06-01-2010, 19:45
Rootsrat efendi. Ty wiesz że jestem twoim wielbicielem. Choćbym nie wiem jak się wytężył i tak nie osiągnę kwiecistości Twego języka. Ja bowiem człowiek nieuczony jestem, ja szkoły techniczne jeno kończył, a tam uczą jak stać się użytecznym narzędziem, a raczej dodatkiem do jakiegoś narzędzia. Człowieczeństwa i poczucia piękna tam raczej się nie rozwija. Piszę to na usprawiedliwienie siermiężności swego języka, któren ledwie i z trudem myśl wyrazić potrafi. Na dodatek nękan jestem wrażą dysleksją, która jeszcze bardziej mi to pisanie utrudnia.... Ale do rzeczy. Zastosowałem większość Twoich sugestii. Fragment o figlarnych płomieniach zastosowałem w całości, bowiem nic leprzego w tym miejscu po prostu nie dało by się wymyślić.
-"właśnie jak kot" - postanowiłem zachować, bo o kocie jest mowa w "Prezencie ślubnym"
-"Kładąc ręce na jej dłoniach" - też pozostawiam, bo chciałem tu powiedzieć że swoimi dłońmi wziął jej dłonie, którymi zakrywała mu oczy. W końcu normalny gest, a nie wiem jak to inaczej opisać. Polski być trudny język Chyba że wybawisz mnie z kłopotu i coś zaproponujesz.
- Tekst o króliczku postanowiłem zachować - wprawdzie nie mam na niego zaiksa, bo pochodzi z jakiejś innej książki, ale po prostu mi się podoba. Poza tym króliczki mają w sobie coś co sprawia że wyglądają jakby miały zaraz zrobić dowcip.
Teraz kwestia Hermiony... "Prezent ślubny" miał być z założenia żartem z "Harego Potera", dlatego niektóre postaci mają tam "Poterowe" imiona. Pomysł dziewczyny-kota też w zasadzie zaczerpnąłem z króciutkiej scenki z eliksirem wielosokowym, choć mocno ją podrasowałem. U mnie jest to raczej pełnoprawny, choć cywilizowany kotołaczek
Bardzo Ci dziękuję za wnikliwą analizę opowiadania, a szczególnie za wszystkie krytyczne uwagi, przyjemnością bowiem jest uczyć się od wielkich. Piszę to całkiem szczerze bo takie właśnie rady pozwalają znacznie poprawić jakość warsztatu. Najlepszy bowiem pomysł można schrzanić niechlujnym, czy niedopracowanym językiem. Tym bardziej cieszy mnie to że historia Cię zainteresowała. "Prezent ślubny", jak i pozostałe z "wiedżmińskich" opowiadań będę zamieszczał sukcesywnie. Czytelnicy są tu bardzo wymagający, dlatego postanowiłem dać je do korekty znajomej polonistce. "Prezent ślubny" powinien pojawić się tu już po niedzieli. Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytających i jeszcze raz dziękuję za wszystkie dobre rady.
-"właśnie jak kot" - postanowiłem zachować, bo o kocie jest mowa w "Prezencie ślubnym"
-"Kładąc ręce na jej dłoniach" - też pozostawiam, bo chciałem tu powiedzieć że swoimi dłońmi wziął jej dłonie, którymi zakrywała mu oczy. W końcu normalny gest, a nie wiem jak to inaczej opisać. Polski być trudny język Chyba że wybawisz mnie z kłopotu i coś zaproponujesz.
- Tekst o króliczku postanowiłem zachować - wprawdzie nie mam na niego zaiksa, bo pochodzi z jakiejś innej książki, ale po prostu mi się podoba. Poza tym króliczki mają w sobie coś co sprawia że wyglądają jakby miały zaraz zrobić dowcip.
Teraz kwestia Hermiony... "Prezent ślubny" miał być z założenia żartem z "Harego Potera", dlatego niektóre postaci mają tam "Poterowe" imiona. Pomysł dziewczyny-kota też w zasadzie zaczerpnąłem z króciutkiej scenki z eliksirem wielosokowym, choć mocno ją podrasowałem. U mnie jest to raczej pełnoprawny, choć cywilizowany kotołaczek
Bardzo Ci dziękuję za wnikliwą analizę opowiadania, a szczególnie za wszystkie krytyczne uwagi, przyjemnością bowiem jest uczyć się od wielkich. Piszę to całkiem szczerze bo takie właśnie rady pozwalają znacznie poprawić jakość warsztatu. Najlepszy bowiem pomysł można schrzanić niechlujnym, czy niedopracowanym językiem. Tym bardziej cieszy mnie to że historia Cię zainteresowała. "Prezent ślubny", jak i pozostałe z "wiedżmińskich" opowiadań będę zamieszczał sukcesywnie. Czytelnicy są tu bardzo wymagający, dlatego postanowiłem dać je do korekty znajomej polonistce. "Prezent ślubny" powinien pojawić się tu już po niedzieli. Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytających i jeszcze raz dziękuję za wszystkie dobre rady.
corp by Gorzki.