Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Niezależna jednostka twórcza
#1
Prosta matematyka: moje wrażenia czytelniczo - filmowe + odrobina fikcji literackiej.
Częstujcie się Smile



Jestem swoją własną jednostką twórczą – powiedziała nieco smutno, ale z uśmiechem, które to zdanie zaczerpnęła z jakiegoś dziennikarskiego podręcznika. Każdy, kto odwiedzał nas na ulicy Hercena, pamiętał je, ale nikt nie zdawał sobie sprawy w jakim stopniu stało się ono jej myślą przewodnią.


Scena pierwsza: Poddają się


Dawno, dawno temu stali razem na balkonie.
Ona uśmiechała się, z dziecinną wręcz ciekawością patrząc na kłębowisko ludzkie. Wydawało się, że najchętniej sama znalazłaby się tam, na dole, żeby manifestować wspólnie z nimi. Wybornie rozumiała doniosłość momentu. Te wartości, których oni bronili, wyniosła z domu i dość ostentacyjnie stosowała w codziennym życiu. Triumfowała, bo to, co kiedyś było zuchwałe, teraz miało stać się naturalne.
- Widzisz to? – Ucieszył się On, wskazując ręką na flagi, transparenty i trzymających się za ręce ludzi. – Wrogowie się poddają!
Nieoczekiwanie zaczęła się śmiać. Tłumiła ten wybuch wesołości, ale nie mogła go ukryć. Radość po prostu w niej wybuchała, rozkwitała na ładnej, młodej twarzy.
- Poddają się, poddają! – Powtarzał niczym rozentuzjazmowane dziecko.
Ona nic nie mówiła, słuchała okrzyków i ciągle się śmiała.

Scena druga: Swoje myśli chowam dla siebie

Znowu to samo. Starał się, nie wyszło. Za śmiałe, zbyt obrazoburcze, chaotyczne. Nie i nie.
Odczuwał niepowodzenie całym sobą – tak bardzo chciał, żeby ktoś docenił i zauważył jego pracę.
Zniechęcony, odłożył długopis. Wsłuchał się w dochodzący zza ściany głos żony. Czytała dziś dzieciom historyjkę o dzielnym, ołowianym żołnierzyku. A potem jeszcze jedną, pamiętał ją ze swojego dzieciństwa: o małym Gavroche’u z „Nędzników”.
Nawet nie zauważył, kiedy w końcu do niego przyszła.
- Ej, ej, przejmujesz się?
- Jak cholera – mruknął niechętnie.
Westchnęła ciężko.
- Myślisz, że ja mam lepiej? Poszłam do tej redakcji, wiesz, do „Gwizdka”. A oni co? Kazali mi zacząć artykuł od słów „Co słychać, kolejarzu?”. Przecież... przecież nie można tak pisać! A buty na zimę same się nie kupią, prawda?
- Nie martw się, przebieżki na bosaka po śniegu dobrze mi robią...
- Oj, jaki ty jesteś – westchnęła, czule strzepując z jego ramienia jakiś niewidoczny pyłek.
Przez chwilę milczeli oboje. Pierwsza odezwała się Ona:
- Powiedz, czemu piszesz tylko do pracy, a nigdy dla siebie?
- Wiesz, mała, kiedyś byłem młodym wrażliwcem i nawet prowadziłem dziennik. Kiedy poszedłem do wojska, pewnego dnia sierżant wyciągnął go z szafki. Przeczytał na głos całemu oddziałowi. Dlatego teraz zachowuję myśli w głowie. Żaden bufon z pagonami się do nich nie dorwie.
Pokiwała głową ze zrozumieniem.
- To jeszcze nie było najgorsze – droczyła się z uśmiechem.
- Naprawdę? A co było?
- To, co napisałam o wyścigach motocyklowych: „... i tak mit o siedmiomilowych butach zrealizował się częściowo w idei silnika o spalaniu wewnętrznym”. Oni to wykorzystali, rozumiesz?
Śmiali się z siebie. Niezależne jednostki twórcze wciąż czekające na swój Uśmiech Słonecznego Zeusa.

Scena trzecia: Czy przeczytałeś to?

Czasami rzeczy prozaiczne są początkiem czegoś nadzwyczajnego.
W jej przypadku tą rzeczą było pranie. Wywracając na drugą stronę kieszenie puchowej kurtki męża, znalazła karteczkę.
„Zwracamy się do Pana ze względu na Pańskie materiały o Czarnobylu” – nagląca prośba o pomoc. Napisana odręcznie, czerwonym atramentem.
- Czy przeczytałeś to?
- Nie.
Patrzy na niego z naganą, a on od razu czuje, że popełnił wielką, niewybaczalną wręcz gafę.
- Musisz natychmiast zadzwonić! – Wykrzykuje karcąco, niemal popychając go w stronę telefonu.
Jej determinacja jest tak wielka, że tydzień później znajduje się tam, skąd dopiero co wrócił. Kamera robi zamazane zdjęcia, żeby pokazać światu dramat. Bohaterowie dramatu płaczą.
Pracował daleko od domu, kiedy ktoś inny wyemitował ten reportaż. Ona nie dała mu spokoju, nalegała, żeby sam zobaczył, czy sytuacja się zmieniła.
Zmieniła się radykalnie. Sprawczyni zamieszania była zachwycona, a On – ścigający się z nią zawodowo w zespole złożonym z męża i żony – po raz pierwszy pomyślał, że ma przy sobie osobę absolutnie niesamowitą.

Scena czwarta: Czemu takim pomagasz?

Minęło kolejnych kilka lat. Ona osiwiała i zbrzydła, a On wyłysiał. Mieli własne mieszkanie, dorastające dzieci i dobermana. Stabilizacja. Tylko telefon dzwonił coraz rzadziej.
Ona pojechała na wojnę - wróciła odmieniona. Bardzo smutna. Z każdym rokiem śmiała się coraz mniej.
zajmował się teraz polityką. Przyjeżdżał do domu i skarżył się, prawie wypłakiwał w rękaw żony: czuł się oszukany i rozdarty moralnie w absolutnie beznadziejny sposób.
- To po co takim pomagasz? – Pytała Ona, nagle chłodna i zdystansowana.
Kiedy mówił, że dla pieniędzy, patrzyła na niego z wyraźną naganą w oczach.
- Spróbuj pomóc uczciwemu człowiekowi i to za darmo. Od razu poczujesz się lepiej.
Naprawdę nie rozumiała, że On się męczył.
Nie mogli już siebie znieść.
Różnice nie do pogodzenia.
Polityka i moralność.

Scena piąta: Przeżyliśmy. Jeszcze raz.

Dziwny facet, myślała, wspominając pułkownika.
Siedział obok niej w wojskowym helikopterze. Szum zagłuszał każdy inny odgłos, nie można było normalnie rozmawiać. Mimo to, pochylił się i szeptał – tak właśnie, szeptał, jej wprost do ucha.
- Skąd jesteś?
- Z daleka – odpowiedziała trochę niechętnie.
- No, ja też. Jestem pułkownikiem.
- A ja dziennikarką.
Ze zdziwieniem obserwowała, jak śmieje się i podskakuje, kiedy tylko postawił stopy na ziemi. Dziecinna radość nie pasowała do żołnierza, zwłaszcza takiego, który codziennie oglądał ohydną, brudną wojnę.
- Chyba powinniśmy iść do restauracji – rzucił wesoło.
Spojrzała na niego nieufnie, unosząc brwi.
- Mamy jakąś okazję do świętowania?
- Jeszcze tego nie rozumiesz? – Zaśmiał się. – Oj, chyba nie bywasz tu zbyt często.
Nie podobało jej się to, co mówił. Kolejny, szowinistyczny, przekonany o własnej wyższości facet.
- Będziemy świętować, bo żyjemy. Znowu! Nie jesteśmy na wojnie. Ja żyję, rozumiesz? Kolejny raz!
Wtedy zdała sobie sprawę, że chyba po raz pierwszy w życiu źle kogoś oceniła.
- To się kiedyś skończy. Obiecuję – powiedziała nagle, z głębi serca. – Ja dużo napiszę...
- Uważaj. My jeszcze poznamy znaczenie słowa „nigdy”.


Scena szósta: Najdalszy zakątek Starego Świata

Pomimo całego przywiązania do kraju, miasta, mieszkania i psa, lubiła wyjazdy za granicę. Były jak łyk świeżego powietrza i szczepionka przeciw wielkomocarstwowemu myśleniu, które Wielka Piramida Władzy starała się im wpoić.
Przystanek: Molde. Najdalszy zakątek Starego Świata.
Cmentarz w Molde był bardzo spokojnym i cichym miejscem, pomimo bliskości fiordu i nieokiełznanego oceanu. Idąc alejką odczuwała, że życie to coś cennego. Należy je przeżyć tak po prostu – dobrze.
Surowy, prawdziwie skandynawski granit, okolony morzem czerwonych róż. Wyryte na nagrobnym kamieniu litery układały się w najgorsze na świecie słowa.
Ingeborg chciała pomagać innym. Opuściła spokojne miasteczko nad Atlantykiem, żeby ratować tych, którzy cierpieli z powodu ohydnej wojny. Przegrała zabawę w chowanego z żołnierzami. Dołączyła do Elzy, Wachy, Zelimchana... i wielu innych, których łączyło jedno – niewinność.
Død Tsjetsjenia.
Świat o niej zapomniał. Przypomni sobie, już Ona tego dopilnuje. Czuje się winna, chociaż to po prostu głupie.
Chciałaby przeprosić tę matkę, steraną życiem Sigrid, w imieniu wszystkich odpowiedzialnych za śmierć dzielnej Ingeborg: państwa, systemu, żołnierzy, polityków i całej tej cholernej Piramidy Władzy. Chciałaby, ale to nic nie da. Jedyne, co może, to napisać o Norweżce, która zrobiła więcej niż wymagał tego jej obowiązek.
Sigrid poprawia pasemko siwych włosów, które uparcie wchodzi jej do oczu. Nie płacze; jest jedną z tych niezłomnych, zahartowanych przez życie Norweżek. Zniesie wszystko.
- To, że pamiętałaś o Ingeborg, dało mi kilka dodatkowych lat życia – mówi. – Ludzie potrzebują odpowiedzi na pytania, które ich najbardziej dotyczą gdy jeszcze żyją. To może być najważniejsza rzecz, jaką mogą zrobić ci, którzy są u władzy.
Atlantyk huczał i krzyczały mewy.
Dziennikarka wracała do domu smutna, chociaż wypełniła swój obowiązek.
Dlaczego ludzie myślą, że świat jest tak ogromny, że wszelkie wojny toczą się daleko i ich nie dotyczą?
Może właśnie teraz, na pewno ktoś, na pewno ktoś umiera
I w czyichś ramionach wylewa łzy.
Może on, może ona – najważniejsze, że nie ty.




Scena siódma: Kowierny


Kowierny to rosyjski klaun. Jego rola była dość niewdzięczna: zabawiał ludzi w przerwach między kolejnymi numerami, ale koniecznie musiał spodobać się publiczności. Jeśli działo się inaczej, właściciel cyrku go wyrzucał.
Mogła powtarzać sobie, że lubi swoją pracę, wykonuje ją rzetelnie, tylko co z tego? Po kilku dobrych dniach musiał przyjść taki, jak ten – męczący i zakończony potężnymi łzami, bo znowu ktoś na nią wrzeszczał i wyzywał od najgorszych. Kowierny nie spodobał się publice.
„Gdyby to ode mnie zależało, kazałbym cię rozstrzelać”, „kanalia”, „gnida”, „zdrajczyni”, „kwalifikuje się do likwidacji” – mogła zrobić konkurs na najohydniejsze określenie swojej osoby.
Czasem miała ochotę wyjść na ulicę i krzyczeć.
Błagam was, zlitujcie się i zabijcie mnie.
„Pisałam tylko prawdę” – zwierzyła się kiedyś czytelnikom. Jednak tylko nieliczni chcieli ją znać.
„Mamo, chyba zaczynam rozumieć, o czym piszesz” było w tym wszystkim jak promyk słońca. Wiedziała jednak, że to za mało, kropla w morzu. Co może jeden rozumny w zderzeniu z masą ślepców?

Scena ósma: Życie, którego nie żal.


Koniec, który obiecała pułkownikowi, nie nadszedł.
Nikt się nie zatrzymał. Nie zastanowił. Nie zrozumiał.
Pytali po co to wszystko było albo oburzali się – bo zdradzała.
Żyje sobie w zbiorowej podświadomości, nie niepokojona przez nikogo.
Zdrajczyni.
Wariatka.
Niezależna jednostka twórcza.
Stryczek Cwietajewej.


*cytat z początku pochodzi z książki "Tylko prawda".
* cytaty kursywą w scenie siódmej i szóstej pochodzą z piosenki "Anastazja jestem".
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Niezależna jednostka twórcza - przez Mestari - 31-01-2012, 01:11
RE: Niezależna jednostka twórcza - przez erazmus - 31-01-2012, 02:44
RE: Niezależna jednostka twórcza - przez Mestari - 31-01-2012, 09:17
RE: Niezależna jednostka twórcza - przez Natasza - 31-01-2012, 10:22
RE: Niezależna jednostka twórcza - przez erazmus - 31-01-2012, 13:10
RE: Niezależna jednostka twórcza - przez Natasza - 31-01-2012, 13:20
RE: Niezależna jednostka twórcza - przez Korona - 05-02-2012, 18:51
RE: Niezależna jednostka twórcza - przez Mestari - 05-02-2012, 19:41

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości