05-06-2018, 11:53
Opowiadał o sobie z takim entuzjazmem, że nie miała odwagi mu przerwać. Ściskała mocno kolana, żeby tylko wytrzymać do końca tego panegiryku ku czci samego mówcy. Patrzył na nią tak, jakby się przeglądał w magicznym zwierciadle, jak artysta patrzy na widownię, kiedy chce zobaczyć swoją nieśmiertelną wielkość. Rytuał samouwielbienia, w którym bóstwo jest równocześnie arcykapłanem.
A o niej już nawet nikt nie pamięta.
- Moje jądra rozsadza czysty materiał genetyczny. Jestem dawcą najlepszych genów! – Krzyczał. - Jak mój ojciec i dziadek, zdobiący ściany partyjnych notabli, zamiast świętych obrazów. Jestem bogiem, a mój głos niesie się echem po okolicy i wraca słodką melodią…
Wtem rozległ się strzał, który przerwał ten samouwielbieńczy monolog. Kula wystrzelona przez ignoranta rozerwała serce przepełnione miłością własną. Ktoś wyłonił się z kniei, podszedł i odciął mu głowę, żeby ją następnie wypatroszyć i powiesić na ścianie w swoim myśliwskim domku.
A o niej już nawet nikt nie pamięta.