Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Łańcuch wydarzeń
#1
Po obiedzie Jan usiadł przed kominkiem i zaczął leniwie czytać książkę. Dosiadł się do niego bratanek. Za pozór miał ze sobą herbatę, ale wyraźnie chciał pogadać, korzystając z tego, że kobiety poszły pomagać Stefie w gospodarstwie. Kręcił się i wyłamywał palce, jakby dręczyła go jakaś sprawa. Parę razy odchrząknął i w końcu zaczął mówić z udaną niepewnością.
- Mogę przeszkodzić na chwilę?
Jan odwrócił się i spojrzał nad szkłami okularów.
- Jasne.
- Wiesz, dopóki nie ma dziewczyn. Sporo myślałem przez ostatnie dni.
- Hm?
- O tym, co mi mówiłeś. Wiesz, a propos mojej mamy.
- Nie pamiętam dokładnie.
- Że nie zawsze winny jest ten, który bardziej cierpi. Ale ty nie wiesz jak ona umarła.
- Powiesiła się w szpitalu – mruknął, nawet nie usiłując udawać zaciekawionego.
- Ale nie wiesz, czemu tam trafiła, w jakim stanie.
- Nigdy mi nie mówiłeś.
- Ona i tak była już prawie martwa. – żywo zaczął opowiadać Stanisław – Podobno nie reagowała na bodźce, tylko patrzyła się w przestrzeń pustym wzrokiem. Znaleźli ją taką w parku, leżącą pod betonowym mostem. W poszarpanych ubraniach, na skraju odwodnienia.
Jan spojrzał na Stanisława pytająco, z udanym współczuciem.
- Widziałem z pokoju jak to się zaczęło. Ojciec wszedł do domu, ciągnąc ją po ziemi. Za rękę, a ona już wtedy patrzyła się gdzieś zamglonymi, nieobecnymi oczami. Krzyczał na nią, nazwał ją dziwką. Ona nie reagowała. Złapał ją pod pachy i przygwoździł w powietrzu do ściany. Jak chciałem jej bronić, powiedział, żebym trzymał się z dala od tej kurwy. Ona nie ode-zwała się słowem, tylko plunęła mu w twarz. Uderzył ją otwartą ręką i wypuścił. Osunęła się bezwładnie. Kazał jej się pakować i wynosić z domu. Posłuchała bez słowa. Gdy wyszedłem, żeby się pożegnać, nawet na mnie nie spojrzała, ojciec zatrzymał mnie siłą.
- I?
- Minęło parę godzin, cała noc, ona nie wracała. Minęła złość, przyszły wyrzuty sumienia. Obdzwoniliśmy wszystkich znajomych, szpitale, w końcu znalazła ją policja. Ja jej nawet nie widziałem od kiedy wyszła z domu. Zapamiętałem ją taką, z obitą twarzą, poszarpaną, zgarbioną. Nie możesz mówić, że nie jest winien. Jeśli nie on – to chyba nikt.
Jan siedział chwilę w milczeniu. Zaczął tak, jakby bał się urazić bratanka, jednak to-nem mentora.
- Chyba nie wzięła się znikąd, ta cała awantura. Nie robili tego wcześniej.
- Nie, właściwie się nie kłócili.
- Nazwał ją dziwką. Na pewno na wyrost! – dodał uprzedzając wściekłość Stanisława – Ale nie bez powodu. Musiało coś się wydarzyć, coś co go bardzo dotknęło. Myślę, że nie powinieneś osądzać, dopóki nie znasz wszystkich okoliczności.
- Ojciec mi mówił, co tam zaszło. – Chłopak ociągając się przeszedł do rzeczy. – Kiedy wracał z pracy zobaczył jakąś parę całującą się pod drzwiami. Mówi, że nawet chciał poczekać chwilę, żeby im nie przeszkodzić. Pamiętał, jak sam był młody, co się wtedy czuje.
Stryj głośno wciągnął powietrze i uniósł wzrok, kiwając głową. Stanisław ciągnął.
- Mimo to podszedł, był bardzo głodny i liczył na obiad. Kiedy przechodził obok, dziewczyna odsunęła partnera i pokazała się ojcu. To była mama. Ubrana i wymalowana rzeczywiście jak jakaś zdzira.
- Sam widzisz.
- Ale to była prowokacja. Ona by go nie zdradziła, chciała tylko zwrócić na siebie uwagę!
- Mężowie nie myślą w ten sposób.
- Może powinni. Ona była chora. – Po chwili dodał rozmarzonym tonem – Powinien jej wy-baczyć, troszczyć się o nią, jak na początku.
- Każdy może stracić cierpliwość. – wtrącił stryj. Wyglądał, jakby rozmowa zaczynała go nudzić. Stanisław jednak kontynuował nieznużony.
- Może miał prawo. Po wyjściu ze szpitala potrafiła być naprawdę męcząca. Kompromitowała go na każdym spotkaniu. Musieli przestać wychodzić. Łasiła się do każdego faceta, sam miałem tego dość.
Na krótką chwilę stracił kontrolę nad umysłem i uderzyło go wspomnienie matki na kolanach kolegów ojca, matki żartującej z jego kolegami ze szkoły, matki całującej go przed snem, pachnącej tanimi perfumami.
- Czemu? – przerwał ciszę Jan – Nie była mu wdzięczna za pomoc?
- Była, i to bardzo. Dopóki nie pozwolił jej zamknąć w szpitalu. Wcześniej byli bardzo blisko, pewnie najbliżej w życiu.
- Opierała się?
- Tak. Wiesz, pewnego dnia wróciła do domu zupełnie wyniszczona. Pijana, spocona, zapłakana. Musiała długo biec. Była po kłótni z ojcem, nie rozmawiali ze sobą od wielu dni. Mówiła, że ktoś ją gonił. Położyłem ją do łóżka i usiłowałem pocieszyć, ale wciąż cicho piszczała, jak małe dziecko. Ojciec musiał to usłyszeć, przyszedł i pogłaskał ją po głowie. Wtuliła się w niego i wybuchła płaczem, wyrzucając z siebie wszystkie żale, jak przyjacielowi. Nigdy nie widziałem ich takich.
Znów nie mógł powstrzymać obrazu, który zawładną nim na moment. Matki wysuwającej dłoń z jego dłoni, wyrazu zdziwienia na jej twarzy, gdy przypadkiem go kopnęła, nie zauważając jego obecności. Otrząsnął się ze wstrętem.
- Myślę, że uważała go potem za wspólnika, mimo że chodził z nią de lekarza, kazał jej brać tabletki. Musiała to wyrzucać z głowy. Minęło wiele czasu zanim zrozumiał z jej porozumiewawczych min, kim się stał w jej imaginacjach. Udało mu się ją ubezwłasnowolnić i zaprowadzić do szpitala. Zamknęli ją przy nim w pokoju. Nigdy nie wybaczyła mu tej zdrady.
- Trzeba było ją zamknąć w szpitalu?
- Nie brała lekarstw, nie było sposobu. Kiedy wspomniał jej, żeby zamieszkała na jakiś czas w szpitalu zrobiła mu awanturę. Następnego dnia nie pamiętała niczego.
- A ty? Próbowałeś z nią rozmawiać?
Stanisław jakby się zmieszał.
- Ignorowała mnie w tym stadium – odpowiedział.
- Nie pomagałeś mu? Radził sobie ze wszystkim sam? Przecież to bohater, jak możesz go winić! – Jan był oburzony. – To, że poświęcił się i stracił jej miłość, żeby wyzdrowiała.... Nie mam słów, żeby to opisać.
Chłopak nie spodziewał się tak gorącej obrony, ale cieszył się z niej.
- Nie musiał jej jednak bić... – mruknął tylko cicho pod nosem. i wrócił do rzeczy. – To praw-da, że do czasu robił wszystko co mógł. Po wyjściu ze szpitala ona nawet na niego nie spojrzała. Czekał na nią z bukietem kwiatów, a ona go minęła i zaczęła rozmawiać ze mną. Była głucha na wszystkie jego prośby, a w końcu przyszła z tym chłopakiem.
Zamilkł, by zastanowić się nad tym przez chwilę.
- Najłatwiej byłoby ją winić. Jest martwa, nie może się bronić. Ale mama była chora, robiła to, co jej szeptało szaleństwo. A ojciec jest tylko człowiekiem.
- Może gdyby miał jakąś pomoc – wtrącił oskarżycielsko Jan.
Chłopak zasłonił twarz rękami, zsunął dłonie po policzkach i zacisnął pięści.
- Starałem się. Ale czasem brakowało mi odwagi. Nieraz chciałem... – urwał nagle, jakby zapędził się w zwierzeniach za daleko, jak na mężczyznę.
- Powiedz – wsparł go stryj.
- Nieraz chciałem ją przytulić, pocieszyć, coś poradzić. Ale coś mi zabraniało, jakiś głupi wstyd. Czasem było też coś innego...
- Po pierwszej kłótni rodziców, na początku choroby – kontynuował – matka była w rozsypce. Tata zamknął się w pracowni, a ona u siebie w pokoju. Kłócili się do późna, ale nie mogłem zasnąć. Zżerały mnie nerwy, czułem węzeł wokół wnętrzności, który się zaciskał i dusił mnie, a jednocześnie coś rozrywało mnie od środka, wiesz? Myślałem wtedy, że sam zwariuję.
- Kiedy tata zatrzasnął drzwi – ciągnął Stanisław po krótkiej przerwie – zapadła grobowa cisza. Uznałem, że to koniec, zacząłem się rozluźniać. Zza ściany doszedł mnie cichy szloch. Zrobiło mi się przykro, ale w końcu ludzie czasem płaczą. Zaczęły mi się kleić oczy, myśli zaczęły uciekać. Z uśpienia wyrwało mnie wycie. Przez chwilę myślałem, że to pies lub jesz-cze sen, ale dźwięk dochodził zza ściany. Zaraz rozległo się odgłos walenia o meble, zbijanych naczyń. A potem znowu płacz, jak kwilenie dziecka. A ja odwróciłem się od ściany i mocniej zacisnąłem oczy. Byłem zirytowany, że wciąż nie mogę zasnąć. Było mi przykro za mamę, ale przede wszystkim chciałem zasnąć. Myślałem o tym że będę zmęczony w szkole.
Jan nie spodziewał się takich zwierzeń. Patrzył jednocześnie zdumiony i zniesmaczony.
- Teraz śni mi się ten płacz po nocach, ale już jest za późno. Mam winić się o jej śmierć? Absurd.
- Nie wiem. Pamiętam Jankę jako smutną, przestraszoną kobietę. Myślę, że zawsze chciała być bardziej kochana.
- Ale to przecież nie znaczy, że musiała od razu oszaleć!
- Posłuchaj. Twoja mama pisała wiersze. Miała męża, w którym była zakochana po uszy, a który przestał zwracać na nią uwagę. Ona chciała być kimś ważnym i chciała być kochana, a ignorował ją rodzony syn. Nie potrafiła zmienić świata, więc zmieniła swoją percepcję. To mogło na chwilę pomóc, ale w końcu doprowadziło do choroby.
- Każdy się czasem oszukuje – odpowiedział Stanisław. – Kiedy się zakochasz widzisz oznakę miłości w niewinnym uśmiechu. Nikt nie odbiera świata perfekcyjnie zgodnie z rzeczywistością.
- Oczywiście, że tak. Wszystko, co złe, jest tylko nadmiarem lub brakiem rzeczy nieszkodliwych. Każdy dostosowuje czasem swoje postrzeganie do własnych potrzeb. Ale ty byłeś w stanie zmienić rzeczywistość wokół niej i nie wykorzystałeś tej szansy, nawet kiedy wiedziałeś dokąd to prowadzi.
Chłopak potrzebował trochę czasu, żeby przetrawić to oskarżenie.
- Być może. Nie przeczę, że można trochę mnie winić. Ale przecież to absurd. Mam na myśli, że wiele osób nie ma tego, czego pragnie. Wariuje niewiele. Nie odpowiadam za geny, za jej słabości.
- Nie każdy wariuje, bo większość ludzi potrafi się oszukać. Janina stworzyła obraz kochającego męża, który próbuje ją ratować od wroga współpracującego z lekarzami. Gdy rzeczywistość nie zgadzała się z tym obrazem – zapominała. W końcu różnica stała się zbyt duża, a nie było drogi powrotnej. Ale szaleństwo zaczęło się wcześniej. Przekroczyła granicę, bo musiała zasypać wyobrażeniami zbyt dużą otchłań między rzeczywistością i tym, co mogła znieść.
- Masz rację, ale nie wiesz wszystkiego. Mama chciała miłości od nas, ale to nie było wszystko. Miała wielkie ambicje. Odkryliśmy dopiero w trakcie choroby, że pisała wiersze, które bezskutecznie wysyłała do redakcji. Od wielu, wielu lat marzyła o byciu wielka poetką. Niestety była bardzo przeciętna. Myślę, że tu była największa przepaść – między jej możliwościami, a pragnieniami.
Jana zbiło to z tropu, bo myślał już, że uda mu się obarczyć bratanka odpowiedzialnością.
- To wokół wierszy skupiło się jej szaleństwo. Kradli je i publikowali pod innym nazwiskiem – dodał jeszcze Stanisław.
- Nie wiedziałem. Wydawała się tak skromną osobą. – Stryj był zakłopotany. Trudno było mu uwierzyć, że wszystkiemu winna jest ambicja tej biednej kobiety. – Kiedy mówiłem o cierpieniu i winie, nie miałem na myśli czegoś takiego.
- Trzeba przestać mówić o winie. Można szukać przyczyny, to wszystko, co jesteśmy w stanie zrobić. Jej żądza sławy też nie wzięła się znikąd, tak jak zainteresowanie poezją.
- Wina to właśnie przyczyna, tylko niezgodna z obowiązującymi normami – sprzeciwił się Jan.
- Wina to konieczne następstwo czegoś, co było wcześniej i co nie musiało być wcale niczym złym.
- Nie rozumiem. Nikt jej nie kazał... – przerwał nagle, bezradny.
- Być pysznym? Marzyć o wielkości? To nie jest kwestia dobrej lub złej woli. Nie zrobiła żadnego złego wyboru, a mimo to umarła w szpitalu z pętlą zaciśniętą na szyi. To nie najlepiej świadczy o naszych możliwościach.
- Co masz na myśli?
- Jak spoglądam wstecz na swoje życie, nie widzę nic, co mógłbym zmienić. Jest mnóstwo rzeczy, których się wstydzę, wiele decyzji, które uważam teraz za błędne. Ale wtedy uważałem je za właściwe i nie mogłem podjąć innych.
- To tylko hipoteza. Naciągana i niebezpieczna.
- Może. Jednak zaczynam wierzyć, że wszystko co się dzieje, stać się musi. I nie ma w tym nic niebezpiecznego, chyba że piękno uważać za niebezpieczne. – Ostatnie słowa kierował do stryja już na stojąco. Musiał iść do toalety, zostawił więc Jana z tą myślą, która rzeczywiście utknęła w jego głowie.
Odpowiedz
#2
No to na początek zgrzyty:
Cytat: Ona nie ode-zwała się słowem
Cytat:jednak to-nem mentora.
Cytat:Powinien jej wy-baczyć
Cytat:To praw-da
Cytat:że to pies lub jesz-cze sen
Tu się myślniki niepotrzebnie wcięły.

Cytat:Chyba nie wzięła się znikąd, ta cała awantura.
Szyk. Uważam, że lepiej by brzmiało: [i]Ta cała awantura chyba nie wzięła się znikąd.[/i]

Cytat:- Może powinni. Ona była chora. ( bez kropki ) P ( mała litera )o chwili dodał rozmarzonym tonem – Powinien jej wy-baczyć, troszczyć się o nią, jak na początku.
- Każdy może stracić cierpliwość. ( bez kropki ) – wtrącił stryj.
Tu błędy w zapisie dialogów.

Cytat: Wyglądał, jakby rozmowa zaczynała go nudzić.
A tu zbędny przecinek, imho.

Cytat:mruknął tylko cicho pod nosem. i wrócił do rzeczy.
Zbędna kropka ( i w ogóle - czemu kropka? W środku zdania?).

Cytat: Było mi przykro za mamę[quote]
Imho, to nie ma sensu. Do przeredagowania.

[quote]Myślałem o tym ( , ) że będę zmęczony w szkole.

Cytat: Kiedy się zakochasz ( , ) widzisz oznakę miłości w niewinnym uśmiechu.
Brakło przecinka.

Cytat:ale już jest za późno.
Szyk.

Tekst jest ciekawy i przemyślany. Rozmowa jana i Stanisława była bardzo szczera. Była też poniekąd bardzo dobrze ukazaną [/b]walką przekonań tych dwóch panów.
Ładnie.
Everything it's possible...

Heart

Odpowiedz
#3
Jest idealne niesamowite, podoba mi się Smile))
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości