13-09-2016, 07:37
To przyczynek dla Robespierra?
Oczywiście, że filozofia stawia na różnorodność, nikt tego nie kwestionuje. Pluralizm moralny, choćby pod względem antropologicznym, jest czymś oczywistym, bo rożne kultury i ludy w różny sposób odnosiły się do moralności/obyczajów. Psychologicznie także możemy wyróżnić wiele kryteriów, bo dla jednego głównym kryterium będą emocje (współczucie), a dla drugiego zasady, ale wbrew pozorom nie zmienia to istoty moralności, nawet jeśli słusznie zauważymy, że sama moralność jest procesem i rozwojem, w którym ma udział kultura. Otwarcie na różnorodność i nawet tolerancyjny, rozumiejący stosunek do ludzkich, często stojących w totalnej opozycji względem siebie postaw (pomijam dyskusje między zainteresowanymi, gdzie rozchodzi się o to, co jest rzeczywiście prawdziwe i słuszne) nie wyklucza braku różnorodności, jeśli chodzi o rozumienie fundamentów samej moralności. Osoba uważająca się za fundamentalistę moralnego czy postępująca zgodnie z "twardymi" zasadami moralnymi może, rzecz jasna, okazać się całkowicie zdeprawowaną jednostką (świetnie pokazał to Jung w "Marzeniach sennych dzieci), ale - znowu - jest to "różnorodność" na poziomie psychologicznym.
Dla mnie, wbrew pozorom, nic nie jest takie proste. Zwyczajnie wychodzę od fundamentów, do których też nie doszedłem od razu, i dopiero z tej pozycji oceniam różnorodność. Wnikanie w niewnikalne nie musi się zakończyć stwierdzeniem, że możemy zaobserwować różny stosunek do moralności i różne typy moralności, co z kolei sprawia, że przekonanie o jakiejś jednej wyróżnionej i stałej moralności, jest przejawem zbyt ograniczonych horyzontów, konserwatyzmu i egocentryzmu.
Oczywiście, że filozofia stawia na różnorodność, nikt tego nie kwestionuje. Pluralizm moralny, choćby pod względem antropologicznym, jest czymś oczywistym, bo rożne kultury i ludy w różny sposób odnosiły się do moralności/obyczajów. Psychologicznie także możemy wyróżnić wiele kryteriów, bo dla jednego głównym kryterium będą emocje (współczucie), a dla drugiego zasady, ale wbrew pozorom nie zmienia to istoty moralności, nawet jeśli słusznie zauważymy, że sama moralność jest procesem i rozwojem, w którym ma udział kultura. Otwarcie na różnorodność i nawet tolerancyjny, rozumiejący stosunek do ludzkich, często stojących w totalnej opozycji względem siebie postaw (pomijam dyskusje między zainteresowanymi, gdzie rozchodzi się o to, co jest rzeczywiście prawdziwe i słuszne) nie wyklucza braku różnorodności, jeśli chodzi o rozumienie fundamentów samej moralności. Osoba uważająca się za fundamentalistę moralnego czy postępująca zgodnie z "twardymi" zasadami moralnymi może, rzecz jasna, okazać się całkowicie zdeprawowaną jednostką (świetnie pokazał to Jung w "Marzeniach sennych dzieci), ale - znowu - jest to "różnorodność" na poziomie psychologicznym.
Dla mnie, wbrew pozorom, nic nie jest takie proste. Zwyczajnie wychodzę od fundamentów, do których też nie doszedłem od razu, i dopiero z tej pozycji oceniam różnorodność. Wnikanie w niewnikalne nie musi się zakończyć stwierdzeniem, że możemy zaobserwować różny stosunek do moralności i różne typy moralności, co z kolei sprawia, że przekonanie o jakiejś jednej wyróżnionej i stałej moralności, jest przejawem zbyt ograniczonych horyzontów, konserwatyzmu i egocentryzmu.