05-07-2018, 10:04
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-07-2018, 11:23 przez Bruno Schwarz.)
W drogerii jest promocja na krem przeciwzmarszczkowy dla klientek z podbitą legitymacją szkolną. Podchodzę do kasy, a kasjerka do mnie z buzią:
- Pani jest za stara na krem przeciwzmarszczkowy!
I żebym natychmiast opuściła sklep.
- W szpitalu na Kruczej robią eutanazję z dofinansowania enefzetu. Niech się pani pospieszy, bo tylko do końca maja – ktoś życzliwie podpowiada.
W autobusie siadam na kolanach jakiegoś młodzieńca, bo mi się żylaki odezwały. Kierowca sprawdza czy mam legitymację inwalidzką.
- Jest zalana kawą z mlekiem!
- I dwoma łyżeczkami cukru – dopowiadam dla ścisłości.
= Musi pani wysiąść – i jeszcze, że sam pije czarną z termosu.
Wychodzę bez szarpaniny, a pojazd odjeżdża. Widzę w oknie uśmiechniętego młodzieńca, z moją
portmonetką w rączce. Macha do mnie, więc i ja macham do niego.
Jestem na moście między Bratnią a Wilczą. Szybciutko rozbieram się do naga, bo mi szkoda ubrań dla takiego ścieku.
Aresztuje mnie policyjny patrol i dostaję dożywocie. Pod językiem mam schowane sznurowadło. Na czarną godzinę.
- Pani jest za stara na krem przeciwzmarszczkowy!
I żebym natychmiast opuściła sklep.
- W szpitalu na Kruczej robią eutanazję z dofinansowania enefzetu. Niech się pani pospieszy, bo tylko do końca maja – ktoś życzliwie podpowiada.
W autobusie siadam na kolanach jakiegoś młodzieńca, bo mi się żylaki odezwały. Kierowca sprawdza czy mam legitymację inwalidzką.
- Jest zalana kawą z mlekiem!
- I dwoma łyżeczkami cukru – dopowiadam dla ścisłości.
= Musi pani wysiąść – i jeszcze, że sam pije czarną z termosu.
Wychodzę bez szarpaniny, a pojazd odjeżdża. Widzę w oknie uśmiechniętego młodzieńca, z moją
portmonetką w rączce. Macha do mnie, więc i ja macham do niego.
Jestem na moście między Bratnią a Wilczą. Szybciutko rozbieram się do naga, bo mi szkoda ubrań dla takiego ścieku.
Aresztuje mnie policyjny patrol i dostaję dożywocie. Pod językiem mam schowane sznurowadło. Na czarną godzinę.