytat: Panie z dużej lietki

nie ma takiej opcji, to nie jest list
Cytat: zakładam, że to nie zniszczonych drzew szukał, wiec warto by coś z tym zrobić.

dlaczego? Nie muszę przecież od razu mówić, czego szuka, jakaś tam nutka tajemnicy Tongue
Cytat: tu całość imho do przeredagowania. Próbujesz zbyt wiele informacji przekazać w tej wypowiedzi. Uważam, że da się to zdecydowanie lepiej opisać, a co ważniejsze, akurat Ty, powinieneś to zrobić bez większego wysiłku. Dodatkowo, skoro „inne mieściny” to czemu „ten rejon”?

wydaje mi się, że wszystko jest tutaj w porządku. A odnoście tego rejonu i innych mieścin. Załóżmy masz dolny śląsk, jest to rejon, w tym rejonie jest kilka mieścin, prawda? Więc wszystko ok.
Cytat: na diabła „prawdopodobnie”? Zwłaszcza, że za chwilę masz kolejne, a cały opisujące to zdanie nie trzyma się kupy. Wieśniacy nie roztrzaskują drzew, co najwyżej starają się z nich zrobić użytek. Może on jednak zobaczył wióry tartaczne?

wyrwane z kontekstu, dalej jest wytłumaczone, dlaczego prawdopodobnie
Cytat: jak to? „Brak reakcji” skoro zaczęło kopcić. Zdecyduj sie.
chyba nie doczytałeś. Brak reakcji – nic niezwykłego, drewno zacznie kopcić – znalazł swój cel. Ja mam w przyszłym, Ty napisałeś w przeszłym
Cytat: nawet jeśli nie tylko on szukał, to był tu sam, więc to on to znalazł.

był sam, ale potem jest wyjaśnione, że jest zakonnikiem, więc wydaje mi się, że może zostać
Cytat: szybsze do czego?

od normalnego, tak mogłem napisać przyspieszone, ale to chyba nie jest aż taka różnica jednak
Cytat: nie wiedziałem, że był lakierowany. Może jednak „draśnięcia”? Choć całość brzmi sztucznie.
draśnięcie, zadrapanie w przypadku człowieka to synonimy, jak dla mnie
Cytat: przeczytaj to proszę.

???
Cytat: chyba jednak „Żeńcy Wiatru”?

następca kogo czego, żeńca
Cytat: nie rozumiem „niestety” tak samo jak momentu w którym owo „zwolnienie” miało miejsce.

niestety, bo chciał zranić swojego przeciwnika, tego, który założył mu pętlę. Dalej też nie wiem, o co Ci chodzi. Wygiął rękę z mieczem za plecy i ciął w dół, ale wieśniak zdążył zabrać swoją rękę nim został trafiony.
Cytat: czyli trzymał i widły i sznur w tej samej dłoni? Dość ciężko wówczas było by mi zadzierzgnąć ten sznur na szyi bohatera.

bohater przez jakiś czas był tyłem, nic nie stało na przeszkodzie, żeby widły były wbite w ziemię w trakcie duszenia, a dopiero potem złapane w dłoń przez wieśniaka
Cytat: czyje? „ojca” to z Twojego tekstu to nie wynika.

Przywołał z pamięci ojca i spojrzał na uśmiechnięte oblicze. Jak to nie wynika?
Cytat: a to czego się tyczy? Ojca? Bo też to nie jest jasne.

a emerytowany Żeniec to kto?
Cytat: zakładam, że użycie nie dotyczy miecza tylko sekretu, wiec coś tu nie gra.

Sekret wykucia takiej broni od lat spoczywał w klasztornym skarbcu i tylko kowal z jego zakonu potrafił go użyć.  To jest całe zdanie, wynika z niego, że tylko on potrafił użyć sekretu... A jeśli już się czepiać, to tego że podmiot można ze skarbcem pomylić, bo broń to ona, a jest go użyć.
Cytat: że niby co?

??? Miał dłonie przy uszach, zabrał je od głowy i na nie spojrzał, a była tam krew? Co jest nie jasne?
Cytat: powinien bardziej jeszcze rozpostrzeć palce

Nie rozumiem. A mruganie, by przeczyścić oczy nie wydaje mi się dziwne, ale to może dlatego, że noszę soczewki.


Dobra, tyle mojej kontrofensywy. Wszystkiego nie wypisałem, bo powiedzmy, że mniej więcej się zgadzam. Nie rozumiem, dlaczego uważasz to za kolejną podróbkę Wiedźmina... Zwłaszcza, że gdy to pisałem, na forum akurat sam takiego argumentu użyłem. Wiedźmin bo co? Bo użyłem bardziej słowiańskich potworów? No i właśnie, to nie są potwory Sapkwoskiego, tylko z wierzeń słowiańskich, więc trochę nietrafne jest Twoje spostrzeżenie.
A co do słownictwa archaicznego. Na takie stylizowałem tylko wieśniaków, przynajmniej taki miałem zamiar, bo Żeniec był człowiekiem wykształconym.

Dzięki za komentarz Wink

Pozdrawiam
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#6
(17-03-2012, 23:58)haniel napisał(a):
Cytat: Panie z dużej lietki

nie ma takiej opcji, to nie jest list

Nie, chyba, że język Polski nie jest tu superatem. W tym kontekście jest to tytuł, czyli z dużej liteki:d

Cytat:
Cytat: zakładam, że to nie zniszczonych drzew szukał, wiec warto by coś z tym zrobić.

dlaczego? Nie muszę przecież od razu mówić, czego szuka, jakaś tam nutka tajemnicy Tongue

Nie, bo nie o to chodziło. Szukał drzew? Nie, więc konstrukcja zdania jest niepoprawna. A obronę tego typu "zawiłości" zdecydowanie odradza - po prostu są nielogiczne.

Cytat:
Cytat: tu całość imho do przeredagowania. Próbujesz zbyt wiele informacji przekazać w tej wypowiedzi. Uważam, że da się to zdecydowanie lepiej opisać, a co ważniejsze, akurat Ty, powinieneś to zrobić bez większego wysiłku. Dodatkowo, skoro „inne mieściny” to czemu „ten rejon”?

wydaje mi się, że wszystko jest tutaj w porządku. A odnoście tego rejonu i innych mieścin. Załóżmy masz dolny śląsk, jest to rejon, w tym rejonie jest kilka mieścin, prawda? Więc wszystko ok.

Nie, bo region to inna definicja geograficzna niż "tutaj". Więc nie broni się. A i cały ten fragment kuleje.

Cytat:
Cytat: na diabła „prawdopodobnie”? Zwłaszcza, że za chwilę masz kolejne, a cały opisujące to zdanie nie trzyma się kupy. Wieśniacy nie roztrzaskują drzew, co najwyżej starają się z nich zrobić użytek. Może on jednak zobaczył wióry tartaczne?

wyrwane z kontekstu, dalej jest wytłumaczone, dlaczego prawdopodobnie

Nie, właśnie nie jest. Jest to typowy przykład naciągania tekstu do pomysłu i właśnie dlatego się nie broni.

Cytat:
Cytat: jak to? „Brak reakcji” skoro zaczęło kopcić. Zdecyduj sie.
chyba nie doczytałeś. Brak reakcji – nic niezwykłego, drewno
zacznie kopcić – znalazł swój cel. Ja mam w przyszłym, Ty napisałeś w przeszłym

Brak reakcji, to brak reakcji. Raczej ty nie dopisałeś. Wybacz ale "reakcja" w tym kontekście nie wymaga "machania rączkami". Czas nie ma tu nic do rzeczy (aczkolwiek przepraszam za zmianę).

Cytat:
Cytat: nawet jeśli nie tylko on szukał, to był tu sam, więc to on to znalazł.

był sam, ale potem jest wyjaśnione, że jest zakonnikiem, więc wydaje mi się, że może zostać
Tak jak napisałem, nawet jeśli nie tylko on szukał, to tylko on znalazł. Więc się nie broni.

Cytat:
Cytat: szybsze do czego?

od normalnego, tak mogłem napisać przyspieszone, ale to chyba nie jest aż taka różnica jednak
właśnie na tym polega (imho) czytelność tekstu, czytelnik powinien czytać i się tym cieszyć a nie zastanawiać co autor miał na myśli. Czy uważasz, ze "przyśpieszone" lub "galopujące" w tym wypadku nie było by lepszym określeniem? Wówczas nie ma problemu z tym, co Ty, jako autor w danym momencie wykorzystałeś jako odniesienie?

Cytat:
Cytat: nie wiedziałem, że był lakierowany. Może jednak „draśnięcia”? Choć całość brzmi sztucznie.
draśnięcie, zadrapanie w przypadku człowieka to synonimy, jak dla mnie
niestety nie, mimo iż formalnie takie są, kontekst w tym zdaniu sporo zmienia (zresztą to jest jeden z przykładów użycia neologizmów w opowiadaniu stylizowanym na fantasy).

Cytat:
Cytat: przeczytaj to proszę.

???
rozumiem, że tekst nie odleżał. Wiec powiedz mi co to znaczy "pamiętał to jak wczoraj"... (bez "jakby stało się to").

Cytat:
Cytat: chyba jednak „Żeńcy Wiatru”?

następca kogo czego, żeńca
Tu muszę się wycofać, faktycznie masz rację. Taka będzie odmiana tego wyrazu.


Cytat:
Cytat: nie rozumiem „niestety” tak samo jak momentu w którym owo „zwolnienie” miało miejsce.

niestety, bo chciał zranić swojego przeciwnika, tego, który założył mu pętlę. Dalej też nie wiem, o co Ci chodzi. Wygiął rękę z mieczem za plecy i ciął w dół, ale wieśniak zdążył zabrać swoją rękę nim został trafiony.
tu niestety mogę tylko zasugerować przeczytanie tego opisu po jakimś czasie. Niestety to tylko Twoje wyobrażenie opisu...

Cytat:
Cytat: czyli trzymał i widły i sznur w tej samej dłoni? Dość ciężko wówczas było by mi zadzierzgnąć ten sznur na szyi bohatera.

bohater przez jakiś czas był tyłem, nic nie stało na przeszkodzie, żeby widły były wbite w ziemię w trakcie duszenia, a dopiero potem złapane w dłoń przez wieśniaka
a czytelnik ma to wiedzieć skąd? Zwłaszcza, że twój bohater ponoć szybko się porusza... więc naciągasz.

Cytat:
Cytat: czyje? „ojca” to z Twojego tekstu to nie wynika.

Przywołał z pamięci ojca i spojrzał na uśmiechnięte oblicze. Jak to nie wynika?
Popatrz na ciągłość opowieści. Nie ja to pisałem, jako czytelnik i nie muszę znać "meandrów opowieści" którymi podążasz, więc dla dobra odbiorcy zalecałbym opisanie tego.

Cytat:
Cytat: a to czego się tyczy? Ojca? Bo też to nie jest jasne.

a emerytowany Żeniec to kto?
Zapewne wg. Ciebie właśnie ojca. Ale czytelnik nie musi tak samo jak Ty "czuć" tekstu. Mimo iż wcześniej ta informacja się już pojawiła to w tym kontekście delikatne jej przypomnienie raczej by nie zaszkodziło.

Cytat:
Cytat: zakładam, że użycie nie dotyczy miecza tylko sekretu, wiec coś tu nie gra.

Sekret wykucia takiej broni od lat spoczywał w klasztornym skarbcu i tylko kowal z jego zakonu potrafił go użyć.  To jest całe zdanie, wynika z niego, że tylko on potrafił użyć sekretu... A jeśli już się czepiać, to tego że podmiot można ze skarbcem pomylić, bo broń to ona, a jest go użyć.
podmiot, choćby z tego co wymieniłeś w tym kontekście nie istnieje. czyli czemu uważasz, że czytelnik nie ma prawa się pogubić?

Cytat:
Cytat: że niby co?

??? Miał dłonie przy uszach, zabrał je od głowy i na nie spojrzał, a była tam krew? Co jest nie jasne?
może inaczej, co tu jest "jasne"?

Cytat:
Cytat: powinien bardziej jeszcze rozpostrzeć palce

Nie rozumiem. A mruganie, by przeczyścić oczy nie wydaje mi się dziwne, ale to może dlatego, że noszę soczewki.
Nie, raczej dlatego, że tekst nie "odleżał" i nie jesteś wstanie spojrzeć na swoją prozę bez "pamięci". Wiesz co chciałeś napisać, niestety czytelnik ma tylko Ciebie jako informatora.

Cytat: Dobra, tyle mojej kontrofensywy. Wszystkiego nie wypisałem, bo powiedzmy, że mniej więcej się zgadzam. Nie rozumiem, dlaczego uważasz to za kolejną podróbkę Wiedźmina... Zwłaszcza, że gdy to pisałem, na forum akurat sam takiego argumentu użyłem. Wiedźmin bo co? Bo użyłem bardziej słowiańskich potworów? No i właśnie, to nie są potwory Sapkwoskiego, tylko z wierzeń słowiańskich, więc trochę nietrafne jest Twoje spostrzeżenie.
Niestety, moje spostrzeżenia nie opierały sie na słowiańskich potworach, bo ich tu nie było (wiatr takowym nigdy nie był) opierały się na ogólnej mechanice świata: "Ot taki jeden co zwalcza zło" i właśnie za to oberwałeś "wiedźminem".

Cytat:A co do słownictwa archaicznego. Na takie stylizowałem tylko wieśniaków, przynajmniej taki miałem zamiar, bo Żeniec był człowiekiem wykształconym.
To rozumiem. Stąd moja sugestia byś to dopracował (polecam Słownik wymowy staropolskiej PAN 2001) wówczas było by jasne, że stylizacja nie bardzo ci wyszła.

Cytat:Dzięki za komentarz Wink

Pozdrawiam
Staram sięSmile

Just Janko.
Odpowiedz
#7
Dla mnie opowiadanie jest strasznie nierówne.
Nie będę wyłapywał błędów bo zrobił to już Janko. Skupię się raczej na samej fabule, opisach i dialogach.
Fabuła jest ciekawa, mnie zainteresowała od razu, mam tylko jedno ale. Skoro on przygotowywał się do tego całe życie to czemu dał się pokonać jak dziecko. Chyba wiedział cokolwiek o swoim wrogu? Jeśli nie to jest co najmniej dziwne, wydaje mi się, że zakon powinien przez te wszystkie lata dowiedzieć czegokolwiek o Królu Wiatrów.
Dialogi wyszły Ci genialnie. Uwielbiam chłopski język, a Tobie udało się go użyć w świetny sposób. Jest klimat. Niestety w niektórych miejscach opowiadanie brzmi jak sprawozdanie(mam ten sam problem) przez co genialny klimat jest w niektórych miejscach gubiony.
Co do postaci, które stworzyłeś to najbardziej podobał mi się chyba Jędrek. Jest naturalny i żywy, a dialog z jego udziałem to chyba najlepszy fragment opowiadania.
I ostatnim punktem jest zakończenie. Spodziewałem się kompletnie czego innego, a tu proszę. Takie zaskoczenie.

Plusy:
+ postać Jędrka
+ dialogi i chłopski język
+ ciekawa fabuła

Minusy:
- niekiedy suche opisy
- główny bohater załatwiony jak dziecko
- podobieństwo głównego bohatera do Geralta(to takie moje prywatne odczucie ;>)

Ocena końcowa: 8/10
Moje opowiadania:

To tylko interes(fantasy)
Nieznany(science fiction)
Głos ludu(fantasy)

"Lepiej, by się nas bano niż kochano, jeśli nie da się osiągnąć obu tych rzeczy naraz."

Odpowiedz
#8
Nie wiem czy jak dziecko. Wiesz, czasem największy kozak ulegnie silniejszemu przeciwnikowi. Zakon miał informacje na temat Króla Wiatru, ale widocznie okazały się niepełne Tongue

Dzięki za komentarz. Pracuję nad opisami Wink

Pozdrawiam
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#9
Całkiem sympatyczneSmile choć widać tu spore pobieństwo do Wieśmina, to nie kłuje to w oczy. dobry był pomysł z Jędrkiem!
PrZydałaby się jakaś kontynuacjaWink
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz
#10
Hm, to raczej miał być koniec opka Tongue

Dzięki za komentarz.
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#11
Masz dobre pomysły. Nie jest to literatura, jaką czytam na codzień, bo chyba w życiu nie przeczytałem żadnej książki w tym stylu, nawet opowiadania. Możliwe, że opowiadaniu brakuje jakiegoś lekkiego wykręcenia, może jakiegoś fragmentu, albo i dwóch strumieniem świadomości, albo coś. Ogólnie to mi się podoba.

Nie wiem dlaczego, ale cały czas mam wrażenie, że jesteś fanem heavy metalu, thrash metalu itp. Wink
Odpowiedz
#12
Znaczy słucham rocka i metalu, ale czemu masz takie wrażenie?;p
DziękiSmile
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#13
Mam takie wrażenie, bo prawie wszyscy znani mi ludzie, którzy wspominali o Cthulhu mieli coś wspólnego z bardziej klasycznymi odmianami metalu. Smile
Odpowiedz
#14
Zabawna stylizacja języka. Tzn. nie znam się, ale wydaje mi się, że nieudana.

ZamaskowanyTongue Czemu on był zamaskowany? By było dziwniej?

Cytat:Prawdopodobnie, bo zniszczenia były tak wielkie, że równie dobrze mogły to być wióry wytworzone przez wieśniaków w trakcie ścinki i obróbki pni.
akurat to zdanie jest nieporadne - łatwo odróżnisz drobne kawałki drewna od ścinki pozostawionej po ścinaniu.

Cytat:emerytowany Żeniec Wiatru
Tongue
ciekawe czy odkładał składki w ZUS-ie czy w prywatnej ubezpieczalniTongue

Rzecz jasna nie może się obejść bez tego bym nie napisał słowa "wiedźmin". Pomimo tego, że użyłem tego słowa to mi nie przeszkadza, że takie słowo się nasuwa. Powiedziałbym, że odświeżasz pomysł.

Dialog wiedzmaka z wieśniakiem zajebistySmile

Ładnie opisana scena z dzieciństwa. Wybija się ponad poziom. Resztę tekst mógłbyś dostosować do tego poziomu. Ogólnie język bez fajerwerków.

Pomysł mi się podoba. Bardzo ciekawy. Zakręciłeś czytelnika aż miło. Ciekawość wzbudziłeś. Choć końcówki nie zrozumiałem. Że co? Jędrek jest tym wiatrem?
natural born killer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości