Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ślepa sprawiedliwość (prawie całe opowiadanie)
#1
Tomasz Zygmuntowicz wyszedł z firmy wcześniej niż zazwyczaj. Dzisiaj bowiem nadszedł dla niego szczególny dzień, na który czekał z niecierpliwością od tygodnia. W pracy próbował ukryć podekscytowanie przed współpracownikami, jednak nie udało mu się zmylić czujnych oczu kolegów, ale, zasypywany dociekliwymi pytaniami, nikomu nie wyjawił sekretu i nie wyjaśnił przyczyny swojego osobliwego zachowania.
Słońce świeciło wysoko na niebie, dając przyjemne ciepło, a wiatr miłą ochłodę. Myśli zajmowały całą jego uwagę, szedł więc jakby we mgle, nie dostrzegając niczego i nikogo wokół siebie. Oddychał całą piersią, ogromnie przejęty i szczęśliwy, albowiem już niedługo miało się spełnić jego największe marzenie.
Tak, życie jest piękne. Właśnie dowiedział się, że dostał stanowisko, na którym mu zależało i na które ciężko pracował przez ostatnie dwa lata, co w konsekwencji niosło za sobą podwyżkę wynagrodzenia. Dzięki tej zmianie odciąży rodziców, wspierając materialnie siostrę, by mogła wyjechać do innego miasta na wymarzone studia magisterskie.
Wsiadając do auta, zastanawiał się, jak może wyglądać pierścionek. Przyjaciel polecił mu cenionego jubilera, a wiedząc, że na Grześka zawsze może liczyć, że nigdy nie zawiódł się na jego radach, wybrał właśnie tego rzemieślnika, który, przy pierwszym kontakcie, wydał się życzliwym i wykwalifikowanym profesjonalistą. Powierzył więc złotnikowi tak ważne zadanie, jak przerobienie pierścionka mamy, ponieważ z całego serca pragnął uszczęśliwić swoją Kasię, jak również pragnął sprawić przyjemność rodzicielce.
Westchnął z uwielbieniem na wspomnienie przyszłej narzeczonej. Poznali się na urodzinach wspólnego przyjaciela. Spodobała mu się od pierwszego wejrzenia, a gdy rozmawiali ze sobą podczas przyjęcia, doszedł do wniosku, że jest bardzo interesującą i uroczą osóbką. Na szczęście zaprzyjaźniła się z jego siostrą, która także uczestniczyła w zabawie. Cieszył się z tego szczęśliwego przypadku, ponieważ nie miałby odwagi poprosić o numer telefonu. Mógł ją więc spotykać w domu rodziców, gdy Alicja zapraszała przyjaciółkę na babskie pogaduszki, a on akurat ich odwiedzał. Szybko zakochali się w niej zarówno rodzice Tomka, jak i on sam. Ponieważ byli bardzo zżytym rodzeństwem, najczęściej spędzali czas we trójkę. Chodzili do kina, teatru, wyjeżdżali na wycieczki w ciekawe miejsca, odwiedzali wystawy i muzea. Ku jego radości zauważył, że oczy Kasi błyszczą na jego widok w wymowny sposób, wyróżniając go z reszty towarzystwa. Zresztą, nawet jeśli ktoś bardzo starał być ślepym, to musiał w końcu dostrzec, że tych dwoje przyciąga do siebie niewidzialna siła.
Zaparkował niedaleko jubilera, by odebrać symbol swoich uczuć i zamiarów. Pierścionek zaręczynowy okazał się idealny. Był przekonany, że spodoba się Kasi, i że uczyni go najszczęśliwszym facetem na świecie, wypowiadając magiczne „tak”. Jej spodobałby się nawet pierścionek z tombaku, na tyle ją znał, że był tego pewien. To go w niej właśnie, między innymi, urzekło, że nie była chciwa. Pomagała każdemu, kto potrzebował pomocy, zawsze była koleżeńska i uczynna. Mistrzyni w pocieszaniu zbitych przez życie nieszczęśników i opiekowaniu się smutnymi zwierzętami w schronisku, dokąd, w wolnych chwilach, chodziła jako wolontariuszka. Nie chciała dla siebie żadnych szczególnych względów ani chorej, niepodzielnej uwagi. Była jedną z tych osób, które więcej dawały z siebie innym niż brały, emanując przy tym niewyczerpalną pewnością siebie.
Odebrawszy zamówienie, pojechał prosto do swego przyjaciela, by omówić z nim bardzo ważną sprawę.
- Pokaż mi to cudo – powiedział, siadając na kanapie. – Wow, piękny – dodał, gdy otworzył puzderko – Kasia jest szczęściarą.
- Zapiąłeś wszystko na ostatni guzik? - zapytał Tomasz. - Chciałbym, aby niespodzianka zaparła jej dech w piersiach.
- Nie martw się, padnie z wrażenia. Będziesz mógł ją cucić bez sprzeciwu rodziców – stwierdził z przekąsem, ale życzliwie.
Omówiwszy jeszcze kilka kwestii dotyczących oświadczyn, Tomasz pożegnał się z przyjacielem, by dotrzeć wreszcie w ramiona przeznaczenia – do swojej drugiej połówki.
W innej części miasta Marcin Grzelak właśnie zamykał komis samochodowy. Chociaż był zmęczony i głodny jak wilk, nie zamierzał jeszcze wracać do wynajmowanego mieszkania, a tym bardziej nie miał wcale ochoty spotkać się z narzeczoną, która z pewnością przywitałaby go tym swoim babskim fochem, którego nie znosił. Właśnie z tego powodu od dwóch dni spał u swoich rodziców. Mieli bowiem tylko jeden wspólny pokój.
Niepotrzebnie przyszła specjalnie do pracy, by wylać swoje żale, i zawracała mu dzisiaj głowę wyssanymi z palca pretensjami. Popsuła mu tylko humor i podniosła ciśnienie. Ona ma jakiś szczególny dar wytrącania go z równowagi. Zawsze czepia się jakiś nieistotnych pierdół. Często się kłócili, gwoli ścisłości, to przeważnie Ewa zaczynała kłótnię. A powód zawsze jakiś sobie znajdywała. A to, że za wcześnie przyszedłem, a to, że za późno. Albo, że nic nie powiedziałem, albo nie to, co powinienem. Że posprzątałem nie tak, albo że w ogóle nie posprzątałem.
Nie rozumiał dlaczego znowu zrobiła mu taką awanturę, jakby co najmniej kogoś zabił, w dodatku gdy klient oglądał samochód. Spłoszyła go tylko tą bezsensowną aferą. Jak to wyglądało, żeby dziewczyna dawała burę właścicielowi. Już dawno nie najadł się takiego wstydu. Nie mogła zaczekać aż wróci w końcu do domu? Z drugiej strony ciekawe skąd dowiedziała się, że nie nocował wczoraj u rodziców? W końcu i tak od dwóch dni nocował w rodzinnym domu, ponieważ znowu pokłócili się o jakąś duperele. Więc co za różnica co robił. A przecież wcale nie dał jej powodu do awantur. Czy to taka zbrodnia, że chłopaki wyciągnęli go do klubu? Oczywiście kochał narzeczoną, ale nie sądziła chyba, że po oświadczynach zrezygnuje z kolegów i życia. Oj tam, oj tam, po co zaraz obraza majestatu, że wypił kilka piw i tańczył z jakąś dziewczyną. Zresztą sama do niego podeszła a on nie chciał być nieuprzejmy. O, na pewno nie da się uwiązać jak pies do budy.
Ona potrafiła być taka męcząca i upierdliwa. Na przykład, tyle razy namawiała go do kupienia pierścionka zaręczynowego, że w końcu uległ dla świętego spokoju. Twierdziła, że to nie wygląda za dobrze, żeby mieszkali razem jako para bez zaręczyn. Rodzice także wiercili mu dziurę w brzuchu, żeby wreszcie się ustatkował, bo Ewa to bardzo dobra partia, a on średnio miał na to ochotę, ale doszedł do wniosku, że te zaręczyny niewiele zmienią. Nadal będzie spotykał się z kumplami, nie zamierza bowiem rezygnować z sobotnich zakrapianych imprez, ani ze spontanicznych wypadów, które są najbardziej ekscytujące. Jest przecież jeszcze młody i musi korzystać z życia.
Kłócili się często, owszem. Często także mieli ciche dni, nie mógł jednak odmówić swojej kobiecie urody, ani gospodarności. Zdecydowanie było na co popatrzeć, a w łóżku była całkiem niezłą kotką. Wbrew swej woli, będzie musiał wykrztusić przeprosiny, bo inaczej nici z seksu przez co najmniej tydzień. To trochę za długo jak na niego. Takiego postu nie jest w stanie wytrzymać żaden mężczyzna.
Ale teraz odwiedzi rodziców. Zje obiad, bo matka na pewno upichciła coś dobrego dla ojca, a później wybierze się do Marka na jedno lub dwa browarki. Może Ewie przejdzie złość zanim wróci, chociaż nie wierzył w taki cud. Im później zajmie się ugłaskiwaniem tym lepiej. Wolał jak najdłużej odkładać ten nieprzyjemny moment spotkania. Mógłby oczywiście zostać u rodziców i zaczekać aż narzeczonej przejdzie zły humor, ale z doświadczenia wiedział, że takie postępowanie jeszcze bardziej ją rozgniewa. Będzie więc musiał przejść przez wszystkie etapy tych babskich dąsów.
Zaparkował pod domem rodziców i zacierając ręce na myśl o pysznym, ciepłym obiadku, wszedł do mieszkania.
Tomasz jechał do przyszłej narzeczonej, podśpiewując pod nosem ze szczęścia i rozmyślając o nadchodzącej wielkimi krokami chwili zaręczyn, gdy kątem oka dostrzegł kobietę wbiegającą na pasy. Chcąc ją ominąć, odruchowo zahamował gwałtownie, szarpnął kierownicą i w ułamku sekundy wjechał w nadjeżdżający z naprzeciwka samochód ciężarowy.
Pogrzeb odbył się dwa dni później, po godzinnej reanimacji, przeprowadzonej przez przypadkowego przechodnia, a następnie przez zespół ratownictwa medycznego, i po zapisaniu czasu zgonu.
Kasia mogła uczestniczyć w smutnej uroczystości jedynie tylko dzięki środkom uspokajającym, chociaż lekarz zdecydowanie odradzał pacjentce udziału w pogrzebie z powodu wyjątkowo złego stanu emocjonalnego. Obawiał się bowiem, że silny wstrząs związany z utratą bliskiej osoby i nadchodzącym pochówkiem może pogorszyć jej zdrowie psychiczne. Nie wyobrażała sobie jednak by zastosować się do tego zalecenia.
Dowiedziawszy się od niedoszłych teściów, że ukochany zamierzał się oświadczyć i dostawszy od nich pierścionek zaręczynowy, nosiła go z czcią jako symbol ich głębokiej miłości i jej czarnej rozpaczy, często całując w nabożnym odrętwieniu. W ciągu tego czasu, gdy oczekiwali na tę przykrą i nieuniknioną uroczystość, Kasia żyła jakby w otępiałym transie, nie dowierzając w to, co się stało. Wypierała ze świadomości wstrząsający dramat, jaki rozegrał się w dniu gdy oficjalnie miała zostać narzeczoną, nie mogła pogodzić się z nieodwracalną śmiercią, zaprzeczając maniakalnie szokującemu zdarzeniu. W odruchu zaprzeczenia przypominała sobie wszystkie chwile, jakie spędziła z Tomaszem, jego zapach, wymowne spojrzenia, skradzione pocałunki, ciepły dotyk, ton głosu, i te momenty kiedy z radością spełniał każdą prośbę, a romantyczne wspomnienia sprawiały tak niewypowiedziany ból, że łzy same cisnęły się do zaczerwienionych i opuchniętych oczu.
Po mszy w intencji zmarłego, szlochając rozpaczliwie i nieustannie, nie chciała odejść z rodziną, żadne błagania i perswazje nie były zdolne przemówić jej do rozsądku. Dlatego matka poddawszy się w końcu, została przy córce, która trwała na klęczkach przy grobie aż do później nocy i otaczała matczyną czułością, nie biorąc udziału w stypie, chociaż serce krajało się na tysiąc kawałeczków na widok nieszczęśliwego dziecka.
Ta noc odcisnęła jednak piętno na zdrowiu Kasi. Ze względu na chłodny wieczór, dostała zapalenia płuc, które, z powodu towarzyszącego przygnębienia, trwało dłużej niż trwa przeważnie. Poza tym, straciła apetyt, chociaż jadła zaledwie tyle, aby nie zainterweniował w tej sprawie lekarz. Odwiedziny w szpitalu natomiast traktowała z chłodną obojętnością, odpowiadając lakonicznie na zadawane pytania dotyczące nastroju. Właściwie nie miało dla niej znaczenia, czy ktoś przychodził ją odwiedzić.
Pielęgniarki darzyły sympatią młodziutką podopieczną albowiem nie buntowała się przeciwko lekom i nie sprawiała kłopotów, i chociaż mijała je bez słowa, kiedy spacerowała po korytarzu z obezwładniającym cierpieniem na twarzy, nikt nie śmiał czynić jej wyrzutów głośno czy w duchu, i współczuł szczerze z powodu tragedii, którą przeżyła.
Gdy wreszcie wróciła do domu, wszyscy mieli nadzieję, że z dnia na dzień albo chociaż z tygodnia na tydzień ból i żal po stracie ukochanego będzie zmniejszał swoją intensywność i Kasia zacznie otrząsać się z posępnej żałoby, niestety Kasia nie wykazywała żadnej chęci ku zmianie swojego samopoczucia. Wciąż była apatyczna i nieobecna duchem. Snuła się po mieszkaniu w piżamie jak zjawa, nie dbając o wygląd. Markotna i płaczliwa oglądała bezmyślnie telewizję, ale najczęściej leżała w łóżku, patrząc tępym wzrokiem przed siebie i jedząc coraz mniej. Mimo tabletek nasennych często zrywała się w nocy z krzykiem, ponieważ męczyły ją koszmary albo budziła się ze szlochem rozdzierającym serce, jeżeli we śnie widziała Tomasza i spędzała z nim miłe chwile, a po przebudzeniu uzmysławiała sobie, że ukochany nie żyje od wielu tygodni.
Po kilku miesiącach rodzice zauważyli, że córka mocno schudła i odsunęła się od wszystkich, nawet ich traktowała z zimną rezerwą. Zatroskani stanem dziecka doszli wreszcie do wniosku, że wyjazd za granicę dobrze by zrobił na nadwątlone zdrowie i niemijające przygnębienie i zobojętnienie na otaczającą rzeczywistość. Niestety wbrew oczekiwaniom wyjazd okazał się bardzo złym pomysłem, wrócili więc szybciej bowiem podróż wpłynęła odwrotnie niż się spodziewali na rekonwalescentkę, która wróciła w dużo gorszej kondycji psychicznej.
Matka, martwiąc się coraz bardziej, podjęła w końcu decyzję z mężem o wizycie u psychiatry. Kasia nie opierała się ich woli, dlatego też po wielu miesiącach terapii odetchnęli wreszcie z ulgą, ponieważ wydawało się, że córka powoli dochodzi do siebie po traumatycznych przeżyciach. Zaczęła interesować się znowu starymi przyjaciółmi, spędzając z nimi coraz więcej czasu. Zaglądała także coraz częściej do schroniska, gdzie wśród zwierząt czuła się najlepiej.
Wydawało się, że najgorsze zmartwienia mają już za sobą a ich życie wraca powoli do równowagi, gdy pewnego wieczoru, ojciec znalazł córkę w wannie z podciętymi żyłami. Wszyscy, wstrząśnięci czynem Kasi, zastanawiali się nad powodami tego dramatycznego czynu, gdy Alicja, siostra Tomasza, uświadomiła sobie, że za dwa tygodnie miała odbyć się pierwsza rocznica śmierci brata. Ku nieopisanej radości rodziców i przyjaciół udało się odratować samobójczynię, która po pobycie w szpitalu, trafiła na oddział zamknięty, w którym spędziła wiele miesięcy.
Kasia do końca życia była pod opieką psychiatry, nigdy nie mogąc pogodzić się ze śmiercią ukochanego. Dzięki terapii, wsparciu rodziny i przyjaciół powróciła do poprzednich zajęć, jednak bez tej iskierki beztroski w oczach, która była dla niej tak charakterystyczna. Skończyła studia, znalazła pracę, pomagała innym tak, jak to robiła przed śmiercią Tomasza, nigdy natomiast nie zainteresowała się już innym mężczyzną, nosząc w sercu ogromną bliznę, której przyczynę opłakiwała w samotne wieczory.
Antonia? - 35 lat i 60 kilogramów czystej skromności. Angel
Odpowiedz
#2
Cześć Antonio!

Opowiadanie czytało mi się płynnie i z zaciekawieniem. Historia wciągnęła mimo dość prostego tematu (zwłaszcza pierwsze akapity opisują dość typową scenkę), co świadczy o dobrym stylu.

Mam zastrzeżenie do tego zdania:
Cytat:Wsiadając do auta, zastanawiał się, jak może wyglądać pierścionek.
Jest dla mnie nienaturalne, że ktoś tak podekscytowany oświadczynami jak Tomasz nie odebrał pierścionka wcześniej, przed doskonale zaplanowanym wieczorem?

Potem pojawia się drugia opowieść w środku pierwszej. Przejście czyta się dobrze, wypadło bardzo naturalnie. Od razu uderza antagonizm postaci w obrębie głównego tematu, ale mam wrażenie, że druga historia jest porzucona - czy to właśnie znaczy "(prawie całe opowiadanie)"? Czy też jest to zagadkowa część tytułu? Smile

Szczerze mówiąc mam nadzieję, że to opowiadanie ma jeszcze kontynuację - ponieważ nie umiem znaleźć w nim jakiegoś "clue" - choć to może przez ten tytuł podświadomie spodziewam się jeszcze czegoś więcej Wink
Odpowiedz
#3
No cóż. Ładnie napisana relacja. Zderzenie lekko (moim zdaniem) przesłodzonej idylli, z twardym, brutalnym życiem. Kilku spraw jednak nie rozumiem:

Po pierwsze, jaką rolę w opowiadaniu pełni Marcin Grzelak? Nie bardzo widzę sens zaistnienia tej postaci (przynajmniej na razie). Rozumiałbym, gdyby był w jakiś sposób związany z tragedią. Może zresztą tylko ja tego związku nie dopatrzyłem.

Po drugie, gdzie jest rzeczona Ślepa sprawiedliwość? Czyżby miało się to wyjaśnić dopiero w dalszej części opowiadania?

Piszesz płynnie i dosyć ładnie. Opowiadanie jednak jest nieco nazbyt statyczne, czyli opowiedziane jak relacja. Warto by opowiedzieć poszczególne jego sceny dynamicznie. Pobawić się nieco punktem widzenia. Np scena, w której dziewczyna dowiaduje się o śmierci ukochanego. Czy choćby wątek samobójstwa. Warto by to nieco rozwinąć. Sucha relacja bowiem odbiera tekstowi zazwyczaj wiele z ekspresji.

Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#4
O, pardon, nie zauważyłam, że ktoś tu coś skomentował.

Cytat:Opowiadanie czytało mi się płynnie i z zaciekawieniem.
Bardzo mi miło to słyszeć (czytać).

Cytat:Historia wciągnęła mimo dość prostego tematu (zwłaszcza pierwsze akapity opisują dość typową scenkę),
Zrobiłam to raczej intuicyjnie niż specjalnie.

Cytat:Jest dla mnie nienaturalne, że ktoś tak podekscytowany oświadczynami jak Tomasz nie odebrał pierścionka wcześniej, przed doskonale zaplanowanym wieczorem?
Tak, racja, zauważyłam tę nieścisłość dopiero, gdy zwróciłam mi na to uwagę, ale w literaturze, jak i w filmie, jest to zabieg, dzięki któremu autor uzyskuje lepszy efekt, by wywołać właściwe emocje.

Cytat:Od razu uderza antagonizm postaci w obrębie głównego tematu, ale mam wrażenie, że druga historia jest porzucona - czy to właśnie znaczy "(prawie całe opowiadanie)"?
Takie było moje zamierzenie od samego początku.

Cytat:Szczerze mówiąc mam nadzieję, że to opowiadanie ma jeszcze kontynuację - ponieważ nie umiem znaleźć w nim jakiegoś "clue"
Clue jest w następnym fragmencie.

Cytat:Po pierwsze, jaką rolę w opowiadaniu pełni Marcin Grzelak?
Marcin Grzelak prowadzi do ważniejszego bohatera, a raczej bohaterki.

Cytat:Nie bardzo widzę sens zaistnienia tej postaci (przynajmniej na razie).
Opowiadanie jest oparte na przeciwnościach charakterów, które bardziej jest uwidocznione w następnym fragmencie.

Cytat:Po drugie, gdzie jest rzeczona Ślepa sprawiedliwość?
Tytuł i pomysł jest oparty na założeniu: że dobro nie zawsze wygrywa i jest nagradzane.
Wszystko wyjaśni się w następnym fragmencie.

Cytat: Opowiadanie jednak jest nieco nazbyt statyczne, czyli opowiedziane jak relacja
Zgadzam się z tym zarzutem całkowicie, ale zauważyłam to dopiero po umieszczeniu na forum, że opowiadanie mi się nie udało.

Post lepiej mi wyszedł za pierwszym razem, ale mi się skasował.

Ogólnie zarzuciłam pisanie tego opowiadania i pisania w ogóle, ale zachęciliście mnie do kontynuowania.
Antonia? - 35 lat i 60 kilogramów czystej skromności. Angel
Odpowiedz
#5
Cytat:O, pardon, nie zauważyłam, że ktoś tu coś skomentował.
Taka już tu nasza rola autorom życie utrudniać Smile.

No oczywiście że trzeba tę drugą część napisać. W moim bowiem odczuciu w wersji takiej, jak jest, właściwie jest połączeniem dwóch niezwiązanych z sobą wątków. Zresztą Pisarza i faceta nie ocenia się po tym jak zaczyna, ale jak kończy Smile

Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#6
Praktycznie byłaby to czwarta część, ponieważ pisałam to opowiadanie fragmentami, które umieszczałam na innym forum.

Cytat:W moim bowiem odczuciu w wersji takiej, jak jest, właściwie jest połączeniem dwóch niezwiązanych z sobą wątków.
Nawet gdyby wątki nie były połączone, to sama fabuła przedstawiająca dwa różne "światy", dwa różne podejścia do ukochanej osoby, powinna sama się obronić, ale bez obaw, pierwotnie, wątki w końcu się łączą, a nawet już się połączyły, ale nie zdradzę, w którym miejscu. Jest to jedna nić łącząca bohaterów, ale za to bardzo mocna.
Antonia? - 35 lat i 60 kilogramów czystej skromności. Angel
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości