Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dąb
#1
Zwinna wiewiórka, gdy nadeszła jesień, nerwowo zbierała żołędzie, zakopywała to tu, to tam, ufając, że później bez trudu je znajdzie. Pierwszy śnieg zupełnie odmienił oblicze lasu. Jeden z żołędzi tkwił niedaleko strumienia, pod ściółką z liści i teraz warstwa puchu dodatkowo odizolowała go od otoczenia. Cierpliwie czekał wiosny, która w końcu nadeszła. Mógł wypuścić pierwszy pęd i rozwinąć liście. Na brzegu było ich kilku. Każdy mógł stać się wielkim, dorodnym drzewem, niestety, nad strumyk zaglądały zwierzęta i większość małych dąbków zadeptały. Jeden wyrósł zbyt blisko brzegu i po deszczu wraz z płatem ziemi został porwany przez nurt i przepadł. Sadzonki stały się też pokarmem dla drobnych ssaków. Do następnej zimy dotrwało tylko jedno drzewko.

Z jakiegoś powodu strumyk wysechł. Teraz mniej zwierząt odwiedzało okolicę i dąb otrzymał szansę na osiągnięcie wielkości, która zapewni mu dość duże bezpieczeństwo. Czekało go jednak wiele lat niepewności, kiedy przypadkowe zdarzenie mogło przerwać życie. Pojawiały się czasem niedźwiedzie. Byłoby dla nich czymś banalnym stratowanie słabej jeszcze rośliny. Na szczęście nie wzbudził ich zainteresowania.

Dorastał w środku niezmierzonej puszczy. Po czterdziestu latach doszło do niepokojącego wydarzenia, leśne stworzenia wpadły w panikę i uciekały w popłochu. Nadeszła mgła, dziwna, nieznajoma. Snuła się wokół i wydzielała nieprzyjemną woń, a z miejsca skąd nadeszła biło nienaturalne ciepło. Potem, kiedy powietrze znowu stało się przejrzyste, z jednej strony powstała w puszczy wyrwa, ogromna polana. W słoneczny dzień docierało stamtąd dużo światła. Wiele lat upłynęło, zanim las uporał się z tą blizną i wyrosły tam dorodne drzewa. Dąb miał już wtedy pień potężny i stał niczym mędrzec spoglądający na młodszych braci. Największe okazy w okolicy, dużo starsze, uschły, upadły, stały się siedliskiem drobnych istot korzystających z dobrych kryjówek. Pokrył je mech. Dąb był teraz najstarszy. Wciąż rósł. Doczekał chwil grozy, kiedy przyszły pewne siebie dwunożne istoty i powalały inne drzewa, uderzając w pnie błyszczącymi w słońcu ostrzami. Czyżby nadeszła i dla niego pora na rozstanie się z życiem? Na szczęście nie. Patrzyli z podziwem na jego wielkość. Wkrótce wyrosły złote łany, zboża kołysał wiatr, regularnie koszono je, siejąc potem inne rośliny, by ziemia zachowała żyzność. Z czasem zamiast ludzi zboża zaczęły kosić hałaśliwe maszyny. Jakimś sposobem żniwa powtarzały się już co roku, jakby gleba potrafiła dać więcej niż w dawnych czasach. Lasy wokół zanikały.

Minął kolejny wiek, niedaleko powstał szeroki pas drogi, mknęły po nim szybkie pojazdy. Niebo przecinały błyszczące machiny. Do dębu poprowadzono twardy chodnik, otoczono niewielki teren płotem, nawet podparto ciążące już bardzo konary. Postawili ławeczkę. Czasem ktoś przychodził, siadał i obserwował z podziwem dawnego władcę puszczy, teraz sędziwego starca. A on trwał, jakby czas przestał mieć znaczenie.

Wiele lat później nikt już nie siadał na ławce. Zaczęła próchnieć. Na drodze również zmalał ruch, by stopniowo zupełnie zaniknąć. Młode drzewka wystrzeliły w górę.

Wracał czas puszczy.
Odpowiedz
#2
Próbowałam kiedyś zrobić coś takiego, nie skończyłam, ale tobie nawet się udało.
Wymaga przeredagowania w kilku miejscach, brzmi nieco niefortunnie:
Cytat:Cierpliwie czekał wiosny, która w końcu nadeszła. Mógł wypuścić pierwszy pęd i rozwinąć liście. Na brzegu było ich kilku.
Cytat:Teraz mniej zwierząt odwiedzało okolicę i dąb otrzymał szansę na osiągnięcie wielkości, która zapewni mu dość duże bezpieczeństwo. Czekało go jednak wiele lat niepewności, kiedy przypadkowe zdarzenie mogło przerwać życie. Pojawiały się czasem niedźwiedzie. Byłoby dla nich czymś banalnym stratowanie słabej jeszcze rośliny. Na szczęście nie wzbudził ich zainteresowania.
Cytat:Dąb miał już wtedy pień potężny
czemu szyk przestawny?
Cytat:Jakimś sposobem żniwa powtarzały się już co roku, jakby gleba potrafiła dać więcej niż w dawnych czasach.
podoba mi się to zdanie. Zabraniam wyrzucać! Btw dobre spostrzeżenie.
Pozdrawiam.
Odpowiedz
#3
Dziękuję za uwagi, w wolnej chwili poprawię tekst, ale delikatnie, bo go lubię Shy
Nowsza wersja pojawi się na moim blogu.
Przy okazji zachęcam do lektury pewnej niepoważnej opowiastki Tongue
http://www.scenki-hillwalker.blogspot.co...-goab.html
Odpowiedz
#4
Cytat:Potem, kiedy powietrze znowu stało się przejrzyste, z jednej strony powstała w puszczy wyrwa, ogromna polana. W słoneczny dzień docierało stamtąd dużo światła.
Nielogicznie. Jak przez wyrwę w puszczy mogło docierać światło słoneczne aż nad strumień? Chyba, że ta wyrwa powstała tuż obok dębu.

Momentami trafiają się naprawdę dobre zdania i puenta Ci się udała. Napisałeś ten tekst poprawnie, ale nie porwał mnie.
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#5
Cytat:Nielogicznie. Jak przez wyrwę w puszczy mogło docierać światło słoneczne aż nad strumień?
Złośliwie powiem, że mnie to zdanie rozśmieszyło Big Grin

Co do strumienia, to przecież dużo wcześniej wysechł.

Pozdrawiam, Kruku. Zaraz sobie przeczytam coś Twojego.

Właśnie zacząłem czytać Twojego "Opiekuna" i już po pierwszym zdaniu omal nie spadłem z krzesła:
Cytat:Imię Dawid jest dość niespotykane u ludzi w jego wieku,
Big Grin Big Grin Big Grin

I dla takich chwil warto czytać to forum.
Odpowiedz
#6
Dzięki, cieszę się, gdy mogę wzbudzić czyjąś radość Big Grin
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości