Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[18+] Ostatnia szata Arymana
#1
Przed chwilą była tu pusta przestrzeń.
To znaczy niekoniecznie pusta. Wypełniały ją jakieś atomy, fale, feromony, pyłki, czy wirusy, ale optycznie była pusta.
A teraz wypełniała ją postać. Naukowy odpowiednik zgrupowania tkanek i wszystkiego, co jest powszechnie uważane za kompilację zjawisk przyrodniczych,i fizyczno – chemicznych, określanych mianem człowieka.
Kobiety.
Dotknąłem ją. Była prawdziwa do rozkoszy i bólu.
To czasami może być to samo, bo nie wiem, czy brak oddechu może być dla mnie jednym, albo drugim.
Może tym samym?
Jasnym miejscem w ciemnym załuku oddziałowego kosmosu.

- Co się dzieje panie Piotrze?! - Pielęgniarka wyglądała na autentycznie przerażoną. Zwijam się nocą na szpitalnym korytarzu. Jak robak zawieszony na haczyku. Nie mogę oddychać, bo ostrze przebiło płuco i śmiertelnie penetruje tkanki. Podobno płuca nie są unerwione, a moje są. Kosmita? - Gdzie jest ta dziewczyna? - wycharczałem pomiędzy bezdechami. Łapałem płytko i kurczowo powietrze, czekając na ból.Taki chujowy wybór między cierpieniem, a koniecznością życia. Bo trzeba oddychać, aby żyć. A nie chciałem nic z tych rzeczy.
 Bałem się nie oddychać i bałem oddychać - Panie Piotrze, jaka dziewczyna?! 
Jest noc. Tu nie ma nikogo, ale zaraz pan obudzi oddział.Gorączkowo wciskała klawisze telefonu. Po chwili przybyła ekipa. Władowali mi jakieś zastrzyki i poczułem, że odpływam. To najlepsze, co się może zdarzyć.




Żyjesz pomiędzy. Jeden świat jest ludzki. Pełen przyziemnych potrzeb – pracy, pieniędzy, seksu. Marzeń i ich klęsk. Snów i przebudzeń. Obowiązków i przyjemności. Chorób i cudownych uleczeń.
I drugi. Gdzieś między gwiazdami, panoszącymi się bezczelnie we wszechświecie.
Tam może być życie, jak mówią wizjonerzy. Tam może być wszystko i nic.
Spokój na granicy stuporu Buddy.
Może tym jest właśnie śmierć, która niekoniecznie musi być końcem.
Taka jest istota wiary w Boga. Tam może być lepiej.
Tam może być ona.




Mimika ludzkiej twarzy jest czytelna jak elementarz Falskiego. Niby lekarze doskonalą sztukę ukrywania uczuć, ale nie ze mną te numery, Bruner.
Po tomografiach, usg, rentgenach i inszych pierdołach ich miny stoją w jaskrawej sprzeczności z gadką-szmatką w stylu: Och, to poważna sprawa, ale postawimy pana na nogi. Proszę stosować się do zaleceń, nie pić, nie palić, zażywać leki, odpoczywać i dobrze się odżywiać. Żadnych stresów.
Myślałem, że padnę ze śmiechu, jak tego słuchałem.
Alternatywny życiorys mi pisali.
Może są literatami, ale chyba z gatunku fantasy.


- Każ jej się zamknąć! Spać nie można. - Gienek obrócił się gwałtownie na łóżku. - Pieprzycie pół nocy.
Ból ustał, choć przy każdym oddechu czuję kłucie pod żebrami. Lekarze - pulmonolodzy uznali, że zrobili co mogli i przeniesiono mnie na macierzysty oddział. Czyli do Gienka z jego afektywną, dwubiegunową. Łapiduchy mieli mimikę klasyczną. Tajemniczego Don Pedro, podkładającego minę pancerną pod samochód Smoka Wawelskiego. Jak ktoś pamięta tę bajkę, to wie, o co kaman.- Kto ma się zamknąć? - No, ta baba, z którą gadasz. O miłości to sobie wiersze pisz, a nie cukruj głośno. 
- Spać się nie da. - To Andrzej, sąsiad z prawej. Głęboka schizofrenia. Zamykam oczy. Jestem pewien, że rozmowa z Magdą mi się śniła. Ale czego ja mogę być pewien? Nawet własnego istnienia już nie bardzo. Ale co oni kombinują? Jej tu nie ma. Nie istnieje w tym wymiarze, więc o co im chodzi?- Takie rozmowy zostaw sobie na później. Jak cię nie będzie, a teraz daj ludziom spać. - Gienek obrócił się tyłem i nakrył kołdrą. - Kurwa, strasznie chrapiesz. Albo się gada, albo cicho śpi – domruczał.


Mikro i makro - kosmos są do siebie zadziwiająco podobne. Orbity, grawitacja, zasady oddziaływań i fizycznych zależności.
Ale jest granica naszego wnikania w te światy. Naukowo sformułował ją Heisenberg w teorii nieoznaczoności.
Poza pewnym obszarem, nic nie da się precyzyjnie obliczyć. Pozostają domniemania i rachunek prawdopodobieństwa.
To w tym rachunku można umieścić Gienka i Andrzeja, którzy słyszą coś, co nie istnieje?
Przekaz po strunach wszechświata?
Proste chłopy, a jakbym im powiedział: Heisenberg i Hawkings, to spojrzeliby na mnie, jak na wariata.
Być może słusznie, bo ich świat jest zrozumiały bez naukowych teorii i potrzeby uzasadnień.
Czegokolwiek, bo po prostu jest i szlus.
Mój empiryczny problem polega na odkryciu, dlaczego oni słyszą coś, czego nie powinni słyszeć?

- Pamiętaj... Zawsze pamiętaj, że jestem. Choćby wybuchała Betelgeza, czarna dziura zassała wszystko, biały karzeł eksplodował, a błękitny olbrzym odpłynął poza granice wszechświata, to jestem. Wasza fizyka nie umie jeszcze łączyć logicznych teorii naukowych z psychologicznym aspektem biologii. I psychologii gatunku. Przyjdzie na to czas, ale jeszcze nie teraz. Macie swoje normy, które determinują. Swoje teorie, które ograniczają. To etap, a nie constans.
- Nie jestem nieśmiertelny. Nie mam czasu na czekanie. Lekarze też mi to sugerują.- 
- Przykro mi. Tak już jest.


Burza. Szaleństwo wyładowań elektrycznych, potopu i końca pseudo-cywilizacji, bo padają linie energetyczne, net, kuchenki, pompy i stajesz się ludziem pierwotnym.
Gruchnęło straszliwie nad pobliskim lasem.
Sosny zaskwierczały żywicznie, topole pękały z hukiem, a brzozy..., jak to brzozy, martyrologicznie i cierpiętniczo waliły się pokotem.
Takie pokłosie przyrody i polityki.
Słyszę syreny wozów strażackich.


- Zapytałeś jej, co będzie? - Gienek stał przy oknie, wpatrując się w łunę pożaru. - Przecież ona wie. Jest z innego świata. - Przede wszystkim, to ty jesteś wariatem. O kim mówisz? Czarownica? Zarechotał, aż mu zaświstało między ubytkami. To znaczy między pniakami, bo miał w zasadzie same braki w szczęce.- Fajne. Czarownica. Taką bym wychędożył i spalił. Zapytałeś? Są granice przystosowania. Nawet na tym oddziale.- Idiota jesteś. Olewająco odwrócił głowę, wpatrując się w pożar.


Przed południem obudził mnie ruch w szpitalu.
Wycie syren, błyski niebieskiego światła i gorączkowa jazda karetek.
Ile w tym procedur, a ile empatii, kiedy wynosili poszkodowanych?
Cały szpital był postawiony na nogi, po wczorajszej burzy.
Ludzie w szoku, przygnieceni konarami, po wypadkach samochodowych i z najróżniejszymi urazami. Przykryci folią izotermiczną.
Ale dlaczego ruch jest na moim oddziale?


Andrzej wlecze mnie na korytarz, rozbudzając agresywnie ze snu. Przyspałem po emocjonującej nocy i jestem trochę nieprzytomny.
Może leki?
Koło dyżurki stoi Gienek i patrzy bezmyślnie w ścianę.
Wyraz jego twarzy jest cudną emanacją jego choroby.
Kretyn z boską intuicją.
- Masz ją – mówi.
Chyba mam debilny wyraz twarzy.
- No, tę gadatliwą z nocy. - Patrzy dalej w przeciwległą ścianę. Stoi oparty o drzwi, bo akurat to są godziny przyjęć przez naszą psychiatryczkę, więc czeka na korytarzu. Nie wiadomo po co, ale czeka. Piękna istota ludzkiej egzystencji rodem z komuny kolejkowej. Codziennie od dziewiątej do trzynastej. Czekać, a może rzucą garść tabetkowej normalności?Kto trafi na kumulację?


Widzę poświatę wydobywającą się się z dyżurki. Zaczepiam przechodzącą pielęgniarkę.
- Co tam tak świeci? Jakaś radioaktywność? - Szczerzę dowcipnie zęby. Chyba niepotrzebnie. Kobita patrzy na mnie zdziwiona.- Panie Piotrze, o co pan pyta? Nowa pacjentka jest przyjmowana. Coś znowu nie tak? Andrzej cmoka, a Gienek spogląda na mnie.- Jasne, widziałem ją. To ta sama, z którą gadałeś po nocach. Dziwne, że teraz przyszła, ale może spokój będzie.


To była ona. Dobrze, że to koedukacyjny oddział.
Poświatę widział tylko Gienek, Andrzej i ja.
Przybyła gdzieś z najdalszego, mojego kosmosu.


Wszechświat to zmienna. Równanie Reimanna, które nie powinno być rozwiązane, bo odkrycie prawidłowości zmiennej liczb pierwszych, może być katastrofą dla ludzi. W każdym razie dla mojej składowej, nieprzewidywalnych, a pewnie prostych zjawisk.
Urodziłem się trzynastego (liczba pierwsza). Styczeń (liczba naturalna), tysiąc dziewięćset sześćdziesiąt cztery (nie chce mi się wiedzieć, gdzie jest zgrupowana).Szaleństwo przeznaczenia, magii matematyki i kabały numerologii. Egipskich obliczeń, choć pewnie i tak sam jestem kowalem swojego losu.Ten pogląd to pewnie kwestia wygody i umowy społecznej.


Aż zatrzęsło fundamentami szpitala. Znowu gruchnęło potężnie.
Zamroczony, pobiegłem do piwnic, bo tam było pomieszczenie, przerobione na schron ze starej kotłowni.
Z szerokim wjazdem, jak dla czołgów, to po nim biegnę.
Instynkt samozachowawczy, czyli instynkt bojowy załogi rudego sto dwa, każe mieć w pogotowiu działo i karabiny maszynowe.
Kaliber zero, przecinek, zero..
- Stój! - Gienek tkwi przed metalową bramą do nieczynnego pomieszczenia, patrząc na mnie szaro-błękitnymi oczami. W nich jest cały komos.- Dlaczego?- Nic się już nie stanie. Wszyscy zapomną, bo wybuchy przykrywa się jeszcze większymi wybuchami. Ona właśnie przyjęła się na oddział. Koledzy i koleżanki, zaakceptowali. Was.
- To wariaci! Idioci! Psychiczni! O czym ty gadasz? Wokół pożoga, wybuchy jakieś, a ty mnie uciszasz? Wojna jest! - Nie ma lepszego okresu na wyciszenie i akceptację wariatów.
Roześmiał się. Tak miło, subtelnie i z pobłażliwością, jak do dziecka, zranionego brakiem właściwego prezentu pod choinką.
Pogłaskać, przytulić i oszukać kolejnym istnieniem czerwonego, świętego.
Jak się chce wierzyć, to będzie cacy.


Gienek z Andrzejem zaprzęgli sanie.
Krowy są, psy, osły, konie i ja.
Jako prowadzący.
- Jedziemy? - Entuzjastycznie odpowiedzieli chórem. Pewnie przypadek.- Jedziemy. - Spiąłem się i wryłem stopy w śnieg, czekając na bata. Bo to ja jestem reniferem, osłem, psem, krową i czym tam jeszcze.




Wtedy wybuchło znowu. Fajerwerki barw i szaleństwo fizyki czterowymiarowej. Wszystko przemieszczało się w przestrzeni i czasie. Ja byłem. Ich nie było. Tu słońce – tam mrok. Niutonowski pryzmat i rozkwit racjonalizmu.


- Żegnam cię. Tam nie jest moje miejsce. Jestem mały i słaby.Wyłączyła czajnik i zalała kawę. Zasyczała woda, wpływająca pomiędzy zmielone drobiny. - Musisz wrócić – mówię beznamiętnie. - Ze mną jest, jak jest. Nic do uratowania i badań.Uśmiecha się. Tak dziwnie. Albo to inny układ mięśni mimicznych, albo szczególna cecha konfiguracji ust.
- Czas wracać, Piotrze. Kolejna burza i powrót do domu. Domu? - Chyba jakieś rozgoryczenie brzmi w moim głosie,- Tak. Do domu, ale chciałabym dać ci tylko to, o czym marzysz. Nic więcej nie mogę, nie naruszając tkanki czasoprzestrzeni.


Wybuch wstrząsnął wszystkim i wszystkimi.
Prawie.
Szpital istnieje.
Badania wybuchu były pobieżne i stwierdzono, że to rykoszet racy z poligonu ukraińskiego wywołał takie zjawisko w nocy.


Dziewczyna jest na sali numer trzy.
Nie poznaje mnie.


I dobrze.
Kiedyś odleci do swoich.
Odpowiedz
#2
Nie wiem jak z tym unerwieniem płuc ale takie np. zapalenie potrafi kurewsko boleć....

Znów bardzo interesujące opowiadanie. Trudne, owszem, ale dobre. Takie właśnie najtrudniej odkrywczo skomentować.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#3
Kolejna historia ze znajomego cyklu. Dużo filozofowania, mnóstwo ciekawych terminów naukowych, nieodłączny pesymizm i brak nadziei. Ci sami bohaterowie, te same didaskalia. Romantyczny bohater i jego wybranka serca, tym razem jako zjawa z pogranicza jawy/życia i snu/śmierci.

Świetny tytuł, nawiązujący tym razem - o dziwo - do mitologii Bliskiego Wschodu. Aryman - personifikacja zła... Niechciany i niezaplanowany syn boga. Przerażający tak bardzo, że za swoją siedzibę mógł wybrać tylko mrok podziemi. Król Demonów i jego ostatnie wcielenie.

Jak zawsze bardzo dobre pisanie. Chwytające za serce i za gardło.

I jak zawsze problemy techniczne (przecinki, literówki, gramatyka).

Status quo.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#4
Dla mnie to jest przykład pięknej prozy poetyckiej (wg mojej własnej klasyfikacji). Niestety do tego gatunku (obserwując komentarze) zalicza się głównie rozbudowane wiersze - bleee (znaczy "bleee" tyczy się klasyfikacji, nie samych wierszy Big Grin). A proza to proza, choćby poetycka. Big Grin - to tak na marginesie jak zwykł mawiać wielki myśliciel - Karol Strasburger.

Tu niewątpliwie mamy kawał prozy. Podoba mi się przeplatanie snu, jawy, mroku, światła, wydarzeń realistycznych i fantastycznych. Na plus także potoczysty język, trochę tajemnicy i ciekawie opisane otoczenie.
Aryman... Ani z nim walczyć, ani ignorować, a obłaskawić też się nie da. Pozostają skoki, lawirowanie, łatanie i rekonstrukcje... Choć bohater zwykle wybiera inną drogę - próbuje go wkurwić... (przepraszam za słowo, ale żadne inne nie oddaje tej czynności).
Też słyszałam, że płuca nie bolą i przekonałam że to gówno prawda. Dają tak, że potrafią zgiąć człowieka do kolan. I trzymać dwa tygodnie.

Bardzo ładny, klimatyczny tekst.
Odpowiedz
#5
Gdyby nie błędy techniczne, dałabym 5/5. Ale, znając Autora, ma technikalia gdzieś. Więc zostawiam bez oceny.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#6
Ten tekst nie jest ze znajomego cyklu, Mirando.
Powstał w nietypowych okolicznościach, bowiem podczas oglądania doskonałego filmu s-f pt. "K-Pax".
Tam akcja dzieje się w szpitalu psychiatrycznym i tak łapałem klimat.
W tekście jest nawet nawiązanie do "Obcej", która wróci na swoją planetę.
Oczywiście można to wszystko czytać metaforycznie,
I dobrze, bo siłą rzeczy, jakąś część autora i jego wspomnień tu zawarłem.
Walentyno i Gorzki, płuca faktycznie nie są unerwione i jeśli coś boli, to ucisk na sąsiednie organy na skutek obrzmienia, albo gromadzącego się płynu.
Same nie bolą.
Co do warstwy psychologiczno - metafizycznej, masz rację Tjeri. Znasz ten film, więc wiesz, co chciałem tu oddać, wplatając oczywiście osobiste doświadczenia.
Z Arymanem też.
Jeśli piszesz taki komentarz, to znaczy, że coś się udało.
A jak się tworzy w ten sposób i w takich okolicznościach, to trudno, żeby nie było błędów.
A poprawiać faktycznie mi się nie chciało.
Dzięki, szanownemu Państwu za uwagę i czas.
PS. Tych gwiazdek ostatnio tak dużo jak na bezchmurnym, nocnym niebie, więc niespecjalnie mi na nich zależy.
Odpowiedz
#7
Cytat:Walentyno i Gorzki, płuca faktycznie nie są unerwione i jeśli coś boli, to ucisk na sąsiednie organy na skutek obrzmienia, albo gromadzącego się płynu.
Teoria jest mi znana. Ale w zasadzie nie ma znaczenia, kiedy boli... Smile
Boli także, gdy tworzą się zrosty, szczególnie jak ich dużo - to pewnie też łapie się pod ucisk na sąsiedztwo, ale odczucia ofiary szalonego krawca - niezapomniane...
Odpowiedz
#8
Wala, Twoja potrzeba doprecyzowania jest legendarna.
Pewnie nie wymieniłem jeszcze stu innych powodów, dla których powstaje wrażenie bolącego płuca, ale co to zmienia?
Płuca po prostu nie są unerwione i nie jest to teoria.
Ale wypadku opka, te dywagacje nie mają znaczenia.
Ty znasz objawy, ja znam...
Po prostu nie mogłem oddychać, a oddychanie zawsze jest kojarzone z płucami.
A ponoć niekoniecznie.
Odpowiedz
#9
Oj tam zaraz legendarna... Big Grin
Po prostu poniosły mnie wizje i wspomnienia.
A coby tak darmo nie offtopować, to dodam, com wcześniej zapomniała - że przewrotnie nawiązałeś do filmu także dwuznaczną końcówką.
Odpowiedz
#10
(09-01-2018, 10:02)Tjereszkowa napisał(a): Oj tam zaraz legendarna... Big Grin
Po prostu poniosły mnie wizje i wspomnienia.
A coby tak darmo nie offtopować, to dodam, com wcześniej zapomniała - że przewrotnie nawiązałeś do filmu także dwuznaczną końcówką.

Wiem. Nawiązałem, jak umiałem, poprzez pryzmat własnego mózgu i płuc.
Wspomnień.
O wizjach nie ma co gadać.
A granice offtopu pod własnym tekstem określam ja. Znam portale, gdzie o tym decyduje góra i jest to porażka.
Jak tutaj tak miałoby być, to narty i zjazd z lodowca na krechę.
Odpowiedz
#11
Aha, to na motywach K-PAX! Noż Miranda uwielbia ten film.
Niemniej opowiadanie napisane jest w tak charakterystycznym stylu, że nie sposób pomylić autora. I dobrze.

Co do gwiazdek... Ekipa ma do dyspozycji od 1 do 5. I naszym celem jest, by każdy tekst został oceniony.
Więc Twój ironiczny komentarz o rozgwieżdżonym niebie jest nie na miejscu.

Twój zasługuje na 5, ale dopiero po poprawieniu.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#12
Ja nie odbieram prawa ich przyznawania.
Nie moją sprawą są również zasady, kierujące ich rozsianiem na nieboskłonie.
Pisałem o szafowaniu, ale domyślam się istoty sprawy.
Niemniej ilość przeszła w jakość tylko w wypadku wojny. T-34 i Sherman.
Niektórzy poeci jednak hołdują tej zasadzie wojennej.
Oceniający też.
A co do motywów...  tekst nie jest pisany na motywach. Problemy szpitala psychiatrycznego i obcych wśród nas są wystarczająco wyeksploatowane, żebym napisał o oryginalności tego tekstu.
Mnie chodziło klimat.
Jego literacką transpondację we własne światy.
Odpowiedz
#13
(09-01-2018, 12:55)mirek13 napisał(a): Ja nie odbieram prawa ich przyznawania.
Nie moją sprawą są również zasady, kierujące ich rozsianiem na nieboskłonie.
Pisałem o szafowaniu, ale domyślam się istoty sprawy.
Niemniej ilość przeszła w jakość tylko w wypadku wojny. T-34 i Sherman.
Niektórzy poeci jednak hołdują tej zasadzie wojennej.
Oceniający też.

Mirku, jeżeli masz zastrzeżenia do pracy ekipy w kwestii oceniania tekstów, informuję Cię, że możesz zwrócić się ze swoimi uwagami bezpośrednio do Administracji.
I jestem za tym, abyśmy na tym zakończyli ten temat. To nie jest miejsce na takie dywagacje.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#14
(09-01-2018, 14:24)Miranda Calle napisał(a):
(09-01-2018, 12:55)mirek13 napisał(a): Ja nie odbieram prawa ich przyznawania.
Nie moją sprawą są również zasady, kierujące ich rozsianiem na nieboskłonie.
Pisałem o szafowaniu, ale domyślam się istoty sprawy.
Niemniej ilość przeszła w jakość tylko w wypadku wojny. T-34 i Sherman.
Niektórzy poeci jednak hołdują tej zasadzie wojennej.
Oceniający też.

Mirku, jeżeli masz zastrzeżenia do pracy ekipy w kwestii oceniania tekstów, informuję Cię, że możesz zwrócić się ze swoimi uwagami bezpośrednio do Administracji.
I jestem za tym, abyśmy na tym zakończyli ten temat. To nie jest miejsce na takie dywagacje.

Nie mam żadnych uwag.
Każdy robi co umie i co może.
Rozumiem też motywy takich działań, ale mam prawo do własnego zdania.
W końcu T-34 z Shermanem do spółki, wygrały wojnę.
Wystarczy spojrzeć na stronę główną poezji.
Odpowiedz
#15
Wracając do tematu. Twoje opowiadanie jest naprawdę dobre. Ale, aby ocenić je uczciwie, musiałabym na tę chwilę dać 4/5. Gdybyś poprawił błędy, dałabym najwyższą ocenę. Ale wiem, ze nie poprawisz.

Jeśli masz ochotę zgłosić jakąś inicjatywę / uwagę dotyczącą funkcjonowania forum (np. limit na publikację, bo sądzę, że do tego wciąż nawiązujesz), możesz to zrobić w tym dziale: Propozycje Zmian
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości