Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Polowanie na Czarownice
#16
Lubię się czasem pobawić w robienie okładek do swoich opowiadań.
Co prawda wyglądają one raczej jak plakaty do filmów, ale jednym projektem postanowiłam się pochwalić.

Od razu zaznaczam: jestem całkowitym laikiem jesli chodzi o grafikę komputerową. Nie miałam też do dyspozycji żadnego profesjonalnego programu.
Traktuję to raczej jako zabawę Wink


[Obrazek: 5f0e9b3b07d56637.jpg]

Wersja druga:

[Obrazek: c6bd74a77d968c92.jpg]
Odpowiedz
#17
Skąd zdjęcia u góry? Big Grin Oba znam, tylko nie pamiętam filmów. ^^
Jak dla mnie, tytuł jakiś taki nijaki. Smile Mógłby być większy i bardziej fikuśny. Ale ja też jestem tylko amatorką, która takie rzeczy rozpatruje w kategorii zabawy. Tongue
Odpowiedz
#18
Na obu jest Emily Blunt. Pierwszy film to chyba Sunshine cleaning, a drugi - Młoda Victoria, ale głowy nie dam.

Niestety w progrmie, w którym to robiłam nie ma za dużego wyboru czcionki Sad Improwizowalam tym co było.
Odpowiedz
#19
ROZDZIAŁ V

Alice nie pamiętała jak dotarła do łazienki. Będąc w środku, przemyła twarz lodowatą wodą. Potem wyciągnęła z torebki kosmetyki i starała się jakoś zamaskować bladość cery, ale efekt był mizerny. Spojrzała w lustro i upuściła puder.
Znów zobaczyła zjawę.
Zamarła na kilka sekund. Podświadomie wiedziała, że jeśli się odwróci – widmo zniknie. Wlepiła wzrok w lustro. Teraz miała okazję przyjrzeć jej się bliżej. Miała tylko nadzieję, że nikt im nie przeszkodzi.
Widmo patrzyło na nią, ale jego wzrok wydawał się dziwnie nieobecny. Alice wzdrygnęła się pod wpływem tego spojrzenia. Dobrze je znała. Widywała je ostatnio patrząc w lustro. Zjawa spoglądała na nią jej własnymi oczami. Jeszcze przed chwilą pod drzwiami kręcili się studenci, teraz wszystkie głosy umilkły. Wokół zrobiło się przeraźliwie cicho. Kobieta słyszała tylko bicie własnego serca i swój przyśpieszony oddech. Im dużej przyglądała się zjawie, tym więcej odnajdywała w jej wyglądzie własnych cech. Choć trudno było uwierzyć, że duch posiadał kiedykolwiek jakieś ludzkie odczucia, bez wątpienia był za życia istotą ludzką. Teraz na jej okaleczonej, kredowobiałej twarzy nie malowały się żadne emocje poza obłędem. Alice czuła się tak jakby spoglądała na twarz własnej siostry albo, co gorsza na… siebie. Tyle, że jej „sobowtór” wykrzywiał zwiotczałe, pozbawione czerwieni wargi i w grymasie złośliwego uśmiechu, ukazując bezzębną szczękę. To czyniło twarz ducha demoniczną.
- Będę następna? – zapytała Alice.
W tym momencie uświadomiła sobie, że cały strach, który nią zawładnął, nie był lękiem przed widmem, ale przed wypowiedzeniem na głos swoich obaw.
Duch pozostał niewzruszony i nadal spoglądał tępo przed siebie.
- Muszę wiedzieć!
I tym razem nie doczekała się odpowiedzi. Kobieta zaryzykowała i odwróciła się, wtedy zjawa zaczęła się rozpływać, aż po chwili całkiem zniknęła.
Alice odetchnęła głęboko i wyszła na korytarz. Kilkakrotnie powtórzyła w myślach to, co za chwilę powie, ale wcale nie poczuła się pewniej. Swojego rozmówcę dostrzegła na końcu korytarza..

To dzieje się naprawdę. Nie masz urojeń! Spokojnie…

Musiała minąć po drodze grupkę hałaśliwych studentów pierwszego roku. Kilku chłopaków obrzuciło ją dwuznacznymi spojrzeniami. To przypomniało jej, że od jakiegoś czasu źle się czuje w większych skupiskach ludzi. Zwłaszcza obcych. Nie miała jednak ochoty myśleć o tym, jak wygląda bez makijażu i w źle dobranym ubraniu. Była całkowicie skupiona na czekającej ją rozmowie. Inne sprawy przestały mieć znaczenie.

To dzieje się naprawdę. Nie masz urojeń! Spokojnie…
To się…


- Możemy już iść? – zapytał David.
Napotkała jego pełne troski spojrzenie i prawie się zgodziła. W ostatniej chwili uświadomiła sobie, że byłoby to przyznanie się do choroby psychicznej, a tego nie było jej wolno robić. Nie po to walczyła dzielnie przez ostatni tydzień.
- Nie mogę – powiedziała w końcu.
- Co się stało? – zaniepokoił się mężczyzna.
Wiedział, że jeśli Alice teraz odejdzie będzie stracona. A będzie to jego wina.
- Nie mogę ci powiedzieć, ale to ważna sprawa. Chyba wiem, dlaczego to wszystko się ze mną dzieje.
- I nie możesz mi o tym powiedzieć?
- Przykro mi.
Tak naprawdę miała ochotę opowiedzieć mu o wszystkim – o morderstwach i swoim strachu. Głos rozsądku, który udało jej się uciszyć, powrócił. Natrętny szept, dotkliwszy niż krzyk, wyrokował, że to ona będzie następną ofiarą. Pod jego wpływem miała ochotę wrócić do swojego mieszkania, zamknąć drzwi na cztery spusty i siedzieć w ukryciu do końca świata. Nie była pewna jak David zareagowałby na te rewelacje, ale domyślała się, dlatego postanowiła trzymać go z daleka od śledztwa i niestety od siebie.
- Wiem, że chcesz mi pomóc, ale…
- Tu nie chodzi o zgubione klucze, ale o twoje zdrowie. – Czuł się coraz bardziej bezsilny. – Chcesz tak po prostu sobie odpuścić?
- Niczego nie odpuszczam – odparła spokojnie. – Ty musisz odpuścić.
- Podaj mi chociaż jeden rozsądny powód.
Oboje wiedzieli, że takowy nie istnieje. Minęła ich kolejna hałaśliwa banda. Gmach powoli pustoszał. Alice zdawała się tego nie zauważać. Zaczęła się powoli wycofywać w kierunku, z którego przyszła. Wiedziała, że jeśli rozmowa potrawa jeszcze kilka minut, David zdoła przekonać ją do swoich racji.
-Dziękuję za wszystko - powiedziała.
Czuła się jak tchórz. Próbowała sobie wmówić, że wcale tak nie jest, że przecież właśnie stawia czoło swoim najgorszym koszmarom, ale umiała przekonać mężczyzny do ich prawdziwości. Wolała uciąć rozmowę, niż przyjąć racjonalne argumenty.
- I co? – David skrzyżował ręce na piersi. – Mam iść do domu i udawać, że się nic nie stało?
Wcale nie miał zamiaru ustąpić. Poczucie winy zaczęło ją powoli dobijać. Dotychczas myślała tylko o sobie, teraz przejrzała na oczy. Jej nowy znajomy z pewnością nie należał do ludzi, którzy łatwo przechodzą do porządku dziennego nad takimi sprawami.
- Zadzwonię do ciebie wieczorem, a teraz muszę iść. Cześć! - Odeszła pośpiesznie, nawet się nie oglądając.

***

Rebeca obudziła się i usiadła na łóżku. Choć było już południe, nie czuła się wypoczęta. Znowu nie mogła zasnąć. Całą noc na przemian modliła się i płakała. Nadal bała się wyjść ze swojej izby, dlatego robiła to tylko za dnia i to upewniwszy się, że nikt nie czai się w pobliżu.
Cały czas miała wrażenie, że pastor czai się gdzieś w lesie i napadnie ją, gdy tylko przekroczy próg. Kiedy zamykała oczy widziała jego odurzoną alkoholem twarz, kiedy powalił ją na ziemią. Jego ręce na jej ciele i wszystkie okropne rzeczy, które mówił o grzechu i potępieniu.
Teraz słyszała w oddali jakieś niewieście głosy. Należały zapewne do mieszkanek wioski, które udawały się do sąsiedniej osady, by odwiedzić krewnych z okazji niedzieli.
- Boże Przenajświętszy i Jasna Panienko – uchrońcie nas ode złego… - mamrotała jedna z nich. - Że też musiałaś akurat teraz zachcieć wybrać się do Elizabeth – zwróciła się do swojej towarzyszki.
- Nie przesadzaj moje droga – broniła się tamta. - Licho już wcześniej tu siedziało, tylko dopiero teraz odważyło się wyleźć, ale nie mamy, co się martwić. Tak jak powiedział pastor Jezus nas ocali!
- Że też ta dziewczyna nie boi się mieszkać tu sama. Po zmroku pewnie diabeł tańczy na polanie w świetle księżyca.
- Podobno Rebeca jest dziwna. Mówią, że potrafi leczyć ludzi wywarami własnej roboty, a do tego tak rzadko pokazuje się w osadzie. Przez ostatni tydzień nikt jej nie widział.
- Może porwał ją sam zły? – zaniepokoiła się kobieta.
- A może sama mu się oddała. Młoda, ładna, samotna. Byłaby dla niego łakomym kąskiem. Nie było jej dziś na nabożeństwie. Słyszałam też, że u jej sąsiadów zaczęły dziać się ostatnio dziwne rzeczy: skisło ziarno, a krowy przestały dawać mleko.
- Lepiej się pospieszmy. – Druga z kobiet wyjęła mały różaniec i zaczęła odmawiać – Ojcze nasz
Po chwili głosy ucichły.
Rebeca zaczęła trząść się spazmatycznie. Objęła się rękami i zaczęła kołysać w przód i w tył. Próbowała nucić kołysankę, którą śpiewała jej matka, kiedy bała się zasnąć z powodu koszmarów, ale odkryła, że nie pamięta melodii. Miała mętlik w głowie

To niemożliwe! Nie mogły mówić o mnie.

***

Alice i profesor Laurie dotarli na miejsce z godzinnym opóźnieniem. Mężczyzna zaczął już nawet przeklinać pod nosem – dopiero teraz uświadomił sobie, jak wciągające jest śledztwo, którego się podjął. I nie chodziło mu wcale o aspekt historyczny – nie miał złudzeń, że znajdzie coś interesującego z punktu widzenia swojej profesji, ale nęciło go żeby poznać ten towarzyszący śledztwu dreszczyk emocji, o którym tyle opowiadał mu przyjaciel.
Na miejscu powitał ich Sam.
- Wiedziałem, że nie wytrzymasz do wieczora. A to pewnie ta urocza studentka, o której mi tyle opowiadałeś. - Wyciągnął rękę w kierunku Alice.
- Ciszę się, że mogę pana poznać – powiedziała zaskakująco pewnym głosem. - Mam nadzieję, że na coś się przydam. – Uśmiechnęła się i odwzajemniła uścisk.
- Zacznij od razu. Teraz zapoznam was z materiałami.
Podeszli do ogromnego stołu, który był dosłownie zawalony dziesiątkami fotografii. Wszystkie przedstawiały w zasadzie to samo: zwłoki młodych kobiet. Różniły się jedynie sposoby, w jakie je zamordowano. Pierwsza z nich została śmiertelnie ugodzona nożem i wykrwawiła się na śmierć. Drugą utopiono w wannie, a ostatnią, którą znaleziono niedawno, ktoś powiesił.
- O mój Boże - wykrztusiła
- Wierzysz w Boga? – zapytał profesor.
- Jaaa? Taak… - Nagle ogarnęły ją wątpliwości. – A pan?
- Nie – odpowiedział bez namysłu. - Jestem racjonalistą i jestem absolutnie przekonany, że gdyby Bóg rzeczywiście istniał, to na świecie nie byłoby chorób, wojen…
- Ale po to ludzie mają wolną wolę… - próbowała się bronić.
- Powiedz to tym trzem nieszczęśnicom. – Wskazał na stół. – To właśnie czyjaś wolna wola odebrała im życie. W bardzo bestialski sposób
Alice rzadko widywała go tak wzburzonego.
Ale lepiej zajmijmy się tym, po co tu jesteśmy. Kiedyś, jeśli tylko będziesz chciała, wrócimy do tej rozmowy. Chętnie poznam szerzej twój punkt widzenia.
- Taak.
Zdziwiła ją własna reakcja. Dlaczego słowa mężczyzny tak ją poruszyły? Przecież wielokrotnie dyskutowała z ateistami i zawsze umiała zachować spokój ducha. Postanowiła jednak zrzucić swoją reakcję na karb przemęczenia. Wróciła do rzeczywistości, dokładnie w momencie, w którym inspektor zaczął wyjaśniać dalsze szczegóły sprawy.
- We wszystkich mieszkaniach znaleziono martwego czarnego kota, rozbite lustro i słoiczki z jakimiś specyfikami, a także wielki garnek na kuchence i pentagram narysowany na drzwiach wejściowych. Seryjni mordercy przeważnie wybierają swoje ofiary według jakiegoś klucza. Siedzę nad tym od blisko dwudziestu czterech godzin i nie znalazłem nic, co by je łączyło. Z doświadczenia wiem, że to, iż były młode, ładne i studiowały nie mogło być wystarczającym powodem wybrania właśnie ich – zakończył ze zrezygnowaniem.
Alice przyjrzała mu się uważniej. Dopiero teraz zauważyła jak bardzo jest przemęczony.
- Łączy je śmierć - Greg wypowiedział na głos swoje myśli.
- Uznałem to za coś oczywistego - odciął się Sam.
- Jesteś pewien, że to nie były samobójstwa? Z tego, co tu widzę – ta, która się utopiła, nie była niczym skrępowana.
- Zabójca mógł ją zaskoczyć we śnie - wtrąciła Alice. – Chyba.
Mimo, iż tok rozumowania Greg’a mógł być właściwy, ona wiedziała… Podświadomie czuła, że mają do czynienia z morderstwami…
- Dziękuję, że przyprowadziłeś tę dziewczynę. – Policjant obdarzył ją przyjacielskim uśmiechem. - Poza tym nie znaleźliśmy narzędzi zbrodni.
Laurie zastanawiał się przez chwilę.
- A jeśli one należały do jakiejś sekty? – powiedział wreszcie. - To teraz modne wśród młodych ludzi. Udawanie, że jest się czarownicami. Być może mamy tu falę zbiorowych samobójstw.
- A brak noża? – Alice nie dawała za wygraną.
- Mógł zostać zabrany przez członków sekty - ciągnął dalej Greg.
- To wcale nie jest niemożliwa teoria - stwierdził inspektor.

Mylicie się! One zostały zamordowane. Przecież zjawa…[/i]

Alice miała ochotę wykrzyczeć im to w twarz, ale przecież nie mogła im powiedzieć, że nawiedza ją duch. Uznaliby ją za wariatkę.
– Powęszę w tej sprawie, ale teraz – zakończył inspektor. - Widzę, że jest pani potwornie zmęczona. Proszę jechać do domu i się wyspać.
- Czuję się dobrze - próbowała protestować.
- Sam ma rację. Odwiozę cię do domu – zaproponował Greg.
- Chyba rzeczywiście tak będzie najlepiej. – W końcu ustąpiła. – Ale czy możemy wstąpić jeszcze na uniwersytet, po te materiały, które mi pan obiecał?
- Tak naturalnie, a jutro może przyjadę po ciebie rano? Po co masz tłuc się komunikacją miejską.
- Dobrze. Dziękuję. Do widzenia inspektorze.
- Do jutra. – Sam nawet na nich nie spojrzał. Uparcie przyglądał się jednej z fotografii jakby kryło się tam rozwiązanie zagadki.
W samochodzie profesor zagadnął ją o coś jeszcze:
- Ten chłopak… David. Dobrze go znasz?
Zaskoczona nie wiedziała, co powiedzieć
- Poznaliśmy się niedawno. W zasadzie to tylko…
- Nie chce bawić się w zrzędliwego starucha, ale wiem, że jesteś sierotą. Wybacz mi to określenie.
- Nic się nie stało. Po prostu nazywa pan rzeczy po imieniu.
Pamiętała jak reagowała na to określenie po wypadku. Uświadomiła sobie nagle, że już prawie nie pamięta jak wyglądał jej brat, a przecież spędzali ze sobą tyle czasu. Dawno nie czuła się tak bardzo samotna.
- Uważaj na siebie. Według mnie on traktuje tę znajomość inaczej niż ty.
Resztę trasy pokonali w milczeniu.
Odpowiedz
#20
Dobra, przeczytałam i zabieram się do poprawiania. Smile

Cytat:Alice nie pamiętała, jak dotarła do łazienki.

Cytat:Nie była pewna, jak David zareagowałby na te rewelacje, ale domyślała się, dlatego postanowiła trzymać go z daleka od śledztwa i, niestety, od siebie.
Przecinki.

Cytat:Wiedziała, że jeśli rozmowa potrwa jeszcze kilka minut, David zdoła przekonać ją do swoich racji.

Cytat:Próbowała sobie wmówić, że wcale tak nie jest, że przecież właśnie stawia czoło swoim najgorszym koszmarom, ale nie umiała przekonać mężczyzny do ich prawdziwości.
Zabrakło przeczenia. Bez niego to zdanie wyglądało dziwacznie.

Cytat:Kiedy zamykała oczy widziała jego odurzoną alkoholem twarz, kiedy powalił ją na ziemię.

Cytat:Tak jak powiedział pastor: Jezus nas ocali!
Dwukropek.

Cytat:Druga z kobiet wyjęła mały różaniec i zaczęła odmawiać Ojcze nasz.
Bez myślnika i kropka na końcu zdania. Jeżeli nie pasuje Ci to, możesz zmienić na Modlitwę Powszednią. Może efektowniej by brzmiało. Smile

Cytat:Próbowała zanucić kołysankę, którą śpiewała jej matka, kiedy bała się zasnąć z powodu koszmarów, ale z przykrością odkryła, że nie pamięta melodii. Miała mętlik w głowie.
Pozwoliłam sobie nieco zmienić niektóre słowa i dodać coś, co może bardziej ubarwiłoby to zdanie. I kropka na końcu ostatniego zdania.

Cytat:[...] ale nęciło go, żeby poznać ten towarzyszący śledztwu dreszczyk emocji [...]

Cytat:- O mój Boże - wykrztusiła.
Kropeczka.

Cytat:- Powiedz to tym trzem nieszczęśnicom – wskazał na stół.
Bez kropki po "formie dialogowej" i wtrącenie narratora z małej litery.

Cytat:Z doświadczenia wiem, że to, iż były młode, ładne i studiowały, nie mogło być wystarczającym powodem wybrania właśnie ich[...]

Cytat:Dopiero teraz zauważyła, jak bardzo jest przemęczony.

Cytat:[...]przecież nie mogła im powiedzieć, że nawiedza duch. Uznaliby za wariatkę.
Powtórzenie.

Cytat:– Powęszę w tej sprawie, ale nie teraz – zakończył inspektor.
Zabrakło słowa. Bez niego wyglądało, jakby inspektor nie dokończył zdania, a przeszedł do innego.

Cytat:- Tak, naturalnie, a jutro może przyjadę po ciebie rano? Po co masz tłuc się komunikacją miejską?
Tu nie jestem pewna, ale chyba na końcu powinien znaleźć się znak zapytania.

Cytat:- Dobrze. Dziękuję. Do widzenia, inspektorze.
- Do jutra. – Sam nawet na nich nie spojrzał. Uparcie przyglądał się jednej z fotografii, jakby kryło się w niej rozwiązanie zagadki.

Cytat:Zaskoczona nie wiedziała, co powiedzieć.
Kropka na końcu zdania.

Cytat:Pamiętała, jak reagowała na to określenie po wypadku. Uświadomiła sobie nagle, że już prawie nie pamięta, jak wyglądał jej brat, a przecież kiedyś spędzali ze sobą tyle czasu.
Tutaj postanowiłam dodać określenie mające na celu pokazanie czasu przeszłego (że to było właśnie przed wypadkiem). Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ale, jak czytam to zdanie, to wydaje mi się, że to się dzieje w czasie przeszłym, ale nadal do teraz (nie mam pojęcia, czy zrozumiesz tą wypowiedź, ale chyba nie umiem tego uprościć), więc ten czas odległy chciałam podkreślić. Smile

No, więc tak. Do Twojej pracy wkradło się trochę nieznacznych błędów, czym zajęłam się przez jakiś czas. Ale warto poświęcić trochę czasu na tzw. wytykanie błędów, żeby autor tekstu mógł je poprawić. Smile Gdzieniegdzie brakuje kropek lub przecinków, ale da się przeżyć.
Zastanawia mnie szczegół, a mianowicie w poprzednich częściach, kiedy pisałaś coś o Bogu itp., to z małej litery (nie wnikam, skąd to się wzięło), a w tej już jest z dużej. Można to uznać za przypadek, tak? Smile
I teraz myśli oddzielasz eneterem. Wcześniej spokojnie stały między innymi zdaniami. To, rozumiem, jest poprawione, by po prostu oddzielić, czy ze względów estetycznych, czy czegoś tam jeszcze. Zwróciłam uwagę na te zmiany, bo są widoczne i tym fragmenty różnią się od siebie (może nieznacznie, ale różnią).
Ogólnie powieść, jak prawie każda, wciągnęła mnie od pierwszych akapitów. Ciekawe wątki, zwłaszcza ten z pastorem. Fakt, że w tamtych czasach powszechnie uważano, że piękne niewiasty to zguba dla duszpasterzy, bo wystawiają ich na pokuszenie (co niektórzy z chęcią wykorzystywali). A główna bohaterka (ta z dzisiejszych czasów) na początku wydawała się, jakby leciała na prochach - w sensie, tak dziwne zachowanie, jak jakiś nienormalny człowiek.
Chociaż tej powieści nie odbieram, jako horror. Po prawdzie, nie udało mi się nigdy przeczytać książki z tego gatunku (chyba, że Zmierzch lub Pamiętniki Wampirów się liczą? - nawiasem mówiąc, też nie zrobiły na mnie szczególnego wrażenia), mimo to Polowanie na Czarownice nie przyprawiły mnie o ten znajomy dreszczyk emocji. Być może dlatego, że jeszcze nie rozwinęłaś jej na tyle, żeby takowe były. Jeżeli w dalszych częściach będzie więcej bardziej nieoczekiwanych momentów, to czekam ze zniecierpliwieniem.
Uff... się napisałam. Mam nadzieję, że pomogłam.
Pozdrawiam i życzę weny,
Verdi

PS. Jak w końcu wstawię moje "dzieło", to liczę na podobne wyrażenie zdania na jej temat (czyt. komentarz krytyki). Smile
Odpowiedz
#21
Bardzo dziękuję za komentarz i poświęcenie czasu na przeczytanie tych kilkunastu stron.

Różnice wzięły się z tego, iż post można edytować tylko przez pierwsze 24 godziny po napisaniu. Jakoś do tej pory nie mogłam się zebrać, żeby poprawić całość, dlatego w nowszych rozdziałach tekst wygląda trochę inaczej. W przyszłym tygodniu się tym zajmę.
Rozważam także zmianę działu, na fantastykę. To nie miało być opowiadanie, które mrozi krew w żyłach. Napisałam ją dwa lata temu, a wtedy moje zdolności wymyślania fabuły nie były takie jak teraz. W każdym razie opowiadanie przechodzi remont generalny Wink
Odpowiedz
#22
Cytat: iż tok rozumowania Greg'a mógł być właściwy
- Apostrof raczej niepotrzebny tutaj.

Więcej błędów nie dostrzegłem.

O fabule powiem niewiele, bo moim zdaniem nie wydarzyło się tu nic przełomowego co by pchnęło historię naprzód. Znalazła się konkretna zapowiedź wątku miłosnego co było zresztą do przewidzenia od początku w zasadzie (o ile któreś z dwojga wciśniętych weń postaci nie okaże się być tym złym i niegodziwym). Zmieniłbym trochę początek na twoim miejscu, bo jakoś mało emocjonujący jest a powinien. No, ale widać, że się przy tym starałaś.
Ogólnie - tak samo jak wcześniej, już kilka komentarzy ci napisałem, więc nie będę się powtarzał.
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out.
Odpowiedz
#23
Pomimo kilku błędów, masz dryg do pisania.
Antonia? - 35 lat i 60 kilogramów czystej skromności. Angel
Odpowiedz
#24
Ojeju, niemal zapomniałam, że to tu jeszcze wisi. Dziękuje za poświęcony czas. To opowiadanie - nie ukrywam - to tekst, którego dzisiaj bardzo się wstydzę *zakłada na głowę papierową torbę*
Are You Watching Closely?
Odpowiedz
#25
Bez przesadyzmu. Radzisz sobie całkiem dobrze, aż ci zazdroszczę.
Antonia? - 35 lat i 60 kilogramów czystej skromności. Angel
Odpowiedz
#26
Cytat:Nie pasuje mi tu te słowo.

Chyba to słowo.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości