Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Podróżny
#21
Czwarty rozdział powieści. UWAGA! Treść tylko dla dorosłego czytelnika.

Nowy wątek i bohaterowie, kończy się oczywiście "cliffhangerem".

Gerardzie

Już jestem w drodze. Jak tylko dotrę do Ge. porozmawiam z M. Oby na dobre wyszła strata Twojego czasu. Nadrabiam uczynkiem dla obu stron i za obie trzymam kciuki. Opowiem się wkrótce.

Otto Łapienny
6 - ego Zmroźnego


●Rozdział 4


{langockie zapiski pracy wywiadowczej przy Bielanym Wąwozie pozyskane dzięki Fibuli[sup]Ozdobna zapinka [/sup], a przechwycone po wojnie i przetłumaczone na robdanski}

- Kocham cię – wymruczał Zygfryd całując swoją żonę.
Leżeli razem na posłaniu ze skór niedźwiedzich, na środku namiotu płonęło ognisko. Widać było gwiazdy przez otwarty szczyt.
- Kocham cię – powtarzał głównodowodzący pogranicznym garnizonem i Przydziałem Celników – kocham twoje pachy.
- Kocham twoje piersi. I sutki –  czuło gryzł ciało wybranki serca.
- I pęciny - wyliczał dalej, liżąc srebrny kolczyk wkłuty w pępek. Gładził kolana i uda.
- Pęciny? Jak do konia, mój drogi. Wyobraź sobie, że ja mam pęcinki! Zapamiętaj to sobie wreszcie – droczyła się Daria, małżonka Prefekta Pogranicza dowodzącego I Chorągwią.
- Pęciny czy pęcinki, śliczne bez dwóch zdań!
W końcu zadała pytanie z uśmiechem, oczekując uczciwej odpowiedzi.
- Co zrobisz jak cię zdradzę, mój miły?
- Nigdy mnie nie zdradzisz. Wiem to. Miałaś ku temu wiele okazji, nadal wchodząc do namiotu nie muszę się schylać.
- Ja bym obcięła ci kuśkę. Odgryzła. Podczas uciech cielesnych.
Wzdrygnął się mąż, na okrutną tak karę nie był gotów.
- Nigdy tego nie uczynisz. Po pierwsze za bardzo kochasz mojego kutasa. Po drugie zawsze będę ci wierny.
- Wiem, mój miły. Może czas na kolejne dziecko? Teraz, kochaj mnie. Długo i ostro. Teraz.
Zrobili to z nadzieją na cud życia, który się zrodzi. Losy się odmienią, już poczynania wprowadzono w obrót, już plan się wypełniał.



Pobudkę zgotowały dzieci, w chłodny, zimowy ranek. Domagały się uciech, znudzone ciągłą szermierką. Gustaw jako młodzik jeszcze, z dziesiątką wiosen, na słowa starszego brata zważał: „Langota - hołota, trza z daleka ubić - rąk robdanskich nie brudzić”.
- Natychmiast hartować się śniegiem! - Zygfryd zdrowo chował swoje pociechy  – Dziś urodziny waszej mamy!
- Wiemy! - chórem wykrzyczało rodzeństwo.
Migiem na zewnątrz! I wetrzeć pastę w zęby!
Wybiegła dziatwa na figle, małżeństwo mogło się ubrać. Daria z domu Leszczyńska założyła obcisłe skórzane spodnie, buty z czubkiem i wywiniętymi cholewami. Piersi przepasała jedwabną chustą, przez głowę przełożyła lśniący i pręgowany kubrak. Kasztanowe włosy związała w kucyk, uszy przyozdobiła kolczykami z szafirem. Przywiązała kordzik i założyła futro.
Wierny mąż już stał w tunice, z wyszytym herbem. Na nogach miał ciężkie buty, miecz przy pasie mu zwisał. Na ramiona zarzucił korzno[sup] Rodzaj krótkiego płaszcza[/sup] obszyte kożuchem, a spięte naszą Fibulą. Postawę miał zacną, chód mocny i wzrokiem kłuł niczym orzeł. Rycerskie życie nadało sylwetce rzeźbę, druhny małżonki wciąż były zazdrosne.
- Domyśliłaś się, jaki mam dla ciebie prezent? –  spytał dowódca, objął żonę barczystym ramieniem, chwycił za pośladek .
- Tak. W końcu razem postrzelamy!
- Zgadłaś! – roześmiał się Zygfryd -  szykuję mojej rodzinie turniej!
Całując się jeszcze, wyszli przed namiot. Trwała zabawa śnieżkami, bracia byli cali czerwoni na twarzy. Zmieniano ranne warty, kolejni celnicy szykowali się do pracy. W powietrzu czuć było zapach smażonej szynki, śpiewano piosenki i grano w karty. Przy Bielanym Wąwozie obozowała I Chorągiew Zygfryda, szlachcica z rodu Walecznych.
- Do mnie! Dzisiaj nie ćwiczymy miecza. Mam prezent dla waszej matki, zawsze chciała zobaczyć mnie z kuszą. Robię to dla niej, drogie maluchy –  sprawił ojciec rodzeństwu radość .
- Proszę – wyjął jabłko z dumą młodszy brat – cienko obrałem.
Dla ciebie, mamo – uśmiechnął się starszy – w prezencie. A ode mnie pudełko pudru. Z pieniędzy co dałaś na targ w Zabrzeżu, na słodkie bułki, lizaki i lukrowane rurki. Nie gniewaj się, musiałem coś ci kupić.
Daria przyklękła, objęła synów i wyszeptała im do ucha – Dziękuję moi mali rycerze. Wstając dodała głośno – Kto mnie dzisiaj pokona w strzelaniu?
- Ja! - roześmiał się Gustaw.
- I ja! - dodał Konrad.

Rodzina szła środkiem obozu. Knechci pozdrawiali Zygfryda lekkim ukłonem, słychać było stuk młota o kowadło. Oddział strzelniczy już stał w szyku, w rozstawionych tarczach tkwiły bełty.
Na bok kapitana wziął prefekt, palcem wskazał słomiany stojak.
Wyciągnąć strzały. Farbą cel poprawić. Broń nam przynieście, wiadro z zapasem, najlepszego żołnierza przyprowadzić. I ćwiczyć dalej. Ćwiczyć! Wykonując rozkaz, pojawił się kubeł a cel odmalowano. Naciągało rodzeństwo samostrzały, pomagał im doborowy żołdak.
Rozpromieniona Daria wciąż trzymała ogryzek, nie chciała się pozbyć podarunku. Cieszyła się bardzo.
Spróbował szybko Waleczny, chcąc mieć to za sobą, zmrużył lewe oko i położył palec na spuście. Pocisk poszybował w powietrze, nie trafił w tarczę, wylądował w śniegu.
- Chyba ostatnie miejsce zajmę, to nie broń dla rycerstwa. Dla nas koń, miecz i zbroja. Toczyć pojedynki, kopią z siodła wysadzić.
- A ja uważam inaczej, mój drogi mężu. Gdybyście kusze mieli bądź łuki, i przeciwnika z odległości ubijali, to i z okiem przebitym śmierć byłaby szybsza. Zbroję byście po przeciwniku całe mieli, mniej byście się utrudzili. Mniej zawziętości, zwady i porachunku.
- Głupiaś. Ty rycerzem nie jesteś. I do tego kobietą. Ty takich spraw nie rozumiesz. Tu chodzi o honor. I waleczność. I męstwo. Ty moje nazwisko nosisz, teraz z Walecznych jesteś.
Strzelił Konrad i trafił w czerwone koło, w sam środek. Po nim Gustaw, a kusza mu ciążyła, na kolano przykląkł i wycelował. Bełt przeleciał wysoko, odbił od celu, koziołkiem spadł w biały puch.
Za ciężkie to dla mnie mamo, i celować trudno. Ale w tarczę ojcze trafiłem.
Przygotowała się Daria i stojąc w rozkroku, puściła strzałę. Grot wbił się przy krawędzi. Następnie Zygfryd broń w górę podniósł, pofrunął pocisk, zawadził o obręcz. Serię kolejną wykonały smyki, ze skutkiem tym samym. A na końcu Daria w dziesiątkę trafiła.
- To jak wojowanie dzieci drogie, pamiętajcie że Langota sam sztywno w polu stać nie będzie – pouczyła ich matka.
Nie odzywał się prefekt, długo wpatrywał przed siebie. W końcu podniósł samostrzał, bez celowania pofrunął bełt. Słomiany stojak przewrócił się. Kusznicy przerwali ćwiczenia, przydzielony im strzelec podniósł cel, postawił z powrotem.
- Chyba już mamy zwycięzce – przeczuwał Waleczny schyłek rycerstwa.
Oczy miał jak stal zimne. W końcu się uśmiechnął, oddał broń.
- Konrad! W nagrodę Sztylet. Ja idę się przespać, w góry wyruszam po obiedzie.
Turniej zakończył się.

Zwiadowcy z prefektem szykowali się na wypad, zabrano liny i czekany. Gdy wyruszono, słońce było w zenicie, oślepiał śnieg.
Łagodne podejście zamieniło się w kamienisty szlak, doszli do stromej grani. Wąwóz po lewej był niewidoczny, zaczął się trud wspinaczki. Zdobyli szczyt, w czwórkę położyli na odgarniętym śniegu, przy samej brzozie. Odezwał się zwiadowca Waruch, tropiciel i przepatrywacz.
- Po staremu panie Prefekcie. Sami kupcy i ochrona. Aż się błyszczy od tych szpad. Szykowni skurwiele.
- Nie klnijcie przy mnie Waruch, tylko przed siebie patrzcie - upomniał Waleczny.
- Pusto. Ale...Ale...
- Kurwa, Waruch! Czkawkę macie?! Jąkałą na starość zostaliście?!
Z daleka ledwie widoczna, szła awangarda żołnierzy.
- Mówcie co widzicie!
- Armia langocka.
- Już widzicie, że Langoci? Nie najemna? Nie sojusznicy? Nie Wielki Mór?
- To nie Zwid Wielki, żadne duchy, mary i omamy – odezwał się spokojnie Joachim, wypluł tytoń – Langoci.
- No to chyba panie rycerzu idziemy się przywitać? - spytał Fabian, najmłodszy z całej trójki zwiadowców – gołowąs, bardzo wyrywny i śmiały. W rękach trzymał wisiorek od matki, kurczowo go ściskał w ręku. Śmiałością do szlachcica tłumił uczucie strachu, przeczuwał nieuchronną wojnę.
- Nie tym tonem, Fabian. Dzisiaj całą noc na warcie jesteś. Czy nadal będziesz zwiadowcą zależy od Warucha. Schodzimy na dół – dokończył rozkazem Zygfryd Waleczny.

Straż przepuściła tropicieli przez wąwóz, pozdrawiano dowódcę na granicy. Szli odśnieżoną drogą aż do Pasa Bezziemia. Mijali skrzynie z wódką i worki z tytoniem, celnicy szukali kontrabandy.
Środkiem ścieżki nadjeżdżała konno postać. Z kolumny przybyłego wojska wyjechał dowódca VII Armii Królewskiej, generał Fryderic de Quverte. Pogładził krótką, równo przystrzyżoną brodę, śliną podwinął wąsa i dumał tak zapewne: {tego nie tłumaczymy, to domysły -  dop. Karol Praska} „Quivre banda boccus.”.[sup]Zjawiła się banda obszarptusów.  [/sup]
Okrążał całą czwórkę na rumaku, a pewnie i myślał dalej: „eX y qot. eX. eX. eX frau Lang. Langoue. Nay jutte. Ne gyeg. Langoue. Dovodca Chorongyev. Valecny”.[sup]Ten z hakiem to chłop. Ten drugi też. I trzeci. Ten ma herb. Szlachcic. Bez konia. Bez tarczy. Szlachcic rodowy. Dowódca Chorągwi. Waleczny. [/sup]
Prefekt stanął, poczekał na jeźdźca i przedstawił się:
- Zygfryd Waleczny, Dowódca I Chorągwi.
- W polu czerwonym na czarnym rosochaczu trzy róże barwy pierwszej, żabi pysk stalowy, otwarty i w prawo zwrócony. Zwieńczony labrami, żółto-niebieskim zawojem. Cymer, Wywerna szara pospolita. Dewiza: „Walcz, Nigdy o Miłość” – widząc herbową tunikę zblazonował de Quverte –  Porozmawiamy.
- Nie mamy tu armii, harcowniku. Pokój jest przecież. Granicą dowodzę i chorągwią, mam celników na służbie.
- Nie jestem harcownikiem. Ano jeszcze pokój. Bez honoru i tak jesteście. Z chłopami ramię w ramię stoicie – zauważył Fryderic.
- Rycerski honor mam. To ludzie w pieczy mojej, nie bratam się z nimi.
Pospólstwo. Odpraw ich. Jestem Atege[sup]Generał po langocku [/sup] Fryderic de Quverte – przedstawił się w końcu oficer – Prowadź do obozu.
Dojechały straże z przełęczy, wierzchowca dostał prefekt. Dowódca VII Armii Królewskiej spiął rumaka i ruszył z Walecznym.

Daria Leszczyńska czekała na męża, dzieci zaciskały pięści. Tępo patrzyły na ordery z Cempe Vangocya[sup]Kampania wojny o Wangocję. [/sup]. Zygfyd machnął ręką, bez słowa odprawił rodzinę.
Z konia zsiądźcie mości Frydericu, zapraszam.
Zeskoczył jenerał i wszedł do namiotu, od razu usiadł na zydlu. Zapalił papierosa z langockiej mieszanki i zaciągnął się. Wypuścił powoli dym.
- Śnieg jeszcze leży. Zmroźny dopiero, w zimie wojen nie toczymy, bitwy nie będzie – przypomniał rycerz
- Tytoń. Wpuścicie kupców. Tytoń. Dobry tytoń.
Wstając z taboretu Zygfryd uśmiechnął się. Wszystko zrozumiał. Podszedł do pochylonej ściany,  bawił się sznurowanym pętlami.
- Pojąłem panie generale. Powiedźcie mi czy macie żonę?
- Nie.
- A dzieci?
- Nie.
Waleczny odwrócił się, przyjrzał postaci siedzącej przy stole. Generał nadal palił, z lekkim uśmiechem patrzył jak żarzy się tutka i dopala filtr.
- Przekażcie moje słowa – Langota dwoma palcami zgasił papierosa. Wstał, pogładził wąs, na konia zawołał wychodząc. Bez pożegnania ruszył w stronę VII Armii Królewskiej, odprowadzał go wzrok prefekta.


Straż odchyliła zakosy materiału. Wszedł nowy hetman królewski, Albrecht herbu Górka i wręczył Walecznemu pismo.
- Czytajcie.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Podróżny - przez RebelMac - 31-12-2016, 16:38
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 31-12-2016, 22:52
RE: Podróżny - przez RebelMac - 01-01-2017, 13:29
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 01-01-2017, 21:47
RE: Podróżny - przez BEL6 - 02-01-2017, 12:34
RE: Podróżny - przez RebelMac - 02-01-2017, 13:58
RE: Podróżny - przez BEL6 - 02-01-2017, 14:57
RE: Podróżny - przez Gunnar - 02-01-2017, 15:16
RE: Podróżny - przez RebelMac - 02-01-2017, 15:40
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 02-01-2017, 23:37
RE: Podróżny - przez RebelMac - 03-01-2017, 06:32
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 03-01-2017, 22:36
RE: Podróżny - przez RebelMac - 06-01-2017, 22:52
RE: Podróżny - przez BEL6 - 07-01-2017, 10:54
RE: Podróżny - przez RebelMac - 10-01-2017, 10:56
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 09-01-2017, 00:00
RE: Podróżny - przez RebelMac - 10-01-2017, 12:26
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 10-01-2017, 21:27
RE: Podróżny - przez RebelMac - 11-01-2017, 09:00
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 11-01-2017, 16:22
RE: Podróżny - przez RebelMac - 15-01-2017, 17:01
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 15-01-2017, 22:16
RE: Podróżny - przez RebelMac - 17-01-2017, 16:29
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 17-01-2017, 22:13
RE: Podróżny - przez RebelMac - 22-01-2017, 11:39
RE: Podróżny - przez Gunnar - 20-01-2017, 11:17
RE: Podróżny - przez Gunnar - 23-01-2017, 16:24
RE: Podróżny - przez Gunnar - 25-01-2017, 19:44
RE: Podróżny - przez RebelMac - 26-01-2017, 10:38
RE: Podróżny - przez Gunnar - 26-01-2017, 14:36
RE: Podróżny - przez RebelMac - 26-01-2017, 14:45
RE: Podróżny - przez Gunnar - 26-01-2017, 15:43
RE: Podróżny - przez RebelMac - 31-01-2017, 19:55
RE: Podróżny - przez czarownica - 03-02-2017, 12:10
RE: Podróżny - przez Gunnar - 26-03-2017, 10:51
RE: Podróżny - przez RebelMac - 10-04-2017, 17:04
RE: Podróżny - przez Gunnar - 12-04-2017, 21:09
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 11-04-2017, 20:55
RE: Podróżny - przez RebelMac - 20-04-2017, 13:10
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 21-04-2017, 21:21
RE: Podróżny - przez RebelMac - 23-04-2017, 10:20
RE: Podróżny - przez Gunnar - 26-04-2017, 12:48
RE: Podróżny - przez RebelMac - 26-04-2017, 12:58
RE: Podróżny - przez gorzkiblotnica - 27-04-2017, 21:12
RE: Podróżny - przez RebelMac - 28-04-2017, 14:42
RE: Podróżny - przez Gunnar - 20-12-2017, 11:03
RE: Podróżny - przez Miranda Calle - 20-12-2017, 13:18
RE: Podróżny - przez RebelMac - 13-05-2018, 07:48
RE: Podróżny - przez Gunnar - 13-05-2018, 13:45
RE: Podróżny - przez omlet - 06-11-2018, 20:36

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości