28-12-2010, 23:54
Może jeszcze nie pora może zda ci się tylko
Że jej cień znów widziałeś obok swego przed chwilką
Tyle razy cię ścigał by na koniec odpuścić
Byś swój krzyż dalej dźwigał czując w kroczu jej uścisk
To ukłucie nad ranem z lewej strony od mostka
Że to zawał był pierwszy? To diagnoza zbyt prosta
Pewnie grypie uciekłeś z łóżka nieco przedwcześnie
Teraz się przy goleniu przypomniała boleśnie
A te bóle wątroby? Myślisz może że marskość
Ma być karą zbyt srogą za fantazję ułańską
Skrzynki whisky i grappy i za tamte trzy czwarte
Opróżnione w jednostce gdy trzymałeś w niej wartę?
Za te wódki przy kartach za twą słabość do chmielu
I za wino wypite na twym własnym weselu?
(Po północy już tylko woda stała na stołach
„Czy na sali jest Jezus?!” – ktoś dowcipny zawołał)
Myślisz może że nie wiem? Znów badałeś dno oka
Regularnie się budzisz kiedy noc wciąż głęboka
I wpatrując się w sufit słuchasz swego oddechu
Myśląc żeś o tej porze kiedyś taplał się w grzechu
Wczoraj auto na mrozie zapychałeś sąsiadce
Potem aż przez minutę łomotało ci w klatce
Lecz to jeszcze nie pora jeszcze trochę pociągniesz
Ciągle świeci pustkami twa galeria osiągnięć
Mimo domu pod dachem mimo drzewa w ogrodzie
Nie! Nie wspomnę o synu – ciągle mógłbyś go spłodzić
Czy to jednak istotne? Ważne zdrowie choć w kratkę
Walnij bracie kielicha pod wieczorną herbatkę
Nogi unieś wysoko (naczyniowiec tak radzi)
Potem śnij – sen z pewnością twoje lica wygładzi
Rano będziesz jak rekrut przed poranną zaprawą
Nawet jeśli w pośpiechu znów oblejesz się kawą
Gdy u dnia jednak schyłku znów ta myśl cię dopadnie
Że to również Twój schyłek albo zgoła dosadniej
Może ulgę poczujesz wspominając me słowa:
Ona zabrać cię jeszcze nie jest nadal gotowa
Ma roboty po pachy macha kosą jak siepacz
Jakby spiesząc przed deszczem żęła jęczmień lub rzepak
Łypie okiem na ciebie ale kosi z przymusu
Tych co żyjąc zbyt długo uszczknąć chcieliby z ZUS-u
Że jej cień znów widziałeś obok swego przed chwilką
Tyle razy cię ścigał by na koniec odpuścić
Byś swój krzyż dalej dźwigał czując w kroczu jej uścisk
To ukłucie nad ranem z lewej strony od mostka
Że to zawał był pierwszy? To diagnoza zbyt prosta
Pewnie grypie uciekłeś z łóżka nieco przedwcześnie
Teraz się przy goleniu przypomniała boleśnie
A te bóle wątroby? Myślisz może że marskość
Ma być karą zbyt srogą za fantazję ułańską
Skrzynki whisky i grappy i za tamte trzy czwarte
Opróżnione w jednostce gdy trzymałeś w niej wartę?
Za te wódki przy kartach za twą słabość do chmielu
I za wino wypite na twym własnym weselu?
(Po północy już tylko woda stała na stołach
„Czy na sali jest Jezus?!” – ktoś dowcipny zawołał)
Myślisz może że nie wiem? Znów badałeś dno oka
Regularnie się budzisz kiedy noc wciąż głęboka
I wpatrując się w sufit słuchasz swego oddechu
Myśląc żeś o tej porze kiedyś taplał się w grzechu
Wczoraj auto na mrozie zapychałeś sąsiadce
Potem aż przez minutę łomotało ci w klatce
Lecz to jeszcze nie pora jeszcze trochę pociągniesz
Ciągle świeci pustkami twa galeria osiągnięć
Mimo domu pod dachem mimo drzewa w ogrodzie
Nie! Nie wspomnę o synu – ciągle mógłbyś go spłodzić
Czy to jednak istotne? Ważne zdrowie choć w kratkę
Walnij bracie kielicha pod wieczorną herbatkę
Nogi unieś wysoko (naczyniowiec tak radzi)
Potem śnij – sen z pewnością twoje lica wygładzi
Rano będziesz jak rekrut przed poranną zaprawą
Nawet jeśli w pośpiechu znów oblejesz się kawą
Gdy u dnia jednak schyłku znów ta myśl cię dopadnie
Że to również Twój schyłek albo zgoła dosadniej
Może ulgę poczujesz wspominając me słowa:
Ona zabrać cię jeszcze nie jest nadal gotowa
Ma roboty po pachy macha kosą jak siepacz
Jakby spiesząc przed deszczem żęła jęczmień lub rzepak
Łypie okiem na ciebie ale kosi z przymusu
Tych co żyjąc zbyt długo uszczknąć chcieliby z ZUS-u
Piotr Knasiecki
http://www.via-appia.pl/media/gildia/Piecz2.jpg
http://www.via-appia.pl/media/gildia/Piecz2.jpg