Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ścieżki krwi- Inspiracja grą BloodRayne i nie tylko
#31
Po dość długiej przerwie zebrałem się i machnąłem kolejną część mojej historii. Miłego czytania Smile

Odcinek 11: Uciec od przeszłości cz. III



Rayne



Ocknęłam się w nieznanym mi miejscu. Piękny zielony las otaczał mnie zewsząd. W oddali słychać było szum wody. Wstałam i zobaczyłam, że mam na sobie mój czarno-czerwony strój do walki, jednak nie miałam przy sobie mieczy. Zaczęłam się rozglądać, ale nic nie przykuło mojej uwagi.

- Co to za miejsce? – Spytałam samą siebie.

Szłam po trawie w nadziei, że natrafię na jakąś ścieżkę. Po kilku minutach dostrzegłam ciągnącą się na północ dróżkę. Wbiegłam na nią i zaczęłam iść, uważając na ewentualne niebezpieczeństwa. Niebo było czyste jak nigdy, ale nie byłam wstanie znaleźć żadnego ze znanych mi gwiazdozbiorów. Wokół mnie zaczęło robić się mgliście. Wzięłam głębszy wdech i wychwyciłam intensywny zapach krwi, który był nadzwyczajny; nie należał do żadnej ze znanych mi istot.



Kael



Dotarłem do klubu prowadzonego przez Maxwella. Dwaj zmiennokształtni mięśniacy pilnowali tylnego wejścia. Zaskoczeni widokiem wycieńczonego mnie i nieprzytomnej Dhampirzycy na moich rękach znieruchomieli na kilka sekund, a potem otworzyli drzwi i skierowali do małego pokoiku, gdzie przebywał Max. Miejsce, było obskurne, ale lepsze takie niż inne. Rayne pociła się i była rozpalona. Położyliśmy ją na czarnej skórzanej sofie.

- Przynieście mu krwi!- Krzyknął Max widząc, jak się zataczam i padam na kolana ledwo dysząc.
Kiedy dostałem kufel świeżej krwi pochłonąłem go jednym duszkiem. Mój przyjaciel spoglądał na mnie pytająco.

- Jej kufel krwi nie jest w tej chwili potrzebny. Została porażona promieniem Czerwonego Smoka. Szlag! To jakaś ich nowa technika.
- Znajdziesz sposób, żeby jej pomóc?
- Zaklęcie uzdrowienia nie pomoże. Próbowałem.
- Szefie.- Zawołał jeden z bramkarzy, którzy nas wprowadzili. Miał krótkie brązowe włosy i czarny bezrękawnik, do tego jeansy i czarne adidasy.- Ta laska, chyba mocno śpi.
- Co?- Zdziwiłem się.
- Jej oczy się ruszają.

Podszedłem i przyjrzałem się nieprzytomnej Rayne. Zmiennokształtny miał rację. Dhampirzyca spała i śniła. Do tego wszystkiego wyraz jej twarzy przedstawiał niepewność.



Rayne



Podążając za zapachem doszłam do małej osady. W oddali usłyszałem dźwięki ciężkiej pracy. To miejsce było w trakcie budowy. Ścieżka doprowadziła mnie do bramy z symbolem płonących wideł. Wytężając słuch usłyszałam.

- Prędzej! Salastra chce, aby osadę wzniesiono jak najszybciej.

Wskoczyłam na mór obronny. Mgła gwarantowała mi niewidoczność. Zobaczyłam, że osada, jest wznoszona przez istoty o błękitnej skórze, białych włosach i długich uszach.

- Elfy… Czyżbym trafiła do Dragonaru?

Zaczaiłam się w mroku uważnie przyglądając się okolicy. Po środku osady znajdowała się budowla, wyglądem przypominająca kościół. Wysoka zbudowana z marmuru. Gdyby taka budowla pojawiła się w naszym świecie, śmiało można by powiedzieć, że to gotyk. Podeszłam bliżej zachowując maksimum ostrożności, gdy nagle, jakiś Elf zaczął biec prosto na mnie. Chciałam zrobić unik, ale w tedy stało się coś dziwnego. Długouchy jegomość po prostu przebiegł przeze mnie jakbym była duchem.

- Kurwa… Czy ja nie żyje?
Zamyśliłam się chwilę, nad tym co powinnam zrobić. Nikt mnie nie widzi, więc śmiało mogę się tu porozglądać. Skierowałam się do świątyni, kiedy usłyszałam dziwne ryki. Odwróciłam się i zobaczyłam wielkie latające potwory zbliżające się do osady. To były smoki. Dodajmy Czerwone Smoki. Chciałam się schować, ale kiedy Lewitany zbliżyły się do osady spalały się żywcem. Nie czekając dłużej weszłam do tej dziwnej świątyni.




Kael



Dotknąłem dłońmi głowy Rayne i wzniosłem oczy ku niemu. Zamykając powieki zacząłem szeptać inkantację w języku smoków. Max i jego goryl, zapewne patrzyli na mnie zdziwieni. Chwile później powiedziałem już normalnie.

- Panie mój! Przedwieczny Smoczy Władco! Pozwól mi patrzeć jej oczyma i pomóc jej w drodze do domu!

Za swoimi plecami usłyszałem jak Max mówi „Amen”. Ledwo powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem. W innej sytuacji, pewnie bym tak zrobił, ale nie teraz.

Otworzyłem oczy i zobaczyłem wnętrze świątyni. Rayne czuła się oszołomiona. Na szczęście nie zdawała sobie sprawy, ze ktoś siedzi teraz w jej umyśle. Dhampirzyca rozglądała się bardzo dokładnie. Miałem dziwne wrażenie, jakbym tam kiedyś był. Może to tylko moja wyobraźnia, ale miejsce wyglądało znajomo. Rudowłosa spojrzała w górę. Jej i moim oczom ukazał herb przedstawiający płonące widły. Salastra – Pomyślałem.


- Kael? To ty? – Spytała Rayne. Nie sądziłem że mnie usłyszy.

Tak to ja. Słyszysz mnie?
- Głośno i wyraźnie.
Gdzie jesteś?
- To chyba Dragonar. – Odparła.
Tego się bałem. Chyba znajdujesz się w przeszłości.
- Odniosłam inne wrażenie. Osadę, przed chwilą najechały Czerwone Smoki.
Co? Jak to?

Rayne spojrzała na ołtarz, gdzie leżała trumna a pod ołtarzem znajdował się symbol pentagramu. Do ołtarza podeszły dwa Elfy ubrane w fioletowe szaty z symbolem Salastry na plecach.

- Wkrótce nadejdzie dzień, kiedy nasza Pani powróci i zniszczy te przeklęte Czerwone Smoki.

Niech to wszyscy diabli! Czarne Elfy, chcą wskrzesić tą, przeklętą wiedźmę!
- Salastra to czarownica?- Spytała Rayne.
To kobieta Demon. Właściwie jest skrzyżowaniem Demona, Nieumarłego i cholera wie czego jeszcze. Wygląda na to, że jesteś w przyszłości.

Rayne spojrzała na kalendarz wykuty w skale. Doznałem absolutnego szoku. Po pierwsze dla tego, że Rayne w ogóle znalazła się w Dragonarze, a po drugie, że to co widziała działo się właśnie w tej chwili. Poprosiłem smoczego boga o pomoc. Przeszyła mnie energia i nastąpił błysk.



Rayne



Otworzyłam oczy i zobaczyłam Kaela. Znajdowaliśmy się w jakiejś norze. W pomieszczeniu było jeszcze dwóch zmiennokształtnych.

- Co się stało?- Spytał jeden z nich. Rozpoznałam w nim barmana i domyśliłam się gdzie jestem.
- Nie tylko jakiś wampir zagraża Dragonarowi. Wygląda na to, że Salastra wróciła.- Powiedział Kael.
- Cholera. Nie mogłeś wykończyć jej na dobre?
- Nie moja wina, że wszyscy z martwych wstają!
- Wszyscy?- Spytał barman.
- Xavier, też żyje.
- Eeee… Nie chcę się wtrącać, ale czy nie przydałyby ci się Smocze Kryształy?
- Wreszcie ktoś mówi do rzeczy. Na pewno chcesz, żebym ci wszystko wyjaśnił. Zrobię to po drodze.

Wybiegliśmy od Maxa i poprowadziłam Kaela do siedziby Brimstone. Mój towarzysz streścił mi z grubsza kim była Salastra.

- Zaczekaj… A może ona nie chce przejąć Dragonaru.- Powiedziałam, analizując pewne fakty.
- Co? O czym ty mówisz?
- Zobacz… Salastra postanowiła powrócić w momencie, kiedy wszystko się sypie, a Dragonardczycy przechodzą do tego świata.

Kael przystanął i patrzył na mnie jak szpak w pięćset dolarów. Przełknął ślinę i potrząsnął głową.

- Rayne… Nienawidzę, kiedy masz racje.
- Pocieszające. Chodźmy.

Dobiegliśmy do jednego ze skrzyżowań. Podniosłam właz i skinięciem głowy pokazałam Kaelowi, że ma zejść na dół. Nagle nad naszymi głowami przemknęła strzała. Spojrzeliśmy za siebie i zobaczyliśmy wysokiego osobnika z łukiem w dłoni. To był Elf. Czarny Elf.

- Kaelu. Zejdź na dół i idź cały czas prosto. Ja zajmę się tym gościem.
- Jesteś pewna?
- Tak. Ruszaj!

Stanęłam naprzeciw Czarnego Elfa, który przyglądał mi się swoimi czerwonymi oczyma niczym seryjny morderca na kolejnej ofierze. Przyjęłam pozycję do ataku i ruszyłam na swego rywala.


Koniec odcinka jedenastego

Odpowiedz
#32
Cytat:"Po kilku minutach dostrzegłam ciągnącą się na północ dróżkę. Wbiegłam na nią i zaczęłam iść, uważając na ewentualne niebezpieczeństwa. Niebo było czyste jak nigdy, ale nie byłam wstanie znaleźć żadnego ze znanych mi gwiazdozbiorów."

Jak u licha określiła kierunki geograficzne jeśli nawet gwiazdozbiorów takich jak trzeba nie ma???

Cytat:Ścieżka doprowadziła mnie do bramy z symbolem płonących wideł.

Mam wielką prośbę. Narysujesz mi herb płonących wideł? Proszę! Wink

Cytat:- To chyba Dragonar. – Odparła.
Tego się bałem. Chyba znajdujesz się w przeszłości.

Takie małe powtórzenie.

Cytat:Rayne spojrzała na kalendarz wykuty w skale. Doznałem absolutnego szoku.

Też był bym w szoku jakbym zobaczył wykuty na ścianie starego kościoła aktualny kalendarz. Spora musi być ta skała. Smile


Wiem,, czepiam się. Dobrze że wróciłeś, i to w formie.
Odpowiedz
#33
Co do pierwszego "zaczepu" Tongue Rayne mogła określić kierunek bez odnalezienia gwiazdozbioru, wszak jest kilka sposobów, chociażby mech na drzewach. Nie opisałem tego, no bo cóż... Ciekaw byłem waszej reakcji. Jak widać wychwyciłeś ten mankament, ale nie zorientowałeś się, że mogła to zrobić intuicyjnie, albo wyżej wymienionym sposobem.

Herb z płonącymi widłami... No cóż postaram się! xD Tym mnie rozwaliłeś... I kto tu ma dobre teksty :lol:

Powtórzenia, wiadomo, wiadomo, ale wiesz, jak to jest, jak dwie osoby gdybają. "Chyba zrobie to, chyba nie, bo chyba coś tam itd. Big Grin

Kościół nie był stary, tylko nowy Big Grin Bo niedawno, go wzniesiono, skoro budowa osady, była na wykończeniu Big Grin

To tyle, jesli chodzi o moje wywody Big Grin Mam nadzieję, że kolejny odcinek pojawi się dość szybko Smile

Pozdrawiam.
Odpowiedz
#34
Odcinek 12: Nadzieja



Erica


Obudziłam się z koszmarnego snu. Dragonar umierał pod rządami demonicznego wampira, którego nie dało się powstrzymać. Rozejrzałam się po pokoju. Panował tam półmrok. Leżałam w dużym łóżku z purpurowym okryciem. Wstałam i weszłam do łaźni… Znaczy łazienki. Świat Kaela był bardzo dziwny. Bywały sytuacje, że czułam się nieswojo. Cieszył mnie fakt, że służba była nastawiona bardzo przyjaźnie.
Kiedy ciepłe krople wody masowały moje ciało oddawałam się rozmyślaniom. Miałam wyrzuty sumienia, że pozostawiłam swój świat bez pomocy. W zniecierpliwieniu oczekiwałam powrotu pana tego domu. Tylko Kael mógł nam pomóc. Westchnęłam i rozprostowałam kości. Woda powoli spływała po mojej skórze dając mi minimalne ukojenie.
Wyszłam z pod prysznica owinięta w kaszmirowy ręcznik. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czerwoną suknię na ramiączkach. Ubrałam ją, ale nie założyłam butów. Na boso, czułam się bardziej swobodnie. Łuk i strzały wisiały na ścianie naprzeciw łóżka. Wyszłam z pokoju i skierowałam się schodami na dół.
Znajdowałam się w paryskiej rezydencji de Kvatch’ów. Kael odziedziczył tę posiadłość, po swym ojcu. Trochę mnie dziwi ten fakt, gdyż mój przyjaciel szczerze nienawidzi swego ojca. Dom był piękny, a zarazem bardzo mroczny. Miałam wrażenie, że gdzieś w ciemnych zakamarkach czai się zło. Na ścianach znajdowały się obrazy przedstawiające Maximiliena de Kvatch’a. Na sam jego widok przeszywał mnie dreszcz.
Dotarłam do jadalni i zajęłam miejsce przy ogromnym stole. Zajęłam jedno z trzydziestu krzeseł. Ciemnowłosa służąca ubrana w granatową sukienkę podała mi posiłek. Na porcelanowym talerzu znajdował się kurczak. Zapach doskonale przyprawionej potrawy zachęcił mnie do skosztowania jej natychmiast.

- Panienko Erico, czy możemy jeszcze czymś panience służyć?- Zabrzmiał męski głos.

To był Louis, wysoki siwy mężczyzna ubrany w czarny… ( jak to się nazywało?) Garnitur? I białą koszulę. Miał zmęczone zielone oczy i pomarszczoną twarz. W Dragonarze mówiło się, że im więcej człowiek ma zmarszczek tym jest mądrzejszy. Ciekawe, czy tutaj obowiązywała ta sama zasada.

- Nie, dziękuję. Możesz odejść.
- Wedle życzenia.- Odparł mężczyzna.

To właśnie była jedna z sytuacji, w których czułam się nieswojo. Nie przywykłam do komenderowania służbą. Byłam wojowniczką, a nie wielka panią.
Kurczak był wyśmienity, kiedy wstawałam od stołu usłyszałam hałas. Pobiegłam natychmiast do drzwi. Stał tam Louis i pewna dziewczyna. Była brudna i zmęczona, miała dziwne rysy twarzy. Skośne oczy, ale była chyba wampirem.

- Mam na imię Kumiko i szukam Kaela!
- Louis wpuść ją.- Powiedziałam lokajowi.

Kiedy dziewczyna weszła zobaczyłam, że krwawi. Trzęsła się i zataczała. Lois użyczył Kumiko swego ramienia i posadził ją na fotelu w salonie. Przykucnęłam koło niej i posłałam po krew. Kael, bywał tu czasem, więc mieszkańcy byli przygotowani.

- Jestem Erica. Elfka z Dragonaru.
- Ja jestem przyjaciółką Kaela.- Powiedziała i wzięła łyk z pucharu, który jej przyniesiono.- Uciekłam przed Czerwonym Smokiem imieniem Xavier. To brat Kaela, ale…
- Znam te historię. Jak Xavier wrócił do życia?
- Tego nie wiem, ale zabił mego przyjaciela. Uciekłam, ale znalazł mnie i zaatakował. Tylko cudem udało mi się ponownie mu wymknąć. Wsiadłam do prywatnego samolotu znajomej czarownicy i przybyłam tutaj. Kael mówił mi, ze tu będę bezpieczna.
- I tak będzie. Odpocznij. Krew doda ci siły, ale musisz się trochę ogarnąć. Kael powinien niebawem tu przybyć.
- Dziękuję.- Powiedziała Kumiko.


Rayne


Moje ostrza po raz kolejny chybiły celu. Elf poruszał znacznie szybciej niż ja. Na szczęście jego strzały, nie były dla mnie żadnym zagrożeniem i z łatwością rozcinałam je w powietrzu.

- Całkiem nieźle walczysz ognistowłosa.- Powiedział Czarny Elf.- Zwę się Blackrel i jestem wojownikiem Salastry, Demonicznej Królowej Czarnych Elfów.
- A ja jestem Rayne. Twój najgorszy koszmar.

Elf wyciągnął rękę i po chwili w jego dłoni pojawił się długi miecz. Mieszkaniec Dragonaru zmrużył oczy i ruszył na mnie z prędkością pocisku. Zablokowałam cios swoim ostrzem. Od uderzenia poleciały iskry. Odepchnęłam Elfa i zamachnęłam się swoimi mieczami. Jeden po drugim pierwszym uderzyłam w poziomie, a drugim w pionie. Dragonardczyk umknął im obu.
Kiedy machnął ręką odrzuciło mnie na znaczną odległość i uderzyłam w pobliską latarnię. Czułam jak wzbiera we mnie gniew. Wstałam i warknęłam co rzadko mi się zdarzało. Byłam Dhampirzycą a nie mokrym kundlem wyjącym do księżyca. Splunęłam na chodnik. Blackrel uśmiechnął się złośliwie po czym oblizał usta rozbierając mnie wzrokiem. Co za bydle!- Pomyślałam.

- Nie igraj z ogniem Czarny Elfie! Nie radzę.
- Lubię ryzyko.
- Doprawdy? Od dzisiaj przestaniesz.
- Chodź tu i dorwij mnie. – Powiedział a następnie ponownie oblizał usta.

Ten kretyn chciał mnie wyprowadzić z równowagi. Nie zamierzałam walczyć w stanie wskazującym na zaawansowaną kurwicę nerwową. Skoncentrowałam się. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam widziałam wszystko w szkarłatnej poświacie. Mój przeciwnik poruszał się w zwolnionym tempie. Ruszyłam wprost na niego. Nasze ostrza ponownie starły się w walce. Przyspieszyłam, a moje ruchy stawały się płynniejsze i silniejsze. Wykonałam szybki obrót i świsnęłam Elfowi ostrzem tuż przed nosem. Blackrel niespodziewanie złapał mnie za nadgarstek co absolutnie mnie zaskoczyło. Syknęłam na niego w gniewie, a ten używając całej siły uniósł mnie i rzucił za siebie.
Przekoziołkowałam kawałek i rozwaliłam sobie rękę. Z trudem wstałam na nogi, ale nie mogłam już walczyć. Czarny Elf załatwił mnie jednym ciosem. Mój przeciwnik już witał się z gąską, kiedy poczuliśmy silne drgania z pod ziemi. Elf zatoczył się i upadł na dupę. Zaczął się rozglądać nerwowo. Chwilę później z wielkim impetem jezdnia rozerwała się a nam ukazał się olbrzymi złoty smok, który przysłonił światło księżyca.


Kael




Biegłem cały czas prosto tak jak kazała mi Rayne. Kiedy zobaczyłem wyłamane drzwi z logiem Brimstone, zamarłem. Wziąłem głęboki wdech i wbiegłem do środka. Moim oczom ukazały się stosy trupów i totalny bałagan. Nie znałem tych ludzi, ale miałem ochotę płakać na widok ich zmasakrowanych ciał. Przeszedł mnie dreszcz. Co takiego spotkało tych ludzi? Westchnąłem i w tedy doszedł mnie straszliwy odór. Tylko jedna istota emanuje tak potwornym smrodem. Gdzieś tutaj czaił się Ork.
- Kurwa! Dlaczego nie zabrałem miecza od Maxwella! Kiedyś zginę przez swoją głupotę.

Rozejrzałem się uważnie po tym bałaganie i nagle spostrzegłem coś znajomego. Pod jakimś ciałem bez głowy dostrzegłem mieniące się ostrza. Odsunąłem martwe ciało i zobaczyłem takie same miecze jak te, których używa Rayne. Wziąłem je i zatoczyłem się.

- O szlag! Jakie to ciężkie! Czy ona naprawdę taszczy ze sobą to cholerne żelastwo?
- Argharaghammmm!!!!!- Usłyszałem wrzask.
- Więc tam się schowałeś.

Spiąłem się i pobiegłem taszcząc to ciężkie żelastwo ze sobą. Kilka chwil później przywykłem do wagi mieczy Dhampirzycy. Wbiegłem do kolejnego pomieszczenia. Gigantyczny Ork łaził jak ogłupiały rozwalając wszystko naokoło. Był większy od zwykłego Orka i… Był czarny. W jednej ręce trzymał topór, a drugą miał zaciśniętą w pięść. Skupiłem się na tej drugiej i wszystko stało się jasne. W ręce orka znajdowały się smocze kryształy, które dały biedakowi olbrzymią moc, ale kosztem jego i tak małego rozumu.

- Ty!- Wrzasnąłem.- Tak do ciebie mówię!- Kontynuowałem widząc Orka obracającego się w moją stronę. Miał same białka a z szeroko otwartej gęby ściekała mu ślina.- Oddaj mi kryształy.
- Eeee…. Arghag!!- Ryknął i rzucił się na mnie.

W ostatniej chwili uniknąłem uderzenia gigantycznej łapy tego potwora. Zamachnąłem się mieczem i uderzyłem w niego. Ostrze ku mojemu zaskoczeniu ułamało się. Ork ryknął wściekle i taranem biegł prosto na mnie. Spoglądając na drugie ostrze stwierdziłem, ze machanie tym złomem nie ma żadnego sensu, więc rzuciłem je w kąt. Bestia była już blisko więc wyskoczyłem i odbijając się dłońmi od głowy potwora wykonałem salto i znalazłem się za Dragonardczykiem.

Kaelu… Kryształy są przy tobie. Użyj potęgi żywiołów.

Głos Veressy zabrzmiał w moich ustach niczym donośny kościelny dzwon. Uśmiechnąłem się pod nosem, bo wiedziałem już co zrobię.

- Ogniu! Przybądź na me wezwanie!

Ork wrzasnął poparzony i wypuścił z rąk cenne artefakty. Zdezorientowany rzucił się w moim kierunku. Kryształy zaczęły wirować wokół mnie, a ich moc przepełniała moje ciało. Uniosłem się w powietrze. Bestia wróciła już do swych normalnych zielonych odcieni i zagubiona patrzyła na mnie przerażona. Wyciągnąłem rękę przed siebie i potężna ognista fala zmiotła Dragonardczyka z powierzchni ziemi.
Otoczyło mnie złote światło i usłyszałem donośny głos boga Smoków.

Nareszcie! Król powrócił, aby zaprowadzić nowy ład w świecie! Niechaj moc kieruje twym życiem… Na nowo!

Moje usta otworzyły się i zacząłem wypowiadać inkantację w języku smoków. Słowa zlewały się w jeden potok zdań, którego żadna istota, prócz smoków nie byłaby wstanie pojąć. Poczułem jak moje ciało się zmienia. Chwilę później wzbiłem się wysoko w górę jak pocisk i przebiłem sufit wydostając się na powierzchnię jako Złoty Smok.
Zobaczyłem ranną Rayne i Czarnego Elfa siedzącego na ziemi i spoglądającego na mnie z przerażeniem. Chociaż zagrożenie nie minęło to czułem się szczęśliwy, ponieważ w nasze szeregi powróciła nadzieja, na lepsze jutro.



Koniec odcinka dwunastego





Odpowiedz
#35
Odcinek 13: Drużyna


Kael



Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedykolwiek dane mi będzie wzbić się w przestworza jako Złoty Smok. Siły zła ponownie zagroziły Dragonarowi, a co gorsza także Ziemi. Czarny Elf wstał i przyglądając mi się z uwagą cofał kroku. Dmuchnąłem przez nos, a silny podmuch powalił Dragonardczyka. Usłyszałem parsknięcie Rayne. Spojrzałem na nią. Energia przepłynęła przez moje ciało, a oczy zabłysły. Dhampirzyca zorientowała się, ze jej złamana ręka jest już zdrowa. Zerknęła na mnie pytająco, a ja tyko skinąłem głową.

- Niech to diabli!- Zaklął Czarny Elf.- Miałem zabić króla nim stanie się smokiem. Spóźniłem się.
- Faktycznie.- Skwitowała Rayne. Masz pecha.
- Pora to skończyć.- Powiedziałem wracając do normalnej postaci.

Elf zacisnął dłonie klnąc pod nosem. Dostrzegłem stróżkę potu spływającą z jego czoła. Podniosłem rękę do góry i po chwili w mej dłoni pojawił się miecz św. Jerzego.

- Rayne… Ludzie, którzy znajdowali się w podziemnej siedzibie Brimstone, nie żyją… Przykro mi.
- Co? Jak?
- Ork ich zabił. Przejął moc kryształów i postradał zmysły.

Rayne była wściekła i zrozpaczona. Te dwa uczucia na zmianę pojawiały się na jej twarzy. Dhampirzyca spuściła głowę i w tedy zobaczyłem kilka kropel spadających w dół. Rudowłosa płakała. Dosłownie kilka sekund później wojowniczka z Brimstone wróciła do siebie i blado się uśmiechnęła. Dziewczyna nie mówiąc ani słowa ruszyła zobaczyć to, co ja widziałem kilka minut temu.

- Możemy kontynuować walkę?- Spytał Czarny Elf.
- Tak. Z największą przyjemnością!

Nasze miecze zderzyły się. Twarz Elfa znalazła się blisko mojej. Mogłem spojrzeć rywalowi głęboko w oczy. Na gębie Dragonardczyka rysował się cholernie irytujący mnie uśmieszek. Ostrze mojego miecza zajęło się ogniem. Elfi wojownik odepchnął mnie. Długouchy śmiałym krokiem ruszył w moim kierunku. Wyskoczyłem w górę unikając ciosu niebieskoskórego. Machnąłem mieczem, a ognisty bicz uderzył z całych sił w wojownika. Blackrell padł jak długi.
Podszedłem do niego powoli. W powietrzu unosił się swąd spalonej skóry Elfa. Wojownik jeszcze żył, ale jęczał z bólu. Kiedy reszta płomieni zniknęła z jego pleców nadepnąłem na poparzoną skórę Dragonardczyka i mocno przycisnąłem go do ziemi.

- Teraz odpowiesz mi na kilka pytań.
- AAAAAAAAAAA!!!!!! – Wrzasnął.- Powiem! Wszystko powiem, tylko mnie nie torturuj!
- O to się nie martw.- Odparłem przyciskając go mocniej.- Nie jestem taki jak wy.

Zszedłem z Elfa, wziąłem go za włosy i rzuciłem o ścianę. Usłyszałem jak Dragonardczyk wymiotuje. Była to krew. Musiałem się spieszyć.

- Mów! Jaki plan ma Salastra?
- Ona… Chce rządzić Dragonarem i… Ziemią.
- I poco ja cię trzymam przy życiu? Sam się tego domyśliłem… No z małą pomocą Rayne.
- Ale… Ona chce rządzić tymi światami z… Tobą.

Chwyciłem Elfa za szyję, ścisnąłem ją mocno i przysunąłem jego twarz do mojej. Z ust spływała mu stróżka krwi. Spojrzałem na niego zabójczym spojrzeniem.

- Wyjaśnij mi to!- Syknąłem przez zaciśnięte zęby.
- Miałem ciebie zabić... Martwe ciało… Zabrać do Dragonaru.
- A Salastra ożywiłaby mnie jako swego niewolnika.
- Tak…
- Tyle, że ta suka nie wiedziała, że po mojej śmierci ciało znika i przenosi się do Mrocznej Otchłani. Więcej mi nic nie powiesz prawda?

Wojownik odpowiedział skinięciem głowy.
- Zaraz. Jest jeszcze coś. Kiedy Salastra wróci do życia?
- Ona… Już wróciła.

Po tych słowach skręciłem Czarnemu elfowi kark a jego ciało spaliłem. Skoro Salastra wróciła, ja muszę pozamykać tutaj wszystkie sprawy i powstrzymać tą wiedźmę zanim opuści Dragonar. Przybrałem postać Smoka i ruszyłem do Paryża.
Dzięki smoczej mocy zaoszczędziłem dużo czasu. Kiedy dotarłem do rezydencji wróciłem do normalnej postaci. Ku mojemu zdziwieniu na mym czarnym płaszczu widniał symbol Złotego Smoka. W ręku miałem szkatułkę ze Smoczymi Kryształami.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zaskoczony stwierdziłem, że obok Ericki stoi Kumiko, obie rzuciły mi się na szyję.

- Witajcie.
- Tak się cieszę, że jesteś cały i zdrowy.- Powiedziała Kumiko.
- Nie mogłam doczekać się twego powrotu Królu.- Dodała Erica i przyklęknęła.
- Wstań Erico. Czekają nas pilne sprawy.

Usiedliśmy przy stole. Przede mną położyłem szkatułkę z kryształami. Dziewczyny miały zaniepokojone miny. Wziąłem głęboki wdech.

- Sprawa jest poważna.- Zacząłem.- Salastra powróciła do Dragonaru.
- Jak to?!- Spytała Erica.
- Nie wiem jak Czarnym Elfom udało się ją ożywić, ale fakty są takie, że ich pani, chce przejąć władzę nad dwoma światami. Dobra jest taka, że wampir dowodzący Czerwonymi Smokami nie pała do niej sympatią.
- Skąd to wiesz?- Spytała Kumiko.
- Dhampirzyca imieniem Rayne, miała wizję. Dość długa historia, nie pytaj.
- Co proponujesz Kaelu?- Wróciła do tematu Erica.
- Nadszedł czas, aby nasza grupa wyruszyła ponownie do Dragonaru, lecz najpierw trzeba zabić pozostałe smoki.
- Czas nagli. Musimy się spieszyć, jeśli nie załatwimy tego odpowiednio szybko…
- Salastra znajdzie sposób na przedostanie się do tego świata.- Dokończyłem za Kumiko.
- Jest nas tylko trójka. Chyba powinniśmy skontaktować się z Bloom i Satem.
- Nie. Nie mam zamiaru mieszać w to rodzinę Iłanov.
- Karin? Vivian?
- Odpada.
- Dlaczego?!-Spytała wkurzona Kumiko.
- One mają własne sprawy. Zresztą… Nie ufam im.
- To wiele wyjaśnia. Jednak, pragnę zauważyć, że nasza trójka to za mało.
- A czwórka?- Zabrzmiał głos Adama.

Spojrzeliśmy za siebie. Adam Neex stał w drzwiach cały i zdrowy. Patrzyłem na niego zdumiony.

- Nie było cię na zjeździe?
- Ulotniłem się stamtąd. Kaelu…
- Nikt nie przeżył… Wiem.
- Zostałem przywódcą VHO.
- I chcesz narażać życie w Dragonarze?
- Chyba przyda wam się każda para rąk.

Adam usiadł z nami przy stole. Kumiko kręciła głową. Była niezadowolona.

- To stanowczo za mało. Mamy dwóch potężnych przeciwników.
- Dlatego postaram się jeszcze o kogoś.
- Kogo masz na myśli?- Spytał Adam.
- Pora, aby miejsce Bloom zajęła inna rudowłosa krwiopijczyni.

Adam wybuchnął radosnym śmiechem, a dziewczyny spojrzały po sobie zaskoczone tym co usłyszały.

Rayne wraz z innymi członkami Brimstone stała na cmentarzu obok swojego przełożonego Severina. Pogrzeb zamordowanych przez Orka właśnie zbliżał się do końca. Stanąłem tuż za Rayne i Severinem.

- Moje kondolencje.- Powiedziałem.
- Wam też się należą.- Powiedział Severin.- Straciliście Alexa. To wielka strata dla łowców.
- To prawda.
- Słyszałem, że Adam przejął jego obowiązki.
- Zgadza się.- Odparłem.- Mam sprawę do Rayne.
- Więc chodźmy gdzieś. Nie lubię pogrzebów.

Stanęliśmy trochę dalej od miejsca pochówku. Tutaj miałem pewność, że nikt nas nie usłyszy. Spojrzałem na Rayne, była ubrana w długą czarną suknię, dekolt przesłonięty był jedwabnym szalem z logo organizacji Brimstone. Oczy błyszczały od nagromadzonych łez. Może nie była to najodpowiedniejsza pora na takie stwierdzenie, ale Rayne, była niezwykle piękną kobietą.

- Rayne. Nie będę owijał w bawełnę. Chcę ci zaproponować współpracę.
- Współpracę? Słyszałam, że przeważnie pracujesz sam.
- Bo tak jest. Zazwyczaj. Są jednak sytuację, kiedy samemu za wiele się nie zdziała. Zagrożone są losy świata, a konkretnie dwóch. Chcę, abyś dołączyła do naszej drużyny.
- Jakiej drużyny?
- Kumiko- wampirzyca, Erica- Elfka z Dragonaru, Adam Neex i ja.
- Trochę mało.
- Wiem, ale tylko im mogę zaufać. Jeśli się zgodzisz przyjedź pod ten adres.
- Zastanowię się.- Powiedziała zabierając kartkę z mojej dłoni.

Po skończonej rozmowie rozpłynąłem się i pod postacią smoka powróciłem do rezydencji de Kvatch’ów.



Koniec odcinka trzynastego



Na koniec pragnę nadmienić, że nazwisko jakie pojawiło się w tym odcinku, czyli Iłanov nie jest błędnie napisane, chociaż może się tak wydawać to nazwisko właśnie tak się pisze jest to nazwisko rodu, które występuje w sesjach gier RPG, w których biorę udział.

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
#36
Długo mnie nie było, chyba 3/4 roku. przepraszam za nieobecność. Pracę domową jedna odrobiłem, bo przeczytałem.

Dwa rozdziały są naprawdę fajne, choć nie uniknąłeś kilku powtórzeń wyrazowych.
Nie wiem, co więcej napisać. Wszystko było w poprzednich komentarzach. "Szkoda, że nie ma starszych historii".

Jeszcze raz przepraszam za nieobecność.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości