Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jestem ważny
#1
Hej!

Dziś w pociągu mi się nudziło, a miałem jeszcze godzinkę do ostatniej stacji i napisałem swoją pierwszą w życiu miniaturkę. Bardzo chętnie wysłucham krytyki, bo jak zawsze mi się podoba (a kiedy tak się dzieje, to zazwyczaj nie mam racji).

Dzięki!


 
    Wnikliwy obserwator zobaczyłby, że nienaganna postawa, świetnie skrojony strój i uśmiech podobny do dziecka, które odkryło zalety nieprzemakalnych kaloszy nie pasowały do reszty ciala.
Oczy.
Oczy zdradziły zmęczenie Kellsa, zresztą zawsze zdradzały to, co tak naprawdę czuł. Światło padło na ich błękit, a on wzdrygnął się i popił coś, co smakowało nie lepiej niż woda z kałuży.
    - Gotów? - szorstki głos zza pleców odezwał się. Cliff, którego Kells miał być następcą pokazał swoje oblicze i poklepał swój nabrzmiały brzuch  - Mam nadzieje, że tak, bo dzisiaj będzie... ostro.
    - Gotów, Cliff. Dzięki za wszystkie rady.
    - Rady są dobre dla ciot, Kells. Ja ci dałem lekcje.
    - Jasne - gęsta grzywka opadła na oczy Kellsa gdy ten pokiwał głową. Zmieszał się i stanął na baczność. Chwila ciszy wymieszała się z duchotą pomieszczenia, tworząc wypraną z uprzejmości atmosferę.
    - Wiesz, pamiętam swój pierwszy dzień - zaczął po chwili Cliff i wlepił swój wzrok w dyndającą lampę.
    - I?
    - I w zasadzie nic. Powiedziałem to, żeby podtrzymać rozmowę.
    - Dzięki.
Drzwi zatrzasnęły się, a Kells został sam. Usiadł na ledwo trzymającym się krześle, które, jak na warunki otoczenia i tak prezentowało się nieźle.
Głośny śmiech z pokoju obok zirytował go. Też chciał się dobrze bawić, też chciał potupać nogą w rytm czegoś innego niż zbyt głośne bicie swojego serca, ale siedział tutaj, zgodnie z instrukcjami swoich przełożonych. Pot spłynął mu z czoła z szybkością, z jaką jego neurony generowały scenariusz tego, co dziś może pójść nie tak. Drzwi lekko uchyliły się, lecz nikt przez nie przeszedł.
Przesunął się i popchnął je. Fala świeżego buchnęła mu w twarz, a on musiał złapać się czegoś, żeby jego nogi pozostały na swoim miejscu.
    - Oh, świetnie, jesteś - odezwał się głos należący do Caspera, człowieka zbudowanego potężnie jak niedźwiedź, albo nawet dwai. Od ich ostatniej rozmowy zmienił fryzurę i dopiero teraz Kells zdał sobie sprawę, że pseudonim “Osiem” wcale nie oznaczał tego co myślał, a wskazywał na liczbę blizn na jego głowie - To jest twój przełożony, poznajcie się - Casper wskazał palcem w prawo, gdzie stała duża, dwudrzwiowa szafa.
    - Tu nikogo nie ma, panie Casper - Kells powiedział, a napotykając po chwili surowe, prawie ropiejące spojrzenie swojego szefa pożałował, że w ogóle się urodził.
    - Dokładnie. W przypadku śmierci, połamanych czaszek i bójek rozmawiaj z nim, dobra?
Kells zgodził się, zanim zdążył pomyśleć o odpowiedzi i poczuł, jak do jego umysłu napływają myśli. Złe myśli. Myśli czarne jak smoła. Myśli, w których taplają się hordy demonów w szóstym kręgu piekła.
Myśli, które powoli wizualizowały się w kształt swojej żony.
    Miał być dziś odpowiedzialny za kilkanaście, może kilkadziesiąt osób. Spodziewał się, że będzie ciężko, ale spodziewał się też, że jego przełożeni będą znali podstawowe metody zarządzania emocjami swoich podwładnych.
    - Wchodzisz. Uśmiech ponad wszystko i uważaj na głowę! - Kells najpierw usłyszał stłumiony stukot swoich butów, które jakby chciały powiedzieć, że zostawiły włączone żelazko i muszą wracać do domu.
Po chwili Kells nie słyszał już nic, albo słyszał wszystko naraz. Został po prostu wypchnięty, prosto w wizję, która przestała być wizją a stała się niechcianą, acz oczekiwaną rzeczywistością.  
Zrobił kilka niepewnych kroków, lekko przygarbiony, jakby chroniąc się od zapowiedzianych wcześniej niebezpieczeństw. Wreszcie doskoczył do miejsca swojej pracy. Myślał o tych wszystkich, którzy go potrzebują. Przygotowałem się na ten moment - pomyślał i uderzył się w pierś..
     Złapał za metalowy przedmiot. Ciemne zdobione drewno na dolnej części dodawało  powagi, a przy okazji poprawiało chwyt operatora. Przyciągnął ruchomą część w dół, a brzęk żelaza zahuczał w jego głowie z intensywnością odoru, który nagle doszedł do jego nozdrzy. Johnny spojrzał przed siebie i dostrzegł kogoś, komu zdecydowanie przyda się jego pomoc, choć tak po prawdzie to nawet pomoc urzędnika skarbowego nie wydawała się teraz aż tak tragiczna. Jestem ważny - pomyślał.
    - Tyskie Klasyczne prosz - odezwał się mężczyzna stojący naprzeciw niego. Po chwili trzymał szklankę pełną złoto-słomkowego trunku i zataczał się w rytm wygrywanej piosenki.
Pierwszy dzień nalewacza piwa minął Kellsowi w momencie, w którym jeden z klientów pomylił jego czoło ze stołem.
 
 
Koniec.
[Obrazek: 2w5ujyt.png]

- Thierry Henry on the ball and Zanetti trying to catch up with him, Henry steps inside, Pires is there, Henry will have to do it alone - OH! SENSATIONAL GOAL FROM THIERRY HENRY!
Odpowiedz
#2
Cytat:  Wnikliwy obserwator zobaczyłby, że nienaganna postawa, świetnie skrojony strój i uśmiech podobny do dziecka, które odkryło zalety nieprzemakalnych kaloszy[,] nie pasowały do reszty ciała.
Przecinek, to wtrącenie.
+ literówka

Cytat:- Gotów? - szorstki głos zza pleców odezwał się.
Nie jestem pewna, czy to jest poprawna forma. Czy głos może się odezwać? Może zabrzmieć.

Cytat:Cliff, którego Kells miał być następcą[,] pokazał swoje oblicze i poklepał swój nabrzmiały brzuch.
Przecinek, wtrącenie.
Cytat: - Oh, świetnie, jesteś - odezwał się głos należący do Caspera, człowieka zbudowanego potężnie jak niedźwiedź, albo nawet dwa_.
Literówka.


To tylko kilka błędów. Widać, że tekst powstawał na szybko i nie przeszedł korekty. Wróć do niego na moment, popraw przecinki, duże/małe litery i będzie lepiej.
Ale powiem Ci, że końcówka miecie Big Grin  Kompletnie się tego nie spodziewałam. Musiałam przeczytać dwa razy kilka ostatnich zdań, aby się przekonać, czy oczy nie płatają mi figli. Dobre!


Pozdrawiam!
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz
#3
Czy ja wiem, że miecie? Tak gdzieś od połowy domyślałem się, że rozegrasz to w coś całkiem zwyczajnego. Zastanawiałem się w co. Przyznam, że postawiłem na ochroniarza w jakiejś spelunie. Blisko więc byłem. No cóż.. pominąwszy błędy, trzyma poziom. Da się przeczytać, a to już całkiem nieźle Wink

Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości