Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Równowaga
#1
"Równowaga" jest bezpośrednią kontynuacją miniaturki pt. "Dezercja". Zainteresowanych zapraszam do części pierwszej: http://www.via-appia.pl/forum/showthread...t=dezercja

Równowaga

Tak długo, jak pozwala na to układ naszych spadających ciał, próbuję utrzymać kontakt wzrokowy z Karoliną. Z jej pustymi, martwymi oczami. Upadek jest bardzo bolesny. Cieszę się, że przynajmniej ona już tego nie czuje Uderzam głową o zimny, wilgotny asfalt. Czuję jak rdzeń kręgowy dzieli się na dwoje. I leżę. Leżę i czekam na śmierć, która jednak nie nadchodzi. Na moje ciało spływa niemal natychmiastowe odrętwienie. Ból ustępuje i rozumiem już, że ocalała jedynie świadomość. Dla świata materialnego przestałem istnieć. Człowiek obrócił się w rzecz.
Zmrok już zapada, dzień ucieka kryjąc się za czerwonym słońcem opadającym niespiesznie za wieżowce. Choć straciłem czucie, wiem, że ten wieczór jest wyjątkowo chłodny. Ulica opustoszała zupełnie, szmer aut słychać jedynie z oddali. Zapalają się latarnie i dociera do mnie, że nie dotyczy mnie już czas. W moim nowym świecie jestem poza nim, minuta trwa godzinę, godzina – minutę.
Oko widzi wieczorną pustkę miasta, ucho słyszy szum rozhulanego między budynkami wiatru. Czuję zapach mokrego asfaltu i ziemi. Śmierć nie odebrała mi jednak wszystkich zmysłów. A może jednak nie umarłem?
Nieruchome oczy widzą niewiele. Mój obecny świat to tyle, ile jestem w stanie zobaczyć nie poruszając nimi. To ciemne niebo, fragment muru starej biblioteki i część ulicy. Deszcz pada na moją twarz, krople dostają się do ust i oczu.
– Tomek – słyszę jak skoś szepcze moje imię – Tomku...
Choć nie posiadam już gardła, czuję jak się zaciska. Choć nie mam oczu – płaczę. To moja dziewczyna, Karolina. Woła mnie. Moja martwa miłość do mnie przemawia a ja nie nie mogę zrobić. Nie odwrócę głowy, nie spojrzę na nią. Nie mogę.
– Karolina. Karolinko! - wołam niemymi ustami w nadziei, że skoro ją słyszałem, to i ona usłyszy mnie.
– Boli – z trudem wypowiada to słowo – boli, już dłużej nie wytrzymam...
Głos ma zmęczony, brzmi jakby z ledwością wydawała nawet najprostsze dźwięki. Próbuje mówić dalej, ale dusi się jak gdyby ktoś nastąpił jej na krtań.
Słyszę coś jeszcze. Jakby trzepot skrzydeł. Dźwięk jest coraz głośniejszy i wyraźniejszy. W zasięgu mojego nieruchomego wzroku majaczy jakaś sylwetka. Widzę zstępującą z nieba skrzydlatą postać a za nią dwie następne. Jej ptasie, szponiaste stopy delikatnie opadają na powierzchnię ulicy. Pozostała dwójka jeszcze przez chwilę krąży nade mną jak sępy, które wypatrzyły ofiarę. Gdy skrzydlata trójca staje przede mną w komplecie, zapada cisza i bezruch.
Stwory wpatrują się we mnie a ja – w miarę możliwości – w nie. Przerażają mnie swoim demonicznym wyglądem. Mają wielkie, czarne ślepia badające mnie uważnie. Długie, ostre dzioby to otwierają się nieznacznie, to zamykają. Ich wychudzone ciała pokrywa cienka jak pergamin, szara skóra, spod której widać ciemne kości. Błoniaste, poszarpane skrzydła z chwilą zakończenia lotu opadły luźno i wiszą teraz bezwładnie jakby dotknięte martwicą.
Czy tak wyglądają anioły? A może diabły?
Przełamuję strach oraz niedowierzanie i pytam:
– Anioły?
– Nie – odpowiada po chwili ciszy największy ze stworów, zapewne ich przywódca.
– Kim jesteście? - Czuję ogromny dyskomfort rozmawiając z nimi. Nie wiem jak się do tych stworzeń odnosić.
– Przybyliśmy dać ci koniec – pada niejasna odpowiedź.
– Czy to jest piekło? - Na odpowiedź czekam dość długo.
– Nie ma piekła, człowieku. Piekła ani nieba. Dobra ani zła. Jest jedynie Równowaga.
– Czym jest ta równowaga? To bóg?
Przywódca unosi głowę, rozwiera dziób i wydaje dziwny dźwięk - klekot podobny do tego, który wydobywa się podczas gry na kastanietach. Pojmuję szybko, że stwór śmieje się ze mnie.
– Nie ma żadnego boga – mówi wreszcie.
– Kto więc rządzi światem?
– Równowaga – powtarza to słowo jakby z czcią.
Skrzydlaty odpowiada mi wciąż bardzo lakonicznie. Mówi tylko to, co konieczne. Żadnych zbędnych słów.
Choć brak mi uzasadnienia dla tej pewności, wiem, że Przywódca czyta teraz moje myśli. Czuję to. Nie tylko poznaje dogłębnie mój umysł, ale wprowadza weń nowe treści. Czegoś takiego nie czułem nigdy za życia. Ogarnia mnie jednocześnie szczęście i trwoga. Wszystko już wiem, oto właśnie pojąłem Absolut. Ja, Tomasz, byłem prawdziwym bogiem. Jedynym a zarazem jednym z miliardów. Byłem nim przez całe życie, aż do teraz. Posiadałem wolną wolę, umysł mój był ograniczony wyłącznie ramami, które sam na niego nakładałem. Teraz zwracam swoją świętość Równowadze a ona mnie sprawiedliwie rozliczy.
Stwór przytaknął moim myślom.
– Nadszedł czas rozliczenia – dodał w odpowiedzi.
Sąd ostateczny – pomyślałem.
Przywódca pierwszy raz wykonuje jakikolwiek ruch – zbliża się do mnie o dwa kroki. Bierze oddech tak głęboki, że cieniutka powłoka jego klatki piersiowej omal się nie rozerwie, po czym przemawia:
– Popełniliście samobójstwo. Zadrwiliście z Natury i Równowagi. Nie traktujcie konsekwencji tego czynu jako kary. To nie kara, nie popełniliście niczego, za co należałby się wyrok. To wasze życie i wasz wybór. Równowaga jednak jest siłą, która daje tyle, ile otrzymuje. Odbiera tyle, ile jej zostało odebrane.

Stworzenie przerywa monolog. Widzi, że moje myśli są teraz gdzie indziej – przy Karolinie.
Pragnę dowiedzieć się, co z moją dziewczyną. On to wie i spełnia moje niewypowiedziane życzenie. Nachyla się nade mną, przybliża głowę do mojej głowy. Wpatruję się w czarne jak smoła ślepia. Dostrzegam w nich nierealnie wyraźne odbicie tego, co jest obok mnie, a czego nie jestem w stanie dojrzeć.
Jeśli dla każdego istnieje osobiste piekło, to moim jest los Karoliny. Dziewczynę spotkał okrutny koniec. Spadając, musiała zahaczyć tułowiem o znak zakazu postoju. Jej ciało dotarło do ziemi niemal całkowicie przepołowione. Wnętrzności jeszcze lekko parują rozrzucone po asfalcie. Krew zmieszana z deszczówką spływa do pobliskiej studzienki kanalizacyjnej. Na twarzy Karoliny nie ma cierpienia. Usta ma lekko rozwarte. Na lewej gałce ocznej przysiadł jeden z mechanicznych insektów i zawzięcie pompuje truciznę. Widzę jak jej oko rozpycha się wypełnione cieczą i pęka.
Martwy czuję więcej niż za życia. Wyczuwam jej świadomość. Karolina rozmawia teraz z własnymi stworami.
– Co teraz z nami będzie? - zwracam się do Przywódcy. Nie odpowiada mi. Czubkiem dzioba dotyka mojego czoła i szepcze coś, czego nie nazwałbym nawet słowami.. Skrzydlaty wyjaśnia mi w myślach – to rytuał przekazania ducha zmarłego pod sprawiedliwość Równowagi. Rozpościera skrzydła i wzbija się w powietrze. Za nim pozostałe stwory, jakby czekały niecierpliwie na jego ruch będący dla nich rozkazem.
Odlatują bez dalszych wyjaśnień, jednak wiem już wszystko. Niebo, piekło, śmierć – wszystko to wygląda inaczej niż sądzi ludzkość. To, co nazywamy duszą w istocie jest wieczne. Umiera ciało, jednak człowieczeństwo pozostaje. Na zawsze. Po wsze czasy nie odstąpi od ciała. Trwać będzie w nieskończoność przy ciele – zwłokach – kościach oblepionych resztkami zeschniętej skóry – w końcu popiele, w który człowiek obróci się przez miliony lat. To nie piekło, teraz rozumiem. To konsekwencja. Równowaga.
Patrol żołnierzy znajduje nasze ciała. Zbierają nas z ulicy, w milczeniu wrzucają do worków niczym śmiecie. Jedziemy gdzieś autem. U kresu drogi zostajemy wyrzuceni z worków wprost do rowu. Opadam ciężko na dno. Na moje zwłoki spada rozwleczone truchło Karoliny. Żołnierze zasypują dół i odchodzą.
Po raz kolejny tej nocy przekonałem się, że dobro i zło to jedynie wymysł filozofów. Bo czy doświadczam teraz któregoś z nich? Umarliśmy, ale nie dotyka nas już okrucieństwo żyjących. Jesteśmy zakopanymi w lesie odpadami, ale nie ma nas już tam, na powierzchni, gdzie toczy się najstraszliwsza z wojen. Zaprawdę powiadam wam, że nie istnieje dobro ani zło. Wyklucza je święta Równowaga.
Odpowiedz
#2
Cytat:Czuję jak rdzeń kręgowy dzieli się na dwoje.
Dałbym przecinek po "czuję".

Cytat:Ból ustępuje i rozumiem już, że ocalała jedynie świadomość.
Rozkminiałem kiedyś taką opcję śmierci. Straszna sprawa, przerażająca.

Cytat:Człowiek obrócił się w rzecz.
Silny akcent na koniec akapitu to dobry pomysł na prowadzenie narracji.

Cytat:Zmrok już zapada, dzień ucieka kryjąc się za czerwonym słońcem opadającym niespiesznie za wieżowce.
Przeredagowałbym:
Zapada zmrok, czerwone słońce opada niespiesznie za wieżowce.
Napisałbym to tak, bo wydaje mi się, że oryginalnie to zdanie jest nieco zbyt karkołomne.

Cytat:– Tomek – słyszę jak skoś szepcze moje imię – Tomku...
Nie wiem, rozumiem, że jakaś literówka. Smile

Cytat:To moja dziewczyna, Karolina. Woła mnie. Moja martwa miłość do mnie przemawia a ja nie nie mogę zrobić.
Powtórzenie trochę razi, ale chyba musi być tak, jak jest.
Pogrubione - zdublowało Ci "nie".

Cytat:– Nie – odpowiada po chwili ciszy największy ze stworów, zapewne ich przywódca.
Pogrubienie - wywaliłbym.

Cytat:Czuję ogromny dyskomfort rozmawiając z nimi.
Przewróciłbym zdanie na lewą stronę:
Rozmawiając z nimi, czuję ogromny dyskomfort.


Podobało mi się. Niezły pomysł, który poprowadziłeś całkiem sprawnie (w kilku momentach coś bym zmienił, ale w niewielu). Masz lekkie pióro. Spodobało mi się to, jak bardzo podobni do Aniołów są skrzydlaci, a zarazem jak bardzo odmienni. Ukazujesz fajną rzecz, to, że być może sprawy, w które wierzy znaczna ilość ludzi na świecie mogą docierać do nas w sporym zniekształceniu i wyglądać w istocie zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażamy (skrzydlaci zniekształceni w anioły).
Opcja, że świadomość pozostaje "żywa" przy gnijących zwłokach osobiście mnie przeraża. Nie wyobrażam sobie po prostu, bym świadomy wszystkiego leżał wieczność w miejscu, gdzie tkwią moje prochy. Istna masakra. Tongue Może dlatego tekst zadziałał na mnie tak mocno.

Najlepszy moment tekstu - opis zwłok Karoliny. Widać, że lubisz horrory, bo ta scena wyszła bardzo dobrze.

Odejmuję punkt za nieliczne błędy. 4/5 ode mnie.

Pozdrawiam!

PS. Co do "Dezercji", bo też przeczytałem przy okazji - tam pomysł nie jest aż tak dobry, ale styl trzyma czytelnika przy lekturze stalowym chwytem. Najbardziej spodobała mi się myśl, że "pozostało tyle ścieżek do wydeptania". Taką perełkę sobie wyłowiłem.
Odpowiedz
#3
Równowaga rządząca światem nie wydaje mi się specjalnie oryginalna, ale wykreowałeś ciekawą wizję umierania, nie żadne tam unoszenie się nad ciałem, czy coś. Nie obraziłabym się, gdybyś troszkę bardziej ten motyw rozwinął, choć niekoniecznie w tym opowiadaniu.
Co mi się nie podoba, to takie zabiegi, jak ten:
"Czuję jak rdzeń kręgowy dzieli się na dwoje. I leżę. Leżę i czekam na śmierć, która jednak nie nadchodzi.", z tym leżeniem, choć to może być dlatego, że skojarzyło mi się akurat z piosenką, nijak nie pasującą do opka.
Według mnie napisane nieźle, ale nie czytałam tego z zapartym tchem. Nie podziałało na mnie tak bardzo, jak na Hanzo, może dlatego, że z większością tych pomysłów już się zetknęłam (choćby wierzenia, czy opowiadania/ballady romantyczne, i nie tylko, w których duchy zmarłych straszyły tylko w pobliżu pochowanego ciała, itd), jednak duży plus za umiejętne połączenie ich, i opisanie. Pod koniec zaczyna się patos, ale trudno go uniknąć, jak się pisze o takich rzeczach Smile
Myślę, że obydwa teksty zyskałyby, gdyby połączyć je w jeden, bo osobno wydają się takie, no...

Ale ogółem odczucia mam raczej pozytywne, i w końcu tekst, który można przeczytać, bez wydziwiania Dodgy
Odpowiedz
#4
Hanzo, dzięki za wytknięcie błędów, zastosuję się!

Przyznam szczerze, zarówno "Dezercję" jak i "Równowagę" pisałem dość spontanicznie, dlatego są tak nierówne. Mam też świadomość, że "Dezercja" jest bardzo słaba, za bardzo uparłem się na budowanie nastroju. Wydaje mi się jednak, że kontynuacja wypadła znacznie lepiej.

Dzięki za Wasze opinie! Smile

A co do rozwijania motywu - mam taki pomysł, żeby to ostatecznie była trylogia. Ale nie wiem jeszcze, może kiedyś mi przyjdzie dalszy ciąg do głowy, może nie Tongue
Odpowiedz
#5
Cytat:Cieszę się, że przynajmniej ona już tego nie czuje Uderzam
Ekhmkropkakurdeno.

Cytat:Czuję jak rdzeń kręgowy dzieli się na dwoje.
Przecinakutwano.

Cytat:I leżę. Leżę i…
…a nie mogę spać. xD

Cytat:Na moje ciało spływa niemal natychmiastowe odrętwienie.
Chyba się czepiam, ale w przypadku „odrętwienia” spływać nie wydaje mi się właściwym czasownikiem. Poza tym to raczej uczucie, w którymś nam czegoś (czucia – z medycznego punktu widzenia) zaczyna brakować, a nie przybywać, co sugerowałby swoim znaczeniem czynność "spływania NA coś"?

Cytat:Człowiek obrócił się w rzecz.
Rozumiem pewną grę tutaj, ale obrócić w rzecz? Obrócić? Mnie to absolutnie nie brzmi, wydaje się wręcz być błędne, takie mieszanie frazeologizmów nie powinno się raczej odbywać…

Cytat:Zmrok już zapada, dzień ucieka kryjąc się za czerwonym słońcem opadającym niespiesznie za wieżowce.
Serio? Budujesz klimat w tak bardzo oklepany sposób. Stać Cię na więcej, niż czerwone słońce! Tongue

Cytat:Moja martwa miłość do mnie przemawia a ja nie nie mogę zrobić.
Ekhm.

Cytat:brzmi jakby z ledwością wydawała nawet najprostsze dźwięki. Próbuje mówić dalej, ale dusi się jak gdyby ktoś nastąpił jej na krtań.
Sprawdziłeś w ogóle przecinki w tym tekście? Jeśli tak, zalecam kupno na najbliższe uro słownika ortograficznego. Sad Więcej ich mi się nie chce wypisywać, bo na bank nie sprawdziłeś. Tongue

Ogólnie rzecz biorąc, rzuciło mi się w oczy bardzo duże nagromadzenie czasowników odnoszących się do zmysłów. Cały czas widzę, widzi, słyszą, słychać, widzę, potem znowu czuję i czuję, a następnie słychać. Wiem, taki był zamysł, żeby uwypuklić w sparaliżowanym (?) ciele właśnie zmysły. Taki mały twist, paradoks, gra z czytelnikiem. Na tym jednak polega cały ambaras, żeby pisać o zmysłach i zmysłowo, pokazać to wszystko, bez tak nagminnego gromadzenia czasowników (zwłaszcza w pierwszej osobie!), bo wychodzi trochę sztucznie, jakby na siłę. Są takie rzeczy, jak metafory, porównania, synestezje, hemoglobinysytuajcetakie. To w jaki sposób to rozegrasz – zależy od stylu, a Ty w tym przypadku, moim zdaniem, poszedłeś na łatwiznę. Szkoda. Sad

Cytat:Jest jedynie Równowaga.
Etam, jest coś większego o równowagi, to entropia. Tylko ona cały czas się powiększa. My tu gadu-gadu, a entropia rośnie. I tak się zastanawiam, czy równowaga to rodzaj rozpasanej entropii, czy może entropia to forma wszechdziałającej równowagi, hmm.
[Obrazek: ri7o.jpg]

Cytat:Martwy czuję więcej niż za życia. Wyczuwam jej świadomość.
Czuje i czuje… Ale już chyba wspominałem?

Cytat:– Co teraz z nami będzie?
Gdy spotkamy się na zakręcie. Nie odnosisz wrażenia, że jest odrobinę zbyt patetycznie. Tak bardzo poważnie. Ok, sytuacja jest poważna, poznają właśnie tajemnicę życia i w ogóle, ale… No i mam techniczne pytanie – jeśli ciało Karoliny przepołowiło się na dwie części na znaku, to przy której części ma swoje stwory? Przy obu? Przy tej większej, czy może to tylko metafora taka, a ja szukam dziury w całym i silę się na sztuczną bystrość? Tongue

Cytat:czekały niecierpliwie na jego ruch będący dla nich rozkazem.
A masło jest maślane, z majonezem też dobre.

Cytat:jednak wiem już wszystko.
Znowu?

Cytat:Zaprawdę powiadam wam, że nie istnieje dobro ani zło.
I teraz nie wiem, czy Ty tak na poważnie, czy dla beki to napisałeś. Serio? Ja tutaj naprawdę śmiechłem głośno, a chyba nie o to chodziło. Być może dlatego, że nie znam tamtej części, być może dlatego, że nie zżyłem się wystarczająco z bohaterami. A być może dlatego, że autor próbuje być nazbyt poważny w tani sposób?

Nie do końca też zgadzam się, że opis zwłok Karoliny jest dobry. Znaczy się, nie jest zły, ale to ledwie malutki, taki tyci-tyci opisik. Ale wcale nie jestem pewien, czy to źle. Wink

Cytat:że dobro i zło to jedynie wymysł filozofów.
No i na końcu odrobinkę podrążę. Skoro Tomasz doznał takiego wielkiego objawienia, poznał Absolut i całą złożoność istnienia Równowagi i skoro to wszystko okazało się być tak bardzo niemożliwe do pojęcia dla człowieka, tak bardzo skomplikowane i niewyrażalne... To jakim cudem głównemu bohaterowi udało się to opisać nam w swojej agonalnej narracji? Te rozważania są stare jak świat. Bo język jest upośledzony, bo umysł jest skończony, a mózg taki wielki i skomplikowany i musi sam siebie pojąć, auć, bo środków przekazu też kiedyś zabraknie – i tak dalej w te klimaty, znamy to choćby z katechezy, spoko, dobro i zło, księdzu, również. Ale nie wszyscy filozofowie widzieli świat w tak czarno-białych barwach. Ogólnie rzecz biorąc, prawdziwa filozofia niczego nie zakłada. I może właśnie dlatego zbliża się to tego niewysławianego absolutu? I właśnie tego mi w tym tekście najbardziej zabrakło! Pogłębienia. Filozoficznego, charakterologicznego, merytorycznego. Nie mówię od razu, żeby przytaczać i cytować najtęższe umysły świata, ale to jest fantastyka, to Twój świat, Ty go opisujesz, od Ciebie wszystko zależy, możesz z nami wszystkim wejść w polemikę, a Ty tymczasem wolisz zwalić się lukrem patosu na tekst. Jest wzruszająca scena, fajnie, ale nie ma treści, temat jest zaledwie liźnięty. Nie jest źle napisany, owszem, nawet fajnie i lekko (pomimo że zapomniałeś jak się stawia przecinki i takie tam), czyta się płynnie. Głębiej, głębiej poproszę!
Odpowiedz
#6
"Dezercja" bardziej mi się podobała. Widać, że lepiej Ci wychodzi, kiedy jest więcej opisów, a mniej dialogów.
A może to tylko efekt sequelów? Czasami są rzeczy, które wydają się lepsze, kiedy się ich nie kontynuuje. I tak chyba jest z "Dezercją".
Pytanie, które zadał Tomek, trochę mnie rozwaliło...
"- Anioły?"

Rozśmieszyło mnie, a nie powinno. Nie chodzi mi o sam fakt próby dociekania, czy to są anioły, tylko o bezpośredniość zapytania. Tak jakby się pytał:
- Policja?

Poza tym sama koncepcja jest niezła. Równowaga. Niby w porządku, ale są jakieś postacie pozaziemskie, jakieś rytuały, czyli kolejna religia, ale z innymi założeniami.
Ciało zachowujące świadomość nawet po śmierci to żadna równowaga. To po prostu piekło. Albo w najlepszym wypadku czyściec.
Poza tym człowiek nie obraca się w popiół, tylko w proch. Popiół jest tylko przy spalaniu, a nie przy rozkładzie.
Jest kilka fajnych miejsc, pomysł też jest dobry, ale poziom jest niestety niższy niż przy "Dezercji", chociaż wszystko jest bardziej rozbudowane.

3/5

Life is what happens to you when you're busy making other plans ~ J. Lennon
[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#7
Ciekawe, choć przygnębiające przemyślenia bardzo dobrze ubrane w słowa. Zwłaszcza spodobali mi się skrzydlaci posłańcy: opisałeś ich bardzo obrazowo, no i plus za sam pomysł.
Wszystko jest wiarygodne, szczególnie odczucia martwego narratora, jego obserwacje.
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#8
Angeliczne rozważania były już u Poego. Moim zdaniem znacznie się różnisz od niego, bo u ciebie dużo więcej widać po śmierci. U Poego niewiele było do zobaczenia, jakieś niejasne odczucia i coś wykraczające poza wyobraźnię. Powiedziałbym, że o wiele straszniej u ciebie wyszła koncepcja duszy pozostającej przy ciele. Nie bardzo spodobał mi się koncept czucia w chwili upadku. Opisane jest tak jakby długo jeszcze czuł ból. Ja zawsze sądziłem, że miażdżenie ciała przy upadku, jest zbyt szybkie by mózg mógł coś poczuć, przyjmując iż on także ulega degradacji. W sumie to nie wiadomo, trzeba by samemu sprawdzić. Opis makabry był fachowy, ale jakoś kłócił mi się z nastrojem. Czuło się taki niepokój i zadumę. Masz wyjątkowe wyczucie co do podejmowania odpowiednich tematów. Twoja wizja pośmiertnych dialogów jest niewątpliwie bardzo atrakcyjna. Z wielką przyjemnością mi się to czytało. Pozdrawiam.
Odpowiedz
#9
Bardzo podbudowujący komentarz, dziękuję Smile No i zapraszam do innych moich tekstów!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości