miłości mojej niespełnionej basta
bólu i tęsknoty
w łzach topionych myśli
gdy nie mogę być przy Tobie
trucizna tylko może być ałunem dla mej duszy
wyzwoleniem z tortur...
gorycz rozgryzanej dendery wydaje się słodka
jak nektar kwiatów
przełknięta nieodwracalnie daje nadzieję na błogość
czekam
nasłuchuję serca
żegna mnie wiatr
głaszcząc jak usypiane niemowlę ...
krew w żyłach staje się toksyczna
dochodząc do serca parzy mnie i piecze
czuję jak gorąca bulgocze w komorach
zaraża wszystkie napotkane komórki
oddech stał się niespokojny
szybki jakbym gnał na upragnione spotkanie
czuję strach
suchość w ustach
widzę cienie cieni
kolory mieszają się w jedność
serce pokornieje
pod powiekami widzę Ciebie ukochana
uśmiechasz się do mnie
jakbyś chciała mi coś powiedzieć
podziękować za mój wybór
otulasz mnie błękitem swoich oczu czule
przyszedł czas pożegnania
czuję to kiedy Twoja twarz co raz bardziej promienieje
staje się mniej wyraźna
resztkami życia żegnam
odchodzę...
stanę się aniołem
skrzydła poniosą mnie w stronę zachodzącego słońca
będę je gonił by czuć pożegnalne promienie
wiedząc że już nigdy nie znikną za horyzontem
to będzie niekończące się pożegnanie
nie tak jak kiedyś gdy widziałem jak znika
spada z nieba
ogarniał mnie mrok
będę aniołem tylko dla Ciebie
będę czuwał nad Twoim uśmiechem
by nie zabrakło powodów do niego
by nie zabrakło jak mi teraz powietrza
tylko w śnie będziesz mogła mnie widzieć
tylko w śnie będę istniał naprawdę...
bólu i tęsknoty
w łzach topionych myśli
gdy nie mogę być przy Tobie
trucizna tylko może być ałunem dla mej duszy
wyzwoleniem z tortur...
gorycz rozgryzanej dendery wydaje się słodka
jak nektar kwiatów
przełknięta nieodwracalnie daje nadzieję na błogość
czekam
nasłuchuję serca
żegna mnie wiatr
głaszcząc jak usypiane niemowlę ...
krew w żyłach staje się toksyczna
dochodząc do serca parzy mnie i piecze
czuję jak gorąca bulgocze w komorach
zaraża wszystkie napotkane komórki
oddech stał się niespokojny
szybki jakbym gnał na upragnione spotkanie
czuję strach
suchość w ustach
widzę cienie cieni
kolory mieszają się w jedność
serce pokornieje
pod powiekami widzę Ciebie ukochana
uśmiechasz się do mnie
jakbyś chciała mi coś powiedzieć
podziękować za mój wybór
otulasz mnie błękitem swoich oczu czule
przyszedł czas pożegnania
czuję to kiedy Twoja twarz co raz bardziej promienieje
staje się mniej wyraźna
resztkami życia żegnam
odchodzę...
stanę się aniołem
skrzydła poniosą mnie w stronę zachodzącego słońca
będę je gonił by czuć pożegnalne promienie
wiedząc że już nigdy nie znikną za horyzontem
to będzie niekończące się pożegnanie
nie tak jak kiedyś gdy widziałem jak znika
spada z nieba
ogarniał mnie mrok
będę aniołem tylko dla Ciebie
będę czuwał nad Twoim uśmiechem
by nie zabrakło powodów do niego
by nie zabrakło jak mi teraz powietrza
tylko w śnie będziesz mogła mnie widzieć
tylko w śnie będę istniał naprawdę...
Straszną jest rzeczą, kiedy dusza szybciej zmęczy się życiem niż ciało.
Marek Aureliusz
Marek Aureliusz