Pani Jeziora
samotność ma już palce
do liczenia cud do dziesięciu
nauczy się mówić
wyczesywać z powietrza
puka na uwięzi
nieświadoma szczebli słońca
utrzymujących ma powierzchni ziemi
zanurzony w nas wieczny błękit
samotność ma już palce
do liczenia cud do dziesięciu
nauczy się mówić
wyczesywać z powietrza
puka na uwięzi
nieświadoma szczebli słońca
utrzymujących ma powierzchni ziemi
zanurzony w nas wieczny błękit
Agatuś
pod napięciem skóry
sukienek żonglowało życie
wyżej połączyło nasze oczy
świat będzie jeszcze
trudniejszy do upilnowania
kiedy zaczniesz wskrzeszać bajki
Brunicz
zakręciłeś bąkiem do podłogi
obrus na wyrost
ze mną przy końcu talerza
nanizany pomiędzy paciorki
a dziadek Małego Wielkiego Człowieka
nie wiedział wszystkiego
o tej pogodzie
żeby nie umierać
kojda
Zima. Śnieżyło jak z dawnych kineskopów.
Pod choinką zarabiało się życie.
Brzegowo, w trzy gniazda.
Gałązkowy ścieg obrusu
zaklinał pierwsze i ostanie szczęście.
W małoobjętościowym sianku.
Wykluła się Róża. Podgorzałka.
Wabik na życie.