Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dobra siostra
#1
 WWWOcknął się z otępienia pośrodku miasta. Nie mógł uwierzyć, ale usnął na stojąco. Popadł w chwilowa panikę, bo zapomniał kim jest, co tu robi i dokąd zmierza. Pamięć, choć oporna pomału do niego wracała. Przypomniał sobie rodzinę i dom, mozolnie i z trudem wyciągnął z umysłu swe własne imię - pospolite, nigdy mu się nie podobało. Jak przezywali go koledzy? Nie pamiętał, podobnie nie mógł sobie ich przypomnieć, choć był pewny, że ma kolegów. Pomimo zmieszania, nie czuje strachu, bo przecież zna to miasto doskonale. Urodził się i spędził większość życia w nim. Ten plac nazywa się... zapomniał, ale sobie przypomni, czuje, że już tak bywało. Ma przy sobie torbę, wraca z uczelni. Co studiuje? Ponownie się skupił. Na wierzch wypływają trudne specjalistyczne rzeczowniki i czasowniki, zwroty i zdania związane z medycyną. "A więc będę lekarzem," - pomyślał 21 letni student. Być może cierpi na narkolepsję, stąd nagłe przebudzenie w środku miasta. Amnezja jest zapewne skutkiem ubocznym, gdy mózg popada w odrętwienie. Podobnie jak w opowiadaniu „Przedwczesny Pogrzeb” Poego. Tam narrator popadał w odrętwienie bliskie śmierci, przez co bał się, że pochowają go żywcem. Podobieństwo wiąże się z tym, że taki osobnik budząc się ma problemy z pamięcią. Nagle zaczęły zalewać jego świadomość tytuły filmów i książek spod znaku horroru i nazwiska pisarzy grozy. Nie wie jakim cudem pojawiły się tak szybko w jego pamięci, bo czuje i wie, że nie lubi horrorów, więc po co miałby je znać, nie próbuje się nawet domyślać. Pewnie ma dziewczynę i ona takie rzeczy lubi.
 WWWMiasto tonęło w ulewie. Nieprzyjemny mrok otulał ulice i budynki. Dostał dreszczy, - deszcz wyziębiał a porywisty wiatr przenikał przez cienką kurtkę. Pogoda i dołująca ciemność znużyły go, nie mógł doczekać się aż przyjedzie autobus. Pamięta jakim jeździ, 15. Zawsze lubił deszcz, będąc dzieckiem wyobrażał sobie jaką drogę przybyły upadłe krople wprost z przestworzy. Wyczekiwał opadów z utęsknieniem jak wysuszony kwiat. Czuł się odświeżony i oczyszczony. Uwielbiał każdy rodzaj, wiosenny, letni, nawet nie przeszkadzał mu jesienny, zimny, lecz teraz wydał mu się odrażający. Czy to wrażenie po wybudzeniu z letargu, czy nienaturalny zanik pamięci, ale absurdalnie zdało mu się, że to specjalna ulewa, otwierająca przejście do świata demonów.
Głupie wrażenie nie opuszczało go, tym bardziej zagnieżdżało się w sercu, potęgując napięcie. Dziwne u osobnika studiującego nauki ścisłe. Zaczynał z lękiem przypatrywać się przechodniom, czuł się coraz bardziej obco.
Ucieszył się, gdy w oddali ujrzał sylwetkę swojego autobusu. Jeszcze chwila na przystanku i wsiądzie do nowoczesnego, ciepłego pojazdu. Tuż przed przystankiem zrobił się korek, dosłownie 3 metry, a nie mógł podjechać. Znużony, gapiąc się tępo w kałużę, obserwował odbicia samochodów osobowych, gdy nagle podjechał jego środek transportu. Nie ujrzał jednak odwróconej kopi pojazdu, to nie był nowoczesny autobus tylko stary Ikarus, identyczny jak ten którym jego dziadek jeździł w latach 60 – tych. Ujrzał charakterystyczne logo na masce, wielkie lampy, fragmenty blachy łączone jak w opancerzonym wozie, szarość i blady błękit. Autobus podjeżdżał powoli. Złudliwie odbicie trwało co najmniej 5, albo i więcej sekund. Może to przemęczony umysł, zapewniał sam siebie. Strach miażdżył odwagę niemal do zera, chciał uciekać, lecz jak marionetka, posłuszny woli narzuconej jakby z góry wsiadł, i skądś wiedział, że na własną zgubę. Usiadł z przodu, tuż za kierowcą. Obserwował świat zza brudnych, starych szyb. Takie jest życie - pomyślał, jedno wielkie mignięcie krajobrazów zza przybrudzonych szyb. Wykwitł w sercu żal, jakby te myśli były następstwem skrywanego smutku, wyrzutu, że tak wygląda całe jego życie, jakby zaprzepaścił szanse i rozżalony wiedzie marny żywot. Serce szybciej zabiło gdy zdał sobie sprawę, że przecież nowoczesny środek transportu (jakby nie było) miał czyste przejrzyste szyby, pamiętał to bardzo wyraźnie gdy wsiadał. Kiepsko grzeją, jak w tych starych modelach, a siedzenie nie jest tak wygodne na jakie wygląda. Rzęzi przy przerzucaniu biegów, aż podłoga wibruje.
 WWWJest coś smutnego w samotnym człowieku, który obserwuje deszcz przez szklaną taflę, a senny wzrok podąża za ukośnymi kroplami deszczu, żłobiącymi sobie ścieżkę w brudzie, tak młody człowiek torował sobie drogę do spokojnego miejsca wewnątrz siebie. Przypomniał sobie ważną chwilę, rozbawiony, że musi czekać na fragmenty wspomnień jakby grzebał w pudle ze zdjęciami. Mając 10 lat siedział przy oknie, obserwował identyczny opad, jak teraz w autobusie. Poczuł wtedy jakby pogoda wpłynęła na jego ciało i umysł, zalała go melancholia i smutek. Wkrótce do pokoju weszła mama i obwieściła mu, że jego babcia zmarła. Płakało mu się łatwiej wiedząc, że pomaga mu deszcz.
Wczuł się w specyficzną aurę panującą w pojeździe, może dzięki temu nie krzyknął gdy zobaczył coś skrajnie szokującego, tylko schował się bardziej w fotelu.
Dzieliła go od kierowcy półprzezroczysta ściana z plastiku. W jej odbiciu ujrzał siebie, oraz wszystkich pasażerów siedzących za nim. Nie było tam żadnej normalnie wyglądającej osoby. Wygłodniałe wilcze gęby, bez nosa za to z pustymi jamami, oczy pokryte bielmem, zamiast ust różnie, ziejące bezzębne dziury lub niesamowicie długie, ostre zęby. Mężczyźni w brudnych łachmanach jakby wygrzebali się z ziemi, kobiety miały długie, mokre włosy, one z kolei wyglądały tak jakby wydostały się ze studni. Kreatura siedząca za nim z okropną dziurą w twarzy wstała i podeszła do drzwi. Ostrożnie obejrzał się za siebie. Osobnik wyglądał normalnie, na oko 30-sto letni facet, tylko jak wszyscy pasażerowie, zdawał się być w jakimś transie. Gdy to wysiadło, dopiero wtedy chłopak z amnezją zdał sobie sprawę, że wszystkie miejsca były zajęte. I teraz się zwolniło. Wsiadła kobieta na oko czterdziestoletnia. Z ulgą i nadzieją przyjął jej normalny wizerunek w odbiciu. Była normalna taka jak on. Nie umiał sobie tego logicznie wytłumaczyć, ale był pewny, że to nie sen, ani tym bardziej życie po śmierci. Nie umarł i nie poszedł do piekła. Nie zwariował, jest zdrowy na umyślnie, a to wszystko dzieje się naprawdę. Był pewny, bo czuł wszystko idealnie jak na jawie. Otworzył się jakiś ukryty wymiar, może świat równoległy. Stwory przybyły ze swojego świata by wziąć zakładnika. To musi być jakiś bliski nam wymiar, piekielny pojazd i te żywe trupy, musieli się wziąć z naszego świata, może kiedyś byli ludźmi, pasażerami, i przeszli na drugą stronę, a teraz powrócili.
Nie zastanawiał się długo, bo czuł, że musi działać, postanowił porozumieć się z kobietą, która usiadła za nim. Instynktownie, bardzo powoli obrócił się za siebie, nie chcąc zwracać na siebie uwagi, unikał gwałtownych ruchów i hałasów. Podejrzewał, że monstra są ślepe, przez co muszą mieć wyczulony słuch i widząc okropne nozdrza, czuły węch, więc lepiej zachować zimną krew i się nie pocić.
Proszę pani. Hej, niech pani spojrzy”. Kobieta, zdziwiona, i trochę rozgniewana, że przeszkadza jej jakiś burczący pod nosem dziwak, podniosła wzrok znad telefonu.
Czy widzi pani to samo co ja?” Zadał pytanie i wskazał na ścianę z plastiku oddzielającą ich od kierowcy. Zmiana na jej twarzy zaszła w okamgnieniu. Wybałuszyła oczy, zerwała się z siedzenia i otwarła usta do krzyku. On tylko skulił się w fotelu i schował za swym siedzeniem. Nie krzyknęła, tylko schrypnięty jęk wydobył się z jej ust, lecz niestety to wystarczyło by oni zwrócili na nią uwagę.
Kto tam? Ktoś nowy? Jesteśmy głodni”. Rozległy się obrzydliwe, bulgoczące głosy. Powoli węsząc, zbliżały się kobiety, faceci, lub to co z nich zostało, nie ruszali się z miejsca, nie mieli zębów ani pazurów. Rozpłakana kobieta ukryła twarz w dłoniach i skuliła się na fotelu. Student z amnezją widział wszystko w odbiciu, - jak się zbliżają, jak jedna z kreatur, wysoka i smukła położyła swe niesamowicie wydłużone dłonie na dygoczącej ofierze, zniżyła głowę, rozwarła paszczę pełną ostrych jak igły zębów, gdy nagle wyprostowała się i zaczęła nasłuchiwać, przekrzywiając głowę. W pełnej napięcia i terroru chwili, nikt nie zwrócił uwagi, że trzy stwory wstały w oczekiwaniu na przystanek. Gdy drzwi się otworzyły, nastąpiła zamiana, tamci wysiedli, a na ich miejsce wsiadło trzech pijanych, hałaśliwych nastolatków. Z butelkami piwa, rozsiedli się na końcu głośno rozmawiając. Ta najwyższa, która właśnie zrezygnowała ze swej ofiary, zaczęła zbliżać się do nowych ofiar. Za nią wstały i podążyły dwie inne kobiety. Gdy jeden z pijanych chłopaków zaczął głośno się śmiać, stwory jakby nie wytrzymały i rzuciły się na nich. Szamotanina i wrzaski trwały długo, młody student musiał przyznać, że tamta trójka nieszczęśników walczyła dzielnie. Potwory były powolne i niezdarne. Najwaleczniejszy z normalnych ludzi, użył butelki i roztrzaskał ją na głowie jednej topielicy i wbił „tulipana” w szyję następnej. Upadł na kolana i próbował pełznąć, lecz ta z rozbitą głową, długimi, szponiastymi łapami złapała go za łydki i rozerwała ścięgna Achillesa. Ogłuszający wrzask wstrząsnął chłopakiem z przodu autobusu, gdyż uświadomił sobie jak straszliwy to musiał być ból. Mimo okropnych ran tamten nie poddał się, jeszcze raz chwycił za potrzaskaną butelkę i wbił ostry koniec w skroń napastnikowi. Puściła go wreszcie, a on zrozpaczony pełzną powoli do wyjścia. Student z amnezją zdziwił się, że nikt inny nie zwraca na uciekiniera uwagi.
Myśl pojawiła się przedwcześnie, bo nieruchoma jak dotąd, niska postać bez twarzy obróciła się do pełznącego ocalałego i przyłożyła swą głowę do twarzy tamtego. Nastąpił dziwny odgłos ssania, po czym chłopak pad nieżywy. Student odwrócił wzrok, bo widział jak kałuża krwi tworzy się pod głową tamtego. Zrozumiał, że stwór wyssał biedakowi twarz. I teraz ten sam sadystyczny potwór szedł w stronę pozostałej przy życiu dwójki, kobiety w średnim wieku i młodego studenta z dziurawą pamięcią. Gdy w tle ciała uczestników libacji były konsumowane, niska postać z nową twarzą przysiadła się do nich. Miejsce było wolne, bo poprzedni siedzący właśnie się stołował. Wyglądała na 13-sto letnią dziewczynę, z ładną ludzką głową, student myślał, że to niski mężczyzna, bo dziewczyna była bez twarzy, była płaska i miała na sobie nieokreślony ubiór.
Odezwała się do nich tymi słowy.
Miło was poznać. Grzecznie się zachowaliście, jak na pasażerów przystało, choć pani była blisko śmierci. Przykro mi, lepiej by było wam umrzeć. Żal wam tamtych? Straszniejsze od szponów i pazurów jest wieczna męka, niekończąca się podróż w krainie koszmaru i powolna przemiana.
Poza mną, panią wychowawczynią i kierowcą, nie ma już nikogo z oryginalnego składu. Ten autobus wiózł mnie i moją klasę na wycieczkę w 1966 roku. Wysoko w górach, na stromej przełęczy, miał miejsce wypadek. Wszyscy zginęli w mrocznej toni głębokiego jeziora. Nigdy nie znaleziono wraku i ciał.
Raz na 10 lat w rocznicę wypadku wyjeżdżamy z jeziora. Kto ma pecha wsiądzie i zamieni się miejscami. Co się dzieje z umarłymi, którzy wychodzą, nikt nie wie. Ale za to mogę wam powiedzieć co się dzieje z tymi, którzy wejdą. Skończyć możecie jak tamci, o ta najwyższa to moja pani nauczycielka, wciąż jest piękna... i humanitarna.” Stwierdziła gdy „pani nauczycielka” ta sama z którą mieli styczność pasażerowie z przodu autobusu, szponiastymi łapami przekręciła głowę łysemu chłopakowi o 180 stopni i ją urwała.
Możecie tak siedzieć jak my i pomału się zmieniać, ale jest nudno. Niedługo wrócimy do jeziora na 10 lat w mroku i zimnie. Popadniecie w wieczne przygnębienie, a głód zastąpicie sobie w taki sposób. Niewiele myśli wam zostanie w głowach, będziecie jak te potwory, niektórzy się decydują i wychodzą, ale kto wie czy tam czeka na nas wybawienie, czy to samo, czy coś gorszego. Możecie też wysiąść, pomału, po cichu podejść, drzwi się otwierają co przystanek tylko przypatrzcie się czy na pewno chcecie, dla żyjących są tam prawdziwe atrakcje. Pogoń, ucieczka. Chować się i szukać dopóki coś was nie dopadnie i tak w kółko. Przypatrzcie się dobrze gdzie chcecie wysiąść i czy chcecie.”
 WWWZa namową nowej koleżanki spojrzeli się na miasto. Chłopak miał problem z pamięcią, więc kobieta przypomniała mu, że to było Tysiąclecie, tylko jakieś inne. Był Real i obok Media Markt, ale budynki były szpetne, za duże i za wysokie, podobnie bloki miały stanowczo za dużo pięter.
Jeśli wysiądziecie tutaj, traficie do tego wieżowca, innej drogi nie będzie. Spójrzcie co dzieje się na 5 piętrze. Czterech żywych ludzi tu wysiadło i przez cały ten czas przeżywają swój koszmar w tym biurowcu. Wyjątkowo okropny demon ich tam prześladuje. Jestem ciekawa jaka jest jego historia.”
Na piątym piętrze biurowca, w oknie którego migało popsute oświetlenie, przebiegła szybko jakaś postać, zaraz za nią powoli sunęła bardzo wiotka, wysoka i garbata istota. Kojarzyć się mogła z wysuszonym drzewem, lecz cechy nadające jej ludzkie oblicze były niesamowicie odrażające, i nie miała nóg, ale czy to był jakiś rodzaj sukni czy jej ciało, trudno było orzec. Upiorności jeszcze prócz migającego światła dodawała plama krwi rozbryzgana na oknie. Oczywiście jedyni normalni pasażerowie nie mieli zamiaru wysiadać.
W centrum ludzie chowali się jak w zabawie w chowanego, najpewniej przed olbrzymią postacią, która wyglądała jak nurek z XIX wiecznych zdjęć. Poruszał się jak pod wodą, w ręku trzymał harpun, a z hełmu wydobywało się ostre światło jak z reflektora. Szukał w ciemności, a ludzie chowali się, i tak w kółko na wieki.
Dalej przystanek koło PKS. Dojrzeli, jak rozpłakany chłopiec kuli się w bramie, a wyżej w oknie śmiertelnie przerażona staruszka kładzie palec na ustach nakazując im milczenie, w oczach znać było szaleństwo. Tuż obok tego budynku pełzła wielka masa, jakby wąż ze szlamu i ciemności, najwyraźniej w tym miejscu ludzie byli skazani na przypadek, w którą stronę popełznie ohyda i musieli zachowywać się cicho, widać to coś reagowało na dźwięk. Chłopakowi najbardziej było żal staruszki, jej los wydawał mu się wyjątkowo żałosny, na wieki uwięziona w małym mieszkanku.
Następnie przejeżdżali pod wiaduktem, który był potężnym wielkim mostem, przyozdobionym girlandami wisielców.
Nie lubię tego miejsca, króluje tu demon szaleństwa, kto się spojrzy na nią traci zmysły”. Powiedziała 13-sto letnia dziewczyna. Faktycznie miejsce to przepełniał jeden wielki krzyk szaleństwa. Coś biegło i wściekle wrzeszczało, to na tylnych nogach, to na czworaka jak pająk.
WWWKoleżanka opowiadała im o kolejnych miejscach, ale żadne nie było zachęcające. Tu oto szpital psychiatryczny, gdzie prócz własnych materializujących się lęków i traum trzeba się zmierzyć z demonami innych pacjentów, a w sercu tego koszmaru znajduje się olbrzymie cielsko nagiego olbrzyma z krwawiącymi kikutami. Szpital był miejscem najokropniejszym, lecz podobno było to jedyne miejsce z którego żywi ludzie mogli się wydostać do normalnego świata. Kilku się udało. Trzeba było popaść w szaleństwo, ale mieć na tyle jasny umysł by przedstawić życzenie powrotu przed władcą tego miejsca, owym olbrzymem, przy czym trzeba okazać mu współczucie, lecz dostać się do niego, głęboko w piwnicy było bardzo trudne. Pasażerowie nie zdecydowali się wysiąść i tu. Dalej był las. „Wilkołaki, nie polecam.” Peron z nawiedzonym pociągiem. „Na własne ryzyko.” Aż dojechali do przystanku końcowego. Wpadli do wielkiego jeziora. Gdy mętna woda wypełniła autobus i zaczęła się robić coraz ciemniejsza, wstał kierowca autobusu. Z pustymi oczodołami opleciony w wodorosty zwrócił się do pasażerów. „Dziękuję za miłe towarzystwo. Następny kurs za 10 lat”. Być może z przerażenia by krzyczeli, a może popadliby w szaleństwo, lecz zawładnęła nimi ponurość zimnej otchłani...
 WWWMatka z niedowierzaniem słuchała co znowu młodsza siostra opowiada bratu. W szpitalnym łóżku leżał sparaliżowany jej syn. W wieku 10 lat miał wypadek, potrącił go samochód. Teraz miał 21 lat. Młodsza 16 letnia siostra bardzo kochała brata. Przynosiła książki, które mu czytała, włączała prawie same programy popularnonaukowe w telewizji, odrabiała na głos lekcje, coś mu ciągle pokazywała. Chłopak miał całe ciało sparaliżowane prócz oczu. Mrugał, źrenice mu się rozszerzały, gałki oczne drgały, czasem nawet występował na skórze pot, lub płynęły łzy. Dziewczyna uznała, że brat będzie lekarzem i przynosiła mu książki związane z medycyną. „Skąd ty dziecko wiesz co on lubi?! Może nie chce być lekarzem”. Upominała matka buntowniczą córkę. „Właśnie, że chce! Widać, że go to interesuje”.
Boże kochany przestań mu opowiadać te straszne historie, on się boi!” „A właśnie, że lubi się bać”. Nawet lekarze nie potrafili powiedzieć kobiecie, co tak naprawdę dzieje se w umyśle chłopaka. Widzi, słyszy i czuje, ale czy to samo co oni w pełni sprawni? Ciężko było orzec jak teraz czuje się jej syn.
Córka przechodziła okres buntowniczy. Nie była pewna czym ona teraz jest, punkiem, gothem, czy jakimś metalem? To ostatnie wydało jej się już dziwaczne, o co chodziło? Skórzane spodnie, kurtka ze skóry, na koszulce jakieś czachy, kolczyki łańcuchy, czarna szminka, fioletowo - niebieskie włosy i ten nieszczęsny tatuaż o który było tyle awantur z ojcem, nie, że jej mąż miał coś przeciwko, opieprzała go, że ma zły wpływ na córkę, hipis z długimi włosami, stary a głupi.
Musiała jednak przyznać córce, że ma wyobraźnię. Pewnie, że z rzadka czytała mu lektury szkolne, wolała przynosić mu jakieś horrory, fantasy i tak dalej, ale wiele historii wymyślała sama. Podobnie było teraz. Kobieta była prawie pewna, że synowi te straszne historie się nie podobają, wyraźnie się boi. Pot na czole, zwężające się źrenice, przyśpieszony oddech. „No mówię ci, nie strasz go!” „Ale cicho, nie przeszkadzaj! O to chodzi w horrorach, ma się bać. Jeśli się boi to znaczy, że podoba mu się moja historia”. Matka dała za wygraną i dalej sceptycznie się patrzyła jak dziewczyna siedzi na krześle przy bracie i tajemniczym głosem opowiada mu: „...podjechał autobus, lecz w odbiciu nie był to nowoczesny autobus, tylko taki stary Ikarus, zupełnie jak ten co nim jeździł nasz dziadek w latach 60 – tych...”
Matka dzieci wyszła na papierosa, lecz w poczekalni zainteresowała się wiadomościami. Gdy córka skończyła podeszła do mamy i też zainteresowała się programem, lecz obydwie z niedowierzaniem kręciły głową, gdyż treść było oburzająca i szokująca. Wreszcie córka nie wytrzymała i stwierdziła:
Mój Boże i to najbliższa rodzina. Jakim cudem ktoś bliski może stworzyć drugiej osobie takie piekło”.
Odpowiedz
#2
Cześć.

Cytat:Nie mógł uwierzyć [,] ale usnął na stojąco.

Brak przecinka.

Cytat:Pamięć, choć oporna pomału do niego wracała.

JW

Cytat:Pamięć, choć oporna pomału do niego wracała. Przypomniał sobie rodzinę i dom, mozolnie i z trudem wyciągnął z opornego umysłu swe własne imię - pospolite, nigdy mu się nie podobało.

Powtórzenie, zupełnie niepotrzebne.

Cytat:Ponownie skupił się w wysiłku.

Raczej skupił się na wysiłku.



Dalej nie łapię, bo trochę błędów jest. Największy problem masz z przecinkami, ale czasem też logika kuleje. Warsztat oceniam na 3 - czasami zdania są nienaturalnie rozwleczone. Tam gdzie pasuje kropka, stawiasz przecinek. Opisy są lakoniczne, przydałoby się bogaciej nakreślać otoczenie bohaterów.

Co do samej historii to muszę powiedzieć, że jest niezła. Trochę pogmatwana na początku, czytelnik może się zgubić w tych wszystkich niewiadomych, chociaż taki misz masz pasuje z kolei do założeń opowiadania.

Całość mi się podobała, jednak początkowe fragmenty bym przebudował, bo za dużo w nich chaosu.

Gdybym miał oceniać, to dałbym 6+/10.

Pozdrawiam.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz
#3
Bardzo dziękuje za przeczytanie i komentarz. Jestem też wdzięczny za wskazanie błędów. Przyznam się, że nie dostrzegłem ich. Pozdrawiam.
Odpowiedz
#4
Jeśli lubiłbym horrory.... Niestety nie przepadam. Opowiadanie przeczytałem jednak niejako z obowiązku. Jest dobrze. Może trochę ograne postaci, w tym autobusie, ale pewnie takie wymyśla konwencja. W sumie zakończenia się nie domyśliłem, a to kolejny atut.
Może i trochę błędów jest, ale nie specjalnie przeszkadzają. Pewnie wytkną je moi Krytycy. Jednak jak dla mnie, całość napisana jest wystarczająco dobrze i zapewne, dla osób lubiących ten gatunek, ma klimat.
Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#5
Dziękuje za przeczytanie i za opinię. Nie unikałem konwencji i sztampy, bo z góry narzucony koncept tego wymagał. Bardzo mnie cieszy, że ktoś nie lubiący takie klimaty, nie męczył się przy czytaniu. Co do strony technicznej, faktycznie błędy przeszkadzają przy czytaniu. Jeśli uda się coś jeszcze wrzucić, postaram się bardziej bezbłędnie.
Pozdrawiam
Odpowiedz
#6
Trochę makabryczne miejscami , ale przecież to horror.
Jak już przedmówca zauważył, zakończenie faktycznie nieprzewidywalne. Jak to się stało, że on jej uwierzył i niejako umieścił siebie w tej historii? Można by się tu czepiać nieco logiki, ale i... niekoniecznie, bo to fantastyka.
Mimo wszystko jakiś metaforyczny przekaz mnie tu zatrzymał - zdarza się, że ktoś chce dla nas dobrze, ale dobrymi chęciami jest piekło wydrukowane. Miejscami już nieco ciężko było mi zostać, głównie przez te drastyczne sceny, których sensu nie rozumiałam, ale zakończenie uratowało to opowiadanie.

Staraj się unikać powtórzeń, bo masz ich całkiem sporo.

Pozdrawiam
"To właśnie ja.
Przez ten świat idę odważnie.
Gardzę tymi, którzy mają brudną wyobraźnię."
Odpowiedz
#7
Lubię horrory. Można powiedzieć, że się na nich wychowałam.
Najważniejsze błędy wytknęli poprzednicy, więc nie będę ich powtarzać.
Ogólne wrażenie na 3, tekst wg mnie ma potencjał na klimatyczne opko w horrorowatym stylu, ale trzeba nad nim popracować. Z początku za dużo opisów poplątanych z myślami - te co chwilę wtrącane myśli i spostrzeżenia głównego bohatera faktycznie robią chaos. Potem fragment, gdzie laska zaczyna opowiadać historię autobusu - mało klimatyczny, psuje atmosferę. Pomyślałabym nad bardziej mrocznym przedstawieniem tego.
Z takich logicznych błędów - tak na logikę, potwory chyba powinny już reagować ożywieniem na sam dźwięk otwarcia drzwi, poza tym słychać kroki i jeśli ślepe, to mają raczej wyostrzony słuch (słyszałyby szept tego chłopaka, a nie zareagowały dopiero, gdy kobieta zaczęła hałasować). No i niektóre określenia są kiepskie i psują klimat np. kobieto-podobne stwory czy jakoś tak, potwory itd. Warto rozważyć zmiany.
Odpowiedz
#8
Dziękuje bardzo za uwagi, okazały się bardzo pomocne. Problemy logiczne są faktycznie wyłącznie moją winą i choć próbowałem je rozwiązać już w trakcie pisania, w ostateczności postanowiłem nadać młody wiek narratorce, cobym mógł zwalić pulpowość i pewne dziury na zbuntowaną 16 - stolatkę. Podobnie przemoc, za którą także nie przepadam, chciałem zastąpić jakimś symbolizmem, ilość wychodzących miała w jakiś sposób odpowiadać wchodzących, miało mieć to związek z przeznaczeniem, niestety na tym etapie także poległem. Klimat i niedopowiedzenie to najcenniejszy kruszec w opowieści grozy, a gdy ten aspekt niedomaga, wspomogłem się akcją i przemocą. A specyfika zmysłów owych kreatur, w starych modelach autobusów, jak kierowca przerzucał wsteczny to czuć było to w podłodze, a więc szept mógł umknąć w ogólnym hałasie jaki powodował stary pojazd, podobnie z wonią, perfumy kobiety, czy jej zapach mógł umknąć, a woń alkoholu, bardziej wyrazisty mógł rozdrażnić, podobnie okrzyki i śmiech nad cichą rozmowę. Ale to rozważania już po, nie musiałem zastanawiać się nad logiką, gdyż zrzuciłem takie błędy na karb młodej osoby, która najpewniej nie zastanawiałaby się nad problemami natury technicznej.
Przyjęcie opowieści na wiarę i efekt niczym z matrixa, nie wydaje mi się znowu taki nieprawdopodobny, bo tak po prawdzie nie jesteśmy w stanie się dowiedzieć co czuje, co myśli, jak marzy, i co najważniejsze, jak odczuwa czas osoba w śpiączce, autystycznie chora, czy sparaliżowana. Głos siostry przenosił go do takiego wyimaginowanego świata. A owy strumień myśli i nieporządek wydał mi się na miejscu, zakładając, że umysł chłopaka jest w w stanie pewnego rozpadu.
Bardzo dziękuje za krytyczne uwagi, za pomoc i za przeczytanie.
Serdecznie pozdrawiam.
Odpowiedz
#9
Opis podjeżdżającego autobusu rzeczywiście dłuży się niemiłosiernie.

(23-07-2017, 17:43)Ahab napisał(a):
Tuż przed przystankiem zrobił się korek, dosłownie 3 metry, a nie mógł podjechać.
(...)
jeździł w latach 60 – tych.
Liczby w naszej tradycji literackiej zapisuje się raczej słownie "trzy" i "sześćdziesiątych".
Choć przyznaję, że sposób anglosaski oszczędza miejsce i nie pogniewałbym się gdyby u nas funkcjonował Smile

(23-07-2017, 17:43)Ahab napisał(a):
gdy nagle podjechał jego środek transportu. (...) Autobus podjeżdżał powoli. Złudliwie odbicie trwało co najmniej 5, albo i więcej sekund.
Trochę tu niekonsekwencji. Pierwsze nagle podjechał, by po chwili dalej podjeżdżać.
I "złudliwe" jeśli już.

(23-07-2017, 17:43)Ahab napisał(a): Obserwował świat zza brudnych, starych szyb. Takie jest życie - pomyślał, jedno wielkie mignięcie krajobrazów zza przybrudzonych szyb.
Bliskie powtórzenie.

(23-07-2017, 17:43)Ahab napisał(a): Wkrótce do pokoju weszła mama i obwieściła mu, że jego babcia zmarła. Płakało mu się łatwiej wiedząc, że pomaga mu deszcz. 
Zbędna zaimkoza, zwłaszcza, że "mu" pojawia się w kolejnym zdaniu jeszcze dwa razy. Spokojnie można byłoby napisać je bezosobowo "Płakało się łatwiej, widząc pomoc deszczu"

Dalej parę podobnych błedów.

Na początku dłużyzna mroczna jak w kinie noir. Fakt, że buduje klimat, jednak usterki językowe zaburzają odbiór. Sama historia ciekawa, wyjaśnienie zaskakujące. Wariacja na temat tego jak osoba sparaliżowana może odbierać sygnały z realnego świata. Oryginalnie. To nawet byłby materiał na film z gatunku. To nie moje klimaty, ale pomysł doceniam. Zakończenie podniosło moja ocenę tekstu pomimo uchybień stylistycznych.
Odpowiedz
#10
Nie przepadam za horrorami ,ale przeczytałam z ciekawością .Dobrze napisany
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości