Ocena wątku:
  • 3 głosów - średnia: 4.67
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Czerwień, czerń, czerwień...
#16
A nie mówiłem... Alkohol szkodzi Tongue
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#17
Cytat:pod koniec rozpierało mnie zadowolenie, że wymęczony bohater w końcu się naje.
Angel

Dzięki za komenty. Często miałem wrażenie, że w moich opkach mało się dzieje, dlatego napisałem ten dynamiczny kawałek, coby spróbować, czy w ogóle potrafię Big Grin

Chodzi mi po głowie napisać coś mniej upiornego - tak dla zróżnicowania, bo co za dużo to niezdrowo. Wink Ino zawsze jakoś przesuwam ten plan... Big Grin

To już enta klawiatura, jaką rozwaliłem w ten sposób. A mówią, że człowiek uczy się na błędach... Jak widać nie Wink
Odpowiedz
#18
Z drugiej strony - zaburzenie Twojej prywatnej czasoprzestrzeni zniszczoną klawiaturą może skutkować całkiem przyjemnymi następstwami. Smile

Mniej filozoficznie - masz pretekst do kupna zaczepistej klawiaturki i nowego piwka, a do tego jakieś ustrojstwo tupu metrowa słomka do picia na odległość.
Bardziej filozoficznie - zniszczona klawiatura powstrzymała Cię od popełnienia niskolotnego tekstu, którego nieprzychylny odbiór przez czytelników mógłby wprowadzić Cię w stan poddepresyjny, chandrę lub zaniżenie poczucia własnej wartości (autorom i ich próżności to chyba raczej nie grozi, no ale).
Jeszcze bardziej filozo(o)ficznie - może ta klawiatura uratowała Cię od utkwienia w kosmosie na jednym statku z bandą kanibali. Big Grin
Odpowiedz
#19
Hanzo, bardzo proszę, dla sympatycznej panny Krysi od sympatycznego pana Mietka – pucio-pucio Tongue

No bardzo wielką satysfakcję miałem, czytając tekst, który jest wypracowany i opracowany tak rzetelnie. Prawdę mówiąc ten poziom rzetelności w internetowych pisaninach rzadki jest, jak dziewica w burdelu. Prostych, głupiutkich błędów jak na lekarstwo, tekst potoczysty, czyta się koszernie. Kilka uwag:
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Niestrzyżony od tygodni, kręcony zarost na twarzy. Pośród tej skłębionej, miedzianej chaszczy wystaje tylko nos – złamany w połowie, z pokaźnym strupem na grzbiecie.
„Te chaszcze”, w liczbie pojedyńczej nie występują. „Pośród skłębionych, miedzianych chaszczy wystaje tylko nos– złamany w połowie, z pokaźnym strupem na grzbiecie.”
Albo prościej: „Ze skłębionych, miedzianych chaszczy wystaje tylko nos– złamany w połowie, z pokaźnym strupem na grzbiecie.”
Albo jeszcze inaczej, z przesunięciem akcentów: „Twarz pokryta niestrzyżonym od tygodni, kręconym zarostem, ze skłębionych, chaszczy o miedzianym połysku wystaje tylko nos; złamany w połowie, z pokaźnym strupem na grzbiecie.”
Pisanie jako żywo przypomina czasem układanie kostki Rubika.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): – Teraz kolejka idzie od najstarszego – przypominam.
Może: „– Tym razem kolejka idzie od najstarszego – przypominam.”?
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Z szerokich nozdrzy dobiega świst głębokiego oddechu.
„Wdechu”? LeFleur ma wykonać czynność brzemienną – być może – w skutki. Naturalnym byłoby nabranie powietrza i wstrzymanie go do czasu odkrycia karty. Tak zresztą robi nasz bohater chwilę później.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Muszę pozostać o jeden krok przed nimi.
Taka cieniutka rzecz. „Pozostawanie” kojarzy się jednak z opóźnieniem, odpuszczeniem, rozluźnieniem, z tyłem. „Muszę ciągle (cały czas) być o jeden krok przed nimi”. Będzie sprężenie, napięcie.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Dłoń drży mi tak bardzo, że o mały włos a przewróciłbym całą talię.
I podobnie: wprawdzie kartę się odwraca (przewraca), ale w odniesieniu do całej talii ma się wrażenie, że przedtem ona stała (!), nie leżała.
„Dłoń drży mi tak bardzo, że o mały włos a rozsypałbym całą talię.”
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): W chwili awarii załoga liczyła sobie dwadzieścia cztery osoby.
„Sobie” bym wyrzucił. Tak się mówi o czyimś wieku („X liczył sobie dwadzieścia dwa lata”), w odniesieniu do liczby załogantów „sobie” wprowadza cień nieprzystającej frywolności.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): I tak dziwię się, że było nas jeszcze stać na w miarę cywilizowane zachowanie.
Wydaje się, że zręczniejsze byłoby odwrotnie rozegranie czasów z drobną poprawą szyku: „I tak się dziwiłem, że stać nas jeszcze na - w miarę - cywilizowane zachowanie”.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Statek („Priscilla”, co za nazwa)
A wykrzykniczek bym dołożył w nawiasie, albo wielokropek, w zależności od emocji – złość, lub beznadzieja.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Uratujcie!
Mnie? Uratujcie mnie?
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): – Ty nie żyjesz – mówię cicho i powoli, bardziej do siebie, niż do niej.
– Żyję – odpowiada, przeżuwając łapczywie.
– Powiesiłaś się... Zjedliśmy cię miesiąc temu, kurwa mać! – Tym razem wrzeszczę. Z oczu ciekną mi łzy.
– Mhm – mruczy, kręcąc głową. Policzki ma wypchane pokarmem.
– Czyja to noga?
Śmieje się.
– Czyja to noga?! – pytam ponownie. – Crossa? LaFleura?!
Gryzie udo i rży jak czarownica.
– Twoja – mówi wreszcie.
Zgrabnie. Wątpliwość mam tylko co do atrybucji dialogów, moim zdaniem nie musi być tak rozbudowana. Tę na przykład „- odpowiada, przeżuwając łapczywie.” bym wyrzucił.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Czułem się fatalnie, kiedy pomagałem obrabiać go z mięsa.
Okrawać?
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Dawno nieobcinane paznokcie wbijają się w spody moich dłoni i spuszczają trochę krwi.
Bym się zastanawiał. Wnętrze dłoni jest twarde, od statycznego nacisku chyba krew nie puści. Wgłebienia, białe, później podchodzące krwią, tak jakoś bym to widział.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Magazyny, w których przechowywane są skafandry, znajdują się w przedniej części statku: niedaleko mostka kapitańskiego, gdzie odbyła się pamiętna impreza oraz w pobliżu jadalni – ponurego miejsca, w którym losowaliśmy, kto „odpada”, odkąd pozostało nas siedmiu (wtedy jakakolwiek ucieczka z góry skazana była na porażkę – zbyt wiele uważnych oczu i silnych rąk).
No i z nagła, pośród krótkich, pojawia się zdanie – potwór. To, co w nawiasie, zapisałbym jako osobne - „Wtedy jeszcze jakakolwiek ucieczka z góry skazana była na porażkę – zbyt wiele uważnych oczu i silnych rąk”.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Drepcę wąskim korytarzykiem, nad głową migają lampki awaryjne, a po prawej i lewej swe bezzębne paszcze szczerzą otwarte na oścież włazy.
Jeśli „chichoczę” to i „drepczę”. Konsekwentnie. Będzie ładniej.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Czuję w powietrzu ulotny zapach damskich perfum, który już w chwilę później rozwiewa się pod odorem niemytego, męskiego ciała.
Coś tu nie pasuje językowo. Jakby (nieudana) próba użycia wyrażenia „ginąć pod naporem”. Jeśli kombinować w tę stronę, to: „...ginie pod naporem smrodu niemytego...” A jeśli w inną to: „...rozwiewa się, wyparty przez odór...”, „znika, przytłoczony przez odór...” albo coś w tym stylu.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Suszy zęby jak pies gończy.
Szczerzy. Zbitka dwóch wyrażeń - „suszyć zęby” oznacza uśmiech (tu mógłby być krzywy, mściwy, jadowity; „Suszy zęby uśmiechając się jadowicie”) i „pies gończy” (a trudno powiedzieć, żeby się taki uśmiechał). I w ogóle chyba „wściekły” byłoby lepsze, niż „gończy”. Albo „wkurwiony”.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Zalewa mnie przeświadczenie, że najpierw rzuci we mnie tym nożem, a od razu potem doskoczy, by zdzielić prętem.
Kolejny niuansik. „Zalewanie” występuje w związkach z rzeczownikami oznaczającymi emocje typu gorycz, gniew, wściekłość - „przeświadczenie” do nich nie należy. Je się ma. Więc może: „Mam przeświadczenie?”, „umacnia się we mnie przeświadczenie”? „ogarnia mnie pewność”? „spływa na mnie pewność”? No właśnie, nieustanne obracanie kostki.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Wypuszcza z dłoni nóż i łapiąc się oburącz za pręt, zaczyna tłuc nim o podłogę.
Nie pozbyłby się noża, który daje przewagę czy pewność siebie, obojętnie, co miałoby się zdarzyć. „Chowa nóż” - bez wdawania się w szczegóły, czy za pas, do kieszeni, czy do cholewy buta. Później nasz bohater go „wyszarpie”, rzucając się do ucieczki.
„Się” w „łapaniu” bezwzględnie do wykoszenia.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Trzema długimi susami dopadam do niego i dźgam żelazną dzidą niby średniowieczny rycerz kopią.
Przy pewnej wstrzemięźliwości w opisach „średniowieczny rycerz” ( i całe porównanie) najnormalniej razi. Nie mówiąc o tym, że kopia to jakoś niespecjalnie służyła do zadawania pchnięć.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Krzyk LaFleura dochodzi z bliższej odległości.
Ech, pewnie się czepiam, jednak odległość nie może być bliższa, co najwyżej mniejsza. Lub większa, oczywiście.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Głód. Co za uczucie! Gorsza jest tylko porażka.
Głód nie jest uczuciem, może być poczuciem (odczuciem), zresztą tak samo, jak porażka. ”Głód. Już sam nie wiem, czy gorszy jest on sam, czy obezwładniające poczucie porażki”. „Głód. Czuję go jeszcze mocniej, kiedy zdaję sobie sprawę z całkowitej porażki.” Zabawy kostką ciąg dalszy.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Nie mogę oderwać oczu od posilającej się gęby.
LeFleur się posila. A gęba służy mu właśnie do tego. Skróciłeś zbyt mocno.
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Widzę karabin i cztery ucięte serdelki.
To tak łatwo nie idzie – odcinanie kości przy pomocy noża. Co mówię, jako wielokrotny oprawca różnych zwierzątek posiadających szkielet. No jeść coś trzeba.

Myślę, jestem przekonany, że jak na taki rozmiar opowiadania, drobniutkie zgrzyty, które mi przeszkadzają – to jest nic. Tekst jest napisany bardzo sprawnie, z biglem, a scena otwierająca zasługuje na jeszcze wyższe oceny. Masz dobry słownik (w sensie bogactwa wyrazów, w tym synonimów, i połączeń między nimi), masz wyobraźnię (nie w sensie wymyślania bóg-wie-czego, a raczej stylizowania rzeczywistości na potrzeby pisanych scen), dobrze kreujesz klimat, znakomicie użyłeś błyskających świateł do rytmizowania narracji, a puenta zdradza spore poczucie humoru.
Same plusy.

OK. Teraz będzie bonus track. Jak to z bonusami bywa, możesz wysłuchać, albo nie.

Uwaga do stylu: całe opowiadanie napisane jest krótkimi, czasem nawet dość rąbanymi zdaniami. Spróbowałbym trochę rozbić ów sposób wypowiedzi w banalnym, podręcznikowo zalecanym współbrzmieniu; spokój – dłuższe zdania, akcja (lub eksplodująca emocja) – krótsze. Na przykład w otwierającej scenie mamy coś takiego:
(21-09-2013, 15:26)Hanzo napisał(a): Nie może być mowy o żadnym kancie. Stawka jest zbyt wysoka. Na czarnym blacie leży nóż. Właz za moimi plecami jest zamknięty.
Spokojnie. Tu napięcie dopiero jest zasygnalizowane (rzeczywistość zafaluje z chwilą rzucenia asa na stół), dopiero się buduje. A więc te cztery zdania można jakoś połączyć w pary. Czyli: „Nie może być mowy o żadnym kancie, stawka jest zbyt wysoka. Na czarnym blacie leży nóż, a właz za moimi plecami jest zamknięty.”

Uwagi do fabuły: otóż, niestety, ludzie są wredni. Wychodzą z kina, obejrzawszy jakąś epicką dramę i pierwsze, co robią, to szukają dziury w całym. Też tak mam.

Trzy rzeczy budzą moją wątpliwość: wtórność fabuły (było w mnóstwie wariantów), dopracowanie kosmicznej scenerii i mechanizmy psychologiczne.
Z pierwszą da się załatwić krótko - prawie wszystko już było. Czasem jakość wykonania rekompensuje przewidywalność opisanych zdarzeń. Prawie Ci się udało.

Co do drugiej - wydaje mi się, że przekładka z morza na przestrzeń kosmiczną jest zbyt prosta. „Mostek” od biedy ujdzie, bo „sterownia” brzmi archaicznie. Ale „maszynownia”, „zwaliste kształty silników”, a nade wszystko „ster” - to już ciut za dużo.

Zacznijmy jednak od rzeczy ważniejszych. Po co ten statek lata tam, gdzie lata? Eksploracja, podbój, przewóz czegoś (trochę wygląda na galaktyczny frachtowiec – wodę wiezie)? Po kiego grzyba są na pokładzie karabiny? Jak można strzelać z nich we wnętrzu sztucznego, cieniutkiego bąbla, którym w istocie jest statek kosmiczny?

Zupełnie zdumiewające jest występowanie grawitacji, w „Odysei kosmicznej” wytwarza się ją za pomocą ruchu wirowego, u Ciebie nie ma na ten temat słowa. Tylko w przypadku utrzymania siły ciążenia stanowisko kucharza ma sens, nieważkość nie pozwala na gotowanie czegokolwiek w stanie niezamkniętym w jakiejś formie, opakowaniu.

Stół w pojeździe przystosowanym do pokonywania przestrzeni kosmicznej można kopać do upadłego – musi być przecież przymocowany na mur! Specjalne właściwości czasoprzestrzeni powodują, że zdania typu: „Odległości, które jeszcze kilkanaście lat temu uważano za niemożliwe do pokonania, dziś są niczym niedzielna wycieczka za miasto.” stają się fabularną i narracyjną pułapką. „Przerywnik” (może raczej „przerywacz”) chyba nie może być osobnym obwodem, pulsowanie świateł jest raczej wbudowane w sterowanie systemami.

To parę przykładów niezgodności, które, daję słowo, zupełnie same do mnie przyszły.

Jeśli chodzi o zachowania ludzi, to mam wrażenie, że w sytuacji dwuwartościowej logiki „obiad” lub „zabójca” nie ma mowy o współistnieniu równorzędnych rywali i dogadaniu się co do sposobu eliminacji kolejnej ofiary. Owa logika zapewne prowadziłaby zachowania do najprostszych odruchów, a cała inteligencja byłaby przeznaczona do wspierania strategii przeżycia. Coś jak u kur; któraś będzie chora (tutaj – zdradzi słabość), to ją reszta błyskawicznie, w błyskawicznym paroksyzmie brutalnej przemocy, zadziobie.
No i jeszcze dziwne jest to, że akurat w tym samym momencie, niezależnie od siebie, dwóch ludzi wpada na prawidłowe rozwiązanie zagadki dostępu do broni palnej. Już kiedy zapasy żywności były na ukończeniu, prawdopodobnie cały statek został bardzo dokładnie przeszukany, desperacja człowieka, postawionego wobec widma głodowej śmierci osiąga bardzo wysoki pułap.

To na koniec: bonus track nie unieważnia wysokiej oceny rzetelności Twojej roboty, to są bardziej rozważania na temat tego, jak spójna musi być konwencja, żeby ją kupić. Mnie ona do końca nie przekonuje, co nie oznacza, że przy większej dozie dobrej woli nie da się z nią żyć.
I żadnej z pochwał, które pomieściłem przed wylewem czepialstwa – nie cofam.







[
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości