Ocena wątku:
  • 3 głosów - średnia: 2.33
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Powrót przyjaciela
#18
Na zewnątrz panowała już ciemność. Wracał do chaty chwiejnym krokiem, co chwile obijając się o ściany przydrożnych kamieniczek. Alkohol w jego głowie nie uciszył głosu sumienia, jak na ironie jeszcze bardziej go wzmacniał. Towarzyszyły mu mieszane uczucia. Z jednej strony było mu smutno, na myśl o wracających wspomnieniach, a z drugiej czuł niepohamowaną wole zemsty i złość. Dotarł wreszcie do domu. Zrzucił z siebie przemokniętą odzież, siadł przy stole i rozmyślał. Wieczór dłużył się w nieskończoność. Zmęczony, postanowił położyć się spać.

- Może jutro wyjdzie słońce… - pomyślał.

Nie minęła godzina odkąd zmrużył oczy. Ze snu wyrwały go uderzenia w drzwi chaty.

- Nie dziś przyjacielu, jest już późno. Wracaj do domu! – krzyknął poirytowany z przekonaniem, że to Jeffrey.

Pukanie ustało, jakby stojący na zewnątrz gość próbował zrozumieć, co zostało do niego powiedziane. Jednak po chwili, w pomieszczeniu znów rozszedł się odgłos uderzania pięścią w grube, drewniane drzwi. Podniósł się leniwie z łóżka. Wolnym krokiem podszedł do stołu. Wyciągnął sztylet, który miał umocowany przy spodniach i zmierzał w stronę wejścia. Przekręcił klucz i pchnął drzwi, które otworzyły się ze zgrzytem na podwórze. Deszcz zacinał niemiłosiernie, niebo przykryte było chmurami, a na zewnątrz panowała wszechogarniająca ciemność. Nagle zagrzmiało, a na ziemie spadło kilka piorunów, rzucających trochę światła. W ułamku sekundy mógł dostrzec przed chatą postać w ciemnej pelerynie. Gdy zbliżyła się do progu, zobaczył że bandaż pokrywa mu połowę głowy. Garev bacznie obserwował sytuację, nie znał tej osoby, nigdy jej tu nie widział. Nieznajomy spojrzał na niego.

- Nie znasz mnie, jestem wędrownym kupcem - powiedział i rozejrzał się wkoło. - Podróżuje po dworach i handluje artefaktami. Zbliża się wieczór, a pogoda nie sprzyja dalszej wędrówce. Wiesz gdzie mógłbym znaleźć nocleg? – spytał, spokojnym głosem.

- Możesz przenocować u mnie – odparł Garev.

- Nie, nie chciałbym sprawiać kłopotu...

- To żaden kłopot. Mieszkam sam. Wejdź, zapraszam.

Kupiec wrócił do wozu. Po chwili wszedł do chaty z dwiema dużymi torbami, ściągnął płaszcz i usiadł na krześle. Miał na sobie kolczugę, lecz to nie była jakaś zwykła kolczuga, którą nosili tutejsi strażnicy. Pięknie lśniła i była wykonana z białych łusek. Mieniła się kolorami w blasku palącej się świecy. Handlarz od razu zauważył zaciekawienie Gareva.

- To pancerz z łusek białego smoka – wyjaśnił - jest niesamowicie lekka, a zarazem żadna broń biała, łuk czy kusza nie jest w stanie jej przebić. - Jestem kupcem, ale na swoje zdobycze poluje sam. Stąd te rany na moim ciele, nie raz już minąłem się ze śmiercią. Ale gdzie moje maniery, tylko gadam i gadam. Nazywają mnie Efendi – przedstawił się nieznajomy.

- Miło się poznać, jestem Garev. Słyszałem kiedyś o tym, ale pierwszy raz mam okazje zobaczyć go na własne oczy – odparł zdumiony. - Skąd masz takie towary? - zapytał z ciekawości.

- Część zdobywam sam, a część od handlarzy zza morza. Żyje tam jeszcze wiele smoków, na tamtejszych rynkach ich skóra jest dosyć tania, a u tu osiąga niesamowicie wysokie ceny – odpowiedział kupiec z dumą w głosie. – Mogę pokazać ci parę przedmiotów posiadających magiczne właściwości lub wykonanych z materiałów niespotykanych na naszym kontynencie – zaproponował.

Po tych słowach schylił się do toreb, które leżały przy jego nogach i zaczął w nich szperać. Wyciągnął na stół kilka przedmiotów i zaczął o nich opowiadać.

- Magiczne przedmioty mają to do siebie, że wyglądają bardzo pięknie. Często kuszą nabywców samym wyglądem. Jednak cena jaką trzeba zapłacić za ich używanie jest wielka... I nie chodzi mi tutaj tylko o pieniądze – dodał.

- Co masz na myśli? – spytał niepewnie Garev.

- Widzisz ten topór? Jest zwany Toporem Kostuchy. Gdy tylko chwycisz go do ręki, nabywasz niesamowitych umiejętności posługiwania się bronią. Stajesz się doskonałym wojownikiem, nie odczuwasz strachu ani bólu, nie masz wyrzutów sumienia, a sensem twojego życia staje się zabijanie. Uwierz mi, znam historię tego topora, żaden z jego użytkowników nie dożył trzydziestki.

- Mówisz zagadkami… Miałem ciężki dzień, nie każ mi się domyślać o co ci chodzi. Wyjawisz mi czemu umierali tak młodo? Bo chyba nie z powodu śmierci w walce? – odparł Garev.

- Dobrze myślisz, mój przyjacielu. Ten topór pochłania życie jego użytkownika. Za każdą osobę, którą nim zabije, Kostucha odbiera czas jaki pozostał mu w świecie żywych.

Twarz Gareva nabrała bladego koloru. Widział już co prawda nie raz w swoim życiu różne artefakty. Zna ludzi z dworu królewskiego, którzy posługują się bronią przesiąkniętą magicznymi mocami . Nawet w klasztorze, do którego trafił po I Wielkiej Wojnie, byli mnisi takowe przedmioty posiadający. Jednak pierwszy raz słyszał, a nawet widział i mógł dotknąć oręż, którego używanie niosło tak poważne efekty uboczne dla jego właściciela.

- Nie każdy zdaję sobie sprawę z konsekwencji i zaślepia go chęć posiadania takiego artefaktu – ciągnął dalej Efendi. – Wielu już myślało, że uda im się nad tym zapanować. Inni myśleli, że to tylko legenda lub plotka. Niestety… to dzieje się naprawdę – dodał półszeptem.

Opowiadał o kolejnych przedmiotach, wyciągając na stół coraz to nowsze. Z każdym z nich, wiązała się historia, która była jeszcze ciekawsza od poprzedniej. Kupcowi, aż zaschło w gardle, od ciągłych opowieści. Wyciągnął ze swojej podróżnej torby butelkę wina, dwa metalowe kubki i zaczął polewać. Stracili rachubę czasu. Zmęczony i upojony trunkiem Garev, usnął na krześle tuż przed świtem. Gdy obudził się rano, na zewnątrz panowała piękna pogoda. Słońce świeciło, a przez okno było widać grupkę dzieci wojujących drewnianymi mieczykami. Dopiero po chwili zorientował się, że jest w chacie sam, Efendi gdzieś zniknął. Zerwał się na równe nogi, sprawdzając wszystkie zakamarki mieszkania, sakwę z pieniędzmi, skrzynie z wartościowymi przedmiotami i inne cenne rzeczy, które posiadał. Ku zdziwieni, wszystko były na swoim miejscu, nic nie zginęło.

Gdy wrócił z powrotem do izby, ujrzał pakunek leżący na łóżku, a obok niego zapisaną kartkę.

"Dziękuję za gościnę, to moja zapłata za nocleg i pogawędkę. Liczę, że kiedyś się jeszcze spotkamy – Efendi."


- Uff… Są jeszcze uczciwi ludzie na tym świecie – pomyślał.

Odłożył kartkę na bok, po czym zabrał się do rozpakowywania prezentu. Nie wierzył własnym oczą. W jednym momencie po pokoju rozbłysło milion światełek, które odbijały wpadające przez okno promienie słońca na wszystkie ściany. Była to kolczuga z łusek białego smoka, którą poprzedniego wieczoru tak się fascynował.

[Obrazek: axeofhatebylordstormdra.jpg]
[Obrazek: Piecz2.jpg]
"Nigdy nie wiedziałem co jest poezją,
próbuję tylko wytłumaczyć parę spraw."
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Powrót przyjaciela - przez Floras - 06-11-2012, 19:54
RE: Powrót przyjaciela - przez Wymiataczopowiadań - 06-11-2012, 20:17
RE: Powrót przyjaciela - przez Hanzo - 06-11-2012, 20:55
RE: Powrót przyjaciela - przez Floras - 06-11-2012, 21:29
RE: Powrót przyjaciela - przez Piramida88 - 07-11-2012, 14:49
RE: Powrót przyjaciela - przez Magiczny - 15-11-2012, 10:01
RE: Powrót przyjaciela - przez RootsRat - 15-11-2012, 16:24
RE: Powrót przyjaciela - przez Wymiataczopowiadań - 15-11-2012, 16:31
RE: Powrót przyjaciela - przez Hanzo - 15-11-2012, 21:33
RE: Powrót przyjaciela - przez RootsRat - 27-11-2012, 14:43
RE: Powrót przyjaciela - przez Piramida88 - 13-12-2012, 23:54
RE: Powrót przyjaciela - przez Hanzo - 16-12-2012, 17:02
RE: Powrót przyjaciela - przez Magiczny - 17-12-2012, 19:28
RE: Powrót przyjaciela - przez Floras - 31-12-2012, 12:17

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości