Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zmagania z prozą - "Trzy godziny"
#1
7:00

       Ziew. Przeogromny ,największy jaki tylko mógł się pojawić ziew. O mały włos a szczęka oderwała by się od czaszki i z hukiem klapnęła o podłogę . Na szczęście, nie sztuczna – jeszcze – aczkolwiek to zapewne kwestia czasu. Poduszka też, jakaś taka wściekła dzisiaj . Zupełnie jak by to była środa a nie poranek niedzielny. Kawa – przez myśl przemknęło. Tylko kawa da to ,czego nie da ci sąsiadka. Noga prawa, noga lewa . Obydwie nogi na podłodze leniwie szukają kapci , a ziew dalej nawiedza . Kapci nie ma. Myśl. Pies. Cmok , cmok pieseczku przynieś panu kapciuszki . Zza ściany – hau hau , drogi panie mam cię pod ogonem. No właśnie. Ziew po raz kolejny. Powolnym acz sprężystym –no wiadomo jak to na kacu się wstaje – krokiem podążyć do kuchni , wstawić wodę , wsypać kawę ,cukier, zalać wodą ,pomiąchac, wypić . Rzeczywistość – paliczkiem w futrynę – ała! – kawa do czajnika , woda do kubka , cukier zalany kranówą … Alarm przeciwpożarowy. Szczypie w oczy jakiś dym – mój dym czy sąsiadki? Mój . Ding dong- gong do drzwi .
- Dzień dobry – odzywa się srebrzysty kask
- Bry – odpowiada spuchnięty paliczek
- Alarm się włączył musimy zgasić – kask wpycha się za próg.
- A pali się ? – spuchnięty paliczek próbuje podnieść brew udając zdziwienie.
- Nam się pali Panie , czas to pieniądz jak mawiają – kask nie daje za wygraną i bezczelnie włazi w zabłoconych buciorach do kuchni. – Kac jak mniemam?
- Kawa - paliczek nie daje się zwieść i udaje, że myśleć jeszcze potrafi – Panu też kubeczek ,filiżankę ? Cukier? Mleczko?
- Dwieście się należy – szczerzy zęby kask.
- Dwieście czego? – paliczek zdaje się zaliczył powtórkę z futryny.
-Dwieście polskich nowych złotych , może być gotówką albo kredytowo - uśmiech kask ma rozwalający ,bezczelny ale sympatyczny.
- A podłoga – paliczek ripostuje
- Podłoga Panie, to nie nasza sprawa . Czujnik wyłączony dwieście się należy .
- Jak trzeba to trzeba - paliczek się poddał .
Kask wyszedł , pies narobił na środku pokoju, dym szczypie w oczy, dwieście poszło się je…
Ziew. Najważniejsze, że udało się z tą kawą . Teraz tylko jakiś szybki tusz i do kościółka.

8:00

      Zimno. Śnieg z deszczem i jakaś śliska maź na chodnikach. Norma. Komu by się chciało w niedzielę odgarnąć to czarne słone mokre kleiste coś . Niestety, miło wyjrzało się przez okno a teraz trzeba na tyłek naciągnąć jakiś spodzien i zebrać się do wyjścia.
- Spacerek – czule przemawiam do psa. – No chodź, daj smycz – czułość narasta proporcjonalnie do oporu.
Tak się nie da . Żeby piesek na spacerek iść nie chciał? No tak ,po co, kiedy dywanik w przedpokoju robi za kuwetę.
- Idziesz na ten spacer do cholery ty wielki kudłaty psi terrorysto?
Poszedł. Do szafy w przedpokoju i ani myśli wyjść . Trzeba jakimś sposobem go wyciągnąć . Tylko jakim, kiedy to bydle waży dwa razy tyle co ja ? Myśl. Myśl właścicielu czworonoga, co twoje domowe zwierzę może sprowokować do wyjścia?
- No chodź. Suczki tam czekają. Nawet dwie. Nie lubisz orgietek ? A pan by nie pogardził .
Jasne chyba jak sobie jakiegoś pornalka na jutubie włączy to ma orgietkę . Nawet na dwie ręce . A co, taki fetysz.
- To ja idę a ty zostajesz – już z wściekłością w głosie choć lekko załamującym się bezradnym tonem przemawiam do bydlęcia.
Cud. Na słowo zostajesz dostał jakiejś wścieklizny i rzucił się na drzwi. Trzeba będzie kupić nowe . Nie lubię awangardy , a to przypomina jakąś którą widziałem gdzieś … Gdzie ja to takie coś widziałem … Mniejsza z tym . Zapięcie obróżki, zapięcie smyczki, do windy marsz. Czekanie. Łubu dubu ding – pierwsze piętro. Łubudubu dubu ding ding – drugie piętro. Łubu dubu ding- parter. Czekanie . Klik Kilik Klik w przycisk …O! zapalił się . Zapalił się przycisk . Dosłownie, żywym ogniem.. Szlag. Czekanie. Jest ,przyjechała .Otwieram drzwi wchodzę , naciskam parter- łubudubu ding- piętro niżej. Czekanie. Łubudubu ding – kolejne piętro. Pies, noga w górę i sik sik w róg ,co prawda nie pierwszej jakości , ale jednak publicznej windy . Prawdę mówiąc jakoś też mam ochotę olać owe pomieszczenie. Łubudubu ding …
- Dzień dobry .- uprzejmie zwracam się do sąsiadki .
- No! Znów narobił. Byś pan wytarł po psie – spojrzenie bazyliszka.
- Po psie? – odpowiadam – Chyba po sobie , ale wie sąsiadka nie mam ochoty jakoś.
Cisza grobowa . Nos sąsiadki o mało sufitu nie przebił . Łubudubu ding – parter.
- Zobaczymy drogi sąsiedzie – odezwała się nagle – jak się administracja o tym dowie ..
- Droga Pani , jak się administracja dowie co pani w domu wyrabia…
- Ależ jak pan śmie! Mnie od dziwek nazywać?! – oburzyła się i szybko uciekła na zewnątrz bloku.
Chwileczkę . Czy ja w ogóle coś powiedziałem?

9:00

 
    Teraz kudłaty terrorysta posiedzi w domu jakiś czas sam. Znów poduszki wyprute z pierza. Znów firanki poprawione zębami. Znów mąka w szafkach ponadgryzana. Znów lodówka rozmrożona. Za to ja, chwilę odpocznę w kościółku . Choć przyznam się że we mnie tyle wiary co kot napłakał . Nie no, jakaś tam jest . Święta, te na wiosnę i te na zimę obchodzę – szerokim łukiem – i jakieś tam świąteczne przygotowania poczynam – w galerii tudzież w innym szopie . Ale nie tak, wiecie, na hura. Celebruję . A jakże. Tu się porozpycham , tam ponarzekam, jeszcze w innym miejscu nakłócę o promocje. A co mnie potem stopy bolą to już nawet szkoda gadać . W każdym razie – powoli niespiesznie – schodzę tym razem po schodach do wyjścia . Udało się . Żadnych sąsiadów . Żadnego zboczeńca. Słowem idealnie .Do czasu aż znalazłem się na przystanku autobusowym.
- Panie kochany 33 już pojechało?
- Nie wiem , dopiero przyszedłem.
- Ale nie widział Pan czy pojechało – damula na oko czterdziestka.
- Jak już Pani wspomniałem , tyle co zaszedłem na ten oto przystanek i nie widziałem czy 33 odjechało.
- No bo wie Pan, ja tu już jakieś dziesięć minuty stoję i nie wiem czy pojechało.
Z grzeczności przytakuję.
- Ale wie pan , bo to 33( dosłownie czydzieści czy)to ono tak ma , bo wie pan ten szofer co tam jeździ ,to mu się żona jakoś do szpitala dostała i urodziłaaaaa ….
Uśmiecham się , tez z grzeczności . I przytakuję .
- I on się tym 33 spóźnia teraz .Koleżanka mówiła ze jej koleżanka mówiła , że koleżanki koleżanka mówiła że on taką pętlę robi i na kilka chwil do szpitala zagląda . Wie pan może cos ?
Kiwam głową zaprzeczając.
- No nie wie Pan? A wygląda mi pan na takiego ,co to wie – i szczerzy do mnie zęby.
Uśmiech wymuszony wersja optymistyczna.
- A dzieci pan ma?
No rzesz w mordę jeża .Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałem . Myśl – zbić kobietę z tropu? Myśl numer dwa była ciekawsza – zabić zakopać i zgwałcić - dokładnie w tej kolejności. Odpowiadam prawie przez zęby.
- Oczywiście trójkę i psa. Zastanawiamy się czy nie będzie nas z żoną stać na jeszcze …
- Ojej ! Zapewne na bliźniaki? – z boskim namaszczeniem na twarzy zamrugała oczętami.
- Na drugiego psa – odparłem stanowczo.
Oczywiście kobiecina nie wyłapała tonu wypowiedzi. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się nakręciła.
- Ale szczeniaczka? Bo wie Pan taki z odzysku to już nie swój . Inne wychowanie . A szczeniaczka to jak dziecko trzeba traktować i one potem są takie wierne ….
-Przepraszam Panią ale one , wierne znaczy się dzieci?
- No co tez Pan. Te szczeniaczki . I takie milutkie . Ale wie Pan, jak się znudzą to można do schroniska oddać .
- Cały czas ma Pani na myśli szczeniaczki? – chyba też się nakręciłem .
- No oczyyyyyywiścieeee! – wykrzyknęła z oburzeniem – Co pan sobie myślał?
- Nic , nic tak tylko …. A dzieci pani ma?
- Ja! No proszę Pana czy ja wyglądam na Matkę Polkę? Pan sobie wyobraża . Z brzuchem . Dwanaście miesięcy wycięte z życiorysu. A co z praca , co z karierą ?
- No tak, w pewnym sensie ma pani rację – dwanaście miesięcy?- jak pół ciąży u słonicy – A karierę to gdzie Pani robi , jeśli mogę zapytać ?
- Ależ oczywiście młody człowieku że zapytać możesz! - i cisza .
- Więc?
- No w kiosku na Zamenhoffa . Korpo takie . Sieciówka!
Jak bym miał cycki ,to w tym momencie wyglądałyby jak naleśniki na chodniku.
Odpowiedz
#2
Na Twoim miejscu nie dawałbym ostatniego zdania: "Jak bym miał cycki ,to w tym momencie wyglądałyby jak naleśniki na chodniku." bo nic nie wnosi a nawet osłabia wybrzmienie dobrej poza tym końcówki.

Tym razem kupuję. Fajne jest, z morałem i zgrabnie napisane. Humor tym razem całkiem na poziomie no przynajmniej szanującego się akademika. Może psa szczającego w windzie bym sobie darował. Jakby nie było nie powinno się promować zachowań aspołecznych Wink

Inna sprawa, że jakbym miał psa w wersji wredne bydlę, jakiego opisałeś, to bym sukinsyna na smalec do Radoszyc oddał Wink

Pozdrawiam serdecznie
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#3
hihi Smile
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości