Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dziesięć obrazków
#1
Photo 
Wpierw myślałem żeby wrzucić to ponumerowane w dziale z wierszami, ale jednak stwierdziłem iż lepiej wygląda jako całość. Jest to dziesięć wierszy które czytane po kolei przedstawiają różne etapy życia człowieka. Zapraszam serdecznie.



Zaraz będę


Na razie mnie nie ma,
pojawię się w następnym wierszu.

Czekają na mnie pokój i uśmiechy,
opaska z numerem, wiele obcych twarzy,
kościół spokojny ze święconą wodą,
a mnie jeszcze nie ma.

Już dziadek i babcia kupują ubranka,
przy stole rozmowa czy pójdzie w ślad ojca
i będzie lekarzem, jest mi zapisane
miejsce w edukacyjnym systemie  
i imię, zdjęcie i na zdjęcie miejsce,
a mnie jeszcze tu nie ma.

Ból, radość, bajeczka i szkolna książeczka,
masowo produkowane kołyski,
przemocy tyle że czasem się lękam,
a przecież mnie jeszcze tu nie ma.

I oto szczęśliwa wszędzie nowina
wśród gości, kieliszków, dzieci, psów, pieluch,
że jestem, że będę, jak przede mną wielu,
szedł po strupach do celu.
Stworzony zostałem z miłości
i miłość będę tworzyć.



Dolina Nieograniczonej Radości


Mam w sobie pompkę co jak moździeż w aortę
krew karmi ideą przy tętniącym szczerości gejzerze
gdzie młodość wybucha wspaniały wulkan

babcia mnie nazywa niewinnym aniołkiem
choć miota mną po domu jak szatan
kamyk żaba dotknąć pogłaskać odwrócić
wykrzyczeć swą wiedzę

sprawdzić zaskoczyć się cudownością
czy czujesz tę siłę pdsycającą naszą chłopięcość

słońce rowerowe olej napędowy
uwaga uwaga zejdźta z ulicy
wesoła rebelia wakacyjnych chłopców

wszystkiego dotknąłem chcę jeszcze dotykać
posmakować oparzeń od ognia zapomnieć
pogubić się i odnaleźć ustawić

w uszach tętnią słowa mędrców
nie przechodzi się na czerwonych światłach



Czerwone flagi


Nie jestem dzieckiem,
nie jestem dorosły,
nie wiem kim jestem.

W domu mówią tak,
w szkole mówią nie.
Wkurwiam się.

Dziwne, że wtedy nie dostrzegałem
rys, byłem zbyt mały.
A teraz wywieszam czerwoną flagę,
wyrażam tym swoje rozczarowanie.

Nieracjonalny,
lecz nie wymagam opieki,
o co tu chodzi.

Nie jestem pociechą,
nie żyję osobno,
zdaję się być ciężarem.

W bajkach i wprost z waszych ust,
i obrazków wyglądało to idealnie.
A teraz wywieszam czerwoną flagę,
wyrażam tym swoje rozczarowanie.

Młodzi gniewni, niepotrzebni,
gdzieś pomiędzy.



Pieśń kozła


Jakiż ja kurwa żałosny jestem
by mieć czelność.

Nie widzieliśmy się eony,
iż zdążyłem zgubić jasną ścieżkę,
splugawić wszystkie święte ikony,
splugawić twoje imię święte,

a teraz proszę, jestem tutaj,
głupi kundel wraca do pana,
córka buńczuczna przyszła do domu,
kozioł z nogą złamaną,

lecz wiem że jedyne wyjście z mroku
jest przez twe słowa, cierpliwość i spokój,
nieograniczony spokój na który
muszę sobie zasłużyć.



Zaciśnięte szelki



Nic mojego się nie zdarza,
dni rozciąąągnięte jak żelki,
człek w spirali kalendarza
- zaciśnięte szelki.

Czasem miewam wolność, którą
wydobywam z dna butelki,
lecz głęboko pod mą skórą
zaciśnięte szelki.

Gdy szyję liryczną przędzą,
na twarzy jest uśmiech wielki,
jednak gryzą, bolą, swędzą
zaciśnięte szelki.

Hej, w tę szarość smętną wplećmy
nasze kolorowe pieśni,
zjednoczeni razem wznieśmy
zaciśnięte pięści.



Bez tytułu


I już mi krwinki nasyca świt żył,
kawałki drewna strzelają posoką spod
zaprawy mych mięśni, gdy oto poci się piec potem moim, aortą
pompuje mą hemoglobinę do ścian,

zaczyna skwierczeć owoc krwi świętej
ogrzewając blizny stóp przez podłogę, przez
kanał mych trzewi się łączy
za żaru zapachem z pępowiną kuchni,

gdzie karmi dzieci krew z krwi żona moja,
i tupotem nóżek bije nasz dom.



Połowa


Śmignęła połowa,
zapewne ta większa,
śmignęła
połowa
a
moja głowa
zamiast się cieszyć
z drugiej połowy
do pierwszej połowy
wciąż wraca.



Krew


Miła,
czasami między nami niezgoda grzmi,
znów mierzysz poziom gniewu za pomocą drzwi,
ja krzyczę coś ze złości na złość ci,

dość często się bombardujemy milczeniem,
lecz wycofujemy swoje dywizjony,

bo gdyby przyszedł marny dzień,
ty dobrze wiesz,
że oddałbym za ciebie krew.

Miły,
choć znamy swąd wojennych ścieżek,
nieobce są latające talerze,
unikamy wzroku jak tchórzliwi żołnierze,

chronimy własną dumę jak dzieci w fortecach,
oboje więcej stracimy prowadząc wojnę
niż idąc na ugodę,

to gdyby przyszedł marny dzień,
ty dobrze wiesz,
oddałabym dla ciebie krew.



Drugie wakacje


Komu dziękować mam za to szczęście,
bogu dziękuję za owo szczęście,
że razem słonecznie,
zwyczajnie pięknie
odpoczywamy w spokojnym jestestwie.

Komu zawdzięczam to szczęście,
czemu zawdzięczam to szczęście,
że teraz już spokój
i spokój
i spokój
i reminiscencje.

To sobie zawdzięczam to szczęście
i tobie zawdzięczam to szczęście,
że dzieci,
że wnuki,
że w miłości wielkiej,
i niczego nie chcę już więcej.

Cisza prawie święta, ja na haju chodzę
naćpany twoim uśmiechem po naszym ogrodzie,
uśmiech ten łagodnie smyra osierdzie,
odbija się w każdym możliwym świetle.

Szczęśliwie napromieniowany codziennością
i miłością do wszystkiego i z wszystkiego co cieszy,
im mniej mam czasu życia,
tym bardziej mi się nie spieszy.



Pamięć


Ludzie umierają - to normalne,
twe egoistyczne łzy
to protest przeciwko rzeczywistości.

Daj im odejść,
daj spokój im i sobie,
wystarczy nam pamięć. O więcej nie proszę.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości