Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Popołudnie w Paryżu
#1
>jeszcze jedną kawę Mindy 
>ok
Odeszła a ja wpatrywałem się w jej tyłek. Krągły, kształtny i wyraźnie zaznaczony na jej czarnej spodniczce. Wyobraziłem go sobie w dotyku. Miękki, okrąglutki, pulchny i genialny. Skóra na kobiecym tyłku ma niesamowite właściwości, jest taka jaka powinna być, idealna!
Wziąłem łyka kawy i dalej wpatrywałem się w telefon. Czytałem o wyspach na filipinach, grecji i kosztach z tym związanych. Może pewnego dnia tam uciekne. Szkoda tylko że teraz nie mam forsy, no ale cóż, zawsze można tam się doczołgać jak pustelnik i bezdomny. A tu? Ładna kafejka, ale i tak bym to gówno spalił, jak całe miasto. Czytałem dalej. Siedziałem tak do wieczora. Zabrałem potem Mindy i poszliśmy do jakiegoś baru. Nie była to speluna, a szkoda, żadnej nie moge tutaj znaleźć. Nie powinno być odwrotnie? W środku sami starcy, pare, może z dwoch, trzech młodziaków. Boże jaka nuda. Wszyscy dawno zdechli i nawet się z tym nie kryją. Gadałem z Mindy
i od czasu do czasu szczypałem ją w tyłek.
>Przestań Gabryś!
A ja dalej swoje. Jacyś emeryci co jakiś czas sie gapili ale odprowadzałem ich wzrokiem. Ta dziewczyna z którą tu siedziałem była wspaniała. Miała z 30 lat, nie miała najlepszej figury ale boże, jakiego miała ducha! Jakby miała 16 lat. Śmiech, tak, jej śmiech był wyraźny, słychać po nim było że miała w sobie jakiekolwiek życie.  Tak się z nią zabawiałem że w końcu mi stanął i nie mogłem wytrzymać. Nie miałem w stylu ruchać babek w publicznych kiblach więc uznałem że poradzę sobie sam. 
>idę do kibla
>w porządku
>zamów mi jeszcze jednego browca
I odszedłem. Toaleta była brudniejsza niż się spodziewałem, a taki spokojny lokal! Bez żenady zwaliłem sobie konia spuszczając się na drzwi, mają skurwysyny hehe za swoje. Wróciłem i gadaliśmy, głównie o jej paczce przyjaciół. Sam ich nie miałem, nie żeby mi to przeszkadzało, cenię sobie życie odludka. Nikt mi nie zawraca dupy.
>No więc Maciek naprawdę zamierza wyjechać.
>Gdzie?
>Do Porto, Madrytu, Paryża i Lidzbony
>nieźle, długo tam będzie? 
>po 3 dni w każdym mieście
>to chujowo
>czemu?
>no bo 3 dni? Co można zrobić w 3 dni w takich miastach? 
>lepsze to niż nic
>no ta ale to tak jakbyś była głodna i powąchała tort ale jednocześnie nie mogła go zjeść
>co jest złego w wąchaniu tortu?
>jak jest się głodnym to lepiej wcale nie wąchać, to przecież tortura!
>pieprzysz
>jedzie samochodem czy samolotem?
>samolotem
Zaczęliśmy się spierać czy lepiej samochodem czy samolotem. Ja że samochodem, oczywiście. Samolot jest fajny może raz. Ale nie ma to nic w wspólnego z podróżowaniem, wsiadasz, siedzisz parę godzin i już jesteś na miejscu. A samochód? Sam prowadzisz, wiatr ci wieje po mordzie, możesz się zatrzymać gdzie chcesz, bar, motel, palenie fajek, słuchanie muzyki albo i nie, podziwianie wszystkiego dookoła, POCZUCIE że się naprawdę przemieszczasz, cokolwiek. Jedziesz sobie a na horyzoncie zachodzące słońce. Jak ucieczka z więzienia, ma w sobie to coś. A samolot? Tyle emocji co w wysyłaniu faksu. Pozamawialiśmy parę szklanek whisky i w końcu wyszliśmy. Nareszcie wróciłem do domu, boże, w końcu! Uwielbiam być samemu, lubię gdy jest ciemno, kładę się do łóżka zmęczony i powoli zasypiam nie przejmując się niczym tylko delektując się ciepłem kołdry i nadchodzącą wyjebką. 
Obudziłem się po południu i łeb mnie nie bolał. Mieszkałem w domu razem z jego właścicielami. Nie znosiłem ich toteż starałem nie pokazywać się zbyt często. Mdliło mnie na widok tych skurwysynów. Zjadłem jakieś gówno z lodówki a potem zapaliłem papierosa w ogródku. Dokończyłem go na ulicy w drodze do moich znajomych. Byli bardziej znajomymi Mindy niż moimi ale się umówiliśmy na spotkanie więc się zgodziłem. Raz na jakiś czas nie zaszkodzi wyjście do ludzi. Słońce świeciło, czuło
sie lekki wiaterek który powiewał moją koszulą leżącą na moim chudym ciele. To był jeden z tych względnie sympatycznych dni w Anglii. Lecz ja nadal byłem biedny i głodny. W końcu do nich dotarłem, nie lubię spacerować więc się ucieszyłem jak już stanąłem przed domem. Zadzwoniłem do ich drzwi. Potem już byłem w środku.
>spoko mieszkanko
>staramy sie jakoś je utrzymać w jednym kawałku
A w środku byli: Vinnie, Tony, Vicki, Marv i Nancy. Wszyscy tak samo rozgadani. Boże w co ja się wpakowałem. Zdecydowałem że to wytrzymam. Będę miły, zabawny i takie tam. Nie chciałem sprawić przykrości Mindy. To byli w końcu jej znajomi.
>Chcesz się napić Gabryś? - spytał mnie Tony
>czemu nie
Mieli po 25 lat. Byli weseli, zabawni i inteligentni. Cholera jak ja nie lubię ludzi którzy są weseli bez powodu. Lubię, oczywiście, ludzi którzy się śmieją, mają poczucie humoru i tak dalej, ale to musi mieć jakieś uzasadnienie, gdy wszystko cie bawi, to nic nie jest naprawdę zabawne. Kolejna rzecz, jeśli nie ma powodu do śmiania się, czyli i ty sam takiego nie widzisz a jakimś trafem jesteś wokół wesołej kampanii to regułą stada też musisz być taki wesoły inaczej wyjdziesz na ponuraka. A może po prostu jestem smutasem? Nie wiem.
Mieli lodowatą Brandy. Zaakceptowałem ten fakt i piłem z nimi przypalając papierosem. 
>macie coś w lodówce?
>bierz co chcesz! 
Musiałem coś zjeść, byłem tak wyczerpany że paląc miałem wrażenie że zasłabnę. Przynajmniej można palić w środku. Ja w swoim mieszkaniu muszę wychodzić na dwór, jak jakiś kurwa zbrodniarz. No więc poszedłem do kuchni i otworzyłem lodówkę podczas gdy kompania siedziała w salonie na ziemi gadając i głośno się śmiejąc. Zrobiłem sobie kanapki i dołączyłem do nich. Wypytywali mnie o plany i takie tam, pierdoły.
>No nie wiem, najchętniej to bym po prostu wziął benzynę oblał ten cały pieprzony dom i go zjarał że nawet popiół by po nim nie został
>a co z nim? - spytała Nancy
>nienawidzę właścicieli, tyle
>u nas za to sąsiedzi też są super
>no - dołączył się Vinnie - ten gość kłóci się z tą babą kiedy tylko może.
>i zawsze wydziera się to samo - Vicki zaczęła naśladować ton tej baby - Wypierdalaj! Wypierdalaj!
Głośni sąsiedzi, przypomina mi to coś, kiedyś chciałem takich skurwysynów uciszyć ale nigdy drzwi nie otwierali, raz facetowi (bo to było małżeństwo) zagroziłem że mu skopie dupę jak usłyszę ich jeszcze raz. Od tamtego czasu ani razu nie wydarł się tak żeby mnie wkurwić. A szkoda.
Pociągnąłem dużego łyka tej parząco zimnej Brandy, w końcu zacząłem czuć się jak trza, mimo że nie lubię alkoholu.
Zaczęli gadać o filmach, ja wstrzymałem się od głosu, bo na cholerę. Potem robili sobie jaja z beznadziejnych reżyserów i Patryka Vegi. Głupi skurwiel, a może nie taki głupi, na konto mu złoto wpływa, ale robić takie filmy tylko po to by dostać jakąś forsę? Ja bym nie potrafił. 
Nadchodziła 21 a my nie przestawaliśmy gadać. Nie byli tacy źli, a może to po prostu alkohol. Potem była 22 i zaraz po tym 23. Popiliśmy jeszcze trochę i padliśmy. Tak się uchlaliśmy że spałem u nich, obok
Nancy która przypominała mi Nancy z Sin City, graną przez Jessice Albę. Nic miedzy nami nie zaszło, może oprócz tego że próbowałem ją pocałować i obściskiwać ale i nawet z tego nic nie wyszło. Zasnąłem upity chłodnym jak górski potok brandy, gdy noc szalała i świeciła białymi gwiazdami, a jej zimny wiatr powiewał dookoła. To było przyjemne uczucie, w końcu zasnąć, w końcu. I śniłem. O Londynie, o Paryżu, Nowym Yorku i Hong Kongu.
pozdro elo xD
Odpowiedz
#2
Niechujny zapis (interpunkcja, polskie litery, zapis dialogów) - aż wyje o pomstę do nieba. To portal literacki, tu szanujemy słowa i ich czytelników.
Popraw formę, a pogadamy o treści. Chyba że Ci na tym nie zależy.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#3
(19-06-2018, 07:50)Miranda Calle napisał(a): Niechujny zapis (interpunkcja, polskie litery, zapis dialogów) - aż wyje o pomstę do nieba. To portal literacki, tu szanujemy słowa i ich czytelników.
Popraw formę, a pogadamy o treści. Chyba że Ci na tym nie zależy.

To jest ta wasza sztuka? Emocje, uczucia i wszystko z tym związane? To wszystko jest na drugim planie za jakąś interpunkcję oraz zapisem dialogów? (strzałka zamiast lini poziomej). Ładnie ładnie
pozdro elo xD
Odpowiedz
#4
Hm. "Nasza sztuka"? Mocno powiedziane.
Tutaj, jak wszędzie indziej, panują pewne zasady. Wchodzisz w grupę i albo akceptujesz je, albo nie. W naszej grupie zasadą najważniejszą jest poprawność językowa. Nad resztą pracujemy razem. Tak, to "nasza sztuka", "nasz portal" i "nasze zasady".
Mogą byc także i Twoje.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#5
Właściwie to tekst jest o niczym. Można go streścić, że koleś pogapił się na tyłek jakiejś laski, pogadał z inną w barze, potem poszedł na jakąś domówkę i się schlał. Sorki - w międzyczasie wyszło, że w zasadzie nic nie lubi. No ale okey. Powiedzmy, że tekst może być o niczym. Ważny jest przekaz. Ten tekst go jednak nie ma. Chyba, że chodziło o tą nie pocałowaną, ani nie zmacaną laskę co przypominała Jessice Albę. No ale nawet jeśli, to przekaz nazbyt miałki by stać się złotą myślą. Tak więc - słabo.

Jak by nie było, od poprawności językowej warto zacząć.... Potem jest już coraz trudniej.

Pozdrawiam.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#6
(19-06-2018, 23:01)gorzkiblotnica napisał(a): Właściwie to tekst jest o niczym. Można go streścić, że koleś pogapił się na tyłek jakiejś laski, pogadał z inną w barze, potem poszedł na jakąś domówkę i się schlał. Sorki - w międzyczasie wyszło, że w zasadzie nic nie lubi. No ale okey. Powiedzmy, że tekst może być o niczym. Ważny jest przekaz. Ten tekst go jednak nie ma. Chyba, że chodziło o tą nie pocałowaną, ani nie zmacaną laskę co przypominała Jessice Albę. No ale nawet jeśli, to przekaz nazbyt miałki by stać się złotą myślą. Tak więc - słabo.

Jak by nie było, od poprawności językowej warto zacząć.... Potem jest już coraz trudniej.

Pozdrawiam.

bardzo dziękuję za opinię! Cóż, doceniam szczerość. 
Tekst jest w zasadzie o niczym. Nie ma tam celu ani niczego więcej. Jest tylko koleś, który chce uciec jak najdalej a przy tym opis jak postrzega wszystko dookoła, w małych gestach, słowach. Codzienność. Komuś się nie podoba, komuś się może spodobać. Dziwi mnie tylko (nie mówię o tobie) ta złośliwość innych, jakby jakikolwiek zły wiersz/opowiadanie było atakiem osobistym w ich stronę 
(nawet pod pracami mówiącymi o tym jacy ludzie potrafią być wredni). Nie rozumiem no ale cóż, czemu mam się kłócić w internecie. 
Co do poprawności językowej to żadne zamierzenie, po prostu czasem robię błędy nieumyślnie (a może i umyślnie, nie wiem) ale osobiście nie uważam żeby miały jakiekolwiek znaczenie w odbiorze. No ale to wasze forum, ok. 
Pozdrawiam!
pozdro elo xD
Odpowiedz
#7
Ano widzisz. Oceniłem tekst jako zwyczajny czytacz. Każdy tekst, który się pisze, jest poniekąd osobisty, jak osobistym jest spotkanie autora i czytelnika. Ty opowiadasz mi historię, a ja poświęcam swój czas, by w nią wejść. Potem ocenia, czy ten kawałek życia był czasem dobrze wykorzystanym.

To co napisałeś miało by dużo większy sens, gdyby było środkiem, a nie celem samym w sobie. Gdyby np ta dziewczyna przypominająca Jessice Albę stanowiła oś utworu, no bo gość do niej cholewki smali, a potem kiedy już coś do czego, to nic nie wychodzi bo się ubrdyngolił, to już byłaby historia. Ten opis postrzegania byłby wtedy ilustracją sposobu myślenia bohatera. Byłby szkielet, cel i środki do celu prowadzące. Tu brak tego szkieletu, przez co tekst wydaje się wyrwanym z kontekstu fragmentem.

Co zaś do błędów. Uwierz, one mają znaczenie. Ja wprawdzie jestem dyslektykiem, i ortografów w zasadzie mało zauważam, ale błąd stylistyczny jest jak skrobnięcie paznokciami po tablicy. Wybija z rytmu. Żle postawiony przecinek potrafi zmienić kontekst zdania. Źle rozmieszczone akapity, czy myślniki dialogowe utrudniają czytanie bo nie wiadomo kto co mówi, gdzie kończy się myśl itp. To wszystko jest ważne.

Do tego właśnie jest forum, żeby pozbywać się błędów. Wszak wydawcy nie chcą brać niedopracowanych tekstów.

Oczywiście, ci najlepsi czasem w swych tekstach łamią niektóre zasady. Ale to już naprawdę wysoka szkoła jazdy.

Życzę wiele wytrwałości w pracy nad warsztatem literackim i ....

Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości