Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Szkic
#1
W dzień siada przy ławie. Na ławie sterczy korytko z papu i termos z lurą. Nieruchomy, odrętwiały, wegetuje w ciemnej, kiszkowatej rupieciarni. Ława stoi przed oknem wybałuszonym na park. Jest zagapiony w nic. Widzi nie widząc. Patrzy, choć nie wie na co; w dal, w głąb, do wewnątrz: jak kret.

Obserwuje i czeka na ludzi, którzy przychodzą do niego, którzy odwiedzą go dla draki, by zaliczyć test z wrażliwości, poczuć się lepiej, pochylić się nad jego malowniczą niedolą. Przybywają sporadycznie, przypadkiem, wpadają jak po ogień i od wielkiego dzwonu, załażą do niego oblizując spierzchnięte wargi. Lądują za jamnikiem, wyłuszczają mu skomplikowane motywy swojego najścia.

Dyskretnie rozglądają się po kątach, by dowiedzieć się, jak mu się wiedzie, by napawać się ubóstwem wyłażącym ze szpar podłogi, rozkoszować się jego bezwładem, przekonać się, jak bardzo nie radzi sobie z żywotem.

A w nocy, zmęczony bólem ponad siły, kładzie się do wyra i szybuje po wspomnieniach. Wspomina i wraca pamięcią do chwil sprzed okresu leżenia i nie przestaje się zdumiewać. Jak to się wszystko zmienia, jak się naigrawa z niego los! Wtedy chodził jeszcze, jeszcze kuśtykał trzymając się mebli i nie wyobrażał sobie, że może być gorzej. Sądził, że osiągnął dno. I tak mu się wydawało, aż do momentu, gdy przestał pojawiać się w mieście i zadomowił się w łóżku.

Porównuje tamtejsze oceny swojej zdrowotnej sytuacji z obecną i dochodzi do wniosku, że za kolejne parę lat znowu będzie zdziwiony dzisiejszymi narzekaniami. Znowu się posunie i zapadnie w ciemność; zauważa: to, co niegdyś było dla niego dnem, teraz jest fraszką.

Co prawda leży od lat i od lat jest sam. Leży i tęskni za kimkolwiek. Ale tęskni, przeżywa, czuje, myśli, rozmawia.

Kiedyś miał rodzinę, teraz nie ma nikogo. Ale zna takich, co rodziny nie mieli wcale.

Kiedyś był duszą towarzystwa, teraz jest duchem. Ale może wędrować po minionym, wspominać, co było, bo ma jeszcze pamięć.

Wszyscy najbliżsi pouciekali, wyparli się go, spisali na straty. Ale gdzie jest powiedziane, że nie można żywić nadziei?

Więc zwykle jest pogodny. Pogodny, optymistycznie nastawiony do siebie. Optymistycznie, bo mogło być gorzej, mógł od razu postradać wszelkie zmysły. Jest pogodzony z dotychczasowymi i przyszłymi konsekwencjami choroby. Z życiem, które nadal trwa. Z ograniczeniami, które stale postępują.

A gdy już nic go nie boli, zasypia nad ranem. Rankiem w
pada do niego sąsiadka, kobiecina opiekująca się nim jak synem. Była gościem z początku, a wyręką później, przyszywaną babcią zza ściany, staruszką, bez której już nie potrafi się obejść. Na niziutkiej emeryturce, łagodna, wyrozumiała, bywała w niejednym nieszczęściu, oblatana w utrapieniach, skłonna do pomocy, to zrobi, tamtego dopatrzy, zgłasza się na każde jego pukanie, pyta, czy aby gdzie nie pójść, może do apteki, może po co chce. Lecz on mało co chce. Chce pogadać tylko, tylko się przytulić.
Odpowiedz
#2
Nic dodać nic ująć. Po prostu cholernie życiowe.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#3
Bolesne. Podobają mi się te cztery wersy, zderzające ze sobą różne podejścia do faktów: optymistyczne i pesymistyczne.
Początek dla mnie jest niejasny: skoro on leży, to czemu napisane jest, że zasiada przy ławie?
Smutne to, bardzo. Jakoś kiepsko to wszystko pomyślane, całe to życie. Zdrowie traci się w chwilę, bliscy odchodzą, zostaje się z niczym, choć kiedyś miało się wiele.
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#4
Bardzo dobry tekst. Pozdrawiam!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości