Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Namiętne Serca: Świt Fetyszu
#1
Natalia i Paweł spotkali się w KFC, aby omówić projekt na zaliczenie z PHP-a.
Paweł właśnie tłumaczył Natalii pewien zawiły szczegół programu.
– I właśnie w tym momencie wywala mnie z serwera! Nie mam pojęcia, co jest nie tak! – powiedział, szarmancko gestykulując dłonią i nie szczędząc dziewczynie pełnych emocji spojrzeń.
Ale Natalia nie informatykę miała teraz w głowie. Sięgnęła do kubełka po udziec kurczaka w przepysznej panierce. Zapadło milczenie. Słychać było tylko jak uzębienie Natalii rozgniata smakowitą panierkę i wgryza się w tłuste mięsko.
Gdy skończyła, odłożyła kosteczkę na papierowy talerzyk. Włożyła środkowy palec do ust i, nie odrywając oczu od oczu Pawła, zaczęła go z emocją ssać.
Raz to palec wsadzała głębiej w swe pełne ognia trzewia, raz to wynurzała go z Jamy Ponętnych Łaskotek.
Paweł przymknął oczy i mruknął drżącym głosem:
– Widzę cię w panierce, Natalia! Chcę cię widzieć w panierce! Chcę cię nią obtoczyć i posiąść jak wygłodniały zwierz, zbierając z ciebie uzębieniem tę panierkę!
Natalia wyjęła palec z ust z donośnym cmoknięciem.
– Łazienka? – mruknęła ponętnie.
– Łazienka! – przystał na propozycję.
Wpadli do łazienki jak Morświny Desperackiego i Bezczelnego Seksu.
Natalia pojękiwała jak zarzynany kurczak, gdy Paweł wchodził w nią gwałtem raz po raz. Gdyby tylko obtoczyć Natalię w panierkę, można by powiedzieć, że chłopak zajada właśnie najlepszy kąsek z całego KFC.
– PHP-uj mnie, Paweł! PHP-uj! – zachęcała chłopaka do dalszych działań seksualnych, przemawiając do niego dziwnym slangiem, którego sam Paweł nie rozumiał.
Nie rozumiał wprost, ale intuicja podpowiadała mu, co ma czynić.
– Weź mnie teraz od tyłu! – rozkazała, cała spocona i rozochocona od stóp do głów.
Paweł w oka mgnieniu zmienił pozycję, obracając Natalię jak mięso na rożnie. Przyzwyczaił się, że Natalia wydawała mu polecenia. Po prawdzie bardzo mu to odpowiadało. Po prawdzie... ubóstwiał to. Po prawdzie smakował się w tym i podniecało go to. Po prawdzie... to było całym jego życiem.  Jednym słowem był posłusznym pieskiem Natalii.
 
Nazajutrz jechali razem na uczelnię. To było bardzo nie po drodze Pawłowi, ale specjalnie przyjeżdżał po Natalię. Wiecie czemu?
Bo mu kazała.
Wspomnienia z KFC unosiły się między nimi i choć nie wypowiedziane to tętniły swego rodzaju życiem. Jaskrawe, barwne, wielowymiarowe, pulsujące energią.
– Cały czas nie mogę się pojąć, że tobie KFC smakuje tak jak zwykłe kanapki! – rzekł. – Ja wprost je uwielbiam!
– Skoro pojąć tego nie możesz, to znaczy, że twój umysł jest bardzo ograniczony.
Oddech Pawła przyspieszył. Uwielbiał być gnębiony i obrażany przez Natalię.
– Wiesz co... – zaczął niepewnie Paweł. – Myślałem, że... myślałem, że może udalibyśmy się na romantyczną kolację! Znam fajne miejsce, gdzie można wynająć łódkę! Wieczorkiem byśmy wypłynęli na środek jeziora i przy blasku świec coś może byśmy spożyli?
Natalia prychnęła.
– Możesz sobie pomarzyć! Pamiętaj, że łączy nas tylko seks. Żadnych romansów, rozumiemy się?
Paweł przyjął to zmartwiony. To już nie pierwszy raz, jak Natalia odrzuca jego zaproszenie. Ale wiedział, że próbować warto. Czuł, że w końcu przebije się przez lodową powłokę Natalii, dotrze do niej!
Dotarli na uczelnię i na podwórcu rozstali się. Paweł pognał już na zajęcia, a Natalia została na dworze przed gmachem uczelni razem z koleżankami na babskie pogaduchy.
– Patrzcie, patrzcie! – jedna z nich emocjonowała się, trzymając w rękach swój smartfon. – Pattinson wrzucił nowe zdjęcia na insta!
Wszystkie koleżanki otoczyły telefon niczym Małą Świątynie Pattinsona i z ochami i achami zachwycały się fotosami.
Tak, wszystkie. Wszystkie oprócz Natalii.
Wreszcie niechętnie i ona zbliżyła się do koleżanek, aby rzucić okiem, czym one się tak ekscytują.
– Czy on jest... goły? – spytała zniesmaczona Natalia.
– Tak!!! – zapiała z zachwytem koleżanka. – Cały golusieńki!!!
Natalia westchnęła.
– Właśnie, a co u was? – spytała jedna z koleżanek z pikantną nutą w głosie. – Co u ciebie i Pawła?
Natalia uśmiechnęła się zbereźnie. Poprawiła włosy dumnym ruchem dłoni.
– Wczoraj przeleciał mnie w KFC – pochwaliła się.
– W KFC?
– Tak, w łazience.
– Wasz związek szybko rozkwita... Ale... z tego, co słyszymy od ciebie, to łączą was jedynie doznania cielesne. Przedwczoraj w zacisznym kącie biblioteki, wczoraj w KFC, a dzisiaj...? Kto wie, może w studzience kanalizacyjnej!
Koleżanki zaśmiały się.
– Bardzo, bardzo śmieszne – podsumowała Natalia i miała już na języku ostrą ripostę, gdy wtem warkot nadjeżdżającego samochodu przerwał jej wątek.
Kierowca zaparkował wóz i wysiadł z niego.
Oczy jego i Natalii spotkały się. Od razu zaiskrzyło!
Pikantne ognie wystrzeliły z ciała dziewczyny! Chciała go posiąść! Chciała go ujeżdżać jeszcze goręcej niż Pawła, tutaj, na tym parkingu, bez żadnego dzień dobry czy dziękuję, ot tak zwyczajnie miała ochotę rzucić się na niego i żeby on wszedł w nią namiętnie jak macki ośmiornicy wchodzą do ust podczas jedzenia sushi! W tle rozbrzmiewała heavy metalowa muzyka, gdy przystojniak przemierzał podwórzec uczelni, zbliżając się do nich.
– Kto to jest? – spytała Nats.
Koleżanki nie dowierzały własnym oczom!
– To Pattinson!
– Co?! – Natalia również nie mogła uwierzyć.
W rzeczywistości wyglądał zupełnie inaczej niż na filmach czy na fotkach! Był mega przystojny! Mega to mało powiedziane! Był zajebiaszczo przystojny!
– Zajebisty kochanek... – mruknęła Natalia do siebie i poprawiła bezwiednie włosy. – Muszę go mieć... muszę go posiąść!
Natalia sama nie wiedziała, czy wypowiada te zdania na głos czy tylko i wyłącznie w głębi duszy, ale jedno na pewno wiedziała. Pattinson i ona są sobie przeznaczeni!
Koleżanki piszczały z emocji. Jedna z nich zdobyła się na odwagę!
– Słuchajcie! Podejdę do niego i spytam czy nie poszedłby ze mną na randkę! Trzymajcie ze mnie kciuki!
Ruszyła z kopyta niczym Ogier o Sercu Namiętnym i Swawolnym.
Zagrodziła mu drogę.
– Czy-nie-poszedłbyś-może-ze-mną-na-randkę, na-randkę-może-ze-mną? – wydukała jak karabin maszynowy, cała paląca się niczym stóg siana po oczyszczającej, miłosnej burzy.
– Wybacz, ale nie jestem tobą zainteresowany – powiedział szczere, lecz z dużą dozą obyczajności oraz wyrozumiałości, jak i również sprytnie przemyconej i nie narzucającej się litości połączonej umiejętnie z wyrafinowanymi przeprosinami.
Spojrzał zaraz po tym wieloznacznie na Natalię.
Chwilę mu zajęło, żeby podejść do niej i do jej koleżanek.
– Cześć, jestem Robert, Robert Pattinson!
– Wiemy!!! – ryknęła jedna z koleżanek, ogłuszając biednego Pattinsona. – Ty mówisz po polsku!!!
Robert uśmiechnął się dobrodusznie.
– Tak. Najpierw nauczyłem się podnieś nogi, a teraz mówię już całkiem płynnie, gdyż będę grał Polaka w moim najnowszym filmie.
– Co tutaj robisz? – spytała Natalia, udając, że między nimi nie zawisła kurtyna namiętności.
– Ściślej mówiąc, będę grał Polaka informatyka. Żeby lepiej się wczuć w rolę, reżyser kazał mi przez jakiś czas uczęszczać na zajęcia na uczelni. Abym poznał chociaż namiastkę tego, czego prawdziwy informatyk musi się nauczyć. Oraz żeby podszlifować język. Osłuchać się w nim.
– Dlaczego trafiłeś tutaj, a nie do uczelni w stolicy?
– Tego nie wiem, ale... – spojrzał wymownie i głęboko w oczy Natalii – wierzę, że to przeznaczenie mną tu rzuciło!
– Jak romantycznie mówi!!! – zapiały rozochocone koleżanki.
Pattison uśmiechnął się dobrodusznie. Musiał mieć ten uśmiech nieźle wyćwiczony dla fanek.
Natalia prychnęła.
– Phi! Tylko nie siadaj koło mnie, Pattinson. Twoje wymodelowane włosie na mile śmierdzi damską pianką!
Roberta to głęboko uraziło. Spojrzał na nią jak zraniony kundel.
Koleżanki nadziwić się nie mogły, co Nats właśnie powiedziała! Zaczęły przepraszać Roberta i mówić, że ona wcale tak nie myśli, że jest niespełna rozumu, że jej umysł przyćmiewa aura, którą on roztacza!
Musieli już iść, gdyż za minutę rozpoczynał się wykład.
Robert przesiedział go ze zwieszoną głową, zerkając jak zbity pies na Natalię. Ta nie odwzajemniała nawet jego spojrzeń.
– Wiecie, że ponoć Pattinson ma jakiś tajemniczy sekret, którego nikomu nie wyjawił? – szepnęła koleżanka, wykorzystując moment, w którym wykładowca pisał na tablicy.
Natalia wzruszyła ramionami.
Choć w głębi duszy pragnęła poznać ten sekret.
Bardzo!
Bardzo, bardzo!
Bardzo, bardzo, bardzo!
Chciała wziąć w usta ten sekret, wycałować i wylizać na śmierć!
Ta miłosna zawiesina, która między nimi się narodziła, to były czysto fizyczne molekuły obopólnego pożądania i Natalia była w pełni tego świadoma. I miała nadzieję, że Robert również nie będzie się z nią cackał i bawił w grzeczne randki. Miała nadzieję, że podziela jej pożądanie, jednym słowem.
Nie mogła się powstrzymać i podeszła do niego zaraz po wykładzie.
Stał tam na korytarzu, elegancko, i zawadiacko zarazem, opierając się plecami o ścianę. Miał podkuloną jedną z nóg i opierał się o ścianę również obcasem buta.
Podeszła do niego i bez żadnych ogródek przeszła do meritum:
– Słuchaj, Robert. Podobno masz jakiś sekret! Chcę go poznać, a wiedz, że sprzeciw karzę w taki sposób, że potem przez lata moja ofiara przeżywa emocjonalną burzę, gdzie błyskawicami są bardzo nieznośne i nieprzyjemne doznania!
Pattinson otworzył usta. Pomyślał chwilę. Mlasnął lekko wargami. I wreszcie powiedział, co miał powiedzieć:
– Tak, ten mój sekret, to... – zawahał się nieznacznie. – Ja... – znów się na chwilę wstrzymał, czuć było, że burza emocjonalna już w nim się rozpoczęła. – Ja byłem kiedyś kobietą i zmieniłem płeć!
Natalii serce zadrgało! Nie spodziewała się takiego dynamitu! Ale... czy to coś zmieniało?
Nadal go pragnęła. Uznała, że kochać się z kimś takim, to będzie nowe doświadczenie, była ciekawa, jakież uczucia temu będą towarzyszyć.
Nagle coś zmieniło się w Robercie Pattinsonie. Posłał Natalii szelmowski uśmieszek. Ten swój pełen dobroduszności i wyrozumiałości uśmiech, który na pewno ćwiczył godzinami przed lustrem, aby obdarzać nim swoje fanki.
– Żartowałem. Dałaś się nabrać. Widziałem w twoim sercu szczery szok.
– A kimże pan jest, że zagląda pan w cudze serca? – ozięble spytała, roztaczając wokół siebie barierę z zimnych zwłok pozbawionych głów, zahibernowanych w kostkach lodu.
– Posłuchaj... – Robert znów uśmiechnął się dobrodusznie – zdradzę ci ten sekret, ale pod jednym warunkiem!
– Tak, pod jakim? No, słucham? Tylko nie myśl, że będę przenosiła góry, ażeby zapoznać się z twoim sekretem... Aż tak mnie to nie interere!
– Nie, nie, spokojnie. Nie będziesz musiała nic przenosić. Wystarczy, że umówisz się ze mną na randkę.
Dobrotliwy uśmiech Roberta.
– Tak, i co jeszcze?! Może mam jeszcze cię uciskać i poczytać poezję w blasku świec?!
Natalia szczerze się zawiodła. Miała nadzieję, że tym razem trafi na prawdziwego macho gardzącego kobietami i traktującymi je jak seks-zabawkę. Cóż, prawdziwych ogierów ze świeczką szukać... Nawet ze dwiema albo i ze trzema świecami nie znajdziesz takowych łatwo...
No, ale niech mu tam będzie. Raz może się poświęcić dla szczytnego celu. Sama nie wiedziała dlaczego, ale bardzo podniecało ją, gdy tylko myślała o jego sekrecie. Tłumaczyła sobie, że to czysta fizyczna reakcja spowodowana pociągiem płciowym. Nie dopuszczała niczego innego, żadnych amorów, żadnych innym możliwości.
Natalia powiedziała, że przystaje na układ.
– Przystajesz na układ? – spytał zniesmaczony. – Jak to prosto i brzydko brzmi. To jest wyzute z jakiejkolwiek romantyczności. Nati, Nati, Nati... musisz jeszcze wiele się nauczyć.
W dupie mam twoją romantyczność.
Pomyślała Natalia.
Chcę cię tylko posiąść, jebany ćwoku...
Ledwo się powstrzymała, żeby tego nie wyrazić na głos. Mogła go do siebie tym zbyt zrazić, choć w głębi duszy czuła, że takie zdanie rozpoczęłoby relację, której od zawsze pragnęła.
– Dobra – Robert klasnął dłońmi z satysfakcją – Gdzie mieszkasz? Podjadę po ciebie dziś o ósmej. Zabiorę cię w fantastyczne miejsce.
 
Zajechał bryką pod mieszkanie Natalii. Dziewczyna wyszła niespiesznie z bliźniaka, w którym wynajmowała pokój. Wsiadła do samochodu pełna obaw, na co wpadł ten zryty mężczyzna.
– Zobaczysz, będziesz świetnie się bawić!
Natalia westchnęła.
– Oby to było warte zachodu. Dla ciebie musiałam anulować wizytę z moim chłopakiem.
– Masz chłopaka? – zmartwił się Robert.
– Właściwie to seks niewolnika... – Natalia jak gdyby nigdy nic wzruszyła ramionami. – No i pomaga mi trochę w informatyce.
Pattinson uśmiechnął się swym uśmiechem zarezerwowanym dla fanek. Chyba uznał to za żart.
Ruszyli. Był to późny listopad, więc za oknem samochodu było już całkowicie ciemno. Mijali kanonady świateł, których źródłami były uliczne latarnie. Jechali chwilę w ciszy. Pattinson brał umiejętnie kolejne zakręty. Wyjechali z terenu zabudowanego.
– Zapomniałem ci powiedzieć... Jadłaś coś? – spytał, gdy przejeżdżali przez most.
– Tak, ale nadal jestem dość głodna.
Przynajmniej będzie żarło za darmo...
Przemknęło przez myśl Natalii.
– Jakiej muzyki słuchasz? – spytał wnet.
– Różnie... zależy, co mi podejdzie.
Robert westchnął romantycznie i rzekł:
– Uważam, że to jakiej muzyki słuchamy odzwierciedla nasze dusze. Muzyka to taki mentalny pośrednik pomiędzy nami, a jakimś mistycznym, nieosiągalnym dla nas światem, którego nie jest dane nam pojąć umysłem.
Nie zesraj się.
Pomyślała.
– To bardzo ciekawy punkt widzenia – odparła. – Nigdy się jeszcze z takim nie spotkałam. Wydajesz się mieć ciekawą osobowość.
A niech mu tam będzie. Natalia była nawet skłonna pograć w tę chorą gierkę. Pogaworzyć z nim chwilę o dupie Maryni. Przemycić trochę komplementów. Połechtać jego ego (choć chciała łechtać coś innego). Powymądrzać się dla picu, poudawać, że coś ją obchodzi na tym świecie, że ma jakieś swoje zdanie na jakiś interesujący temat, poplotkować, poflirtować ździebko.
– Masz jakieś zainteresowania?
Nie, jestem pustym workiem po kartoflach, który ma kiełbie we łbie...
Pomyślała.
– A i owszem – stwierdziła z mocą. – Pasjonuje mnie rysowanie. Często coś tworzę... lubię awangardę... sztukę alternatywną. Gustuję też w mrocznych klimatach, którymi nierzadko okraszone są moje dzieła.
– Bardzo dobrze, że coś aż tak cię wciąga, że masz jakąś pasję. Zapewne pędzel czy ołówek, nie wiem, czym tworzysz, są przedłużeniem twojej ręki, twojego umysłu. Pasja to coś pięknego, coś co rośnie w człowieku razem z nim. Dzięki niej rozwijasz się. Nie byłoby kłamstwem stwierdzenie, że przy odpowiednich warunkach człowiek rozkwita poprzez tworzenie, urzeczywistnianie swojej pasji!
Ale pierdolisz...
Pomyślała.
– Masz rację... – powiedziała. – Chętnie bym cię narysowała, szczerze mówiąc... Masz bardzo seksowne usta.
– Tak? – spytał i przygryzł dolną wargę, by sprawdzić jej seksowność.
– Tak, wiem, co mówię. Brakowało mi ostatnio jakiegoś porządnego, dorodnego, by tak rzec, modela.
Robert uśmiechnął się dobrodusznie.
– Nigdy mi się z nikim tak dobrze nie gadało!
Bo ci na to pozwalam...
Pomyślała.
– Widać jesteśmy bratnimi duszami... – powiedziała.
– Na uczelni byłaś taka oschła, lodowata wręcz, co się z tobą stało? Przeszłaś jakieś przepoczwarzenie?
– Bo ja nie jestem łatwa! – od razu zresponsowała. – Mnie trzeba zdobywać powolutku!
– Dziękuję ci za szczerość. Będę się starał! Ale naprawdę... To tak jakbyś z małej larwy stała się przepięknym motylem! Taki widok, widok rozwoju relacji, bardzo mnie kontentuje i cieszy moje oczy! Właśnie dla takich chwil się żyje! Właśnie takie chwile nas uskrzydlają i dają wiele energii w przyszłych perypetiach miłosnych!
Chyba cię pojebało...
Pomyślała.
– Jest wiele prawdy, w tym co mówisz... – powiedziała. – Oby nasza relacja kwitła!
Samochód zwolnił. Podjechali żwirowym podjazdem pod drewniany domek, stojący samotnie wśród drzew.
Co to za pustkowie...? Jakaś dzicz...
Oprócz domku znajdowało się tutaj jezioro. Księżyc pięknie się odbijał na jego tafli. Natalia musiała przyznać w duchu, że to piękny widok. Natchnął ją do rysunku.
Robert zaparkował.
– Zaczekaj chwilę – rzekł, wysiadł z samochodu i wszedł na chwilę do domku.
Po paru minutach wyszedł i podszedł do samochodu, by otworzyć Natalii drzwi.
– Wszystko załatwione, zapraszam, madam, do łodzi!
Rzeczywiście! Natalii zupełnie umknęły łodzie stojące przy brzegu jeziora. To przez ciemności.
Robert zaprowadził swą ukochaną do jednej z nich. Musieli przejść przez małą plażę. Niewygodnie stawiało się kroki na grząskim piachu.
Była to dość spora łódka.
Natalia wsiadła, zaraz za nią Robert.
Wprawnym ruchem dłoni wyjął i zapalił zapalniczkę. Na środku łodzi stał mały stolik, na których znajdowały się dwie świeczki. Pattinson zapalił je.
W blasku świec dostrzec można było, że na stoliku spoczywało kilka potraw na talerzach.
Robert odepchnął łódź wiosłem od brzegu. Wypłynęli na sam środek jeziora.
– I jak, podoba ci się? – spytał delikatnie, przygryzając wargi (polubił to robić, odkąd usłyszał, że mas seksowne usta) i kładąc wiosło w łódce.
Natalia tylko zamrugała zalotnie.
Jej rzęsy lśniły niczym anielskie, złociste włosy. Przynajmniej tak to sobie wyobrażał Robert.
– Co to za potrawa? – spytała, wskazując na jeden z półmisków.
– Pieczona polędwica z dodatkiem prażonych migdałów z miodem i sezamem.
– A to?
– Zrolowana iguana z miętą i gałką muszkatołową.
– Zapowiada się przepysznie... – rzekła i uśmiechnęła się, sięgając po polędwiczkę.
Jedli palcami.
Przez parę minut konsumowali w milczeniu, wpatrując się sobie w oczy. Przy każdym gryzie ich uzębienie skrzyło miłością, zaś po każdym przełknięciu jabłko Adama przesuwało się ku górze, niczym golutkie amory wznoszące się na szarfach namiętności ku niebu.
Gdy tak razem spożywali, Natalii przypomniała się piosenka:
 
Potrzebuję piernikowego ludzika.
Takiego, którego nakarmię.
Potrzebuję piernikowego ludzika.
Takiego, którego zjem.
Takiego, który zawsze jest szalony!
Który nigdy do mnie czule nie mówi.
To jest właśnie taki, którego chcę.
 
Gdyby tylko Robert okazał się tym piernikowym ludzikiem. Może on tylko się zgrywa! Tak! On zapewne tylko się zgrywa! Te świece, jedzenie, mądre słowa i soft flirt to tylko mgła! Mgła, za którą stoi prawdziwy Ogier Ponętności! Ich relacja na pewno będzie hard.
Natalia wreszcie zaprzestała konsumpcji. Oblizała palce. Każdy po kolei dokładnie oblizała, patrząc Robertowi w oczy.
Ten przełknął głośno ślinę.
– Mmm... pyszne – poklepała się po brzuchu. – To teraz zdradź mi swój sekret!
– Nie teraz – rzekł.
– Obiecałeś!
– Powiem ci w samochodzie, jak już wrócimy pod twój dom.
Pokiwali się jeszcze chwilę w łódce, kończąc potrawy. Na deser było ciasto malinowo-truskawkowe.
Wreszcie podpłynęli pod brzeg, wsiedli do samochodu. Robert odpalił silnik swojego cool wozu.
I ruszyli!
Z powrotem do domu!
Robert nasycony romantycznością, zaś Natalia z mętlikiem w głowie – czy Pattinson będzie jej piernikowym ludzikiem?
I oto zajechali pod dom Natalii.
– No, więc słucham – rzekła Nats. – Co to za sekret?
Pattinson spuścił głowę. Chwilę musiał to przetrawić.
– Słuchaj... – zaczął – oglądałaś może Zmierzch?
– Tak, widziałam pierwszą część. Świetnie w nim grasz.
– Bo widzisz, ja... Ja naprawdę jestem wampirem!

Przez chwilę dało się słyszeć tylko świerszcze.
– Znowu mnie wkręcasz!
– Nie, nie wkręcam! Mogę ci to udowodnić! Patrz!
Wysiadł z auta. Wszedł na chodnik i zaczekał aż pojedynczy przechodzień do niego się zbliży.
Gdy tylko był na wyciągnięcie ręki, Robert skoczył do niego i wgryzł się nieszczęśnikowi w szyję! Ofiara padła na płyty chodnikowe z ciężkim odgłosem. Pattinson ukląkł i nie przestawał wysysać krwi z szyi!
Natalia aż wysiadła z auta!
Co ten wariat wyprawia?!
Robert odwrócił swe lico ku Natalii. Wokół ust, na policzkach, a nawet na czole miał mnóstwo krwi.
– Widzisz?! – spytał i językiem zgarnął krew z górnej wargi. – Jestem wampirem!
Ofiara jeszcze chwilę konała w konwulsjach aż wreszcie drgawki ustały.
Natalia szybko sięgnęła po telefon i wybrała numer ratunkowy.
– Halo?! Dzwonię z ulicy... – nie, drogi czytelniku, nigdy się nie dowiesz, jaka to ulica! – Właśnie byłam świadkiem morderstwa! Pośpieszcie się, ten wariat twierdzi, że jest wampirem!
Natalii serce biło jak szalone. Nie wiedziała, co ma czynić!
Robert był tak zajęty dalszym piciem posoki, że nawet nie usłyszał, jak Nati dzwoni po pomoc. Dziewczyna zaś stała jak słup soli, jak zamurowana. Tak strach na nią zadziałał.
Po jakiejś chwili czy dwóch z oddali rozległy się syreny policyjne.
Pattisona wyrwało to z transu konsumpcyjnego.
Spojrzał na telefon w ręce Natalii i... domyślił się!
– Co ty najlepszego zrobiłaś! – pisnął Robert, przerażony wizją złapania. – Wsiadaj do auta! Teraz!
Nieludzko szybko wstał z klęczek i potężnym popchnięciem wepchnął swą ukochaną do wozu. Równie szybko sam wsiadł na miejsce kierowcy.
Odpalił!
– Nie dam się, a zesram się!!! – ryknął i dał gaz do dechy.
Rozpoczął się pościg za złaknionym krwi Robertem Pattinsonem.
Natalia była cała zimna i spocona! Nigdy w życiu jeszcze tak się nie bała. Wtuliła się w fotel i rękoma zasłaniała usta.
Pattinson nerwowo co chwila spoglądał za siebie. Wymijał zwinnie wlokące się samochody, ale policja też nie próżnowała. Siedzieli mu na ogonie! Dwa policyjne wozy!
Gonili go może z kwadrans aż wreszcie Robert nie wyrobił na zakręcie!
Wóz ześlizgnął się z drogi i przypieprzył o latarnię. Ależ wgniotło karoserię!
Robert wysiadł szybko z auta, kulał.
Otarł rękawem krew z twarzy, ale tylko ją rozmazał.
– Stój! I tak cię złapiemy! – wołała do niego policja przez megafon.
Drugi z aut policyjnych zajechał mu drogę. Wysiadła z niego dwójka policjantów i wycelowała w niego gnaty.
– Stać! Stać!!!
Robert zatrzymał się. Zaczął uciekać w drugą stronę, ale tam już czekała na niego kolejna para policjantów.
– Jestem wampirem!!! – wrzasnął, ile sił w płucach. – Nie można mnie powstrzymać waszą ludzką bronią!
Rzucił się na najbliższego mężczyznę. Dostał paralizatorem.
Padł na glebę jak długi.
Policjanci zajrzeli do auta, gdzie siedziała Natalia.
– Proszę pani, nic pani nie jest?
Nati spojrzała na nich bezrozumnym wzrokiem.
– Potrzebuję piernikowego ludzika... – powiedziała płaczliwie.
 
Robert i Natalia trafili na oddział psychiatryczny.
Pattinsonowi zdiagnozowano psychozę – cały czas utwierdzał innych w przekonaniu, że jest wampirem. Dziewczyna zaś wymagała leczenia na wskutek przeżytego szoku. Gadała tylko coś o piernikowych ludzikach i nic innego nie dało się z niej wyciągnąć.
Paweł odwiedzał ją raz po raz, jej stan powoli się poprawiał. Były momenty, że dało się z nią normalnie pogadać, ale najczęściej bajdurzyła tylko o tym swoim piernikowym ludziku.
Lekarze zastanawiali się, czy to bezpiecznie umieszczać Roberta i Natalię na jednym oddziale, jako że Natalia bała się Roberta, ale koniec końców stanęło na tym, że dziewczyna musi przełamać swoje lęki co do dziwnego chłopaka.
Strach powoli mijał.
Już po dwóch tygodniach usiedli razem na stołówce i spożyli posiłek.
Po trzech tygodniach Natalia odważyła się i wreszcie do niego zagadała.
– Ja... – zaczęła. – Wierzę ci. Wierzę, że jesteś wampirem.
– Spokojnie... – odparł. – Niedługo przybędą tu moi bracia i wydostaną nas stąd!
Mimo potężnej dawki leków Robert dalej twierdził, że jest wampirem.
Tego wieczora Natalia przyłapała go w łazience, jak wypluwał coś do klozetu.
– Co robisz? – spytała. – Czy ty...? Czy ty wypluwasz leki?
– Tak, a na co mi to gówno! – obruszył się. – Przecież jestem zdrowy!
– No, tak... rzeczywiście – Natalia musiała przyznać mu rację.
 
Następnego dnia Natalię odwiedziła rodzona siostra – Kamila. Usiadły naprzeciwko siebie na stołówcę.
Kamila miała pofarbowane włosy na ciemny fiolet i mocno pomalowane oczy. Nigdzie się nie ruszała, nie nałożywszy wcześniej czarnej szminki na usta. Posiadała też sporo kolczyków. Dwa duże na uszach, ze trzy w nosie, jeden w dolnej wardze oraz cztery w miejscu, którego nazwy tutaj nie przytoczymy.
(wagina)
Siostra Natalii żuła gumę, potężnie pracując szczękami.
– No i w końcu się doigrałaś – stwierdziła Kama ze skrzyżowanymi ramionami. – A mówiłam ci, że kiedyś przez tych chłopaków trafisz do wariatkowa!
– W ogóle mnie nie znasz! – żachnęła się Natalia.
– A właśnie, że cię znam! Jesteś nienormalna! Ile to już miałaś kochanków? Zaczęło się niewinnie... od Łukasza, wtedy jeszcze potrafiłaś nawiązać normalną relację z osobnikiem płci przeciwnej. Ale szybko go rzuciłaś, gdy przestał sprostać twoim potrzebom seksualnym. A potem... potem kto jeszcze był? Ach, tak... Mateusz! Potem Grzegorz, Dawid, Marek... i nie wiem, ilu jeszcze ich było... No, a teraz wznosisz się na wyżyny namiętności z Pawłem. Dodatkowo umawiasz się z jakimś dopiero co poznanym chłopakiem, który na twoich oczach morduje Bogu ducha winnego obywatela, a ty zaczynasz pieprzyć coś jak szalona o piernikowych ludzikach! – Kamila unosiła się. – Czy to ma być normalne?
– Ty w ogóle nie wiesz, co to jest miłość! – Natalia zarzuciła siostrze, zbaczając trochę z tematu. – Nigdy nikogo nie miałaś poza swoim emo-chłopakiem w obcisłych dżinach!
– To właśnie ja wiem, co to jest miłość, Natalio. To nie ja tutaj mam najebane! Nie ja tutaj mam fiu bździu w głowie! Miłość to przywiązanie do jednej, ukochanej osoby, a nie rozkładanie nóg dla ledwo co poznanych facetów!
Natalia prychnęła.
– Bawisz mnie, siostrzyczko – powiedziała, unosząc brwi, starając się tym okazać brak szacunku dla rozmówczyni.
– To bardzo źle, że ciebie bawię, Nati. Kiedy ty wyjdziesz na prostą? Kiedy się ustatkujesz? – posłała Natalii mądre spojrzenie starszej, bardziej doświadczonej siostry.
Ich spojrzenia na chwilę skrzyżowały się na dłużej. Kamila wypowiedziała sentencję klucz:
– Powinnaś wyjść za Łukasza. To była twoja pierwsza i jedyna czysta miłość.
– Odejdź – Natalia niemal szepnęła. – Zostaw mnie.
Kamila wypluła gumę na blat stołu, tuż przed Natalię.
– Jak sobie chcesz, ale kiedyś wspomnisz me słowa!
Natalia pokazała siostrze soczystego fakulca. Wystawiła dodatkowo język, przez co siła gestu była zwielokrotniona.
Kamila szybko wyszła, nie oglądając się już za siebie.
Zaraz po tym dosiadł się do niej Robert.
– Mała sprzeczka z siostrą? – zapytał, pożerając Natalię wzrokiem.
– Daj spokój... Do czego to doszło, żeby moja siostra emo-buntowniczka prawiła mi morale.
Robert posłał jej dobrotliwy uśmiech, zarezerwowany dla fanek.
– Zaraz mamy zajęcia z gliny, idziesz? – zapytał.
– Idę, a co mam robić innego w tym popieprzonym miejscu?
Zajęcia z gliny jak zawsze odbywały się w części piwnicznej oddziału psychiatrycznego. Pacjenci grzecznie czekali przed drzwiami wyjściowymi z piętra, aż pani prowadząca nie otworzy im drzwi. Gdy już im je otworzyła, wchodzili do windy, by zjechać do piwnic.
Sala, gdzie lepili, przepełniona była już przeróżnymi dziełami. Zalegały one stoły, połączone za sobą, jak i półki szafek stojących pod ścianami.
Natalia jak zawsze wzięła ściereczkę, zmoczyła ją i rozłożyła na płask na stole, aby zrobić swoją prywatną przestrzeń do pracy z gliną.
Wzięła trochę gliny i zaczęła ją formować rękami.
Za każdym razem starała się, aby jej praca wyrażała jakieś wyższe uczucie, ale nigdy nie miała natchnienia. Lepienie z gliny zupełnie jej nie pociągało.
Pani prowadząca podeszła i pochyliła się nad dziewczyną. Poprawiła okulary.
– A co to jest, Natalio? – spytała, przypatrując się rzeźbie.
– Penis, a co ma być? – warknęła w odpowiedzi.
Robert, siedzący obok Natalii, zaśmiał się.
– Twoja siostra miała chyba trochę racji. Przywiązujesz wiele uwagi do cielesności.
Natalia tylko prychnęła.
– Jaki ładny słonik! – powiedział pacjent siedzący naprzeciwko Roberta.
Robert tego dnia wykonał z gliny małego, przepięknego słonika.
Po południu odbywał się spacer po terenie szpitala, do sklepu i z powrotem. Trwał jakieś pół godziny.
Tego dnia niebo było bezchmurne, ani jednej chmurki!
Gdy doszli do sklepu, Robert i Natalia zostali na zewnątrz, czekając aż pacjenci wyposażą się w potrzebne im środki do życia.
Wnet Pattinson sięgnął dłonią ku niebu i dwoma palcami zgarnął trochę nieba!
– Oto ofiarowuję ci skrawek nieba – powiedział i wręczył jej małą niebieską kuleczkę, jakby stworzoną z mgły. – Noś ją zawsze przy sobie. To wyraz mojej miłości względem ciebie, będzie cię chronił i pocieszał!
Przyjmując jego skrawek, Natalia zawiązała niepisany kontrakt z niebem.
 
Stan Natalii poprawiał się. Po kolejnym tygodniu całkowicie zapomniała o piernikowym ludziku.
– Cieszę się, robisz postępy! – rzekła pani psycholog raz na rozmowie.
Ale to były tylko pozory.
Pewnego dnia Natalia rozebrała się do majtek, biegała po całym psychiatryku i wrzeszczała słowa w jakimś nieznanym nikomu języku.
Pattinson wziął koc i odważył się rzucić na Natalię. Zakrył jej kocem i uspokajał słowami.
Chwilę się mocowali, ale Robert okazał się silniejszy.
– Co ty tak wrzeszczałaś?! – spytał, leżąc całym ciężarem na spokojnej już dziewczynie.
– Piernikowy ludzik... Piernikowy ludzik... – Natalia płakała. – Wierzę, że gdzieś tam jest, tylko nie umiem się z nim porozumieć! Znajduje się w miejscu, którego nikomu nie jest dane pojąć umysłem! Ale ja znam język, którym on mówi! Znam ten język, choć sama go nie rozumiem! Nikt z was tego nie zrozumie! Nikt! Nawet ja!
– Istotnie ciężko to zrozumieć... – przyznał jej rację.
 
Nazajutrz Natalię odwiedził znowu Paweł.
Siedli na stołówce, gdzie to zwyczajną koleją rzeczy odbywały się odwiedziny.
Tym razem jednak emanował pewną innością. Coś w nim było inne. Zmienił się. Inność ta wymalowana była na jego facjacie. Zaś każdy jego ruch nią tryskał. Inność ta znajdowała swe zwieńczenie w postaci podręcznej skórzanej teczki męskiej, której uchwyt dzierżył pewnie w dłoni, tak że teczka znajdowała się blisko jego ciała.
Ta bliskość między teczką i Pawłem oraz powiązanie inności Pawła z teczką sprawiły, że w głowie Natalii pojawił się jeden wielki zapytajnik teczkowo-bliskowościowo-pawłowy.
 – Emanujesz... – przywitała swego kochanka.
– Słucham?
– Innością.
– Teczka?
– Między innymi. Cały jesteś jakiś inny.
Na raz z Pawła spełzła cała Energia Inności i wpłynęła całkowicie na teczkę, którą chłopak położył na stole przed swą kochanką. To była koncentracja. Celowano tu w koncentrację. Na teczce spoczęła teraz cała koncentracja inności jak i uwagi rozmówców. Koncentracja!
– Mam ze sobą coś, co ci pomoże! Czytałem masę naukowych pisemek i odkryłem tajemną recepturę!
Wyjął z teczki Super Glue. Następnie podniósł ją i wysypał na stół masę kurczaków, chyba z KFC.
Paweł zapalił się jak świeca zapłonowa i zaczął przemawiać:
– Choć nigdzie nie było to napisane wprost, to z kilkudziesięciu medycznych artykułów wysnułem pewną hipotezę, która według mnie na 90,8% jest prawdziwa! Czytałem mnóstwo o medycynie niekonwencjonalnej i już wiem, jak mogę ci pomóc! Chorego psychicznie, czyli ciebie, należy opanierkować! Czyli pokryć panierką z kurczaka z KFC! Na Boga, mówię ci, że to zadziała! Opatentuję to i będziemy bogaci, zobaczysz! Pokochasz swojego pieska jeszcze bardziej! – Pawła namiętność rosła w miarę przemowy. – Zaraz przykleję panierkę na Super Glue i od razu poczujesz się lepiej! Panierka zacznie wysysać z ciebie negatywną energię... to trochę jak energia Chi... trochę jak maseczka błotna... trochę jak... och, czytałem o tylu rzeczach, że wszystko miesza mi się w głowie!
– Stop, stop, stop! Na nic takiego się nie zgadzam! A przede wszystkim: ja ciebie w ogóle nie kocham. Toleruję twoją obecność tylko ze względu na cielesność.
Paweł zmartwił się, że nie będzie miał na kim wypróbować swojej nowo opracowanej metody. Co do wzmianki o tym, że jest niekochany, to cóż... już się zdążył przyzwyczaić.
Inność wyfrunęła z teczki i ulokowała się w Natalii. Dziewczyna zmieniła pozycję i ta zmiana w ogóle otwarła furtkę dla inności.
– Ale mam pewien plan... – zaśmiała się z wyższością i przygryzła filuternie język. – Chciałabym uprawiać z tobą seks w pralce.
Paweł drgnął.
– W pralce?
Przełknął ślinę.
– Tak, w pralce. Bo wiesz, co sobie wyobrażam? Mam taką... taką imaginację. I bardzo mnie ona pociąga. Mianowicie bardzo by mi się podobało, gdyby wszystko wokół nas wirowało jak opętane, a my, złączeni w namiętnym stosunku, egzystowalibyśmy jako niepodzielna całość! Stawialibyśmy swego rodzaju opór chaosowi, który by nas otaczał.
Paweł nie dowierzał własnym uszom! Jakże go ucieszyły te słowa!
– Tak! Ja tego też pragnę! – zakrzyknął wesół. – Jakież to romantyczne! Nie wiem, czy jesteś chora czy co, ale... przemawiasz romantycznie! Wreszcie! Może jeszcze wrzucimy do bębna pralki parę świec dla nastroju!
– Żadnych świec! – stanowczo wyraziła odmowę. – Jeśli jakieś ze sobą przyniesiesz, to wsadzę ci ją w dupę i podpalę!
– To chyba przyniosę... – poruszył drapieżnie brwiami.
Wnet zza węgła wynurzył się Robert Pattinson.
Podszedł do nich.
– Cześć – przywitał się. – My się chyba nie znamy. Jestem Robert.
– Cześć, Paweł.
– To jest twój... – zaczął Robert – kumpel?
– To mój kochanek – Natalia sklarowała sytuację.
– Ach... czyli wy naprawdę....?
– Co?
– Naprawdę jesteście kochankami?
Pokiwali głowami.
Robert poczuł jak jego serce rozrywa się na dwie połówki. Pociekła z niego soczyście posoka i spłynęła do trzewi chłopaka. Można powiedzieć, że chłeptał własną krew.
Oczy zaszły mu łzami. Czuł, jak Natalia mu ucieka, stała się dla niego czymś nieosiągalnym, ale nagle...!
Wszystko się zmieniło! W Roberta wstąpiła niebotyczna energia! Wiedział, że Nataleczka nigdzie mu nie ucieknie! Że będzie jego! Prędzej czy później. Musi tylko pokonać jeszcze kilka przeszkód! Przełamać lody! I wreszcie połączą ich nierozerwalne więzy miłości.
Paweł pożegnał się i obiecał, że przybędzie dnia kolejnego wraz z pralką.
Gdy Robert i Natalia zostali sami, chłopak spytał:
– Wybacz, że podsłuchiwałem, ale... czy ty naprawdę zamierzasz kochać się z nim w pralce?
– Jak najbardziej.
– Nie rób tego, proszę.
Natalia milczała.
– Nie rób.
 
Należało działać sprytnie!
Paweł, jak obiecał, przybył z pralką, ale nie mógł jej wnieść bez podejrzeń, gdy wpuszczały go pielęgniarki.
Oczywiście nie sam niósł pralkę. Zatrudnił do tego paru ludzi. Był gotów na wiele, byle tylko spełnić marzenia swej ukochanej.
Pralka więc na razie czekała na korytarzu za drzwiami, tymczasem Paweł przywitał się lakonicznie z Natalią i poszedł dalej do pokoju pielęgniarek – realizować plan.
– Ktoś chce się wieszać w łazience!!! – wrzasnął.
Pielęgniarki pomknęły do łaźni, by powstrzymać nieszczęśnika.
Gdy zniknęły za drzwiami, Paweł nacisnął przycisk w ich pokoju, aby otworzyć drzwi.
Pralka cichaczem została wniesiona na stołówkę przez pracowników.
Gdy tylko ją postawili, szybko uciekli.
– Skąd ty wytrzasnąłeś taką wielką pralkę?! – Natalia szczerze była zadowolona ze swego kochanka.
– Ma się te wtyki... – dumnie wypiął pierś. – Rozbieramy się tutaj, czy wewnątrz bębna?
Natalia oblizała się.
– Wewnątrz bębna! – odparła. – Tak jak to sobie wyobrażam, to czuję, że mokra szmata obijająca się o mój pysk podnieci mnie do granic możliwości!
– Ja tako samo rozumuję...
Skierowali się ku pralce i nagle ich tknęło, że ktoś musi przecież włączyć pralkę, jak już do niej wejdą...
Robert pojawił się znikąd i złapał Natalię za przegub.
– Nie rób tego – błagalnie poprosił.
– O, świetnie, że jesteś! – ucieszyła się. – Włączysz nam pralkę!
Robertowi w ogóle nie było do śmiechu. Bardzo przejmował się tą całą sytuacją. Kąciki jego ust celowały ku dołowi, a na czole wystąpił Mars Smutku.
Natalia wyrwała się delikatnie z jego uścisku.
Jedną nogą była już w bębnie, Paweł takoż samo.
– Maksymalne obroty? – spytał romantycznie.
– Robercie, włącz na maksymalne obroty!
– Oszaleliście... – Pattisonowi załamały się ręce.
Weszli i zamknęli za sobą drzwiczki.
Robert domknął je do końca.
Spojrzał jeszcze przez szybkę na Natalię.
– Możecie zawsze zrezygnować!
– Włączaj, nie pierdol! – krzyknęła.
Westchnął.
 
To były najdłuższe dwa kwadransy w życiu Roberta.
Stołówkę wypełniały kojący dźwięk pralki oraz pojękiwanie dwóch kochanków wirujących w bębnie niczym trzmiele po nocy.
Pattinson siedział sobie smętnie w kącie stołówki ze zwieszoną głową i co chwila spoglądał na pralkę. Przeżuwał mentalnie porażkę. Przegrał bitwę, ale to jeszcze nie koniec wojny!
Na stołówkę wnet wszedł przypadkowy pacjent. Zdziwił się, widząc ogromną maszynę do prania.
– A co to tutaj się wyrabia? – spytał samotnego Roberta.
– Sodoma i Gomora, panie. – odparł chłopak – Sodoma i Gomora.
Kochankowie wyszli z maszyny cali mokrzy i poobijani, ale szczęśliwi jak nigdy.
Natalia była tak zadowolona z Pawła, że nawet cmoknęła go na pożegnanie.
Wielka pralka pozostała na stołówce.
 
Natalia nie mogła spać tej nocy.
Przewracała się z boku na bok. Coś nie dało przejść jej w stan spoczynku.
W końcu coś zaczęło piec ją w półdupek!
Ach!
To skrawek nieba, który dał jej Robert! Schowała go do kieszeni na dupie.
Gdy wzięła go w dłoń, poczuła jak ten chce ją gdzieś zaciągnąć!
Ciągle trzymając go w dłoni, udała się tam, gdzie ciągnął.
Musiała wyjść z pokoju. Potem skręcić w korytarz na stołówkę.
Gdy na nią doszła, skrawek nieba zaczął strasznie wariować.
Ciągnął przeraźliwie mocno do pralki!
Dziewczyna puściła skrawek, ten wleciał do bębna.
Trach!
Coś strzeliło wewnątrz pralki. Z bębna dobiegało niebieskie światło. Natalia bez większego zastanowienia weszła w łunę.
Wszystko zaczęło wirować. Czuła się jak zamknięta w stale obracającym się kalejdoskopie.
Po kilku chwilach upadła ciężko na jakiś grunt.
Podniosła się.
Nie, nie na grunt.
Stała na najprawdziwszej chmurze! Chmurze burzowej! Dokoła niej co chwila niebo przeszywał jaskrawy piorun!
Ciemne chmury przed Natalią powoli się rozstąpiły. Wynurzył się zza nich ogromny ludzik z piernika. Wysoki jak dwie długości ciężarówek. Leniwie schylił głowę, by spojrzeć na dziewczynę.
– Ugryź mnie w krocze, Natalio Moja Miła! – z jego ust wydobył się dudniący bas. – Ugryź mnie w krocze! – powtórzył przepotężnym głosem.
Natalia jak w amoku uniosła się do góry, potrafiła latać!
Dostojnie niczym łabędź w podniebnym tańcu podleciała kilka metrów w górę i ulokowała się między nogami ludzika. A raczej ludzia.
Chaps!
Odgryzła potężny kawałek ciastka spomiędzy jego nóg.
Ludź pozwolił, by głowa opadła mu do tyłu. Z jego gardła rozległ się niski, mroczny śmiech.
Trach!
W Natalię ugodził jeden z piorunów.
 
Nats obudziła się z głową w bębnie pralki. Gdy świadomość do niej wróciła, zauważyła, że w środku pralki leży skrawek nieba. Zgarnęła go szybko do kieszeni na dupie.
Dostrzegła też klęczącego przy niej Roberta.
– Martwiłem się! – rzekł. – Chciałem cię odwiedzić w pokoju, ale ciebie nie było. Poszedłem na stołówkę i zastałem cię z głową w pralce. Miałaś jakieś dziwne drgawki!
– Spierdalaj z tym swoim zamartwianiem się! – Natalia wkurzona odparła.
Miała dość dobrotliwego Roberta. Chciała tylko tego przygłupiego psa zerżnąć.
Nie pamiętała zupełnie, co się działo, ale wiedziała, że śniła niezwykle przyjemny sen.
Pattinson zrobił smutna minkę.
– Słuchaj – powiedział – już niedługo przybędą po nas moi bracia! Zabiorą nas stąd! Będą tu najpóźniej pojutrze!
– Skąd to niby wiesz? Napisali do ciebie list? Bo telefonu przecież nie masz.
Robert przytknął opuszek palca do skroni.
– Porozumiewamy się telepatycznie – wyjaśnił. – Już niedługo wyjdziemy z tego chorego miejsca, zobaczysz!
– No, bo już zaczyna mi się tu nudzić! Też jestem zdrowa na umyśle! Nie wiem, za co nas tutaj trzymają!
– Wydaje mi się, że robią na mnie eksperymenty! Chcą sprawdzić między innymi działanie leków na wampirze! Mają fart, że złapali jednego z nas, wampirów, i tak łatwo mnie nie wypuszczą! Jeszcze nie wymyśliłem, za co ciebie trzymają, ale też pewnie mają wobec ciebie w planach jakieś chore badania!
– Oby twoi bracia nas stąd wydostali! Zaczynam się cykać, strasznie creepy o tym wszystkim mówisz.
 
Był wieczór. Natalia czytała na stołówce książkę, którą sobie wzięła z pokoju telewizyjnego. Robert siedział nieopodal niej i przysypiał na krześle. Byli sami.
Wnet zza okna rozległ się cichy odgłos skrobania!
Robert podskoczył jak na rozżarzonych węglach!
To jego bracia! Piłowali kratę w oknie!
Szybko się z nią uporali i już krata poleciała na dół.
– Robert, prędzej! Bierz swoją ukochaną i spadajmy stąd! – odezwała się głowa w ramach okna.
Okno usytuowane było jakieś piętnaście metrów nad ziemią, ale bracia Roberta stanęli sobie na barkach, jeden na drugim, i tak jej dosięgli.
Na ziemi rozstawili naprędce trampolinę.
Natalia i Robert wyskoczyli w ciemność nocy, by ostatecznie odbić się od naprężonego materiału.
Samochody już czekały.
Pojechali, pojechali, pojechali!
Uciekli na zawsze z tego chorego miejsca!
Uciekli, uciekli, uciekli!
 
Zajechali pod okazałą rezydencję w środku lasu, choć Natalia nie mogła dojrzeć jej w pełnej krasie z powodu panujących ciemności. Trzy auta wjechały do garażu. Powysiadali z nich. Robert miał wielu braci.
– Czy wy... – Natalia spojrzała po wszystkich obecnych – czy wy wszyscy jesteście wampirami?
Zaśmiali się. Wszyscy oprócz Pattinsona.
– Robert ma nieźle narąbane w swojej główce – wyjaśnił jeden z braci. – Wampiry nie istnieją, młoda... Nie łączą nas wampirze więzy krwi. Jesteśmy po prostu... znajomymi, których łączy wspólna pasja.
– Wspólna pasja? – Natalię to zaciekawiło.
– Wszystko w swoim czasie, zapraszamy do rezydencji! – wskazał drzwi wejściowe.
Zostawili w przedpokoju buty i weszli do salonu. Tam Natalia mogła dostrzec sporo niesamowicie masywnych kobiet pałaszujących coś przy długim stole. Wydawały przy tym odgłos chrumkania, jadły palcami i robiły to bardzo porywczo, z uczuciem, wiało od nich jakimś głębszym przesłaniem. Był to... dość przerażający widok. Dziewczynie przeszło przez myśl, że ogromne kobiety jedzą mięso ludzkie. Przeszedł ją dreszcz.
Co?!
Na samym krańcu stołu siedziała Kamila! Jej rodzona siostra! Jedyna przy stole nie roztyta.
Pałaszowała potrawy z taką samą zawziętością jak inne dziewoje.
A obok niej na krześle spoczywał Klaudiusz, jej emo chłopak w obcisłych dżinsach.
– Musisz więcej chrumkać, Kama – powiedział czule Klaudiusz.
Kamila posłuchała go i zaczęła wydawać świńskie odgłosy. Jej chłopaka wyraźnie to zadowoliło.
– Kamila, Klaudiusz? Co wy tu robicie?
– Klaudiusz jest jednym z moich braci – wyjawił prawdę Robert.
– A te inne kobiety? Co one tu robią?
– To nasze ukochane – sklarował sytuację jeden z braci Roberta. – Piękne, prawda?
Natalia zastanawiała się, czy to nie był czasem sarkazm.
Robert złapał Natalię za ramiona i zbliżył się do niej romantycznie.
– To co usłyszysz może tobą wstrząsnąć, ale postaraj się nas zrozumieć. Jesteśmy dokarmiaczami!
– Że niby czym?!
– Hm, słyszałaś o czymś takim jak feederyzm?
– Pierwsze słyszę!
Robert mlasnął ustami i posłał jej uśmiech zarezerwowany dla fanek.
– Podnieca nas, jak nasze ukochane nabierają ciałka! Chcemy go jak najwięcej! Lubimy też być zgniatani przez wasz tłuszcz!
Natalię zamurowało. Odepchnęła od siebie Roberta.
– Ćśś! Spokojnie, mówiłem, że to może wywołać szok! – Robert chciał przytulić Natalię, ale ta odepchnęła go ponownie.
– Wal się, dewiancie! – ryknęła. – Kamila, musimy stąd wyjść! Natychmiast!
– Nigdzie nie idę! – siostra odmówiła. – Jest mi tutaj dobrze z moim Klaudiuszkiem!
– Jesteście popierdoleni! – krzyknęła Nats i rzuciła się do wyjścia.
Robert zagrodził jej drogę.
– Skoro nie chcesz pod dobroci, dokarmimy cię siłą!
Pstryknął palcami.
Bracia pochwycili dziewczynę i załadowali ją na krzesło, do którego przypięli ją pasami.
– Zostawcie mnie! Zostawcie! – krzyczała, próbując się wyrwać.
Robert podszedł do niej, zawadiacko i z pełną gracją stawiając kroki.
– Bracia, przynieście dla mojej ukochanej kolację. Potrójną porcję! – powiedział i stanął przed Natalią ze skrzyżowanymi ramionami. – Spokojnie, nigdy nie zaznasz tutaj głodu. Obiecuję.
Jedzące kobiety na chwilę oderwały się od swoich przysmaków i mrocznie zaśmiały się pod noskami. Ten śmiech, przenikliwy i grobowy, był jak gwóźdź do trumny Nati.
Natalia lubiła BDSM (z Pawłem często je urzeczywistniali), ale przypięcie jej pasami do krzesła w celach dokarmiania już nie podchodziło pod jej gust.
– Ty chory pojebie! – Natalia wrzasnęła. – Chciałam cię tylko zerżnąć, ty głupi psie!
Wreszcie mogła to uzewnętrznić.
Pattinson się wnerwił na te słowa.
– A myślisz, że mnie bawiły flirt, łódka, świece i romantyczna kolacja?! To tylko pretekst! Ja chcę cię tylko dokarmiać, jebnięta suko! Jak tylko utyjesz, to zgnieciesz mnie swoim tłuszczem i będziesz ssać mi druta, aż mózg ci stanie!
Bracia przynieśli tacę z kolacją. Robert ją przejął.
– Proszę bardzo – rzekł uspokoiwszy się nieco – pierwszy kęs za twojego ukochanego Robercika!
Natalia zamknęła usta i dzielnie walczyła. Pattinson pstryknął palcami. Jeden z braci podszedł i na siłę rozwarł szczęki dziewczyny.
– Zostawcie mnie... – wybełkotała.
Widelec z nabitym nań mięsem już leciał ku jamie gębowej Natalii.
Wnet z jej kieszeni wyleciał skrawek nieba!
Zawarczał jak wściekły pies! Jęły z niego lecieć iskry! Wystrzelił jak pocisk z karabinu maszynowego i przebił głowę Roberta na wylot!
Pattinson upadł z charakterystyczną czerwoną dziurą w czole.
– I ty, skrawku nieba, przeciwko mnie... – zdołał jeszcze wypowiedzieć i odszedł.
Skrawek nieba ponownie zawarczał i przeleciał przez głowy pozostałych braci. Klaudiusz też zginął.
Skrawek nieba przeleciał przez pasy i uwolnił Natalię.
Sprawiał wrażenie wykończonego. Dotąd niebieski, teraz sczerniał. Resztkami sił podleciał do swej pani. Natalia wystawiła dłonie, tak by skrawek mógł na nich spocząć. Ten uczynił to. Zaświergotał cichutko jak mały ptaszek i rozpłynął się w powietrzu.
Natalia podbiegła do ciągle pałaszującej Kamili.
– Chodź, musimy stąd spadać.
– Nie-e! Nie!!! Nigdzie nie idę! Moje miejsce jest tutaj!
Natalia nie cyckała się. Uderzyła siostrę mocno w głowę, tak żeby ta straciła przytomność.
Wyciągnęła ją z upiornej chaty.
Ciągnąc ją przemierzała leśne trakty w poszukiwaniu cywilizacji.
Szła, szła, szła aż w końcu zniknęła za horyzontem.
 
Potrzebuję piernikowego ludzika.
Takiego, którego nakarmię.
Potrzebuję piernikowego ludzika.
Takiego, którego zjem.
Takiego, który zawsze jest szalony!
Który nigdy do mnie czule nie mówi.
To jest właśnie taki, którego chcę.
 
KONIEC
Jedząc arbuza nie zdawałem sobie sprawy, że to robię i kiedy już się zorientowałem, zauważyłem, że pożeram rafę kolorową na dnie oceanu.
Odpowiedz
#2
Całkiem dobre, erotyczne, opowiadanie.
Mówiąc erotyczne, mam na myśli poruszone treści.
No i ten erotyzm, który bucha spoza linijek.
Z linijek też.
Ujęłaś go w ironiczne karby, odnosząc się do fetyszów.
Fetysze to symbole pewnych ekstrawagancji w seksie.
Jednak seks bez ekstrawagancji, byłby raczej nudny.
Poruszanie się w norce wprzód i w tył. A co w tym zajmującego?

Podobają mi się Twoje dialogi niedomówienia.
Domówienia są przedstawione w myślach gawędzącej bohaterki.

Nasze życie jest determinowane przez biologię.
W dodatku nie posiadamy tego, co u zwierzątek jest normalne, czyli rui.
Pieprzę gryzonie, szczury i króliki, które pieprzą się cały czas.
My ludzie, też mamy takie potrzeby przez cały czas.
Ale jednak powstrzymujemy je w sobie, sublimujemy.
Piszemy piękne listy i esemesy, a w myślach jest seks.

Pop kultura jako fetysz.
Przepiękne wampiry, ciekawe dlaczego nikt tak nie pomyśli o komarach. Zbyt owadzie i cienko bzyczą. A bzykanie powinno mieć swoją symboliczną (czytaj fetyszystyczną) oprawę.

Mam w szufladzie piękne, neonowe majtki. Neonowe, bo są barwy , którą umieszcza się na kurtkach robotników drogowych.
Zostawiła mi je kochanka odległa w przestrzeni. mam nadzieję, że nie w czasie.
Jeżeli chciałbym, żeby mi stanął, to mogę tylko sięgnąć po nie z szuflady.
Gdybym chciał ulec szaleństwu, to bym je włożył.

Ogólnie widzę, że masz talent pisarski.
Sam może nie jestem pisarzem, bo babrzę się w poezji, ale przecież bardzo dużo czytam.

Może to opowiadanie nie jest ascendentne, ale dobrze się czyta.
U mnie wywołuje uśmiech.
Nawet tragiczny koniec, puenta.
Cholernie poetycka, co u mnie jest dużym plusem.

Pozdrawiam
Jerzy
Kłamstwo wymaga wiary, aby zaistnieć. Uwierzę w każde pod warunkiem, że mi się spodoba.
J.E.S.

***
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości