Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Mój Har-Magedon, albo psychologiczna ataraksja
#1
Tego, co wykrzywione, nie da się wyprostować, a tego, czego brak, nie da się policzyć
[Kazn. 1:15]

z bezbożnej świątyni cielesnych
uciech stopniowo znikam
fragmentami nie rzucam już
cienia

przypiekam myśli nad pogorzeliskiem
nie licząc zadanego mi
czasu

skreślona z listy obecności
nie proszę o

sprostowanie 
Odpowiedz
#2
Bardzo dobry wiersz.

Człowiek czyli nawet ja odnajduje się w podobnych stanach. Jak epifanie.

Akurat wczoraj, kursowałem między ochłodzeniem na zewnątrz a tym klimatem co Ryjo Dojrzanejro.
Odpowiedz
#3
Bardzo sugestywny. Cielesność. Różne stany jej skupienia. Rozkosz i ból. Cienka dzieli je granica. Czasem lepiej być banitą niż bezmyślnym konformistą w klatce.
Dla mnie zasłużony komplet gwiazdek.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#4
Cielesność. Różne stany jej skupienia. Rozkosz i ból.

Właśnie tak.

Dziękuję, Mirando, za gwiazdeczki dla tego drobiazgu  powstałego podczas ataku migreny,
kiedy to "zbielałymi usty" cichutko szepcę:  niech ktoś przyjdzie, i  mnie dobije 

Grain, dla Ciebie  Big Grin

Serdeczności
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości