20-02-2018, 16:39
Jestem cham i prostak. Czas wolny poświęcam (bez kropidła i innych magicznych akcesoriów) na twórcze marnowanie. Nieraz słyszę sprzeciwy, ale celną ripostą zwalam z nóg. Każdemu według upodobania, a może widzimisię, ostatecznie niewielka różnica, oswajanie oddechów zawsze ma szczęśliwy finał. Kiedyś rzucałem słowami na wiatr. Wracały zawsze w sam środek zdziwienia. Taka sztuczka przez duże S, taka wróżba do niespełnienia.
Wieczorami nawiedza mnie pies z kulawą nogą. Może żeby nie było gadania, że nikt nie przychodzi. Merda ogonem, powtarzam mu – gdyby to było takie proste, tworzyłbym jesienne wiersze z kasztanów, a zimowe z lodu. Ewentualnie zaczekał na wiosenną porę roztopów.
Wiem, z tego wszystkiego nie zbuduję domu, a i syna ciężko będzie spłodzić. Przynajmniej drzewa najczęściej rosną niepodlewane. Co najwyżej dziczeją. Ale niech tam – jedna trzecia to niezły wynik, zważywszy na całokształt i niezbyt przychylny klimat.
Wieczorami nawiedza mnie pies z kulawą nogą. Może żeby nie było gadania, że nikt nie przychodzi. Merda ogonem, powtarzam mu – gdyby to było takie proste, tworzyłbym jesienne wiersze z kasztanów, a zimowe z lodu. Ewentualnie zaczekał na wiosenną porę roztopów.
Wiem, z tego wszystkiego nie zbuduję domu, a i syna ciężko będzie spłodzić. Przynajmniej drzewa najczęściej rosną niepodlewane. Co najwyżej dziczeją. Ale niech tam – jedna trzecia to niezły wynik, zważywszy na całokształt i niezbyt przychylny klimat.