Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Autoliza
#1
Kochani, pozwalam Wam zmieszać z błotem to opowiadanie. Powodzenia Big Grin

Autoliza

Nika czekała w kolejce na badanie USG. Jej lekarka wątpiła w konieczność analizowania przyczyny bólów brzucha. Wiedziała, że Nika choruje na depresję, a przez ostre ataki paniki i stany lękowe regularnie odwiedza gabinet psychiatryczny przy ulicy Ładnej. Z tego całego stresu miała już wrzody żołądka… To na pewno nerwobóle, powiedziałaby jej lekarka ogólna. Nika nie była tego taka pewna. Ból brzucha stawał się nie do zniesienia. Ciągły, nieprzerwany, duszący, towarzyszył jej przy każdym kroku. Dołączył do niego ból okolicy krzyżowej kręgosłupa.
- Nike Chmielnicka – lekarz zawołał ją do gabinetu.
Wstała z niewygodnego plastikowego krzesła i odłożyła czasopismo, które przeglądała z nudów. Weszła do ciasnego pomieszczenia. Po niezbędnych, lecz męczących formalnościach doktor Zawadzki przeszedł do rzeczy.
- Proszę położyć się na leżance i podciągnąć koszulkę.
Biernie wykonała jego polecenie. Gdy przesuwał głowicę urządzenia po jej brzuchu, starała się nie zaśmiać. Miała łaskotki.
- Pani ma poważną chorobę wrzodową żołądka – spojrzał na nią zaskoczony.
Skinęła głową.
- W takim młodym wieku? Ile pani ma lat?
- Dwadzieścia cztery.
Pokręcił głową z niedowierzaniem. Przez chwilę wpatrywał się zdziwiony w ekran.
- Nie ma pani śledziony.
Nika poczuła, że robi się jej słabo.
- Że co?!
- Tak, pani nie ma śledziony. Czy miała pani jakiś zabieg, w wyniku którego śledziona została usunięta?
- Nie przypominam sobie.
- Może w dzieciństwie?
- Nie.
- W okresie niemowlęcym?
- Nie wiem.
Lekarz uniósł brwi.
- Hmm… Z nerkami wszystko w porządku. Nie widzę tutaj żadnych zmian. To wszystko. Może pani się ubrać – podał jej ręcznik papierowy i zaczął wpisywać coś w komputer. Nika poczuła ulgę. Czyli wszystko dobrze. To tylko nerwobóle. Zabrała wydruk wyników badania i zadowolona wyszła z gabinetu. Nie widziała, jak lekarz majstruje coś przy ultrasonografie. On natomiast nie miał pojęcia o tym, że kropki i ciemne plamy na ekranie nie są spowodowane wadą urządzenia, lecz stanem zdrowia jego pacjentki.

***

Wracała do mieszkania. Nastrój uległ pogorszeniu. Nie wystarczy, że jest płaczliwą histeryczką. Musi być jeszcze hipochondryczką. Głupia.
Samochody stały w popołudniowym korku. Godziny szczytu. Zasępiła się, stając przed przejściem dla pieszych. Różnokolorowe pojazdy przejeżdżały obok i obdarowywały powiewem śmierdzącego powietrza jej skórę, szarą i zmęczoną jak to miasto.
Światło zmieniło barwę na zieloną. Zrobiła krok w kierunku jezdni, lecz nagle poczuła chwyt na ramieniu i mocne szarpnięcie w tył.
– Uważaj, kobieto! Nie widzisz, że jest czerwone?
Jakiś mężczyzna trzymał rękę na jej ramieniu, jakby obawiał się, że skoczy pod samochód.
Faktycznie, czerwone. Nika przetarła oczy. To ze zmęczenia.

***

Otworzyła drzwi do mieszkania. Rzuciła torbę na podłogę i zerknęła na brudnoczerwony dywanik w przedpokoju. Nagle poczuła, że nie może oddychać, a przed oczami zatańczyły czarne plamy. Tylko nie to…
W panice złapała za róg półki na buty, strach chwycił ją za gardło, nie mogła…
Powietrza! Upadła na ziemię i objęła się wpół, próbując się uspokoić. Półka na buty runęła z łoskotem obok niej, a kilka sztuk obuwia i kant drewnianego mebla uderzyły ją w głowę. Otrzeźwiła ją dopiero krew skapująca z włosów.
Po kilku minutach wstała, pozbierała rozrzucone buty i położyła się do łóżka, nie jedząc kolacji i nie przebierając się. Ból brzucha był coraz silniejszy.

***

Otworzyła oczy. Cała była zlana zimnym potem. Spojrzała na zegarek. 3:30. Oddychała ciężko. Ból pleców stał się nie do wytrzymania, nie mogła się ruszyć. Tępy ból brzucha był tak silny, że przestała zwracać na niego uwagę. Wychyliła się poza krawędź łóżka i zwymiotowała. Wokół panowała ciemność, więc Nika nie zauważyła nawet, że wymiotuje krwią. Odetchnęła głęboko i wezwała pogotowie. Zamknęła oczy.

***

Nie minęło nawet dziesięć godzin od chwili, gdy ostatni raz leżała w gabinecie lekarskim i wykonywano jej USG. Teraz zmienił się jedynie wystrój i lekarz.
- Miała pani usuwaną nerkę? - spytał mężczyzna w okularach na dużym nosie.
- Nie – wydusiła z siebie i zwymiotowała na podłogę.
Korzystając z tego, że Nika leżała bokiem, lekarz przesunął głowicą po jej plecach. Nika popatrzyła na niego. Pobladł lekko.
- Coś jest nie tak z pani wątrobą – powiedział.
- To znaczy?
- Nie widzę jej tylnego płatu.
Kręciło jej się w głowie. Zwymiotowała po raz kolejny.
- Istnieje podejrzenie, że ma pani martwicę wątroby… Musimy zatrzymać panią na obserwacji. Za kilka godzin wykonamy pozostałe badania.
Pielęgniarki przeniosły Nikę na wózek, a ona nawet tego nie zauważyła. Próbowała powstrzymać mdłości i narastającą panikę. Uświadomiła sobie, że nie pamięta, jak znalazła się w szpitalu. Rozpłakała się.

***

Obudziła się jakieś cztery godziny później. Musiała się wysilić, żeby przypomnieć sobie swoje imię. Nie wiedziała gdzie jest. Szpital? Skąd się tu wzięła?
Usiadła na łóżku. Rozejrzała się dokoła. Jej wzrok spoczął na zawartości kroplówki skapującej do przezroczystej rurki i wędrującej do jej krwiobiegu. Odurzyli mnie czymś i dlatego nic nie pamiętam, pomyślała.
Nieco brutalnie oderwała plaster od skóry i wyrwała igłę z żyły. Kilka kropel krwi odznaczyło się czerwonym szlakiem na białym prześcieradle. Wstała i zatoczyła się lekko. Złapała równowagę i przeszła powoli przez korytarz. Opuściła oddział, weszła do windy, zjechała na parter i wyszła na ulicę. Jakimś cudem przebyła te dwa kilometry dzielące szpital od jej bloku. Wróciła do mieszkania. Poczuła ogromne parcie na pęcherz, więc nie ściągając butów, poszła do łazienki. Wysikała z siebie strużkę bladoczerwonego moczu. Dziwne, okres skończyła tydzień temu… Niemożliwe.
Weszła z powrotem do przedpokoju i zdjęła buty. Zaczęła się rozbierać. Chciała po prostu iść spać, była bardzo zmęczona. Zobaczyła wymiociny i skrzywiła się z obrzydzeniem. Wróciła do łazienki po papier i gdy wyciągnęła ręce, żeby to posprzątać, zamarła. Całe przedramiona miała pokryte czerwonymi plamami, które miejscami siniały. Jej dłonie były opuchnięte i zielononiebieskie. Spojrzała na swoje nogi. To samo. Pobiegła do lustra. Miała podpuchnięte oczy i sine wargi, nic poza tym. Zaczęła cicho płakać. Nie wiedziała, dlaczego zrobiło jej się przykro.
Posprzątała i poszła spać.


***

Nastał nowy dzień, co oznaczało, że przespała całą dobę. Odrzuciła kołdrę i wyprostowała nogi. Wciągnęła ze świstem powietrze. Nogi były zielono różowe i pokryte czarnymi strupami. Nie wiedziała dlaczego. Próbowała również przypomnieć sobie, co robiła poprzedniego dnia. Albo chociaż kilka dni wcześniej… Bez skutku. Nie pamiętała nawet jak ma na imię. Kim jest?
Wstała i natychmiast się przewróciła. Stopy miała tak opuchnięte, że nie były w stanie udźwignąć jej ciężaru. Spróbowała się ubrać, ale straciła chęci, bo nie mogła nic chwycić palcami, które wyglądały jak rozgotowane parówki i były równie bezużyteczne. Poza tym dotyk materiału sprawiał jej nieopisany ból. Jak przykładanie rozżarzonych węgli…
Podniosła się z trudem i skrzywiła się. Poszła do łazienki i wysikała z siebie cienką stróżkę gęstej purpurowo czerwonej krwi, a później zwymiotowała, również krwią. Łazienka wirowała i mieniła się feerią barw. Jej odbicie w lustrze wykonywało piruety, twarz zaczęła się rozpływać…
Odkręciła kurek z zimną wodą i ochlapała twarz. Poczuła się tak, jakby wylała na siebie wiadro wrzątku. Na policzkach pojawiły się pęcherze, z których sączyła się krew i żółtozielona ropa. Z dłoni spływała skóra. Kobieta, która zapomniała jak ma na imię, wypluła do umywalki kilka swoich zębów. Objęła głowę rękoma i zawyła ze strachu i rozpaczy. W dłoniach została jej garść włosów. Wybiegła z łazienki i potknęła się o własne nogi. Upadła jak długa i straciła resztę zębów. Po twarzy zsunął się skalp jej głowy. Krzyknęła.
- Co się, kurwa, dzieje?!
Nikt nie odpowiedział na zadanie w panice pytanie. Czyżby ciało zbuntowało się przeciwko jej umysłowi? Nie mogło wytrzymać z histeryzującym mózgiem i postanowiło się rozłożyć? Kazało układowi nerwowemu cierpieć katusze, zachowując bijące serce i działające prawie sprawnie mózgowie?
Łzy spływały jej po policzkach i wypalały dziury w twarzy. Z kącika ust sączyła się krwawa papka, która jeszcze wczoraj była jej językiem. Uklękła. Dłonie wygięły się pod dziwacznym kątem. Spróbowała wstać, ale kości jej pękły. Traciła wzrok, a w uszach szumiało i słyszała dziwne piski. Całe jej ciało pulsowało gorącem i nieopisanym bólem, a pod nią rozlewała się kałuża czegoś… Nie wiedziała czego, bo już nic nie widziała. Nie wiedziała też, co ją boli, bo bolało ją wszystko. Jęknęła żałośnie, zachwiała się i wylądowała twarzą we własnych wydzielinach. Życie uciekło od niej przez usta, razem ze strużką prawie czarnej krwi.

***

- I mówi pan, że Nike Chmielnicka od tygodnia nie daje znaków życia? – spytał policjant.
Edward Nogacki wezwał władze po tym, jak cały dzień nie mógł skontaktować się z Niką. Był jej chłopakiem i zmartwił się, bo tak długo się do niego nie odzywała. Myślał, że może o coś się obraziła, ale… W pracy nie było jej od tygodnia, nie odbierała też telefonów i nie otwierała drzwi. To nie w jej stylu.
- Owszem.
Policjant zapukał do drzwi mieszkania Niki. Nic.
- Pani Chmielnicka, proszę otworzyć! – zawołał.
Odpowiedziała mu głucha cisza.
- Nie mogę ich wyważyć – stwierdził.
- Zapłacę za ślusarza.
- Dobra, na pana ryzyko.
Jak powiedział, tak zrobił. Gdy drzwi się uchyliły, do ich nosów dotarł okropny smród. Coś nie pozwalało ich otworzyć szerzej, coś ciężkiego…
- Nika!
Edward przestąpił próg mieszkania i chwycił gnijące już ciało Niki w ramiona.
- Nika, kochanie… - łzy spływały mu po twarzy.
- Proszę się odsunąć, muszę wezwać karetkę.


***

- Jaka jest przyczyna zgonu, doktorze?
- Brak urazów, wszystkie narządy zdrowe i na swoim miejscu.
- To normalne u tak młodej osoby.
- Przyczyną zgonu tej pani była niewydolność oddechowa i skrajnie podwyższone ciśnienie, a w konsekwencji zatrzymanie akcji serca.
- Ale…
- Tak, pani umarła ze strachu.
„Poczułem podmuch powietrza wprawionego w ruch skrzydłem szaleństwa” - Charles Baudelaire
Odpowiedz
#2
5/5

Autorka wie. Angel
Odpowiedz
#3
Świetne. Poruszające. Obrazowe. Płynne.
Proszę o więcejSmile
Odpowiedz
#4
Dzięki wielkie, że zachciało Wam się to przeczytać i skomentować Smile
„Poczułem podmuch powietrza wprawionego w ruch skrzydłem szaleństwa” - Charles Baudelaire
Odpowiedz
#5
Tak się zastanawiam, czy jest choroba psychiczna opisana w opowiadaniu? Jakoś nie mogę znaleźć w necie nic na ten temat. Pewnie jako objaw chorobowy występuje, ale czy to rodzaj fobii, czy jakiejś paranoi, czy czegoś tam jeszcze? Czy to po prostu skrajna postać hipochondrii?
Odpowiedz
#6
Pierwotnie opowiadanie miało być odpowiedzią na pytanie: co by było, gdyby rozpad lityczny komórek zaczął się za życia człowieka? Jeśliby jednak spojrzeć na to inaczej, faktycznie, istnieje zaburzenie psychiczne nazywane zespołem Cotarda - osoba chora jest przekonana, że jego ciało gnije. Dodatkowo przy zmieszaniu objawów hipochondrycznych z objawami zespołu Cotarda, pojawia nam się takie cuś.
Napisałam to dosyć dawno, nie pamiętam już, co dokładnie miałam na myśli Wink
„Poczułem podmuch powietrza wprawionego w ruch skrzydłem szaleństwa” - Charles Baudelaire
Odpowiedz
#7
Odświeżam. Tongue
Podoba się. Heart
Odpowiedz
#8
Cytat:gabinet psychiatryczny przy ulicy Ładnej
To "przy ulicy Ładnej" zbędne i trochę rujnuje wrażenia estetyczne Tongue

Cytat: Nika poczuła ulgę. Czyli wszystko dobrze.
"Nie ma pani śledziony i ma pani poważne wrzody żołądka." "A, czyli wszystko dobrze". Hmmm.

Cytat:Wracała do mieszkania. Nastrój uległ pogorszeniu. Nie wystarczy, że jest płaczliwą histeryczką. Musi być jeszcze hipochondryczką. Głupia.
... patrz wyżej. Ja rozumiem, że hipochondria i zaburzenia psychiatryczne, ale to jest po prostu śmieszne xD Dział horror, a ja miałem problemy z zachowaniem normalnego wyrazu twarzy i próbami nie wybuchnięcia śmiechem xD

Dalej już błędów nie było.

Ogólnie popieram przedmówczynię. Całkiem ładne i zgrabne, do przeczytania na szybko (taka miniaturka typu mhroook trochę). Piszesz całkiem zgrabnie poza tymi trzema uwagami. Ocena cyferkowa (zamierzam do nich wrócić) 7/10
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz
#9
Mirrond, wielkie dzięki za poświęcony czas i cenne uwagi.

(21-11-2015, 13:08)Mirrond napisał(a):
Cytat: Nika poczuła ulgę. Czyli wszystko dobrze.
"Nie ma pani śledziony i ma pani poważne wrzody żołądka." "A, czyli wszystko dobrze". Hmmm.

"Nie ma pani śledziony" - chyba najlepszy żart, jaki kiedykolwiek wypowiedziałam/napisałam (niepotrzebne skreślić). Jednocześnie najbardziej absurdalny.


(21-11-2015, 13:08)Mirrond napisał(a):
Cytat:Wracała do mieszkania. Nastrój uległ pogorszeniu. Nie wystarczy, że jest płaczliwą histeryczką. Musi być jeszcze hipochondryczką. Głupia.
... patrz wyżej. Ja rozumiem, że hipochondria i zaburzenia psychiatryczne, ale to jest po prostu śmieszne xD Dział horror, a ja miałem problemy z zachowaniem normalnego wyrazu twarzy i próbami nie wybuchnięcia śmiechem xD


Poprawiam, biorę na klatę. Szczerze? Nie wiem, czy to opowiadanie nadaje się do jakiegoś forumowego działu, bo sama śmieję się, wyobrażając sobie głupotę mojej bohaterki Big Grin

Fajnie, że wpadłeś Smile
„Poczułem podmuch powietrza wprawionego w ruch skrzydłem szaleństwa” - Charles Baudelaire
Odpowiedz
#10
Podziękuj Bel, to ona mnie tu zagoniła, stwierdziwszy, że się jej podoba Tongue Jeśli chodzi o to, czy spodobało jej się, bo ją rozbawiło, czy też dlatego że było w jej opinii dobre, to już musisz ją spytać Tongue
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz
#11
A widzisz! Ja wstawiłam tutaj opowiadanie, również kierując się opinią Bel Wink
„Poczułem podmuch powietrza wprawionego w ruch skrzydłem szaleństwa” - Charles Baudelaire
Odpowiedz
#12
Muszę przyznać, że całkiem niezłe to opowiadanko. W sumie nie miałem pojęcia, że jest taka fobia "na żywego trupa". No ale ponoć odwalić może człowiekowi na tysiące sposobów. Żarcik w tekście też całkiem do rzeczy. Faktycznie uśmiechnąłem się przy tej śledzionie Smile
Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#13
Gorzki, dzięki, że wpadłeś i skomentowałeś Smile
Racja, istnieje pierdyliard przypadków zwariowania, niektóre bardzo skrajne. Istnieje pogląd głoszący, że wszyscy ludzie są w pewnym stopniu chorzy psychicznie. Ja te choroby wyciągam i czasem wychodzą takie dziwne rzeczy Big Grin
„Poczułem podmuch powietrza wprawionego w ruch skrzydłem szaleństwa” - Charles Baudelaire
Odpowiedz
#14
Witaj,

plusik na dzień dobry za żart, śmiechłem ;]. Literacki warsztat wyższej próby, nie znalazłem błędów, niezgrabności, czy zwrotów niepotrzebnych. Powiem więcej, wszystko jest na miejscu.

Fabuła mi się podoba, chociaż od momentu wyjścia bohaterki ze szpitala zacząłem podejrzewać, że to raczej z głową coś u niej nie tak, tym samym puenta lekko osłabła. Bardzo podoba mi się sposób opisania degeneracji ciała dziewczyny, przywodzi na myśl podobną scenę z filmu "Mucha" Dawida Cronenberga (polecam, także pierwowzór z 1958 jest fajny). Za wywołanie miłych skojarzeń kolejny plus. Scena śmierci postaci (chociaż to tylko jej imaginacyja) jest brutalnie obrazowa, taka w przyjemny sposób niesmaczna, oślizgła i obleśna. Lubie!

Jedyny mały zarzut - klimat mógłby być nieco gęstszy. Wspomniany żart dodatkowo go rozrzedza, przez co dramat bohaterki ucieka przez palce. By się jasno wyrazić - jest uchwytny, ale nie złapałem go tyle ile bym mógł.

Co do oceny, to będę nawet bardziej optymistyczny niż Mirrond, daję więc 8/10.

Pozdrawiam.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz
#15
Fiteł, dziękuję za tak obszerny komentarz, aż miło Smile
Żart o śledzionie był niezamierzony, tak jakoś wyszło.

Również pozdrawiam.

PS: "Mucha" - bardzo dobry film. Zapomniałam o jego istnieniu.
„Poczułem podmuch powietrza wprawionego w ruch skrzydłem szaleństwa” - Charles Baudelaire
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości