Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Grudniowy zachód słońca
#1
Trochę ciągnąłem, trochę targałem na plecach. Śniegu nie było, jak to ostatnimi laty w święta. Pomógłby mi z tym to cholernym drzewkiem. Drzewko? Drzewo raczej, albo drzewiszcze. Co mnie skusiło do zakupu choinki? Miało być kilka gałązek, ewentualnie malusieńki świerczek.
To przez te trzy bombki i szklanego aniołka, które znalazłem na dnie szafy.
Boże Narodzenie od kilku lat spędzam sam. Zwykle ogarnia mnie wtedy świąteczna depresja, którą wywalam w ironicznych wierszach. Wmawiam sobie, że to mój wybór, co wcale nie poprawia mojego samopoczucia. Tęsknię za ludźmi, choć obawiam się zbytniego przylegania, bo mogłoby roztopić moją lodową tarczę. Tęsknię za kobietami, które odrzuciłem wraz z byłą żoną i poprzednim byciem. Nawet nie wyobrażacie sobie jak faceci mogą znosić abstynencję seksualną. Znoszą ją, nie znosząc. Tworzą jakieś wymyślne, własne sacrum. I wciąż łypią na kobiety z autobusów, tramwajów. Podrywają delikatnie poetki z portalów poetyckich, o ile sami są poetami.
Ale to sublimacja. Pragnienie spotkania skóra w skórę nie daje czasami spać. Musiałem przysiąść na ławce, jaką oferował mi park, przez który właśnie przechodziłem. Kilka głębokich oddechów.

Sylwetka kobiety z ławeczki naprzeciwko wydała mi się boleśnie znajoma. Karmiła te sraluchy, gołębie. A zachodzące, ostre, zimowe słońce przebijało przez nią. Wrażenie nierealności, a jednocześnie wagi obrazu. To dziwne, ale spojrzała na mnie, a ja ujrzałem głębię i światło. Skinęła zachęcająco dłonią, gestem wskazując miejsce obok siebie. Coś mi kazało wstać i pociągnąć zielony ciężar za sobą. Przysiadłem się. Z bliska była jeszcze bardziej eteryczna. A właściwie pulsowała gęstością, jakby coś lub ktoś nie potrafił przypisać właściwego wizerunku. Ktoś, to chyba ja.

- Czy my się znamy – spytałem uprzejmie i tonem, który miał wykluczać mój podryw wobec niej.
- Od wieków – odparła – spróbuj sobie przypomnieć.
Na razie byłem zafascynowany promienistymi skrzydłami, które wyrastały spoza Niej i tworzyły dwie niezależne tęcze z barw, które dopiero zacząłem sobie przypominać. Te siedem znanych były tylko wpleceniem, nawet nie podstawą do gobelinów. Rzuciła okruszkami na ścieżkę. Sraluchy zawzięcie walczyły o każdy. Skrzywiłem się.
- To moi bracia mniejsi – powiedziała z uśmiechem – lubisz ich, chociaż zapomniałeś
- Przecież to ty zachowałeś młodszych skrzydlatych. Miałeś taką moc. I wciąż ją masz.
- Nie martw się jednak, Anioły nie zginęły. Ja nie zginęłam. Wciąż Ciebie kocham. Ta hekatomba była potrzebna. Nie ty zdecydowałeś o granicy K/T sygnowanej warstwą irydu. Nie pamiętasz. A jednak przypomnisz sobie, bo dla ciebie czas przestał być ścieżką. Teraz jest wyspami, poeto.
Czułem, że muszę się napić. Wciąż spychałem w głąb to wspomnienie o użyczeniu mi skrzydeł, o zaczarowaniu komety, aby skierować ją na Błękitną, zamieszkiwaną przez anioły. No i przez demony. Te brzydsze dinozaury.
- Nie martw się, uratowałeś nas przecież. Bóg stworzył. Przez omnipotencję zawiera w sobie wszystko. Dobro i Zło. Szkaradę i piękno. Tylko człowiek potrafi je rozróżnić, aby poddać się jednemu bądź drugiemu. Potrzebny był człowiek. Nie taki zwykły. Poeta. Potrzebny był, aby stworzyć innych ludzi. Potrzebny był, aby określić Najwyższego i wyśnić jego kamienne tablice.
- Coś sobie przypominam. Uczyniliście mnie aniołem zagłady, sięgając poprzez czas. Mam za to podziękować? Za miliony śmierci? Dlaczego ja?
- Bo rozumiesz i kochasz, próbując tłamsić to uczucie.
- Syn Człowieczy mógł narodzić się tylko przez was, ludzi, przez Ciebie, aniele zagłady, Człowieku.
- A więc z naszej randki nici? - mruknąłem. - Wciąż muszę sam stwarzać sobie anioły, kiedy nadejdą Święta.
Na chwilę ukazała swoją prawdziwą postać. Na poły jaszczurczą ze skrzydłami, jednakże piękną poza wszelkie gatunkowe określenie piękna. Zarzuciłem choinkę na plecy. Odszedłem nie odwracając się.
Nie mam opłatka, ale w barku znajdzie się jakiś mocniejszy trunek.
Kłamstwo wymaga wiary, aby zaistnieć. Uwierzę w każde pod warunkiem, że mi się spodoba.
J.E.S.

***
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#2
Widzę tutaj kilka wątków, spleconych w warkocz z anielskich włosów. Motyw samotnych świąt plus spotkanie z aniołem - motywy dosyć oklepane. Jednak biorąc pod uwagę podtekst, wychodzi całkiem ciekawa historia.

I całkiem sympatyczna, choć bez happy endu. Oj, Gorzki bedzie marudził...
Przypomniałeś mi dawno nie czytaną "Opowieść wigilijną" i przygody Kevina samego w Nowym Jorku. Tam był motyw ze sraluchami...

Narracja skontruowana zgodnie z regułami sztuki, nie łamie konwencji. I dobrze. Na początku trzeba reguły szanować.
Z uwag technicznych: gdzieniegdzie szwankuje interpunkcja. No i zaimki w utworach literackich piszemy małą literą. Nawet, jeśli mowa o istotach anielskich.


Poza tym:

"Wrażenie nierealności, a jednocześnie wagi obrazu".
--> niefortunna ta "waga".

"Na razie byłem zafascynowany promienistymi skrzydłami, które wyrastały spoza Niej i tworzyły dwie niezależne tęcze z barw, które dopiero zacząłem sobie przypominać".
---> podkreśliłam niefortunne sformułowania.

"Przecież to ty zachowałeś młodszych skrzydlatych".
---> tzn.?

"Nie ty zdecydowałeś o granicy K/T sygnowanej warstwą irydu"
---> K-T

"(...) czas przestał być ścieżką. Teraz jest wyspami, poeto"
---> chropowato brzmi to przejście z czasu jako pojęcia pojedynczego, liniowego na pojęcie mnogie.

"No i przez demony. Te brzydsze dinozaury"
---> demony to brzydsze dinozaury?

Serdecznie pozdrawiam Smile
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#3
A co?
Zażartować nie można w Święta?
Zażartować i wprowadzić powagę i smutek jednocześnie.
Tak jak i wszędzie mamy brzydsze i ładniejsze.
Najładniejsze dinozaury to były anielskie stworzenia. Dopatrzone myślą, ale nie wolą.
Te brzydkie nawet nie potrzebowały woli ani myśli, żeby się brzydko zachowywać.

No i są jeszcze kobiety. Przepiękne, choć na początku trudno je zaliczyć do demonów lub aniołów.
K/T, K-T, a co to za różnica?
Granica Kreda - Trzeciorzęd.
Coś się tam stało takiego, co zmieniło świat i pozwoliło na ekspansję ssaków i narodziny człowieka.
A nawet Boga.
Ptaki wraz z aniołami ostały się jako niedobitki.
Okazuje się, że to ja. I że to moja wina, bo jestem poetą.
Nie napiłabyś się, a może nawet schlała z tego powodu?
Próbujesz sięgać do moich zasobów poetyckich, ale te wiążą się w supeł ze ze zdobytą w życiu wiedzą.
Teraz to jest alchemiczna magia.
Co do interpunkcji, to wolę korektora zewnętrznego.
Po wielu wejściach uładziłbym sam.
Ale znam jednego korektora, korektorkę, która wobec swojej dysleksji i dysgrafii uczyniła siłę ze swojej słabości.
Korzystałem z jej pomocy.
To tabakierka.
Chętnie bym ją tu ściągnął.

Przepraszam, strywializowałem swój własny tekst.
Zaczerpnąłem z głębi i stworzyłem sadzawkę.
A może nie?
W końcu to czytelnicy i odbiorcy oceniają. Pogrążają się, albo taplają.
Kłamstwo wymaga wiary, aby zaistnieć. Uwierzę w każde pod warunkiem, że mi się spodoba.
J.E.S.

***
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#4
Abstynencję seksualną..... Wiesz Alchemiku... Ja to sobie czasem myślę, że po czterdziestce to powinno samo usychać i odpadać. Człowiek miałby spokój i robił się odporny na te kusicielki Wink Ech....

No ale do rzeczy:
Świat realny i ten fantastyczny w jednej odsłonie. Gorzkawe i ironią przyprawne rozważania o świętach, nagle zmieniają się w lekko surrealistyczne spotkanie z aniołem. Na dodatek wszystko stanowi harmonijną całość. Nie rozwadniając się zbytnio powiem, że przeczytałem z dużą przyjemnością. No i niech to wystarczy.

Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości