Spłynąłem z nieba świetlistym oparem.
Twoje kamienne skrzydła uwalane
ptasim guanem, przyjacielu, stary.
Co tutaj robisz, bracie niekochany?
Stopy mi wrosły w ziemię, depcząc kości.
Może z miłości, bądź ze smutku czuwam.
Marzeń umarłych, by nikt nie zbezcześcił.
Pragnień poetów, szaleństwa i dumy.
Choć samobójców do światła nie wrócę,
i ja się smucę z potępionej duszy.
Krusz czaszki, bracie i czuwaj nad trupem.
Ja stąpam lekko, nie podepczę uczuć.
Twoje kamienne skrzydła uwalane
ptasim guanem, przyjacielu, stary.
Co tutaj robisz, bracie niekochany?
Stopy mi wrosły w ziemię, depcząc kości.
Może z miłości, bądź ze smutku czuwam.
Marzeń umarłych, by nikt nie zbezcześcił.
Pragnień poetów, szaleństwa i dumy.
Choć samobójców do światła nie wrócę,
i ja się smucę z potępionej duszy.
Krusz czaszki, bracie i czuwaj nad trupem.
Ja stąpam lekko, nie podepczę uczuć.