07-02-2016, 22:41
Jestem spokojny, a ataki lubię - są odświeżające.
Daje. Tworzy. Wskazuje. Potęguje. Zwiększa podatność.
W innych okolicznościach szczęście - światło zaślepia wszystko inne, co więcej - to co mogłoby istnieć jako szczęście wręcz przeszkadza. W ciągu dnia nie widać światła latarni. Najwyżej mógłbym określić jako nieszczęście odsłaniające/odświeżające szczęście.
Kiedy człowiek jest szczęśliwy to jest faktycznie szczęśliwy.
W momencie kiedy jest nieszczęśliwy, zwiększa się podatność na szczęście, ale faktycznie jest nieszczęśliwy.
Raczej chodziło mi o szczęście, stające się źródłem apatii. Mętnym świetle. Szczęściu, które stało się codziennością. Upadłym szczęściu. Nieszczęsnym szczęściu. Nieszczęście w takim wypadku zabija zgniłe szczęście i DAJE nowe (możliwości/drogi lub odświeża stare, jeśli tak bardzo przeszkadza te darowanie)
Tak w ogóle bawiąc się w szczęście i nieszczęście napisałem kilka tekstów.
"Ciemność istniała od zawsze i pewnego razu pozwoliła zaistnieć Jasności, która była wiernym jego sługą. Światło zaczęło odkrywać zasłonę mroku i tworzyć świat. Im kreacja postępowała dalej tym większa ciekawość budziła się w Stworzycielu. Jasność tchnęła życie w swoje dzieło i cieszyła się z owoców swojej pracy. Odkryła jednak, że jej Pan zasnuwa swym ramieniem część JEJ! świata. Urażona tym aktem rozpoczęła walkę z Ciemnością - wszechmocą nieśmiertelną i wieczną. Po długiej wojnie Pan mroku ustąpił w pewnym stopniu, dostatecznie swemu słudze. Życie spowiła apatia i bezbarwność. Jasność nie mogła dostrzec sensu tego skutku, przez co nie odpuściła i zdeterminowana, usilnie chcąc wytępić ostatecznie Ciemność spotęgowała swoje działania i walczy nadal."
"Ludzkość jest najwyraźniej skazana na to, by wiecznie oscylować między dwiema skrajnościami - rozpaczą i znudzeniem.” - to akurat od Schopenhauera
Albo fragment mojego (znów patetycznego, tkanego nielubianym w moim krzywym wykonaniu stylem) tekstu:
- Zostań przeznaczeniem.
Dusza moja jak zwierciadło, nieskończenie czysta.
- Jestem przecież jedynie cieniem…
Płynie w koło szept… - Bądź więc istnieniem!
Dusza moja jak zwierciadło, odbija światło…
- Nie dla mnie jest śmierć ani życie!
Dudni we mnie szept… - Spójrz ponownie w księżyc.
Dusza moja jak zwierciadło, ukazuje swoje pragnienie.
- Ujrzeć wschodu słońca chcę…
Wiruje we mnie szept, otępiający, rozdzierający i palący… szept.
- Dosięgnij gwiazd!
- Nie widzę ich już…
- Upadnij więc!
Dusza moja roztrzaskana - jak zwierciadło…
W ich oczach przecież nie było nawet iskry życia, a martwe ich dusze stoczyła zgnilizna. Przesyceni, bez kontrastu – są jak suche skały, pod wpływem wiatru się rozpadające. Ukryci pod teorią uśmiechu, na sznurkach wiszą, zapadnięci w sztuczną kreację uczuć…
Ja jednak szczytu dotknąłem – gdzie jesteś?!
- Kiedy wrota zobaczyłeś, gdy one swym blaskiem krzyczały – Tego pragniesz! Dążyłeś do nich zawzięcie, mimo upadków powstawałeś i niestrudzony ponad przeszkody wzlatywałeś, by dotknąć progu i drzwi otworzyć, by ujrzeć prawdę…
- Ciemność ujrzałem, noc nieskończoną, pustkę, która jedynie nostalgią pachniała…
- Masz już to czego chciałeś.
- Wrócić na drogę, która tu mnie powiodła pragnę…!
Daje. Tworzy. Wskazuje. Potęguje. Zwiększa podatność.
W innych okolicznościach szczęście - światło zaślepia wszystko inne, co więcej - to co mogłoby istnieć jako szczęście wręcz przeszkadza. W ciągu dnia nie widać światła latarni. Najwyżej mógłbym określić jako nieszczęście odsłaniające/odświeżające szczęście.
Kiedy człowiek jest szczęśliwy to jest faktycznie szczęśliwy.
W momencie kiedy jest nieszczęśliwy, zwiększa się podatność na szczęście, ale faktycznie jest nieszczęśliwy.
Raczej chodziło mi o szczęście, stające się źródłem apatii. Mętnym świetle. Szczęściu, które stało się codziennością. Upadłym szczęściu. Nieszczęsnym szczęściu. Nieszczęście w takim wypadku zabija zgniłe szczęście i DAJE nowe (możliwości/drogi lub odświeża stare, jeśli tak bardzo przeszkadza te darowanie)
Tak w ogóle bawiąc się w szczęście i nieszczęście napisałem kilka tekstów.
"Ciemność istniała od zawsze i pewnego razu pozwoliła zaistnieć Jasności, która była wiernym jego sługą. Światło zaczęło odkrywać zasłonę mroku i tworzyć świat. Im kreacja postępowała dalej tym większa ciekawość budziła się w Stworzycielu. Jasność tchnęła życie w swoje dzieło i cieszyła się z owoców swojej pracy. Odkryła jednak, że jej Pan zasnuwa swym ramieniem część JEJ! świata. Urażona tym aktem rozpoczęła walkę z Ciemnością - wszechmocą nieśmiertelną i wieczną. Po długiej wojnie Pan mroku ustąpił w pewnym stopniu, dostatecznie swemu słudze. Życie spowiła apatia i bezbarwność. Jasność nie mogła dostrzec sensu tego skutku, przez co nie odpuściła i zdeterminowana, usilnie chcąc wytępić ostatecznie Ciemność spotęgowała swoje działania i walczy nadal."
"Ludzkość jest najwyraźniej skazana na to, by wiecznie oscylować między dwiema skrajnościami - rozpaczą i znudzeniem.” - to akurat od Schopenhauera
Albo fragment mojego (znów patetycznego, tkanego nielubianym w moim krzywym wykonaniu stylem) tekstu:
- Zostań przeznaczeniem.
Dusza moja jak zwierciadło, nieskończenie czysta.
- Jestem przecież jedynie cieniem…
Płynie w koło szept… - Bądź więc istnieniem!
Dusza moja jak zwierciadło, odbija światło…
- Nie dla mnie jest śmierć ani życie!
Dudni we mnie szept… - Spójrz ponownie w księżyc.
Dusza moja jak zwierciadło, ukazuje swoje pragnienie.
- Ujrzeć wschodu słońca chcę…
Wiruje we mnie szept, otępiający, rozdzierający i palący… szept.
- Dosięgnij gwiazd!
- Nie widzę ich już…
- Upadnij więc!
Dusza moja roztrzaskana - jak zwierciadło…
W ich oczach przecież nie było nawet iskry życia, a martwe ich dusze stoczyła zgnilizna. Przesyceni, bez kontrastu – są jak suche skały, pod wpływem wiatru się rozpadające. Ukryci pod teorią uśmiechu, na sznurkach wiszą, zapadnięci w sztuczną kreację uczuć…
Ja jednak szczytu dotknąłem – gdzie jesteś?!
- Kiedy wrota zobaczyłeś, gdy one swym blaskiem krzyczały – Tego pragniesz! Dążyłeś do nich zawzięcie, mimo upadków powstawałeś i niestrudzony ponad przeszkody wzlatywałeś, by dotknąć progu i drzwi otworzyć, by ujrzeć prawdę…
- Ciemność ujrzałem, noc nieskończoną, pustkę, która jedynie nostalgią pachniała…
- Masz już to czego chciałeś.
- Wrócić na drogę, która tu mnie powiodła pragnę…!