Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ojcze nasz
#1
Ojcze Nasz

Nikt tego mu nie powiedział, sam to zrozumiał. Wiedział, że jest stworzony do wielkich rzeczy.
Świadomość jego własnej wyższości, rodziła się w nim powoli. Był jak gąsienica, która oplotła się w kokon, aby później stać się pięknym motylem.
Wiedział, że Bóg ułożył mu życie, zanim on sam się narodził.

///

Już od najmłodszych lat wykazywał się bystrym umysłem i zdyscyplinowaniem. Nie miał żadnych problemów w szkole, wręcz przeciwnie, szło mu doskonale. Był szkolnym prymusem, najlepszym z najlepszych.
Jak można nie cieszyć się z takiego dziecka?! Wszyscy byli z niego dumni.
Ale chyba, tylko on sam, widział drugą stronę medalu. Przy swej całej niezwykłości, czuł się samotny. Nie było takiej osoby, z którą mógł porozmawiać, podzielić się własnymi troskami, tym co go trapi.

///

Przez swoją samotność, nie mógł się odnaleźć. Poszukiwał własnego świata, siebie samego. Szukał własnej rzeczywistości.
W okresie dojrzewania, uwidoczniło się to jeszcze bardziej.
Będąc sam dla siebie, często uciekał w świat książki. Czytał wszystko, co wpadło mu w dłonie. Nie był zbyt wybredny. Wszystko było lepsze od szarej rzeczywistości.
W każdej książce próbował się odnaleźć. Poszukiwał w nich chociaż jednej, małej, cząstki siebie.
Znalazła się książka, która szczególnie przykuła jego uwagę. Wywarła na nim piorunujące wrażenie.
Mowa tutaj o Księdze Nad Księgami, a w szczególności jej początek, czyli opis stworzenia świata.

///

Od niepamiętnych czasów, czuł się szczęśliwy. Osiągnął wewnętrzny spokój.
Zaczął większą uwagę zwracać na rzeczywistość, która go otaczała, a i ona sama wyciągała po niego ręce.
Będąc w szkole średniej, poznał Piękną. Szybko wytworzyła się między nimi nierozerwalna wieź. Pokochali się ponad wszystko.
Teraz miał dwie rzeczy, dla których chciało mu się żyć.
Jedną była Księga Nad Księgami.
Drugą była Ona, Piękna.

///

Wróćmy na chwilę do Księgi Nad Księgami.
Chociaż był jej gorliwym czytelnikiem, to jego pobożność, czy też świadomość przynależności do religii, ani nie wzrosła, ani też nie zmalała.
Traktował religię z taką samą obojętnością, jak przedtem. Uważał, że po co ma się wtrącać, do czegoś, co go w ogóle nie obchodzi i od czego nic nie dostaje.
Oczywiście należy zaznaczyć, że nie był on zwykłym materialistą i egoistą. Uważał się za deistę, czyli wierzył w to, że Bóg stworzył świat, ale nie wtrąca się w jego dalsze losy.
Religia istnieje, ale on się w nią nie wtrąca.
Ale jednak, cały czas, zaskakiwała jego sympatia do Księgi. Szczególnie do tej pierwszej. Zazwyczaj, gdy coś czytamy, jakąś powieść, zawsze utożsamiamy się, z którymś z bohaterów.
Z nim było podobnie. Upodobał sobie postać Ojca Wszystkich Ojców, tego Pierwszego Ojca.
Podobała mu się idea tworzenia świata od podstaw. Niemalże wszystko leżało w rękach jednego człowieka. Podziwiał Pierwszego Ojca.
Z czasem, początkowo tylko we własnym wnętrzu, zaczął tak bardzo się utożsamiać z Ojcem Wszystkich Ojców, że dla siebie samego stał się nim. Chciał i wiedział, że nim jest i będzie.
Gdy myślał o Ojcu Wszystkich Ojców, widział swoją twarz.

///

Piękna nie była ateistką, ale też nie była gorliwie wierzącą. Faktem jest, że była bardziej związana z religią niż on, Ojciec – gdyż tak kazał na siebie mówić, a raczej tytułować.
Był dla Pięknej ideałem. Słuchała wszystko, co jej mówił. Z czasem, gdy nabrał do niej większego zaufania, czy też zauważył jej słabą psychikę, podatną na manipulacje, coraz więcej zaczął opowiadać jej o swoich przeżyciach wewnętrznych, związanych z Księgą Nad Księgami.
We wszystkim miała takie samo zdanie, jak on. Dzięki niej zaczął utwierdzać w przekonaniu, że naprawdę jest Ojcem Wszystkich Ojców.
Wierzył, że jest wybrańcem, bardziej niż kiedykolwiek.
Wiedział, że skoro jest wybrany przez Stwórcę, to czeka na niego jakieś zadanie. Będzie musiał coś zmienić w życiu wszystkich ludzi.

///

Razem z Piękną, po wielu rozmowach, doszli do wniosku, tzn. on doszedł, że ludzkość jest chora i zdegenerowana.
To był początek misji Ojca i jego Pięknej. Oboje zdecydowali, że trzeba usunąć istniejące społeczeństwo. Złe społeczeństwo. Wiedzieli, że jeżeli spróbowaliby zlikwidować, zabić, po kolei całą ludzkość, to nie osiągnęliby celu swej misji.
Celu jego misji.
Mogłoby to tez trwać zbyt długo, a na to nie mieli tyle czasu.
Dlatego tez, wpadli na pomysł, że jeżeli nie można zlikwidować istniejącego społeczeństwa, należy zacząć tworzyć nowe. Trzeba stworzyć lepszych ludzi, niż tych, którzy według nich, plugawią tę ziemie, tylko na niej stojąc.
Niemniej jednak, nie czuli się lepszymi od innych. Cieszyli się z tego, ze to właśnie ich wybrał Bóg.
Cieszyli się jeszcze bardziej, gdy w końcu zaczęli naprawę świata.
Piękna była w ciąży.

///

Zadziwiające jest to, że w tak młodym wieku, oboje, a głównie Ojciec, mieli plany na przyszłość. Poważne plany. Dobrze wiedzieli, że zawsze będą ze sobą.
Po przewidywanym czasie Piękna urodziła.
Urodziła syna. Ich pierwszego syna, tego syna, który był początkiem lepszego jutra.
Na początku byli bardzo szczęśliwi. Bo przecież, jak tutaj nie być szczęśliwym w takiej sytuacji?!
Oboje się kochali i kochali swego syna.
Ale spokój nie trwał długo. Ojciec Wszystkich Ojców zaczął się martwić o to, że nie będzie im dane tyle czasu, na naprawę świata, ile by chcieli. Zajście w ciąże, czekanie na jej rozwiązanie, było zbyt czasochłonne.
Zbyt czasochłonne, jeżeli bierzemy pod uwagę życie, a ściślej, współżycie tylko z jedną kobietą.
Zarówno Ojciec, jak i Piękna dobrze o tym widzieli. Nie chcieli się rozstawać, zbyt im na sobie zależało.
Jednak Piękna, tak bardzo go kochając, a może nawet bardziej idee, którą w niej zaszczepił, przekonała go o konieczności rozstania. Musi współżyć z innymi kobietami, aby wypełnić misje.
Zapewniała go, że godzi się na tego typu rozwiązanie i wszystko rozumie. Zna swoje miejsce.
Ojciec długo opierał się przed tym co mówiła Piękna, bo wiedział, że jest to prawda.
Znalazł ukojenie w Księdze.
Zgodził się na pomysł Pięknej.
Na pożegnanie powiedziała mu, ze bez względu na wszystko, będzie na niego czekała, tak długo jak będzie potrzeba. Zapewniała go jeszcze, na samym końcu, że dobrze wybrał.

///

Zaczął najpierw od własnego kraju. Ale szybko doszedł do wniosku, że jeśli skupi się na większej ilości krajów, to sukces będzie pewniejszy.
Raz był tutaj, a raz znowu gdzieindziej.
Kochał się z niemalże każdą kobietą. Nie miał z tym problemów z racji swego wyglądu. Dobra sylwetka, wyrzeźbiona na siłowni. Nienaganne zachowanie i parę afrodyzjaków skutecznie działały na każdą kobietę.

///

Gdy miał 36 lat, czyli około 18 lat po wyjeździe z kraju i opuszczeniu Pięknej znalazłem go w szpitalu.
Leżał z zaawansowanym AIDS.
Był w śpiączce, więc nie wiedział, że przyszedłem.
Podszedłem do jego łóżka, chwyciłem go za dłoń i powiedziałem do ucha:
- To ja, twój Syn Pierworodny. Nie martw się Ojcze! Twoja misja nie zginie. Będę ją kontynuował.
Odpowiedz
#2
Podoba mi się sposób prowadzenia narracji, jest konkretna i spójna. Stworzyłeś ciekawy portret głównego bohatera. Zakochałabym się w tej miniaturze, gdyby nie... ostatnie trzy akapity. Wydają mi się one wymuszonym zgrzytem w całości. Motywacje głównego bohatera są dla mnie nie uzasadnione i nie wiarygodna. Mimo wspaniałego początku nie oddałeś w pełni mankamentów umysłu głównego bohatera. Moim zdaniem temat nie został wykorzystany do końca.
"Nie proszę nikogo o ogień. Nie chcę nic nikomu zawdzięczać. W życiu, miłości, literaturze. A mimo to palę."
Odpowiedz
#3
Dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie i komentarzBig Grin a co do samego tekstu, to jest jedne z pierwszy, który kiedyś napisałem i teraz po publikacji i opiniach, dochodzę do wniosku, że jednak można było to pokazać trochę szerze i dlatego też, gdy tylko czas mi pozwala, próbuję poszerzyć moje stare opowieści - ale nie przesadzając, bo czasem oryginalny wygląd jest lepszy niż późniejsze wersjeBig Grin
Odpowiedz
#4
Mam to opowiadanie od trzech dni na myśli i zbierałam się do napisania jak rak do jeża.

Bo - fantastycznie wyzyskana forma hagiografii, konsekwentnie prowadzony bohater i ... końcówka rozjechana dosłownością, jakby mi kto kij w ...oko wsadził.

W liczbie akapitów nie zgadzam się z Pelagus - ostatnie dwa tylko "na szagę" poszło, ale rzeczywiście zaczęło się rozwalać w trzecim od końca.
Zmęczenie bohaterem, że nic się nie dzieje? To "niedzianie" to walor! Ten spokój i totalna obojętność narratora na przestrzeń odwróconych wartości. Moim zdaniem trzeba zachować ten styl.

W ostatniej części hagiografów jest z reguły opis śmierci i cudów...
Nie porzucaj, proszę, tego opowiadania. Jest bardzo mądre!
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#5
Witaj,

Ja również pozwolę sobie wyrazić opinię na temat tego tekstu. To, co rzuciło mi się pierwsze w oczy to cała masa zaimków, które nieco utrudniły mi odbiór. Główny bohater wydaje się zakompleksionym egocentrykiem, ale muszę przyznać, że ciekawą historyjkę sobie wymyśliłeś. Do pewnego momentu była ona też bardzo fajnie prowadzona. Zapładnianie kobiet skojarzyło mi się z tymi wszystkimi zwyrodnialcami, którzy jeżdżąc po Polsce zarażają kobiety HIV-em. I jak się okazało coś w tym skojarzeniu było. Rozumiem, że główny bohater miał wizję, ale czy naprawdę uważał się za Ojca Ojców i uwierzył w to, że dla odmiany nie trafi na kobietę, która ma wizję porozdawać innym swoją chorobę? No dobrze, powiedzmy, że miał pecha, a potem zarażał wszystkie inne kobiety AIDS-em, co na pewno pośrednio prowadziło do wypełnienia się misji - wyeliminowanie wszystkich ludzi na Ziemi. Rodzi się we mnie pytanie: czy mając AIDS można zapaść w śpiączkę? Z czego żył facet zaliczający codziennie inną kobietę? Skąd miał kasę na te wszystkie afrodyzjaki? I dlaczego Autor tego tekstu uważa, że wszystkie kobiety są takie łatwe i wszystkie, a przynajmniej olbrzymi ich odsetek, wskakują do łóżka z pierwszym lepszym? I czy jego syn zaliczał te same panienki co jego ojciec i co z groźbą AIDS, czy widząc swojego ojca umierającego na tą chorobę nie zastanowi się ani przez chwilę, tylko pójdzie w jego ślady? Powiedzmy, że morał tej historii jest krótki i niektórym znany: sexu bez gumek nie uprawiamy.

Znalazłam w tekście kilka brakujących ogonków: ę, ą, ż. Miałam też wątpliwości co do budowy kilku zdań, ale to wszystko masz poniżej. Tekst ciekawy, główny bohater wzbudził we mnie litość i Piękna też kiepsko trafiła. Gratuluję pomysłu.

MOJE UWAGI:

Świadomość jego własnej wyższości, rodziła się w nim powoli. - wytnij > jego, wiadomo, że własna = jego, wg mnie wystarczy jedno z tych określeń.

Uważał, że po co ma się wtrącać, do czegoś, co go w ogóle nie obchodzi i od czego nic nie dostaje. - Coś mi tu zgrzyta, a może tak <Uważał, że nie ma po co się wtrącać, do czegoś, co go w ogóle nie obchodzi i od czego nic nie dostaje.> ?

Uważał się za deistę, czyli wierzył w to, że Bóg stworzył świat, ale nie wtrąca się w jego dalsze losy. - to zabrzmiało jak urywek z encyklopedii, a może wytnij > czyli >, wg mnie będzie brzmiało lepiej.

Niemalże wszystko leżało w rękach jednego człowieka. Podziwiał Pierwszego Ojca. - z całym szacunkiem, ale Bóg w momencie tworzenia Ziemi, z tego co mi wiadomo, nie był człowiekiem. Może zamiast tego daj > jednej istoty?

Z czasem, początkowo tylko we własnym wnętrzu, zaczął tak bardzo się utożsamiać z Ojcem Wszystkich Ojców, że dla siebie samego stał się nim. - <utożsamiać się>, <że stał się nim dla siebie samego>?

Słuchała wszystko, co jej mówił. - <słuchała wszystkiego>?

Razem z Piękną, po wielu rozmowach, doszli do wniosku, tzn. on doszedł, że ludzkość jest chora i zdegenerowana. - rozwiń skrót, wg mnie lepiej ich nie używać w tego typu prozie, powtórzenie: doszli/doszedł

Mogłoby to tez trwać zbyt długo, a na to nie mieli tyle czasu. - wytnij > tyle, <też>

Dlatego tez, wpadli na pomysł, że jeżeli nie można zlikwidować istniejącego społeczeństwa, - <też>

Trzeba stworzyć lepszych ludzi, niż tych, którzy według nich, plugawią tę ziemie, tylko na niej stojąc. - <ziemię>, z tym zdaniem jest coś nie tak, wynika z niego wg mnie, że plugawią ziemię tylko ci ludzie, co na niej tylko stoją. Ci, co są w ruchu już jej nie plugawią. Dodatkowo jeśli mówisz o Ziemi jako o planecie, powinieneś napisać ten wyraz z dużej litery.

Cieszyli się z tego, ze to właśnie ich wybrał Bóg. - <że>, może wytnij > z tego?

Po przewidywanym czasie Piękna urodziła. - Coś mi zgrzyta to określenie "po przewidywanym czasie". Rozumiem, że chodzi tu o termin rozwiązania? Czyli urodziła po przewidywanym terminie? Trzeba byłoby wg mnie to jakoś zredagować.

Ich pierwszego syna, tego syna, który był początkiem lepszego jutra. Na początku byli bardzo szczęśliwi. - powtórzenie: syna/syna, początkiem/początku. Dość sporo w Twoim tekście powtórzeń. Rozumiem, że wynikają z jego charakteru, ale z czasem stają się męczące dla Czytelnika. Warto je zamienić na coś innego.

Ojciec Wszystkich Ojców zaczął się martwić o to, że nie będzie im dane tyle czasu, na naprawę świata, ile by chcieli. Zajście w ciąże, czekanie na jej rozwiązanie, było zbyt czasochłonne. - wytnij drugi przecinek, <ciążę>. Teraz popatrz na zestawienie tych dwóch zdań. Wynika z niego dla mnie - Czytelnika, że Ojciec Ojców zachodził w ciążę. Chyba nie to miałeś na myśli?

Zarówno Ojciec, jak i Piękna dobrze o tym widzieli. - <wiedzieli>

Musi współżyć z innymi kobietami, aby wypełnić misje. - <misję>

Ojciec długo opierał się przed tym co mówiła Piękna, bo wiedział, że jest to prawda. - chyba chodziło Ci o to, że długo się NIE opierał, skoro wiedział, że ona ma rację, <tym o czym mówiła Piękna>?

Na pożegnanie powiedziała mu, ze bez względu na wszystko, będzie na niego czekała, - <że>

Dobra sylwetka, wyrzeźbiona na siłowni. - wytnij przecinek

Gdy miał 36 lat, czyli około 18 lat po wyjeździe z kraju i opuszczeniu Pięknej znalazłem go w szpitalu. - ładniej wyglądałoby to zdanie gdybyś napisał słownie liczby. Raczej w tego typu prozie nie używa się cyferek.


Dużo weny życzę,
Lilith
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.
William Shakespeare
[Obrazek: gildiaPiecz1.jpg]
Odpowiedz
#6
Hmmm... Miałam chyba ze trzy "podejścia" do Twojego opowiadania. Jednak gdy "weszłam w nie" przykuło moją uwagę. Uważam, że spokojnie można je rozwinąć w coś większego. Można spróbować zrobić z tego całkiem dobrą powieść, bardziej rozwinąć postać Pięknej, która mimo pozornej słabości okazuje się być tą mocniejsza stroną. To ona przecież decyduje o tym jak ma się potoczyć przyszłość związku i pchnąć Ojca na drogę realizacji jego idée fixe.
Końcówka wygląda tak, jakbyś chciał jak najszybciej zaprezentować publicznie opowiadanie i dopisałeś ją trochę tak "na kolanie". Jednak jakby ją doszlifować to może być interesująca.

Ogólnie - podobało mi się.
Pozdrawiam.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości