Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ósmy dzień wakacji
#1
Napisało się jakoś tak podczas deszczowej wakacyjnej niedzieli. Nauczony doświadczeniem, zapewniam Szanownych Państwo czytelników, iż jest to fikcja literacka. Smile
Ósmy dzień wakacji.

W pokryty eternitem dach stukał deszcz. Był to jednostajny usypiający szum. Leżał na posłaniu, które stanowiło wierzch od tapczanu. Na stryszku nad letnią kuchnią, było ciepło i pachniało przyjemnie, świeżo heblowanymi deskami. Odpoczywał i należało mu się to. Praca przy budowie domu jest mimo wszystko wyczerpująca. Leżał i liczył tyknięcia wiszącego na ścianie wiekowego zegara z kukułką. Trzydzieści pięć równych i jedno krótsze, zupełnie tak jakby zegar utykał. Mechanizm był bardzo stary i mimo wysiłków, nie udało mu się zdobyć odpowiedniego koła wychwytowego. Musiał więc naprawić stare. Koło ma trzydzieści sześć zębów, po przetoczeniu i wypiłowaniu okazało się że jeden jest i tak odrobinę za krótki, dlatego zegar „kulał”. Liczył by uwolnić umysł od dokuczliwych myśli, ale te, natrętne wracały. A szczególnie te o samotności. Taki wredny, cichy głos szeptał mu wewnątrz czaszki, że coś z nim jest nie tak. I było. Bo jak się ma prawie trzydzieści lat i żyje bez kobiety, to coś jest chyba nie w porządku. Myślał o tym, jak o pewnym błędzie programowym. Że musi po prostu czegoś nie wiedzieć. Czegoś, co w samej rzeczy nie jest trudne, robią to przecież tysiące facetów, tylko trzeba na to wpaść. Taki kluczyk do kobiecej duszy. No bo jak to do cholery rozumieć, miał sporo pięknych znajomych i przyjaciółek, niektóre nawiasem mówiąc wykorzystywały go bez żenady, a z żadną, z którą próbował nie udawało się przekroczyć, tej dość przecież wąskiej i płynnej granicy między przyjaźnią i miłością. Zaczynał się więc bać, bo trzeba było coś z tym zrobić i to w miarę szybko. Starokawalerstwo jakoś bowiem mu się nie uśmiechało. Do tego rodzina wcale sprawy mu nie ułatwiała, bywali zrzędliwi, nadopiekuńczy, a czasem zestresowani jak arabscy terroryści. Do tego robota w szkole, która go zwykle dobijała, budowa na którą brakowało pieniędzy i dodatkowe studia, które by się przydały. Czasem myślał żeby rzucić to wszystko w cholerę. No i wreszcie ostatnia sprawa. Przepracował dziesięć zafajdanych lat, jako chędożony „wielki nieprzekupny” a na końcu tego roku sprzedał duszę diabłu. Diabłem była dość cwana i wredna facetka od matematyki. Umówili się, że „trzy za jedną”. Znaczy on przepuści trzech gości z klasy matematyczki a ona w zamian poprawi jego znajomą. Wyszedł na tym, jak przysłowiowy Zabłocki na mydle. Nie dość, że robił to zupełnie za nic i to nawet nie bardzo znał tą dziewczynę, ot rozmawiał z nią parę razy na korytarzu i to wszystko, to jeszcze matematyczka, wredne babsko i tak koniec końców usadziła dziewczynę i to w czwartej klasie technikum. Wkurzył się paskudnie, nie powiedział na to słowa. Stwierdził, że i tak dopadnie wiarołomną, wtedy kiedy będzie najbardziej potrzebować pomocy. W sumie jednak szkoda było dziewczyny, przeniosła się na ostatni rok do innej szkoły. Dziś był ósmy dzień wakacji, myśl o tym, jak pozwolił najpierw owinąć się dookoła palca jakiejś smarkuli a potem wystrychnąć na dudka zwyczajnej matematyczce, paliła wstydem.
Mruknął pod nosem dość pospolite przekleństwo. Zegar zatrzeszczał i zabrał się za kukanie oraz wydzwanianie godziny jedenastej. Na dole stuknęły drzwi. Najpierw wejściowe, potem pomiędzy kuchnią a warsztatem. Zdziwił się. Zapalił lampkę nocną zrobioną niegdyś z wielkiej lampy od wzmacniacza. Pokój zalała złota, ciepła poświata. Na dole zapikała wyłączana centralka alarmowa. Odprężył się, kod znali tylko domownicy. Na schodach rozległy się kroki, ktoś zapukał do drzwi. Zdziwił się po raz drugi, domownicy nie mieli w zwyczaju pukać.
- Otwarte – powiedział i osłupiał. W niskich drzwiach stała dziewczyna, ta sama dla której „zaprzedał duszę”. Woda kapała z przemoczonej, polarowej bluzy.
- No cześć – powiedziała, zdejmując ciężki od deszczu kaptur – Ale leje. Przemokłam do nitki.
Utracił na chwilę zdolność mówienia a nawet logicznego myślenia. Usiadł na łóżku. W bokserkach i rozwleczonej podkoszulce z dziurami powypalanymi kwasem musiał wyglądać żałośnie.
- Pozwolisz mi tu zostać? – spytała, mrużąc te swoje niebieskie oczy – Przecież nie wyrzucisz samotnej dziewczyny na taki deszcz.
- Aaa... Oczywiście. – odzyskał mowę – Pójdę, przyniosę ci coś do wytarcia.
Zbiegł po schodach. W letniej kuchni zatrzymał się na chwilę dla zebrania myśli, policzył od zera do dziesięciu, potem od dziesięciu do zera. Mózg obudził się z zaskoczenia. Nie na długo, jak się okazało. Na razie zabrał wiszący w przy zlewie ręcznik i dziękując w duchu, że jest w miarę świeży, poszedł na górę.
Dziewczyna paradowała po jego stryszku w samych majtkach i rozwieszała pieczołowicie mokre odzienie na oparciach krzeseł. Był to dla niego widok cokolwiek egzotyczny. Widywał wprawdzie nagie dziewczyny, ale jakoś tak się składało, że głównie w telewizji. Tu i teraz, w ciepłym świetle jego nocnej lampki, wyglądało to zupełnie inaczej. Znacznie lepiej. Podał dziewczynie ręcznik, a sam skupił się na tym, by się na nią nie gapić. Był wdzięczny, że obszerne bokserki i długi podkoszulek maskują pewne automatyczne reakcje jego ciała. Dziewczyna wytarła ciało do sucha, wyginając przy tym rozkosznie (chyba nawet nieświadomie) i wskoczyła na jego posłanie, nakrywszy się jego kocem.
- Jeszcze cieplutkie – powiedziała, przytulając buzię do poduszki z uśmiechem królika przyłapanego na gorącym uczynku.
Pomyślał, że powinien w tej chwili powiedzieć „dobranoc” i pójść spać na starą wersalkę w letniej kuchni. Ale na razie nie poszedł. Parę spraw należało wyjaśnić. Usiadł więc na składanym krześle w rozsądnej odległości od dziewczyny.
- Skąd się tu wzięłaś? – zapytał po dłuższej chwili
- Moja babcia mieszka niedaleko. Byłam tu przedwczoraj, jakoś tak zgadaliśmy się o tobie i ktoś powiedział, że sypiasz sam w letniej kuchni. Pomyślałam sobie, że zrobię ci niespodziankę. – Popatrzyła na niego uważnie – Nie cieszysz się że tu jestem?
- Oczywiście że się cieszę. To bardzo miło z twojej strony. Tylko to było takie – uważnie dobrał słowo – zaskakujące.
- Każda niespodzianka jest zaskakująca.
- Skąd znałaś kody? – zapytał.
- Sporo ze mną rozmawiałeś a ja umiem słuchać. Kiedyś opowiadałeś, że masz alarm i zamki szyfrowe, innym razem mówiłeś o dziurach w swej pamięci. Powiedziałeś że dlatego wszędzie masz ten sam kod.
- No tak – przerwał – ale ci nie powiedziałem jaki.
- Widziałam jak odblokowujesz komórkę. – znowu ten sam uśmiech niewinnego króliczka.
- Gadatliwy się robię na starość.
Przyglądał się jej dłuższą chwilę w milczeniu. Sporo o nim wiedziała, ale i on też sporo z tych rozmów prowadzonych na raty na szkolnym korytarzu pamiętał. Między innymi to, że jedno z tych pięknych, niebieskich, prawie granatowych oczu, które na niego teraz patrzyły, na skutek ciężkiego wypadku samochodowego którego mało nie przypłaciła życiem, było niewidome.
- O czym myślisz? – spytała opierając policzek na dłoni.
- Szukam odpowiedzi – powiedział cicho – A pytanie brzmi: Dlaczego? Dlaczego tu jesteś? Dlaczego mokłaś na deszczu, żeby się tu znaleźć? Starałem ci się pomóc, to prawda, ale się nie udało. Nie jesteś mi nic winna. Nawet gdyby się udało, to i tak nie byłabyś mi nic winna, bo gdybym tak pomyślał to już było by źle, znaczyło by, że stałem się przekupny. A tak to było, powiedzmy z potrzeby serca.
- Ech jak ty nic nie rozumiesz. Ty z tymi twoimi zasadami. Rozmawiałam z tobą sporo. Kiedy tylko cokolwiek mówiłeś, robiłeś to tak, żebym sobie nie pomyślała, że ci się podobam, że możesz cokolwiek do mnie czuć oprócz przyjaźni. Czy ty myślisz, że jeśli powiesz sobie, że coś się nie może wydarzyć, to się nie wydarzy? Sam mówiłeś, że prawdę łatwiej wyczytać ze spojrzeń i gestów, niż ze słów, a ja jestem pojętną dziewczynką. Wiem, masz jakieś dziwne kodeksy wartości, wiem że związek z uczennicą uważasz za niedopuszczalny, ale ja już nie uczę się w tej szkole i jestem do cholery dorosła.
Przerwała, a on nadal siedział nieruchomo, pod czaszką kołatała mu myśl: „ Przecież to takie proste. To, że tu jest, to suma moich błędów”. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że cały czas tak naprawdę do tego dążył, mimo że nie przyznał by się do tych pragnień nawet przed samym sobą. Podziwiał jej odwagę.
- Posłuchaj. Ja cię kocham. – powiedziała cichutko. Patrzyły na niego oczy zakochanej dziewczyny. To takie spojrzenie, którego się nie zapomina. Podjął decyzję.
- Ja też cię kocham.
W jej uśmiechu była radość i ulga. Uniosła brzeg koca i zaprosiła go gestem. Kiedy przytulił ją ciepłą, pachnącą i ufną, przeszło mu przez myśl, że cokolwiek zdarzy się jutro, do końca swoich dni zapamięta ten ósmy dzień wakacji.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#2
"Liczył by uwolnić umysł od dokuczliwych myśli, ale te, natrętne wracały."- tu dałabym "natrętnie"

"...dodatkowe studia(,) które by się przydały."

"Stwierdził, że i tak dopadnie wiarołomną wtedy(,) kiedy będzie najbardziej potrzebować pomocy"

"powiedziała, przytulając buzię do poduszki z uśmiechem królika przyłapanego na gorącym uczynku."- nie wiem, czy ja tak zrozumiałam, ale wychodzi na to, że poduszka ma uśmiech królika.

"Usiadł więc na składanym krześle(,) w rozsądnej odległości od dziewczyny. "

"Nie cieszysz się(,) że tu jestem?"

"Oczywiście(,) że się cieszę."

"Sporo ze mną rozmawiałeś(,) a ja umiem słuchać"

"Ech(,) jak ty nic nie rozumiesz."

Drobne korekty, choć może ja nie powinnam... Teraz meritum. Wiesz, jak lubię Twoją twórczość. Mimo krótkiej treści ma w sobie wiele. Posługujesz się dość umiejętnie złożonymi zdaniami, a to przykuwa uwagę. Wiem, żę treść to fikcja literacka, ale jakoś pod postacią głównego bohatera wyzierasz mi Ty. Mam nadzieję, że Cię to nei urazi, ale na ile cię zdążyłam poznać, a tzn niewiele, masz pewne cechy tego nauczyciela. Pozdrawiam
Odpowiedz
#3
Gorzki - tym razem mam trochę mieszane uczucia. Wydaje mi się, ze to jedna z Twoich starszych (?) prac. Warsztatowo jest trochę gorzej niż w tym, co czytałem ostatnimi czasy. Merytorycznie? Trochę za krótkie. Moim zdaniem za szybko się skończyło, za szybko powiedzieli sobie te słowa. Trochę nienaturalnie wyszło, moim zdaniem, ale z drugiej strony - wszystko jest możliwe, wiec nie będę wnikał Smile

Ogólnie - bardzo mi się podoba, jako ze ckliwa ze mnie małpa i łatwo się wzruszam. Podrapałeś mnie po serduchu, ale za szybko się to drapanie skończyło imho.

Drobinki:

"W pokryty eternitem dach stukał deszcz. Był to jednostajny usypiający szum. Leżał na posłaniu, które stanowiło wierzch od tapczanu." - tu mi coś nie gra. Pierwsze dwa zdania widziałbym tak:

W pokryty eternitem dach stukał deszcz. Jednostajny usypiający szum.

"Leżał na posłaniu," - to brzmi tak, jakby ten szum leżał na posłaniu.

"które stanowiło wierzch od tapczanu." - a tu już stylistyka zupełnie siada Smile

Przeredagowałbym cały fragment.

"Na stryszku nad letnią kuchnią, " - co to jest "letnia kuchnia"? Letnia w sensie temperatury czy pory roku? Trochę to niejasne...

"wiszącego na ścianie starożytnego zegara z kukułką." - w starożytności mieli zegary z kukułką? Moze po prostu starego?

"Mechanizm był bardzo stary i mimo starań," - dość niefortunne sformułowanie

"ale te, natrętne wracały." - natrętnie? Bez przecinka.

"No bo jak to do cholery rozumieć, miał sporo pięknych znajomych i przyjaciółek, niektóre nawiasem mówiąc wykorzystywały go bez żenady(,) a z żadną(,) z którą próbował nie udawało się przekroczyć, tej dość przecież wąskiej i płynnej granicy między przyjaźnią i miłością." - przecinki. To zdanie jest zdecydowanie za dlugie.

"bywali zrzędliwi, nadopiekuńczy(,) a czasem zestresowani"

"i dodatkowe studia(,) które by się przydały."

"i dodatkowe studia które by się przydały. Czasem myślał żeby rzucić to wszystko w cholerę. Na dodatek ostatnia sprawa."

"Przepracował dziesięć zafajdanych lat(, niepotrzebny) jako chędożony „wielki nieprzekupny” (,) a na końcu tego roku „sprzedał duszę diabłu”." - ostatni cudzysłów niepotrzebny imo.

"Stwierdził, że i tak dopadnie wiarołomną wtedy(,) kiedy będzie najbardziej potrzebować pomocy."

"Dziś był ósmy dzień wakacji(,) a myśl o tym, jak pozwolił najpierw owinąć się dookoła palca jakiejś, w sumie, smarkuli(,) a potem wystrychnąć na dudka zwyczajnej matematyczce, paliła wstydem." - wyrzuciłbym "w sumie" i dodał może "wciąż paliła wstydem" - z tym spójnikiem "a" na początku, zdanie nie jest za bardzo logiczne. Osmy dzień wakacji, a myśl paliła wstydem - bez sensu.

"Zegar zatrzeszczał i zabrał się kukać oraz wydzwaniać godzinę jedenastą. Na dole stuknęły drzwi." - zabiera się "za coś" nie "coś". Za kukanie, na ten przykład Smile

"Podał dziewczynie ręcznik(,) a sam skupił się na tym,"

"wyginając przy tym rozkosznie ,(chyba nawet nieświadomie) " - przecinek po nawiasie

"Dziewczyna wytarła się do sucha, wyginając przy tym rozkosznie ,(chyba nawet nieświadomie) " - wg mnie lepiej byloby:

Dziewczyna wytarła ciało do sucha, wyginając się przy tym rozkosznie (chyba nawet nieświadomie)

"i wskoczyła na jego posłanie, nakrywszy się jego kocem. " - chyba, ze celowe?

"pod czaszką kołatała mu myśl: „ Przecież to takie proste. To, że tu jest, to suma moich błędów(.)” Dopiero teraz zdał sobie sprawę,"

"Podziwiał jak była odważna." - może lepiej "Podziwiał jej odwagę"?
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz
#4
Gorzki, lubię czytać to, co przelewasz na papier. W zasadzie każdy tekst literacki to fikcja, przynajmniej w teorii.
Muszę napisać, że sam twór sens ma, a cała historia mnie wciągnęła. Lubię Twój styl pisania, więc czytało mi się bardzo przyjemnie.


Pozdrawiam,
Sol Smile
Jestem użytkownikiem Forum Literackiego. Interpretuję, jak czuję. Proszę o rzeczową i konstruktywną krytykę.
Odpowiedz
#5
Witaj, Gorzki,
Śliczne opowiadanie. Takie pełne nadziei. Po prostu tylko się cieszyć dla głównego bohatera, że w końcu jego samotność się skończyła. Pięknie.

MOJE UWAGI:

Leżał na posłaniu, które stanowiło wierzch od tapczanu. - druga część zdania mi nie pasuje i wydaje mi się niepotrzebna
i pachniało przyjemnie, świeżo heblowanymi deskami. - <i przyjemnie pachniało>
Odpoczywał i należało mu się to. - <Należał mu się odpoczynek>
Praca przy budowie domu jest mimo wszystko wyczerpująca. - wytnij <mimo wszystko>
tyknięcia wiszącego na ścianie wiekowego zegara z kukułką. - wytnij <wiekowego> wprowadza zamieszanie
Liczył (,)by uwolnić umysł od dokuczliwych myśli, ale te, natrętne wracały.
ale te, natrętne wracały. A szczególnie te o samotności. - powtórzenia : te/te/te
Czegoś, co w samej rzeczy nie jest trudne, robią to przecież tysiące facetów, - <robi>
No bo jak to do cholery rozumieć(?), (M)miał sporo pięknych znajomych i przyjaciółek, niektóre(,) nawiasem mówią(,)c wykorzystywały go bez żenady, a z żadną, z którą próbował(,) nie udawało się przekroczyć, tej dość przecież wąskiej i płynnej granicy między przyjaźnią i miłością. - zdanie tasiemiec, pokrój na kawałki.
budowa(,) na którą brakowało pieniędzy
studia, które by się przydały. - wytnij <które by się przydały>
jako chędożony „wielki nieprzekupny”(,) a na końcu tego roku sprzedał duszę diabłu.
trzech gości z klasy matematyczki(,) a ona w zamian poprawi jego znajomą. - co znaczy <poprawi jego znajomą> ?
Nie dość, że robił to zupełnie za nic i to nawet - powtórzenie : to/to
Nie dość, że robił to zupełnie za nic i to nawet nie bardzo znał tą dziewczynę, ot rozmawiał z nią parę razy na korytarzu i to wszystko, to jeszcze matematyczka, wredne babsko i tak koniec końców usadziła dziewczynę i to w czwartej klasie technikum. - zdanie tasiemiec. Pokrój na kawałki. Powtórzenia: to/to/to/tą/to
jakiejś smarkuli(,) a potem wystrychnąć na dudka
potem pomiędzy kuchnią(,) a warsztatem.
ta sama(,) dla której „zaprzedał duszę”. - za pierwszym razem nie używasz cudzysłowu przy tym określeniu, to teraz też nie powinieneś
- Pozwolisz mi tu zostać? – (S)spytała, mrużąc te swoje niebieskie oczy -wytnij <te swoje>
- Aaa... Oczywiście. – (O)odzyskał mowę –
Mózg obudził się z zaskoczenia. Nie na długo, jak się okazało. - powtórzenie się/się
Na razie zabrał wiszący w przy zlewie ręcznik i dziękując w duchu, że jest w miarę świeży, poszedł na górę. - wytnij <dziękując w duchu, że jest w miarę świeży>, zróbmy z bohatera dżentelmena Big Grin
Podał dziewczynie ręcznik, a sam skupił się na tym, by się na nią nie gapić. - powtórzenie: się/się
Dziewczyna wytarła ciało do sucha, wyginając przy tym rozkosznie (chyba nawet nieświadomie) - wyginając <się> ?, może usuń to co w nawiasie? Wg mnie niepotrzebne
- Skąd się tu wzięłaś? – (Z)zapytał po dłuższej chwili
jakoś tak zgadaliśmy się o tobie i ktoś powiedział, że sypiasz sam w letniej kuchni. Pomyślałam sobie, - powtórzenie : tobie/sobie
Nie cieszysz się(,) że tu jestem?
Oczywiście(,) że się cieszę. To bardzo miło z twojej strony. Tylko to było takie – uważnie dobrał słowo - powtórzenie : to/to, uważnie <dobierał>
Sporo ze mną rozmawiałeś(,) a ja umiem słuchać.

innym razem mówiłeś o dziurach w swej pamięci. Powiedziałeś (,)że dlatego wszędzie masz ten sam kod. - wytnij <swej>
- Widziałam jak odblokowujesz komórkę. – (,)znowu ten sam uśmiech niewinnego króliczka. - dlaczego niewinnego króliczka? Big Grin Może niewinnego dziecka? Nie umiem ogarnąć wyobraźnią króliczka, który się niewinnie uśmiecha.
- Gadatliwy się robię na starość. Przyglądał się jej dłuższą chwilę w milczeniu. - powtórzenie : się/się
Sporo o nim wiedziała, ale i on też sporo z tych rozmów(,) prowadzonych na raty na szkolnym korytarzu(,) pamiętał. - <wiedziała o nim całkiem sporo>?
które na niego teraz patrzyły, na skutek ciężkiego wypadku samochodowego (,)którego mało nie przypłaciła - powtórzenie : które/którego
- O czym myślisz? – (S)spytała(,) opierając policzek na dłoni.
Nawet gdyby się udało, to i tak nie byłabyś mi nic winna, bo gdybym tak pomyślał to już było by źle, znaczyło by, że stałem się przekupny. - powtórzenie : to/to, by/by, byś/bym, się/się
- Ech jak ty nic nie rozumiesz. - <Ech, ty nic nie rozumiesz> ?
Rozmawiałam z tobą sporo. - <sporo z tobą rozmawiałam>?, to już któryś raz, że używasz słowa <sporo> w tym tekście
Czy ty myślisz, że jeśli powiesz sobie, że coś się nie może wydarzyć, to się nie wydarzy? - powtórzenie: że/że, się/się
i jestem(,) do cholery(,) dorosła.
- Posłuchaj. Ja cię kocham. – (P)powiedziała cichutko.
Zmieniłabym na:
- Posłuchaj. Kocham cię.
- Ja ciebie też.

Dużo weny życzę. Pozdrawiam,
Lilith
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.
William Shakespeare
[Obrazek: gildiaPiecz1.jpg]
Odpowiedz
#6
"Był wdzięczny, że obszerne bokserki i długi podkoszulek maskują pewne automatyczne reakcje jego ciała'...

Tutaj jest oczywisty błąd logiczny. Domyślny czytelnik zorientuje się, choć nie bez trudu Big Grin że owe "automatyczne reakcje jego ciała" to raczej nie nerwowa sraczka, a zdrowa erekcja. Toteż najluźniejsze nawet bokserki i podkoszulek nie będą w stanie zamaskować "radości", jakiej mężczyzna doznaje na widok półnagiej i niebrzydkiej (choć z jednym granatowym okiem) niewiasty przed 20 rokiem życia.

Poza tym bohater skonstruowany jest w sposób zaskakująco śmieszny. W wieku 30 lat zadaje sobie pytania, które 14 letni onaniści mają już dawno za sobą, a czego dowiadujemy się z jego wstępnych rozważań na początku opowiadania.

Poza tym, że brak mu wprawy z osobnikami płci przeciwnej, poznajemy same wady bohatera; chorobliwą nieśmiałość, uległość, brak higieny osobistej, ogólne rozczarowanie życiem i własną rolą we wszechświecie itd. Pozostała część pracy jest jakby marzeniem sennym bohatera, który snuje fantazje na temat dziewczyny, z którą czasami gadał na korytarzu, i dalej nie miał śmiałości czegokolwiek przedsięwziąć, wobec czego przekazuje inicjatywę Jej samej, która oto nadchodzi w deszczu, rozbiera się, wyznaje miłość, w takiej oto kolejności. Mnie się zazwyczaj zdarza odwrotnie, jeśli już.

Gdyby zmienić bohaterkę w prostytutkę, (przypuśćmy, że została nią wskutek oblania matmy czy czego tam), którą najął najlepszy kumpel bohatera (bez jego wiedzy oczywiście) na jedną noc, a po owej nocy nikczemna kradnie bohaterowi pieniądze, ten potem szuka jej, pokonując własne słabości i wyłażąc ze skorupy nieudacznika aby odzyskać pieniądze (dajmy na to na dalszy remont) i zyskać jej miłość, mogłoby powstać całkiem fajna komedia romantyczna z całą masą zwrotów akcji i komicznych sytuacji.

W obecnej wersji opowiadanie jest żenująco śmieszną opowieścią o tym, jak to nieśmiali chłopcy wyobrażają sobie interakcję międzyludzką zwaną pospolicie miłością. Bohater zamiast odmienić się ulega własnym słabościom, przekazując prowadzenie wodzom fantazji.

pozdrawiam
Odpowiedz
#7
To jest to, czyli chociaż jedno opowiadanie niedziejące się na pograniczu fantastyki/fantasy.
Podoba mi się taka młodzieńczość bijąca po przez tekst i dużo, dużo ciepła, które w dzisiejszych czasach gdzieś ucieka, albo lubi być nie szczere - udawane.
Cóż, reakcje fizjologiczne bohatera jak i jego postawa są raczej normalne. Niczego więcej bym się nie spodziewała.
Samo to, że zostaje tak zaskoczony przez dziewczynę jest nawet fajne. Między obojgiem bohaterów czuć magnetyzm i swoiste przyciąganie. Ich relacja musiała być skomplikowana, trochę zawiła, ale koniec faktów wyznają sobie miłość i jest dobrze.
Chyba powinnam napisać, że to naiwne opowiadanko, ale napiszę inaczej. Jest to historia, której nam dzisiaj brakuje. Taki świeży opis zakochania i nakreślenia niektórych sytuacji. Czasami warto wrócić do takich momentów i zdarzeń, czyli poczytać sobie o czymś, co jest paradoksalnie oczywiste, ale i dość rzadkie, co wynika z przyczyn naturalnych.
Nastolatka znajdzie w tym coś dla siebie, osoba dojrzalsze nie zawsze, choć to zależy od cech osobistych upodobań, bo zdarza się, że ludzie lubują się w prostych i mało skomplikowanych opowiadaniach.
Nie mniej podoba mi się. Czasami lubię oderwać się od ciężkich i skomplikowanych tematów. Myślę, że może to dotyczyć wielu osób. Masz tą zaletę, że prowadzisz narrację dość kwieciście, choć nie zawsze mi to odpowiada, ale przedstawia się oryginalnie na tle innych tekstów.
Jest trochę błędów, ale to jest wcześniejsze opowiadanie, a jak wiadomo na początku to się zdarza, takie małe wpadki.
W mojej ocenie jest to 4/5.
[Obrazek: Piecz2.jpg]






Odpowiedz
#8
Wcięcia akapitowe naprawdę ułatwiają czytanie, miło by było, gdybyś je stosował Big Grin . Drobne błędy. Nie mówi się "jak przysłowiowy Zabłocki", tylko "jak Zabłocki". Zwykle biorę pod uwagę jedynie treść literacką, ale na tego typu sformułowania jestem wyczulony.

Jest to jeden z lżejszych tekstów, z którymi miałem do czynienia. Prosto zarysowana fabuła, szybciutko się czyta, jest po prostu lekka.
Bardzo dobre opowiadanie.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości