Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Śledzik musi być, cz.3/3
#1
cd.
 
Majster zdjął z wieszaka swoją czapkę i zaordynował:
– No to każdy co ma, to da. A każdy ma, bo wypłata była…
„O, majster nie tylko zawód zna, ale i rymuje! Widać, że wraażliwa z niego duuszaa…” – Podziwiałem swojego przełożonego, choć myśli już zaczynały mi się odrobinę plątać.
Cała brygada solidarnie sięgnęła do kieszeni w spodniach. Zanurzyłem i ja rękę, ale poczułem uścisk dłoni majstra.
– Młody, znaczy teraz Zdzisiek, ty już nie. Wkupiłeś się, starczy. Resztę oddasz mamie.
„Nie mówiłem, że szef jest ludzkim człowiekiem?!” – pomyślałem z podziwem.
Po jednej zrzutkowej kolejce nastąpiła druga, potem kolejna. Nawet nie zauważyłem, kto podebrał ostatnie dzwonko śledzia. Popijałem tylko mineralną, ale brakowało czegoś do zakąszenia. Brakowało jak cholera! Na szczęście ten stan niezaspokojenia krótko trwał – na stole szybko pojawiły się talerzyki z górą śledzików, na innych kiszone ogóreczki prosto z beczki. Pod wódeczkę jak znalazł. „Oj, moi koledzy nagle stali się rozrzutni”…
Nie zastanawiałem się długo, tylko, podobnie jak pozostali, zacząłem je pałaszować. W przełyku i żołądku przestało mnie palić, ale nogi zaczęły dawać znać o sobie – pobolewały od długiego stania i co chwilę robiły się dziwnie miękkie. Dobrze, że łokcie mogłem podeprzeć o blat stolika. „Oj, chyba mam już dość…, ale jak tu się wycofać?” – w mojej głowie narodził się nowy dylemat. Angielskim sposobem nie wypadało; przecież to moje wkupne. Taki cichacz byłby jak, nie przymierzając, samotne ulotnienie się pana młodego z własnego wesela. Do tego jeszcze ta cholerna… ik! Cholerna czkawka!
– Na zdrowie! Dajcie mu przepić, to przejdzie. Szefowo! Jeszcze jedną kolejkę! – Żartobliwe głosy podchmielonych kolegów dochodziły do mnie już stłumione, jak przez gęstą mgłę. Miałem naprawdę dosyć.
„Kiedy wreszcie będzie koniec tego wkupnego?!” – Ledwie już stałem na nogach. Zerknąłem na szefa. Wyglądał na całkiem trzeźwego. „No tak, kto go zmoże, przy jego posturze!” – pomyślałem. Prawie mojego wzrostu, ale pewnie dwa razy cięższy. „Może weźmie pod uwagę, że jestem niezwyczajny takiego picia i jego masy nie mam?” – wciąż jeszcze tliła się we mnie iskierka nadziei.
Zauważył mój prosząco-błagalny wzrok i spojrzał na zegarek. Plasnął lekko w stolik dłonią i tubalnym głosem obwieścił:
– No, chłopaki. Na dzisiaj dosyć. Wkupne wkupnym, popić popiliśmy, ale rodziny czekają. Zwłaszcza młode małżonki…
Odpowiedzią był chóralny śmiech. Powoli wszyscy zaczęli się zbierać, dojadając w pośpiechu pozostałe śledzie i ogórki. Szef jednak miał mir, więc mimo szumiącego w głowach alkoholu nikt nie próbował oponować. Elektryk to niebezpieczny i odpowiedzialny zawód, dyscyplina i wykonywanie poleceń to podstawa. „Szeefiee, jaak ja szeefa luubięę…” – ta myśl kołatała mi w głowie, ale na szczęście pozostała w niej i nie zacząłem się uzewnętrzniać ze swoimi sympatiami.  
Pożegnałem się wylewnie z każdym kolegą, na końcu z majstrem. Przytrzymał mnie:
– Jak się czujesz, co? Niezbyt mi wyglądasz. Może ktoś z tobą pójdzie?
„Póójdzie?! Odproowadzi, jak przedszkolaka jakiegoś?! Noo, też coś! Coo ja baaba jestem?!” – pomyślałem, ale moje usta wypowiedziały coś zupełnie innego:
– Doobrze… ik! Doobrze, szefie. Too tylko czka… awka. Naa dworze mi przeej… ik… dzie.
– Dobra. Tylko ostrożnie. – Poklepał mnie po plecach i nakierował na drzwi.
„Gdziee są te drzwi? Tam? Aha. Oo… Jaka bezchmurna nooc! Ziimno!” – myśli mi się plątały. Zapiąłem szczelnie kurtkę. „Teraz prosto do domu! Byle iść prosto, byle się nie kolebać… Kurde, co ja jestem taki miękki w nogach? Noga za noogą, za nóżką nóóżka…” – mozolnie pokonywałem drogę. Wolniutko zbliżałem się do domu, tocząc małe boje z dziwnie niestabilnym chodnikiem, który co chwila powodował moje nieoczekiwane wariacje, jakbym znajdował się na statku miotanym sztormem. Szeroki, marynarski krok pozwalał mi, z trudem bo z trudem, ale jednak zbliżać się do upragnionego celu. Dom i łóżko! „Wypić mnóstwo wody, legnąć i zasnąć” – to była pierwsza z dwóch myśli, które jeszcze kołatały się pod kopułką. Druga próbowała utrzymać na powierzchni resztki mojej świadomości i wprawiała w ruch dość zamglone patrzałki. „Obym nie wpadł w oczy komuś ze starszych znajomych! Niby jestem już doroosły, aale po co maają… ik! Noo, po co?!”
„Wreszcie, dom! Teraz po cichutku… ik! Po cichutku po schodach. Kluczykiem otworzyć drzwi, też delikatnie… Co on tak skrzypi?! Zamek nienaoliwiony, czy co? No dobrze, teraz tylko uchylić drzwi i na paluszkach. Lepiej… ik! Zdejmiemy lepiej buty. Ciszej będzie. Zamkniemy drzwi i po ścianie… Lepiej po ścianie prosto do wyrka, nie zapalajmy światła. Pobudzą się jeszcze domownicy… Aj!” – Niespodziewana jasność zaatakowała me oczy. Odruchowo je zmrużyłem i przysłoniłem dłonią.
– Mamaa?! Mamaa niee śpi?!
Szeroko się uśmiechnęła.
– Wszystko w porządku?
– Taa – wyszeptałem i położyłem palec na ustach.
– Oj, niezbyt… Zrobię ci gorącej herbaty z miodem. – Nie czekała na odpowiedź, odwróciła się i już z kuchni dopowiedziała: – Widzę, że dobrze się wkupiłeś.
– Mamoo, nie trzeba…
– Nie mów mi, co trzeba, a co nie – odpowiedziała wesoło. – Za młodyś. Rozbierz się i siadaj.
„Sikuu! Uff… Teraz do pokoju muszę, wpierw pościelić wyrko. Już pościelone?! Kochana mamusia. Ciuchy z siebie, głowę pod zimny prysznic… Ooch, od razu lżej. Ciut, ciut lepiej”.
Już mniej zamroczony usiadłem w kuchni i zacząłem popijać gorącą herbatę z miodem. Miód lubię, ale akurat nie w herbacie, jednak mama wiedziała, co robi. Ratowała mi życie! Ta herbata… czułem, jak miód łagodzi pieczenie w żołądku. „Uu… a teraz do łóżeczka!” – Zerknąłem na rodzicielkę, nic już nie mówiła, tylko podparła ręką głowę i lekko się uśmiechała. „Kochana mama, wie, że nie zawsze należy mówić, nieraz trzeba właśnie zmilczeć!” – byłem jej wdzięczny za tę ciszę.
– Dzięękuję, mamusiu – wystękałem i podniosłem ociężale swoje fizyczne jestestwo. – Spaać!
Doszedłem do łóżka i od razu ufnie wtuliłem się w usypiające ręce Morfeuszki. Zamglonym wzrokiem dojrzałem jeszcze miskę na podłodze i stojącą obok butelkę z wodą. „Kochana mamu… chrrr…”
Odpowiedz
#2
Cytat:Dzięękuję

Moim zdaniem, w tym słowie lepiej byłoby wyrazić przedłużoną wymowę samogłoski tak: "Dzieękuję". Chyba że to było jąkanie, a nie przedłużenie; ale wtedy raczej tak: "Dzię... ękuję" (chociaż tak chyba nikt nie wymówi; raczej już "Dzię... dziękuję" lub "Dzię... kuję"). Smile
Odpowiedz
#3
Dima, akurat w przypadku mocno podchmielonego "dzięękuję" można to wyrazić i wypowiedzieć na różne sposoby. Dorzucę jeszcze: "dzię... ik... uję" Smile
Pozdrawiam.
Odpowiedz
#4
Taka mama to skarb Smile Szczęśliwy ten, kto taką wyrozumiałą Rodzicielkę posiada.
No, co tu dużo gadać: historia pierwsza klasa, opowiedziana z polotem, humorem, a w dodatku brzmiąca tak prawdziwie, że pokuszę się o ryzyko stwierdzenia, że to szczera prawda Smile
Jedyne, czego żałuję, to że nie wstawiłeś od razu całości, bez dzielenia na części. Bo to murowany typ na prozę miesiąca Smile
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#5
Mirando, Mama była skarbem Smile
Co do prawdziwości zdarzeń przeze mnie opisywanych odpowiem dyplomatycznie: "nie potwierdzam, nie zaprzeczam". Mogę jedynie przypomnieć starą prawdę - życie przynosi takie zdarzenia, że żaden scenarzysta tego by nie wymyślił... więc po co wymyślać? Wink
PS. To opowiadanko jest częścią większego "zbioru". Niedługo się ukaże.
PS.2. Dzielę opowiadania na części, gdyż nie każdy lubi zbyt długie. Spodoba mu się pierwsza część, to przeczyta i następne. Nie spodoba, nie będzie dalej męczył oczu Wink

Pzdr.
Odpowiedz
#6
A co, takie techniczne rozdzielenie opowiadania przeszkadza w nominowaniu go na konkurs? Jeśli tak, to chyba trzeba zmienić reguły.
Odpowiedz
#7
(29-07-2019, 19:52)D.M. napisał(a): A co, takie techniczne rozdzielenie opowiadania przeszkadza w nominowaniu go na konkurs? Jeśli tak, to chyba trzeba zmienić reguły.

Dima, zgodnie z regulaminem konkursu "VA poleca", zgłaszane propozycje muszą stanowić skończoną całość... 
Dodatkowo zachęcam Cię do oczywiście do zgłaszania swoich propozycji konkursowych w przyszłym miesiącu (propozycje można zgłaszać do końca każdego miesiąca).
Pozdrawiam ciepło Smile

(29-07-2019, 00:16)Zdzisław napisał(a): Mirando, Mama była skarbem Smile
Co do prawdziwości zdarzeń przeze mnie opisywanych odpowiem dyplomatycznie: "nie potwierdzam, nie zaprzeczam". Mogę jedynie przypomnieć starą prawdę - życie przynosi takie zdarzenia, że żaden scenarzysta tego by nie wymyślił... więc po co wymyślać?  Wink
PS. To opowiadanko jest częścią większego "zbioru". Niedługo się ukaże.
PS.2. Dzielę opowiadania na części, gdyż nie każdy lubi zbyt długie. Spodoba mu się pierwsza część, to przeczyta i następne. Nie spodoba, nie będzie dalej męczył oczu Wink

Pzdr.

Zdzisław, to było takie pytanie z cyklu "podpucha" - doskonale wiem, jak autorzy takich pytań nie lubią Wink
Co do długości opowiadań zamieszczanych na VA, zapewniam Cię, że wstawienie tych trzech fragmentów jako całości nie zaszkodziłoby tekstowi, gdyż masz naprawdę świetne pióro i czyta się Ciebie z przyjemnością.
Ciepło pozdrawiam.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#8
(18-07-2019, 08:00)Zdzisław napisał(a):
 Na szczęście ten stan niezaspokojenia krótko trwał – na stole szybko pojawiły się talerzyki z górą śledzików, na innych kiszone ogóreczki prosto z beczki. 
Tu bym przestawił miejscami.

Sprawnie napisana migawka przybliżająca niuanse PRL-u.

Rzeczywiście zgodnie z regulaminem i technicznie lepiej jest publikować kolejne części w jednym wątku (jak "Rozmowy przy szorowaniu pleców").
A tekst nie jest długi i opublikowany w jednym poście też zaręczam, że nie odstraszyłby czytelników.

Pozdrawiam
Odpowiedz
#9
(01-08-2019, 09:29)Gunnar napisał(a): Rzeczywiście zgodnie z regulaminem i technicznie lepiej jest publikować kolejne części w jednym wątku (jak "Rozmowy przy szorowaniu pleców").
A tekst nie jest długi i opublikowany w jednym poście też zaręczam, że nie odstraszyłby czytelników.

Pozdrawiam

Ano, ja też żałuję, że nie możemy wstawić do propozycji na "VA poleca". Bo to kawał dobrej prozy.
A może jakiś wyjątek poczynimy, Gunnar?
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#10
(01-08-2019, 09:32)Miranda Calle napisał(a):
(01-08-2019, 09:29)Gunnar napisał(a): Rzeczywiście zgodnie z regulaminem i technicznie lepiej jest publikować kolejne części w jednym wątku (jak "Rozmowy przy szorowaniu pleców").
A tekst nie jest długi i opublikowany w jednym poście też zaręczam, że nie odstraszyłby czytelników.

Pozdrawiam

Ano, ja też żałuję, że nie możemy wstawić do propozycji na "VA poleca". Bo to kawał dobrej prozy.
A może jakiś wyjątek poczynimy, Gunnar?

Jako, że nie obrodziło w zeszłym miesiącu prozą, trzeba dać czytelnikom jakiś wybór, więc przychylałbym się by wrzucić śledzika do ankiety z linkiem do pierwszej części.

Upraszam jednak Zdzisławie, być już nie dzielił Wink
A jeśli już to kolejne części zamieszczał w tym samym temacie.
Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
#11
Gunnarze: "krótko trwał" - masz rację, tak jest lepiej.

Mirando, dzięki za wstawiennictwo i dobrą opinię o opowiadanku Smile

Gunnarze, zapomniałem o technicznej formie wstawiania/dzielenia opowiadań, określonych w regulaminie. Moje niedopatrzenie. Będę starał się pamiętać... chyba że pan Alzheimer zacznie mnie zadręczać Wink
Odpowiedz
#12
Cytat:Dima, zgodnie z regulaminem konkursu "VA poleca", zgłaszane propozycje muszą stanowić skończoną całość...

Tam nie napisano, że ta skończona całość musi być w jednym wątku. Ale problem jest taki, że ma być wskazany link (a nie linki) do utworu, a w takiej sytuacji nie jest jasne, co uważać za taki link.
Odpowiedz
#13
(01-08-2019, 19:55)D.M. napisał(a):
Cytat:Dima, zgodnie z regulaminem konkursu "VA poleca", zgłaszane propozycje muszą stanowić skończoną całość...

Tam nie napisano, że ta skończona całość musi być w jednym wątku. Ale problem jest taki, że ma być wskazany link (a nie linki) do utworu, a w takiej sytuacji nie jest jasne, co uważać za taki link.

O dodawaniu kolejnych kawałków wieloczęściowego tekstu w jednym temacie jest inny punkt regulaminu.
I rzeczywiście "podzielenie" utrudnia ankietę od strony technicznej.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości