Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wspaniała Dynastia - Tajemniczy Zwój
#1
1098
----------
maj

Nad Trakowskim niebem znów zawitało słońce. Piękne ptaki śpiewały jeszcze piękniejsze piosenki. Tego dnia nawet ulice były czystsze oraz, z nieznanego nikomu powodu,Fdzie nie zjawiło się na nich wszelkie chamstwo.
Kupcy szybko ruszyli na swe stragany i rozpoczęli handel.Od grudnia ich utargi znacznie wzrosły, na co wpływ miała decyzja króla o zwołaniu wielkiej uczty. A jej powód był nie byle jaki - Jego Wysokość, Sambor I Biast doczekał się córki.
Jednak plotki niczym zaraza szybko się rozchodzą. Po mieście powiadali, że król wcale nie był taki zadowolony, jak heroldzi ogłaszają. Podobno na wieść, że z łona jego żony wyszła dziewczynka, a nie chłopczyk ten wrzasnął tak głośno, że nawet słychać go było w samej Rzeszy. Ale co prosty lud może wiedzieć o życiu tych na górze? Mylił się nieraz, mylił się i tym razem, bowiem monarcha cieszył się z każdego daru, jaki dostał od Boga.
Nim południe się zaczęło rynek był pełen ludzi. Większość z nich oglądała przepiękne misterium opowiadające o tym, jak Noe wybudował Arkę i wziął na nią zwierzęta. Widowisko odbywało się na specjalnym wozie pod patronatem herbu Dwa Węże z Trzema Ogonami należącym do lokalnego cechu. I choć bywały w mieście o wiele lepsze misteria, tak to wyjątkowo podobało się ludowi. Czemu? Nie wiadomo. Może to przez drewniane imitacje niektórych zwierząt lub udawane odgłosy innych, nieudolnie odtwarzane przez drugiego aktora stojącego za sceną? Jednak najgłośniejsza reakcja nastąpiła w momencie, gdy artysta grającego Noego potknął się i upadł na ziemię pechowo ubrudzoną psimi odchodami a następnie leżąc w łajnie głośno przeklął. Wtedy spostrzegł duchownych, którzy zgorszeni odeszli. Wśród salwy śmiechu padło jedno pytanie od niezbyt rozumującego wieśniaka: „Czy tak było naprawdę?”, co wzmocniło rechot pospólstwa.
Nie każdy miał powód do śmiechu. W tym czasie, gdy jedni się śmiali – inni cierpieli. Siedział wtedy w ciemnicy pewien człowiek. Ubrany był w nieskromne, niebieskie odzienie. Jego tunika i szykowne spodnie wskazywały, że pochodził on z wyższej warstwy społecznej niż oglądający misterium. Ktoś patrząc na jego siwe włosy mógłby powiedzieć, że jest starcem. Myliłby się.
Nagle otworzyły się drzwi i wszedł jakiś jegomość nie gorzej ubrany od więźnia i skinieniem głowy spławił strażników.
- Och. Widzę, że w końcu postanowiłeś odwiedzić brata.
Dopiero, gdy gość podniósł pochodnię wyżej i przysunął ją do przodu widać było tego człowieka dokładniej. Więźniowi ukazał się dwudziestoletni blondyn z niewielką brodą. Był on o wiele przystojniejszy od siwowłosego i choć różnica wieku między nimi była duża, widać było podobieństwo. Różnił ich także kolor stroju. Przybysz miał tunikę jasnozieloną, czystą jak łza.
- Nawet teraz nie umiesz się zachować. - Rzucił jasnowłosy i postawił pochodnię na miejscu do tego przeznaczonym w ścianie, samemu siadając na ławce przy drzwiach. Poczekał aż tamten zrobi to samo przy ścianie naprzeciwko i kontynuował. - Właśnie dlatego to nie ja tu siedzę, lecz wy.
- Dlatego, że zdradziłeś naszą rodzinę!
- Ślubowałem wierność królowi i nie pozwoliłem, by duma i pycha mnie zaślepiły.
- Byłeś już u Imrama i jego dzieci? - Szybko przerwał siwy.
- Tak. Porozmawiałem z nimi chwilę. Wolałem jednak więcej swojego czasu poświęcić tobie.
- Jak w ogóle się tu dostałeś?
- Znam paru wojaków stąd. Wyświadczyłem im przysługę, więc oni pomogli mi. Z resztą. To nie ważne. Przybyłem porozmawiać o twoim synu, Henryku.
- Mateuszu... - westchnął roztęskniony na myśl o małym Pawełku. - Czy mógłbyś się nim zaopiekować? Nie od wczoraj wiem, że ten loch będzie także moim grobem. Zostaniesz regentem księstwa. Będziesz musiał nie tylko nim współrządzić wraz z moim synem, ale także go wspierać. Masz być – mówiąc te słowa podniósł rękę i wskazując palcem w stronę brata kontynuował – jego mieczem i tarczą, pierwszą i ostatnią linią obrony. A gdy obejmie moją ścieżkę...
- Wolałbym, aby tego nie robił – przerwał mu Mateusz stanowczym głosem – gdyż może skończyć jak ty.
- Droga do potęgi wiedzie przez intrygi, morderstwa i wojny, bracie.
- Czyż nie lepiej pogodzić się z tym, co masz i być lojalny królestwu i królowi? Czyż to nie jemu ślubowaliśmy wierność?
Choć cela była zimna i bardzo mała, w tym momencie zaczęło się robić gorąco. Henryk nie znosił wypominania mu jego charakteru. Lecz wiedział, że Mateusz ma trochę racji. Konflikt Imrama z koroną oraz poparcie tego pierwszego tylko zaszkodziło im obojgu. I choć jego słowa znaczyły co innego, tak był dumny z wyboru Mateusza, gdyż wykazał się on dojrzałością i opanowaniem. W przeciwieństwie do pozostałych z rodzeństwa.
- Słyszałem też, że szybko poczyniłeś kroki do zbliżenia się naszej rodziny do korony.
- A tak. Jak tylko dostałem informację, że malutka Maria Biast, kurwi jej ród, przyszła na świat, od razu wywąchałem okazję do mariażu. I się udało. Sambor w wyniku swojej arogancji przystał na to. Teraz Paweł i Maria są już oficjalnie zaręczeni. Oby mój syn wyniósł jak najwięcej korzyści z tego małżeństwa.
- Cóż. W przypadku śmierci Sambora, Paweł będzie bardzo blisko króla. W końcu Maria jest drugą pretendentką do tronu zaraz po swoim bracie.
- A, tak. Kompletnie zapomniałem o tym małym kurwim synu – wymamrotał Henryk i widząc zdenerwowaną twarz Mateusza szybko zmienił ton wypowiedzi – niech Trojdenowi się podoba jego malutka siostrzyczka Marysia i niech da im Bóg długie życie.
- Amen – wyszeptał Mateusz wstając – amen.
- Pragnę też, byś w dniu przysięgi Pawła dał mu Zwój. Być może to on będzie tym Selackim, któremu uda się rozwiązać jego zagadkę. Przekaż mu też, że niezależnie od tego, jaką ścieżkę podejmie, będę go kochać tak samo.
- Przekażę. - Powiedział poważnie, po czym zabrał pochodnię i szybko wyszedł, a straż tuż za nim zamknęła drzwi.
„Kurwa, synu. Nie bądź głupi i naiwny”.
I ponownie nastała całkowita ciemność. Tego dnia wyczekiwał swojego obiadu – o ile można tak nazwać trzy kromki chleba z butelką wody – jak nigdy wcześniej.
- Ech. Jak to będzie? - Wyszeptał zmęczony.
- Zobaczymy... - Odpowiedział mu głos z góry.

///
Pierwszy rozdział. Co sądzicie? Zgaduję, że pewnie zbyt mało opisów, ale to jest jak na razie dla mnie największa bolączka
Odpowiedz
#2
Cześć.

Postanowiłem jako pierwszy napisać parę słów od siebie. Na początek kilka błędów:

Cytat:Tego dnia nawet ulice były czystsze oraz[,] z nieznanego nikomu powodu[,] nie zjawiło się na nich wszelkie chamstwo.

Cytat:Podobno na wieść, że z łona jego żony wyszła dziewczynka[,] a nie chłopczyk ten wrzasnął tak głośno, że nawet słychać go było w samej Rzeszy.

Cytat:Większość z nich oglądała jednak przepiękne misterium opowiadające o tym, jak Noe wybudował Arkę i wziął na nią zwierzęta.

Nie wiem, czy to nie jest błąd rzeczowy, bo z tego co pamiętam misteria miały konkretne tematyki. Najczęściej były bożonarodzeniowe, wielkanocne i hagiograficzne, więc raczej Noe nie mógłby być bohaterem takowego. Aczkolwiek są na forum lepsi eksperci od takich tematów, może ktoś mnie poprawi Smile.


Cytat:Jego Wysokość, Sambor I Biast doczekał się dziedzica. A raczej – dziedziczki.

oraz

Cytat:- Cóż. W przypadku śmierci Sambora, Paweł będzie bardzo blisko króla. W końcu Maria jest drugą pretendentką do tronu zaraz po swoim bracie.
- A, tak. Kompletnie zapomniałem o tym małym kurwim synu

Kolejny błąd rzeczowy, bo mała Maria nie może być dziedziczką korony, skoro ma starszego brata.



Cóż, ciężko cokolwiek powiedzieć więcej, bo fragment jest za krótki. Fabuła zawiązuje się dość typowo, tym samym brak jej siły, by zachęcić do dalszej lektury. Jeżeli masz gotowy kolejny fragment, to dobrze byłby wstawić go jak najszybciej. Co do opisów, to bardzo źle z nimi nie jest. Są co prawda oszczędne, ale nikt nie mówi, że nie mogą takie być. Jeżeli jednak twierdzisz, że to Twoja największa bolączka, to tym bardziej powinieneś spróbować je wzbogacić, bo to świetna okazja do treningu.

W tej chwili to tyle, czekam na ciąg dalszy.

Pozdrawiam.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz
#3
Popełniasz podobny błąd jak ja na początku, czyli nadmiar zaimków.

Stylistycznie tekst też trochę kuleje. Czasem zdania są jakoś tak niejasno sformułowane.


Np. cały ten fragment można by jakoś ładniej napisać:
Cytat: Kupcy szybko ruszyli na swe stragany i rozpoczęli handel. Od grudnia mieli duży utarg. Pomogła w tym królewska decyzja o zwołaniu wielkiej uczty. A powód był – jeszcze jaki! Jego Wysokość, Sambor I Biast doczekał się dziedzica. A raczej – dziedziczki.
To taki zlepek kilku wyrwanych z kontekstu informacji, które niby próbujesz jakoś posklejać, ale coś za bardzo nie wychodzi Smile

Może tak:
Od grudnia ich utargi znacznie wzrosły, na co wpływ miała decyzja króla o zwołaniu wielkiej uczty. A jej powód był nie byle jaki - Jego Wysokość (...) doczekał się dziedzica, a mówiąc ściślej dziedziczki.

I tu:
Cytat:Nim południe się zaczęło rynek był pełen ludzi. Większość z nich oglądała jednak przepiękne misterium opowiadające o tym, jak Noe wybudował Arkę i wziął na nią zwierzęta
Nie wiem do czego odnosi się "jednak".

Musisz bardziej rozwijać swoje myśli, daj więcej opisów, tak żeby tekst trochę popłynął i się skleił. Nie bój się rozbujać wyobraźni, jak będzie za dużo to zawsze można poskracać Wink

Wstawiaj akapity lub rób enter między kolejnymi blokami tekstu, wtedy będzie bardziej czytelny.
Odpowiedz
#4
1109
-----
maj


MATEUSZ nigdy nie lubił załatwiania spraw państwowych. Już wychodząc z łona matki okazał swoją siłę i zbił służkę go tulącą tak, że ta narzekała na siniaki. Od młodego chciał walczyć. Szkolił się głównie w tej dziedzinie. Zawsze marzył o pojedynkach z wieloma znamienitymi rycerzami. W wyobraźni toczył wspaniałe boje i wygrywał największe potyczki. Kochał sztukę wojenną tak bardzo, iż chciał być jedynie dowódcą wojsk księstwa lub marszałkiem. Nie protestował nawet gdy dowiedział się, że jako najmłodszy książę nie dostanie lenna. Nie interesowała go władza. Ale nadszedł dzień, w którym musiał porzucić dawne pragnienia. Wraz z śmiercią swoich braci, bratanka i bratanicy stał się regentem księstwa Kijaw oraz opiekunem swojego drugiego bratanka, Pawła. Wtedy, gdy spotkał się z Henrykiem chciał odmówić. Pragnął prowadzić zwykłe życie wojaka z dala od polityki i władzy. To Henryk miał odziedziczyć księstwo a Mateusz miał być z boku, miał być szarym trepem. Niewiele brakowało i nie musiałby się zajmować państwem, gdy rozmawiając z królewskim posłem niemal powiedziałby „Nie”. Lecz stało się inaczej.
Starszy książę był wyjątkowo zatroskany tego dnia. Choć nie był dobrym organizatorem, to jednak wszystko było dopięte na ostatni guzik. W końcu to ważne wydarzenie a nie jakaś tam uczta z kasztelanem Mściwojem! Tego dnia książę miał objąć samodzielne rządy. W dodatku w dniu jego urodzin. Nie mogło dojść do jakiejkolwiek pomyłki, bo cóż pomyślałby sobie jego wysokość Sambor I?
- Książę – wtrącił sługa przerywając przemyślenia Mateusza – biskup Jaromir przybył.
Blondyn natychmiast ruszył w stronę holu gościnnego. Przez natłok obowiązków w ciągu ostatniego czasu dopiero teraz zauważył, że jego broda urosła do nieprzyzwoicie długich rozmiarów.
„Do diabła z brodą. Zaraz serce mi stanie!”
Schodząc po schodach zauważył po drodze pokój swojego bratanka. Nie miał jednak zamiaru go poganiać. Do ceremonii zostało jeszcze trochę czasu i pośpiech byłby zbędny. Ruszył więc dalej ku dołu i niedługo później był już na dole wieży. Wyszedł otwierając wartko drzwi i ujrzał niedużego, łysego mężczyznę ubranego w skromny habit. Gestem dłoni rozkazał wyjść służbie i strażom, a następnie podbiegając do duchownego ścisnął go tak, że ten stracił oddech.
- Mateuszu! Bo mnie udusisz! - Wykrzyczał rozbawiony biskup.
- Wybacz. Po prostu brak mi było tutaj przyjaciół. Wszędzie służba, straż i radni. Nie ma tu z nikim dobrze porozmawiać a co dopiero napić się piwa. A właśnie. Pościsz?
- Nie. Ale mimo to jednak wolę unikać piwa. Ostatnio bardzo osłabła mi głowa.
Książę spojrzał na druha lekko rozbawionym wzrokiem a następnie wybuchnął salwą śmiechu.
- Tym bardziej powinieneś się napić! - Rzucił Mateusz klepiąc mocno towarzysza.
- Nie... Mateuszu. Czasy, w których byliśmy beztroscy dawno minęły. Ja jestem biskupem Domierza, ty regentem księstwa Kijaw. W dodatku dziś mam założyć diadem na głowę twojego wychowanka. Musimy uważać na to, co robimy, bo nasze czyny odbijają się echem.
- Tak... Masz rację. Cóż. Wróćmy zatem do omówienia paru spraw związanych z uroczystością. Muszę poprosić cię o radę. Zawsze byłeś bardziej kobiecy w kwestii doboru ozdób... księże biskupie.



PAWEŁ, młodszy książę kijowski jak nigdy wcześniej był niecierpliwy. Nie mógł się doczekać ceremonii. Jednocześnie jednak strasznie się bał. Jego głowę zapełniały myśli, że coś złego się stanie podczas przekazania władzy. Potknie się? Powie coś głupiego? Pomyli słowa przysięgi? A może będzie tak zestresowany, że przeklnie?
Ten jednak szybko odrzucił niepokojące go myśli i skupił się na wyborze odzienia. A miał do wyboru dwie tuniki: pierwsza z czerwonego aksamitu, zdobiona złotą taśmą na rękawach oraz przy dekolcie; druga wykonana z ciemnozielonego aksamitu podszyta seledynowym lnem, zapinana na drewniane kołeczki. Obydwie były wystarczająco godne ubrania ich w taki dzień jak ten. Ostatecznie jednak wybrał czerwoną. Służki pomogły mu się ubrać, a zaraz po tym kazał im wyjść. Chciał zostać sam. Spojrzał tylko na złoto zdobiony wielki kufer i westchnął.
„Ech. Dziś w końcu dowiem się, co znajduje się w tej skrzyni. Stryj kazał czekać mi z tym szesnaście lat. Pewnie to jakiś list od ojca. Albo testament? Sam nie wiem."
Jego zniecierpliwienie wynikało z tego, iż zawartość skrzyni została przed nim ukryta. Mateusz powiedział, że zdradzi mu, co w niej jest dopiero gdy Paweł osiągnie wiek pozwalający na samodzielne rządzenie. Jednak miał to odkryć dopiero po ceremonii przekazania władzy w ręce księcia. Chciał to wiedzieć już teraz.
Jego zadumę przerwało pukanie do drzwi.
- Wejść!
Oczom młodego księcia ukazał się Michał Skowroński, jego przyjaciel, strażnik i druh, jedyny prócz wuja, jakiego miał. Ciemne, długie włosy gościa opadały delikatnie na jego ramiona. Ubrany był w swoją ciemną kolczugę z skowronkiem na piersi. Patrząc swoimi zielonymi oczyma na Pawła ukłonił mu się.
- Książę. Czekają na ciebie.
Ten bez słowa ruszył. Wyszedł z komnaty i zszedł na dół. Nie był pewien, czy wybrał dobry strój. Jednak to nie było dla niego ważne. Najważniejszym dla niego był fakt, że na obu odzieniach dumnie nosił czarnego orła na piersi.
Wszedł do holu i skręcił w stronę sali tronowej. I choć znał ten widok od lat, tak tym razem zatrzymał się będąc pod wrażeniem dekoracji sali. Duża, kwadratowa, drewniana sala z dużą drewnianą ławą zmieniła się nie do poznania. Kolorowe płótna wisiały na ścianie dodając kolorytu pomieszczeniu. Nieskazitelne srebrne naczynia pokazywały w swym odbiciu dumną twarz Pawła. Zmieniono nawet krzesła na bardziej ozdobne. A przy największej ścianie postawiono szerokie siedzisko z masą poduszek. I tak oto z nudnego, brązowego pokoju hol stał się czerwonym, bogatym pomieszczeniem. Wiedział wtedy, że dobrał dobry strój.
Po krótkim podziwianiu widoku otworzył duże, podwójne drzwi i wszedł w sam środek długiego pomieszczenia. Powoli wyszedł na środek i następnie obrócił się w lewo, w stronę tronu. Widok zapierał dech w piersiach. Tym razem na ścianach wisiały zielone tkaniny z rodowym herbem Selackich. Na kolumnach wyryto ładne kształty, choć książę nie zwracał na nie uwagi. Najbardziej podniecił go czerwono-złoty dywan, który aż kłuł w oczy swoim bogactwem.
Uśmiechnął się subtelnie i ruszył powoli przed siebie. Głowę miał dumnie uniesioną ku górze a w jego oczach wrzała chęć władzy. Był tak bardzo skupiony na tronie przed sobą, że nie zwracał uwagi na piękne służki rzucające płatkami róż w stronę księcia i wzrok możnych zebranych na uroczystości: zarówno tych złych jak i dobrych. Nie myślał już o niczym innym. W końcu podszedł pod podwyższenie i pokonał pięć schodków, po czym spojrzał na stryja stojącego przy ścianie, po jego lewej stronie. Ten zaś delikatnie skinął mu głową. Paweł obrócił głowę z powrotem w stronę biskupa Jaromira. Natychmiastowo klęknął przed nim i schylił głowę w dół tak mocno, jak tylko mógł.
- Pawle z rodu Selackich. Czy jesteś gotów do przejęcia władzy księcia?
- Tak.
„Hmpf. Jakbym mógł powiedzieć inaczej.”
- Czy przysięgasz służyć swemu królowi, Samborowi I Biastowi od chwili przejęcia władzy aż do śmierci?
- Tak.
„Oczywiście. W końcu czy nie na tym to polega?”
- Czy przysięgasz, że nie opuścisz swej wiary niezależnie od okoliczności?
- Tak.
„Jedyne słuszne pytanie tutaj”.
Biskup złączył dłonie, przeżegnał się i podał dłoń Pawłowi do ucałowania. Ten podniósł głowę, pocałować pierścień biskupa i trzymał głowę prosto. Następnie do biskupa podszedł książę Mateusz trzymąc na wprost siebie dużą, czerwoną poduszkę na której leżał złocony diament. Duchowny wziął go i położył na głowie księcia.
- A zatem ja błogosławię Cię i z bożą pomocą i przyzwoleniem króla Sambora I z rodu Biastów koronuję cię, Pawle z rodu Selackich na księcia Kijaw, które są lennem Króla z bożej łaski Sambora I. Niech Bóg da Ci długie życie i niech oświeca Ci drogę władcy księstwa.
Paweł uniósł się i twardym krokiem podszedł w stronę tronu i usiadł na nim. Na jego twarzy zagościł szczery uśmiech słysząc oklaski i błogosławieństwa ze strony przybyłych gości.
„Czym jest to księstwo? Ja będę władał królestwem!”
Odpowiedz
#5
Cześć.

Cytat:MATEUSZ nigdy nie lubił wykonywania spraw państwowych.

Lepsze byłoby "załatwianie" spraw, wykonuje się rozkazy.

Cytat:Już wychodząc z łona matki okazał swoją siłę i bił służkę go tulącą tak, że ta narzekała na siniaki.

Mieszasz czas przeszły dokonany, z niedokonanym. Albo okazywał swoją siłę i bił, albo okazał raz i zbił.

Cytat:Starszy książę był wyjątkowo zatroskany tego dnia. Choć nie był dobrym organizatorem, to jednak tego dnia wszystko było dopięte na ostatni guzik.

Powtórzenie.

Cytat:Gestem dłoni rozkazał wyjść służbie i strażom[,] a następnie podbiegając do duchownego ścisnął go tak, że ten stracił oddech.

Cytat:A miał do wyboru dwie tuniki: pierwsza z czerwonego aksamitu[,] zdobiona złotą taśmą na rękawach oraz przy dekolcie; druga wykonana z ciemnozielonego aksamitu podszyta seledynowym lnem, zapinana na drewniane kołeczki.

Zjedzony przecinek. Do tego nie wiem czy zostawienie możliwości wyboru stroju na taką uroczystość młodzieńcowi to dobry pomysł. Wiarygodniej będzie chyba, jeżeli strój koronacyjny będzie jeden. Może być to umotywowane tradycją.

Cytat:Służki pomogły mu się ubrać[,] a zaraz po tym kazał im wyjść.

Cytat:„Ech. Dziś w końcu dowiem się, co znajduje się w tej skrzyni. Stryj kazał czekać mi z tym szesnaście lat. Pewnie to jakiś list od ojca. Albo testament? Sam nie wiem.

Zapomniałeś zamknąć cudzysłów Smile.

Cytat:Oczom młodego księcia ukazał się Michał Skowroński, jego przyjaciel, strażnik i druh, jedyny prócz wuja, jakiego miał. Ciemne, długie włosy gościa opadały delikatnie na jego ramiona. Ubrany był w swoją ciemną kolczugę z skowronkiem na piersi. Patrząc swoimi zielonymi oczyma na Pawła ukłonił mu się.



Powtórzenie podkreśliłem, pogrubione "z" zamieniłby na "ze", a zaznaczone kursywą "mu" jest niepotrzebne, bo skoro są sami w komnacie, to nie mógł się pokłonić komukolwiek innemu.

Cytat:Kolorowe płótna wisiały na ścianie dodając kolorytu pomieszczenia[,] a piękny, biały obrus pięknie wyglądał na stole.

Brak przecinka, paskudne powtórzenie. Dodatkowo powinno być "dodając kolorytu pomieszczeniu".

Cytat:Powoli podszedł do jego środka i następnie obrócił się w lewo: w stronę tronu.

Lepiej będzie jak napiszesz, że wyszedł na środek. Zamiast dwukropka dałbym przecinek.

Cytat:Na kolumnach wyryto ładne kształty, choć książę nie zwracał na nie uwagi. Najbardziej podniecił go czerwono-złoty dywan, który aż kuł w oczy swoim bogactwem.

Kłuł! Smile


Masz problem z powtórzeniami. Najlepiej byłoby, jakbyś czytał tekst na głos (chociaż patrząc na godziny, w jakich wstawiasz coś na forum, może być to nie najlepszy pomysłSmile. Czasami też niepotrzebnie mnożysz zaimki, zwłaszcza gdy z kontekstu zdania wynika co jest czyje. Akcja się zawiązuje, robi się ciekawie. Nadal lekko trąca sztampą, jednak niecodziennie ukazałeś postać Mateusza, jako tego, który korony nie pragnie w ogóle. Wyczuwam nawiązanie do "Oczu smoka" Stephena Kinga, tam sytuacja była bardzo podobna, tzn. jeden z braci nie miał najmniejszej ochoty bawić się w królowanieSmile. Ja jestem ciekaw ciągu dalszego.

Pozdrawiam.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz
#6
@Fiteł:

Dzięki za pomoc Smile
W szkole nauczycielka błędnie widocznie wpoiła mi, że przed "a" nie stawia się przecinków.
I nie, nie czytałem tej książki a postać Mateusza stworzyłem sam. Praktycznie w całej sadze (aktualnie mam w głowie 5 książek o Dynastii) wzorowałem się przy dwóch postaciach na losach Ibrahima Paszy i księcia Mustafy - odpowiednio przyjaciela i syna Sulejmana Wspaniałego.
Natomiast stylem (rozpoczynanie kolejnego bloku tekstu imieniem postaci) wzoruję się na p. Cherezińskiej, ale to chyba nie podpada pod plagiat
A. Wybór stroju był wydarzeniem wplecionym celowo, lecz nie będę póki co spoilerować.
//////////////////////////////

MARCIN, książę Staroziemia miał trzech wrogów: księcia Kijaw, księcia Karbony i samego siebie. Choć tego ostatniego nigdy nie dostrzegał, to jednak był świadomy swoich wad. Zniecierpliwiony czekał na swoich szpiegów. Zastanawiała go sytuacja w Kijawach. Przekazanie księstwa w ręce Pawła Seleckiego nie mogło obejść się bez echa, w końcu jest to najbardziej oczekiwane wydarzenie, a Marcina dręczyła niepewność.
Sytuacja w kraju jest napięta. Mimo dobrej polityki Sambora I to jednak czuć było podziały w kraju. Staroziemie chce Karbony, Kijawy chcą Karbony, w końcu i Korona chce Karbony. Wszyscy patrzą na Karbonę. Karbona... Karbona...
Zirytowany swoimi myślami podszedł szybkim krokiem do stołu i wypił cały kielich wina.
- Służba! Dolejcie jeszcze!
Jego głowa zrobiła się jeszcze bardziej ognista niż zwykle a jego oczy płynęły niczym niebieski ocean. Nerwy działały na niekorzyść młodego księcia. Tak samo, jak dwa lata wcześniej gdy zaatakował graniczną kasztelanię Kijaw. Zajął okoliczne tereny, to fakt. Jednak jego zgubą było ruszenie dalej nie czekając na dodatkowe wojska. Wykorzystał to Mateusz Selacki i rozbił on nacierające siły Starych Ziem a atakujący musiał wypłacić spory trybut Kijawom. Od tamtej pory w Staroziemiu źle się działo. Brat Marcina, Piotr zaczyna walkę o władzę przez intrygi i dyplomacje. No bo jak to możliwe, że ktoś z rodu Pokrzyków odniósł porażkę?
- Wejść! - Krzyknął książę słysząc pukanie.
Przez drzwi przeszedł niski mężczyzna z zarzuconym na siebie płaszczem z kapturem.
- Książę. - Powiedział kłaniając się księciu z gracją.
- Mów, czego się dowiedziałeś.
- Cóż... - Mężczyzna usiadł na krześle za pozwoleniem możnego. - Wedle tego, co usłyszęliśmy, to młody książę miał świetnych nauczycieli. Sam uchodzi za osobę opanowaną i mądrą. Lud nie wyrobił sobie jeszcze o nim gruntownej opinii. Nie mogliśmy dostać się bliżej, na dwór przez jego stryja. Mateusz Selacki dobrze dbał o bratanka, zapewnił mu światnych nauczycieli.
- Adamie... - Zaczął niepewnie książę. - Czy orientujesz się, z kim mógłby on zawrzeć potencjalne sojusze?
- Książę Paweł nie jest głupi. Wie dobrze o twoich planach zajęcia Karbony. Wszyscy o nich wiedzą, każdy na nią skupia wzrok. Nie sądzę, że wspomoże Cię w walce o nią. Prędzej sam będzie chciał ją zdobyć. Niestety, na chwilę obecną ciężko jest ustalić jego przyszłe ruchy.
Rudy mężczyzna wziął do ręki kolejny kielich z winem, jednak jego usta nie dotknęły trunku. Wpatrzony na napitek szybko dopowiedział wychodzącemu szpiegowi.
- Musimy się przygotować na coś jeszcze. Mój ukochany braciszek prawdopodobnie spiskuje przeciw mnie. Chcę, byś dokładnie śledził jego ruchy. Muszę wiedzieć, czy nie dostanie wsparcia od innych księstw. Poza tym przyszykuj swoich ludzi do akcji w Kijawach. Jeśli Paweł okaże się być naszym wrogiem, trzeba będzie szybko zakończyć jego życie.
Tajniak wyszedł tak szybko i tak cicho, że po chwili sam Marcin zapomniał, że gościł kogokolwiek. Znów spojrzał przez okno wychylając się. Spojrzał na południe, wschód i północ. Zamarzyły mu się kolejno ziemie Karbony, Kijaw i Domorza. A następnie spojrzał na południowy wschód i zobaczył siebie w koronie królewskiej.



HENRYK, książę Karbony spał wyjątkowo dobrze. Kochał swoje życie za bogactwo, masę alkoholu i prostytutek. A dwie z wielu jemu znanych właśnie zadowalały pana z rudą brodą.
- Książę!
I wnet piękną chwilę zniszczył Tobiasz, kanclerz księstwa. W progu stanął sędziwy, siwy mężczyzna ubrany schludnie podparty pozłacaną laską.
- Tobiaszu, nie widzisz, że jestem bardzo zajęty?
- Panie, wiem, że jesteś ostatnio tak zapracowany, że potrzebujesz dużo rozrywki, ale są sprawy, które nie powinny czekać.
Młodzieniec skinieniem dłoni kazał wyjść dziewczętom i swojemu kanclerzowi. Po dziesięciominutowym leżeniu i patrzeniu się w swoją bogato zdobioną prostokątną komnatę wstał i sam ubrał się w przyszykowane dla niego ubrania.
Przebrał się i szedł schodami w dół. Szło mu to wyjątkowo niezręcznie przez mocnego kaca. Zawsze, kiedy go miał czuł się, jakby obudził się z wielkiego snu. Po każdym razie uważnie przyglądał się pomieszczeniom swojego pałacu i widząc przepych wystroju zamku nie może wyjść z podziwu. Mimo, iż zna ten zamek od urodzenia, mieszkał w nim przez dwadzieścia lat, a mimo to każdorazowo przy kacu czuł się, jakby pierwszy raz w nim był.
W końcu dotarł do głównej sali. Na miejscu czekał już na niego jego podwładny.
- Dobrze, Tobiaszu. Mów, o co chodzi.
- Wedle raportów naszego mistrza szpiegów, biskupa Władysława, Piotr Pokrzyk szykuje się do zamachu na brata.
Słysząc to książę Henryk się uśmiechnął. Jego największy rywal ma kłopoty. To wieści warte wyrwania go z łóżka z dziwkami.
- Świetnie. Kochany Marcinek pewnie teraz obmyśla sto planów naraz i jak zwykle popełni sto jeden błędów.
- Najprawdopodbniej. Ponadto dziś książę Kijaw, Paweł Selacki ma zostać samodzielnym władcą, czas regencji Mateusza Selackiego minął.
- Wiadomo coś o jego polityce? Będzie nas wspierał w walce z Pokrzykami?
- Nie jestem pewien. Jak dotąd nie wykazywał poparcia szczególnego poparcia dla kogokolwiek.
- Trzeba będzie uważniej obserwować, co się dzieje w królestwie. Ponadto coraz częściej myślę nad zamordowaniem tej dziewczynki.
- Katarzyny Pokrzykównej?
- Tak. W końcu ona i Trojden Biast są zaręczeni. Jeśli dojdzie do ślubu to tylko wzmocni pozycję Marcina w całym królestwie.
- Wolałbym uniknąć takiej opcji, książę. Ale cóż. To wszystko, co miałem ci do powiedzenia, panie.
- Tobiaszu. Przyślę ci moje panienki. Jesteś zbyt sztywny.
- Książę! W moim wieku nie wypada! - Wypowiedział bardzo głośno kanclerz.
Henryk rozbawiony odpowiedzią swojego podwładnego skinieniem dłoni pozwolił mu wyjść a następnie opadł na krzesło niczym bezwolna szmaciana lalka. I tak był zdziwiony że wytrzymał tyle z kacem na stojąco. Z drugiej jednak strony informacja o konflikcie Pokrzyków szybko doprowadziła go do trzeźwości. I choć nie miał już kaca tak znowu rozglądał się po swojej prostokątnej, długiej sali i będąc pod wrażeniem powieszonych obrazów, płótn i ozdób na ścianach oraz swoim dużym, dębowym stołem przykrytym bialutkim obrusem cichutko westchnął.
- Przydałoby się tu więcej złota.



ZBIGNIEW ROBAK uwielbiał oficjalne spotkania. Zawsze przy nich coś się działo. Choć był księciem Domorza, to wielu patrząc na jego zachowanie sądziło, że tylko go udaje. Ale mimo swoich wielu wad był uwielbiany przez głupi lud nieznający dobrze swego pana możnego.
W ciemnej, kamiennej sali głównej zamku prócz niego samego było czworo ludzi: dwóch strażników, Artur – młody, świeżo wybrany na stanowisko marszałek księstwa domorzańskiego – oraz kanclerz Roman. Wojskowy był wysokim, przystojnym blondynem, Roman zaś niskim, łysym mężczyzną po czterdziestce. Obaj czuli lęk i podekscytowanie. Najmłodszy członek rady słyszał wiele o oficjalnych spotkaniach księcia. Nigdy jednak nie słyszał szczegółów, dlatego też nie mógł się doczekać wizyty gościa. Roman zaś spokojnie czekał i po cichu modlił się, aby nie było jak zwykle. Z całego towarzystwa tylko Zbigniew siedział na tronie.
- Przybył poseł z Staroziemia. - Pojawił się w progu inny zbrojny przedstawiając gościa a następnie przepuścił go do księcia. Za nim szedł zaś sługa trzymający kufer. Następnie zamknął drzwi.
- Wasza wysokość, książę – wypowiedział kłaniając się mocno i niezwykle zmysłowo w stronę siedzącego na tronie – oraz wy, rado. - Skłonił się już delikatniej w stronę radnych. - Przybywam tutaj z rozkazu jaśnie wielmożnego księcia Marcina Pokrzyka, księcia Staroziemia. Prosi on o wybaczenie za napaść na waszą kasztelanię, którego dopuścił się zdradziecki wasal. Obiecuje on, że zostanie on ukarany i ma nadzieje, że prezent tutaj wysłany zaspokoi książęcy gniew i będzie on wystarczającym zadośćuczynieniem za szkody spowodowane tym nieprzyjemnym incydetntem.
Od razu po przemówieniu sługa posła otworzył skrzynię a w niej znajdował się piękny, futrzany płaszcz i niemała ilość denarów. Chwile po tym sługa założył płaszcz by udowodnić, że nie jest on zatruty a następnie szybko go ściągnął, schował z powrotem do kufra i usunął się na bok sali.
Podczas zakładania odzienia poseł miał szansę przyjżeć się dokładnie księciu. Niski, grubawy, brunet z brązowymi oczyma. Lekko siwiejący, prawdopodbnie ponad czterdzieści lat. Strój nie jest zbyt elegancki, ale wystarczająco stosowny. Różnili się diametralnie; on miał bardzo szykowny strój, krótkie, proste szatynowe włosy i piękną, młodą twarz w przeciwieństwie do możnowładcy.
- Wiesz, jaką stratą jest spalenie wsi? Czy książę Marcin sądzi, że to wystarczy abym zapomniał o tym zdarzeniu?
- Straty nie były duże, spalono ledwie dwa domy i zdemolowano trochę miejscową karczmę. Podarek przewyższa wartość strat.
- Tu chodzi o coś innego, chłopcze. Jak się nazywasz?
- Panie, moje imię nie ma znaczenia. Reprezentuję księcia Marcina Pokrzy...
- Ale ja cię pytam jak się nazywasz! - Wykrzyczał rozgniewany książę. - Kurwa, chamie. Jak nie umiesz rozmawiać z kimś pokroju księcia, to wypierdalaj za drzwi, bo cię wyniosą.
Sytuacja rozkręciła się na dobre. Młody marszałek stał osłupiony a kanclerz złapał się za głowę i zażenowaniem uniżył twarz podtrzymywaną ręką ku podłogi.
- Książę, nie ma powodu do nerwów. - Wyszeptał cicho poseł.
- Co ty do mnie mówisz, chamie? - Krzyknął zdenerwowany Zbigniew. - Kultury kurwa w tym Staroziemiu. Zaraz kurwa biorę swoje wojsko i zmasakruję was i wasze ziemie, kurwa. Wypierdalaj stąd, natychmiast!
Skonternowany poseł tylko się ukłonił i postanowił jak najszybciej wyjść, został jednak zatrzymany przez księcia.
- Wy kurwa idioci siedzicie w tym Staroziemiu. Powiedzieć wam w ryj weźcie chuje, że jesteście prymitywami. Nie umiecie nawet kurwa rozmawiać z kultularnym księciem to wypierdalajcie z moich ziem. Przekaż temu chujowi to, co powiedziałem i wypierdalaj.
Artur obserował całą sytuację sztywny jak słup soli. Nie wyobrażał sobie nawet, że tak to będzie wyglądało. Choć Roman go ostrzegał przed obradami, to jednak nie był przygotowany na coś takiego. Niedługo po wyjściu posła sam książę wstał i wartkim krokiem ruszył w stronę bocznych drzwi wyjściowych.
- Roman, jedziemy na polowanie.
- Ale książę, mieliśmy omówić sprawę młodego księcia Kijaw.
- Ja mam to w piździe, kurwa. Rusz się albo zaraz sam cię ruszę. A ty kurwa - skierował palec ku Artura -masz przygotować wojsko. Jutro ma być gotowe na wymarsz w stronę Staroziemia.
Niepewny Artur nie miał pojęcia, w którą stronę się patrzeć. Kanclerz Roman wskazał mu jednak gestem, by odpuścił sobie mobilizację wojsk. Odetchnął z ulgą, choć wiedział, że tak już będzie. Zaczął się modlić, by następnym razem nie było jak zwykle.
Odpowiedz
#7
Cytat:- Nie jestem pewien. Jak dotąd nie wykazywał poparcia szczególnego poparcia dla kogokolwiek.

Oprócz powtórzenia powyżej i przecinków zastrzeżeń nie mam.

Fajna scena na koniec, taka swojska ta audiencja się okazała Smile.

Nadal ciężko się wypowiedzieć o fabule, więc po prostu poczekam na kontynuację.

Pozdrawiam.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz
#8
A ja się jednak wypowiem.

Po pierwsze: ambitne masz założenie te 5 książek. Kawał pisania nawet zakładając, że tylko po 100 stron na każdą. Kawał roboty na kilka lat.

Inna sprawa, patrząc po tym, co napisałeś, że żaden czytelnik tego raczej od deski do deski na trzeźwo nie przeżyje. Z przykrością stwierdzam, że z warsztatem u ciebie jeszcze nie bogato. No nie powiem, że jest jakoś całkiem źle. W sumie nawet da się to czytać, gdyby nie błędy. W tym rzeczowe. Przytoczę tylko dwa:

Piwem w wydaniu średniowiecznym, czy wcześniejszym nie dało się upić. Najeść a i owszem się dało, bo zawierało cukry, a i sporo jęczmienia tam zazwyczaj jeszcze pływało. Było toto mętne, a alkoholu miało może 1, może 2%. Pito toto przede wszystkim ze względu na zawartość cukrów, a i dlatego, że woda na piwo była przegotowana. A napicie się wówczas wody ze studni czy strumienia kosztowało zazwyczaj ciężki rozstrój układu trawiennego a i bywało, że kończyło się śmiertelną czerwonką. Biskup więc nie mógł bać się upicia takim piwem.

Ozdobą głowy książąt a częściej księżniczek nie był diament jak napisałeś, ale diadem. Zresztą tu kolejny błąd. Królów nie koronowano diademem, a koroną. Różnica jest zasadnicza.

Za czym dalej: Twoje wynurzenia są jałowe jak pustynia w afryce. Tzn. jest jakaś akcja (dość niemrawa to fakt), ale nie kreśli ona właściwie żadnego tła zdarzeń. Nie wskazuje nawet odrobinę na tło opowieści, jakieś niuanse. Po prostu tak, jakby osoby toczyły swoje dialogi na scenie, gdzie ściany zrobiono z białego papieru a scenarzysta dla świętego spokoju postawił gdzieś jakieś krzesło, tron, czy skrzynię.

No i ostatnia scena. Tyleż fajna, co nieadekwatna. Tak zachowałby się co najwyżej dres kiepsko grający króla. Król odmówiłby stanowczo, ale dyplomatycznie. Oczywiście mogłeś napisać tu ostrzejszą scenę, ale z zachowaniem realiów. Takiego języka władca użyłby w cztery oczy, ale nie na oficjalnej audiencji.

Czyli ogółem słabo, ale jest nadzieja. Moim skromnym zdaniem, jak chcesz ten swój dalekosiężny plan zrealizować, to najpierw nad umiejętnościami trzeba popracować. Proponuję poczytanie klasyków gatunku, a potem popisanie wprawek. Takich krótkich opowiadanej na jedną, dwie sceny. Nie warto bowiem dobrego pomysłu na szeroką skalę zakrojonego, kiepskim wykonaniem.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#9
Cytat:z nieznanego nikomu powodu,Fdzie nie zjawiło się na nich wszelkie chamstwo.
Spacja po przecinku i ''Gdzie'' a nie ''Fddzie''.

Cytat:handel.Od grudnia
Spacja po kropce.


No przyznam że ciekawe dialogi są, ale ciekawi mnie jedno... Dlaczego nazwy miejscowości, miast, krain itp są przekręcone? Wiele wskazuje że akcja dzieje się w naszym świecie (polskie imiona i nazwiska, chrześcijaństwo itp). A mimo to, mamy np Traków zamiast prawdopodobnie Krakowa, Kijaw zamiast Kijowa...
Ale sama powieść ciekawa,parę błędów jest, ale to nic poważnego. Najbardziej spodobało mi się nawiązanie do pewnego kontrowersyjnego biznesmena... Smile

Cytat:- Ja mam to w piździe, kurwa. Rusz się albo zaraz sam cię ruszę.
Cytat:- Co ty do mnie mówisz, chamie? - Krzyknął zdenerwowany Zbigniew. - Kultury kurwa w tym Staroziemiu.

Odpowiedz
#10
^^

Nom, warsztat trochę słaby :V

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, iż jest to świat alternatywny, fantastyczny, choć wyraźnie nawiązujący do realnego średniowiecza, tak nim nie jest i będzie parę razy wychodził naprzeciw historii.
Owszem, że piwo służyło niektórym za napój, lecz były także w miarę prawdziwe piwa, mocniejsze, którymi już dało się upić, lecz nie było to proste. Słowa biskupa świadczą o tym, że jest to człowiek tchórzliwy i słaby, jednak to miało się pojawić później.
Król? A przepraszam, gdzie napisałem, że koronowany Paweł był KRÓLEM? Był KSIĘCIEM i zaznaczyłem to już w pierwszym zdaniu, w którym możemy go poznać. A z diamentem to błąd, prawdopodbnie autouzupełnianie (pisałem to w OO), zaraz poprawię.

Jeśli chodzi o opisy, to fakt, że mam z nimi problem. Co do tła wydarzeń: to tak ma być. Specjalnie nie tworzę swoistego prologu: czytelnik ma wpaść w środek wydarzeń i dopiero w miarę ich postępowania ma dowiadywać się, co się dzieje.

Ostatnia scena? Robak jest księciem (zaznaczam to) a jego zachowanie nie jest wynikiem pisania tego po alkoholu. Ta postać ma taka być i ma wywoływać z początku frustrację u czytelnika (co widać mi się udało w tym przypadku). Wyjaśnienie, kim jest i dlaczego taka jest pojawi się w przyszłości, nie będę spoilerował (zakładając, że ktoś to czyta i się interesuje fabułą)

^

Dzięki, poprawię.
Nie, wydarzenia nie dzieją się w naszym świecie, lecz do niego podobnym. Różnić się będzie od naszego - od pewnych zwyczajów do wstawiania reżimów obcych średniowieczu.

Następny fragment wrzucę w osobnym poście, by to lepiej wyglądało. Jeśli administracja ma jakiś sprzeciw, proszę o wybaczenie i ewentualne naprawienie tego
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości