Danek, to nie jest lokalny patriotyzm. Jako stary fantasta, mający za sobą mnóstwo literatury fantasy powiem Ci tak: polska fantastyka jest najlepsza na świecie i mówię to z pełną odpowiedzialnością za wypowiadane słowa.
oczywiście, jest taki Władca Pierścieni, Świat Dysku, Koło Czasu, Conan, Kain i wiele innych pozycji rynku zachodniego jest świetnych, ale to jest klasyka. Patrząc całokształtowo: niewiele jest książek fantasy w Polsce, które są do kitu.
Swoją drogą to właśnie Polak napisał najlepszą i WYDANĄ kontynuację Conana. Dokonał tego nie kto inny a Jacek Piekara (tak, ten od Mordimmera, Alicji, Przenajświętszej Rzeczpospolitej, Labiryntu, Świat jest pełen chętnych suk, Arriwalda z Wybrzeża i Rycerza Klielichów), ale pod pseudonimem Jack Craft.
Z polskiej fantastyki dodałabym jeszcze do pozycji wartych przeczytania pierwszy tom
Kłamcy Jakuba Ćwieka (reszta jest słabsza, ale też można zajrzeć), dalej tego autora:
Ciemność płonie (tak, wiem że to horror, ale kapitalny, w zasadzie to moja ulubiona książka tego autora),
Ofensywa Szulerów,
Krzyż Południa. Czytałam też
Gotuj z papieżem, ale ten zbiór opowiadań nie zachwycił mnie.
Siewca Wiatru Kossakowskiej? Jasne, niezła książka, ale
opowiadania w stworzonym przez nią uniwersum są lepsze. Kossakowska ostatnio zachwyciła się mitologią i kulturą plemion okołokaukazkich i napisała jedną czy dwie książki w tym klimacie. Czytałam
Rudą Sforę; niezłe i na pewno oryginalne. Do poczytania, jednak bez szaleństwa.
Polecam też świeże spojrzenie na smoki w książkach
Ewy Białołęckiej.
Jacek Komuda: książki pisane w stylu sarmackiej RP. Czytałam tylko fragmenty i muszę się wreszcie zebrać, żeby kupić sobie coś tego autora, bo warto. Swoją drogą
Piekara nie chciał być gorszy i napisał w tym klimacie "
Charakternika", ale nie popisał się
Tomasz Pacyński: jego sztampowego
Sherwood niestety nie czytałam, ale po lekturze
Smokobójcy, który jest kapitalny, och i ach, po Sherwood też sięgnę. Szkoda, że nie napisze już nic więcej [*]
Eugeniusz Dębski: czytałam tylko
Wydrwizęba, ale ubawiłam się po pachy. Drugiego Dębskiego nic nie czytałam, więc się nie wypowiadam.
O
Pilipiuku już mówiono, więc nie będę powtarzała.
No i na koniec zostawiłam wisienkę:
Jarosław Grzędowicz. Dla mnie to nazwisko jest marką samą w sobie. Jak widzę coś Grzędowicza, to kupuję w ciemno i wiem, że to będzie dobre. W rankingu znalazł się
Pan Lodowego Ogrodu. Aktualnie jestem w trakcie czytania czwartego tomu i nadal lubię Voko tak, jak na początku. Chociaż zdecydowanie najbardziej podobał mi się tom pierwszy, ze swoimi tajemnicami. Polecam serdecznie zbiory opowiadań:
Wypychacz Zwierząt i
Księga Jesiennych Demonów. Pan Jarosław ma takie zwroty akcji na kilku ledwo stronach, że można spaść z fotela. Majstersztyk. Językowo: mój borze wszechszumiący, Grzędowicz jest moim guru
No i książka w nieco innym klimacie:
Popiół i Kurz. Napisana jak zawsze bardzo dobrze, chociaż fabularnie stoi słabiej od wcześniej wymienionych. Co nie zmienia faktu, że i tak wymiata na tle ogólnoświatowej fantastyki.
Uff, ale się rozpisałam. Jak mi się jeszcze przypomni coś wartego polecenia, to dam znać.