Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Proditores
#16
Cytat:W szaleńczym biegu przemierzałem uliczki Londynu. Serce waliło jak oszalałe, głowę wypełniał strach i niepewność. Nie mogąc opanować własnych myśli, rozglądałem się pospiesznie. Ostre barwy raziły w oczy, [wszędzie zdawałem się dostrzegać krwistą czerwień Inkwizytora.]ta część jest błędna, zdawałem się dostrzegać, powinieneś to przeredagować, zdawało się komu? Zdawałem się jest źle Uspokoiłem się dopiero po przebyciu sporej części miasta. Czy to nie dziwne? - pytałem siebie. Uciekam jak ranne zwierzę przed wilkiem[nie wiem czy to trafne porównanie, wilki polują w wataże i raczej od razu unieruchamiają zdobycz, ale może się mylę], a to tylko bezbronny ślepiec. Nadal zachowywałem ostrożność, lecz byłem już prawie pewien, że nikt mnie nie śledzi. Zmusiłem się do rekonstrukcji wydarzeń. Dzięki doświadczeniu i praktyce udało mi się zapamiętać każdy szczegół. Kolorowe stragany,[co to za przecinek?] wypełnione magią towarów i zapachów. Budynki otaczające rynek, stare, zniszczone, niemal chylące się ku upadkowi. Grupki mieszczan wykłócających się o ceny. W końcu Inkwizytora przyglądającego[eeeee, a on nie jest ślepy w końcu?:<] się czemuś w oddali. Splunąłem przez ramię[przez ramię? Obrócił głowę i za plecy pluł? Nie można normalnie, przed się?Big Grin], kilku ludzi obejrzało się - dama z porządnego domu, takie ekscesy i to publiczne – normalnie nie do pomyślenia, warknąłem sam do siebie. Powróciłem myślami na rynek. Dziwne uczucie podpowiadało mi, że coś przegapiłem, jakiś ważny fragment całości.
Spacerowałem ulicami rozmyślając. Mijani ludzie posyłali mi zaciekawione spojrzenia. Prawie zapomniałem o plakatach z moją podobizną, porozwieszanych po całym mieście. Nagle moją uwagę przykuł jakiś hałas dochodzący z oddali. Zaciekawiony, szybszym krokiem przebyłem drogę dzielącą mnie od źródła. Wychyliwszy się zza rogu, stanąłem osłupiały. Kilku zapijaczonych chłopów odzianych w stare łachmany zebrało się wokół ladacznicy. Dało się wyczuć ostry, gryzący smród alkoholu. Usługiwanie takim dżentelmenom zapewne nie należało do przyjemnych doświadczeń. Zgaduję także, że nie mieli grosza przy duszy, ale czy to ważne. Dzięki nim znalazłem brakujący element układanki. Inkwizytor - to on nie dawał mi spokoju. Pojawił się na placu samotnie, pozbawiony swojej świty.[inkwizytora pamiętał, to nie on nie dawał mu spokoju, tylko brak świty Big Grin] Dlatego nie reagował, a po prostu stał obrócony do mnie plecami, jak gdyby nigdy nic. Pospiesznie przeczesałem wspomnienia kawałek po kawałku. Nie dostrzegłem ani jednego zbrojnego, nikogo, kto mógłby mi zagrozić. Czyżbym miał aż takie szczęście? Trafienie na samotnego wysłańca tych przeklętych drani było prawie niemożliwe. Sam fakt, że mnie nie wykrył graniczył z cudem. To nie mógł być przypadek. Może zostałem celowo zignorowany[,] co miałoby na celu osłabienie mojej czujności. Wszystko coraz bardziej się komplikowało. Każda kolejna odpowiedź wywoływała następne dziesięć pytań. Jedyne[,] co mogłem teraz uczynić, to zaszyć się gdzieś w nadziei, że się nie mylę. Znałem odpowiednie miejsce, opuszczoną knajpę, której właściciela niegdyś zabiłem. Rzuciłem kilka siarczystych przekleństw w stronę Nowego Kościoła, po czym obrałem właściwą drogę.
Szybkim krokiem przemierzałem uliczki, wykorzystując wszystkie znane mi skróty, by już po chwili znaleźć się przed niewielkim budynkiem, zbudowanym w starym stylu. Miał duże, dwuczęściowe drzwi, niegdyś ładnie komponujące się z szeregiem małych okienek. Obecnie wszystko zabite dechami. Knajpa była całkowicie opuszczona. Dobrze opłaciłem ważne osoby, żeby nikt nie zadawał niewygodnych pytań. Do środka dostałem się przez tylne wejście, wcześniej zarezerwowane dla służby. Przywitał mnie straszliwy odór zgnilizny. Zapewne kolejny martwy szczur – warknąłem. Wnętrze zdobił mały barowy stolik z lampą naftową i jednym krzesłem. Pod ścianą urządziłem prymitywne posłanie ze starego łoża właściciela. Pozostałe przedmioty[,] niegdyś znajdujące się wewnątrz[,]dałbym tu przecinki] rozdałem służbie w zamian za pomoc w przystosowaniu budynku dla moich potrzeb. Zapaliłem lampę, po czym zaryglowałem drzwi. Położyłem się na łóżku. Chyba nigdy do tego nie przywyknę – myślałem. Łózko bowiem było twarde niczym skała. Starając się wygodnie ułożyć[,] rozważałem, co powinienem teraz uczynić. Ukrywanie się w nieskończoność odpadało. Oczywiście mogłem wyjechać, opuścić tę zamgloną mieścinę i udać się na przykład do Paryża, lecz ucieczka to nie rozwiązanie. Nie byłem przecież tchórzem. Pozostawała jeszcze trzecia i obecnie najlepsza opcja. Mogłem zostać jednym z pierwszych Proditores, który dopadłby i zabił samego Inkwizytora. Jeszcze wczoraj uznałbym ten pomysł za szalony, a siebie za samobójcę, lecz obecnie chyba nie miałem za dużego wyboru. Potrzebowałem zarówno planu, jak i snu. Pierwsze mogło poczekać. Odprężyłem się starając zasnąć. Z trudem zwalczyłem odór i wpatrzony w czerwono-złoty płomyk usnąłem.
Sen okazał się prawdziwym zbawianiem. Obudziłem się świeży i wypoczęty, nawet wczorajszy stres powoli ustępował. Nie miałem pojęcia jak długo spałem, wewnątrz panowała niemalże całkowita ciemność. Nafta już dawno musiała się wypalić. Tylko nieliczne promienie słoneczne przebijały się przez pozabijane deskami okna. Wstałem starając się poprawić wygląd, choć jak przypuszczałem były to próżne starania. Rozprostowałem kości, po czym udałem się na świeże powietrze. Moje oczy oślepił blask słońca, które obecnie znajdowało się wysoko na niebie. Powietrze wypełniło płuca niemal zmuszając mnie do kaszlu. Nienawidzę szczurów – pomyślałem. Knajpa leżała na obrzeżach Londynu, co komplikowało znalezienie dużych grup ludzi. Znacznie utrudniało to kradzież kieszonkową, a tym samym uszczuplało moją kieszeń. Sporo czasu zabrało mi zebranie odpowiedniej[chyba brakło słowa Tongue] na jedzenie, naftę oraz nowe odzienie. Udałem się w stronę tagu. Tym razem nie musiałem nadkładać sporej ilości drogi, jak miało to miejsce w przypadku ucieczki, więc dotarłem tam bardzo szybko. Z daleka dało się słyszeć krzyki i wrzaski zebranej gawiedzi. Przemierzając tłum zmuszony byłem do ocierania się o spoconych mieszczan i unikania natrętnych kupców. Byłem spanikowany, serce biło szybciej, silnie reagując na czerwone odzienie mijanych ludzi. Musiałem przezwyciężyć strach. Już poprzedniej nocy zdecydowałem o śmierci Inkwizytora
Pośród barwnych straganów szybko odnalazłem handlarza żywnością. Dokładnie przyjrzałem się oferowanemu towarowi. Piękne, zielone jabłka, pachnące pieczywo [spacja zbędna Tongue], wszystko to stanowiło niezwykłą kompozycję. Zakupiłem po kilka sztuk, po czym udałem się w poszukiwaniu mięsa i nafty. Co do pierwszego nie miałem szczęścia, bowiem większość była już wyprzedana. Naftę natomiast udało mi się szybko zlokalizować. Po małej kłótni ze sprzedawcą[,] zakupiłem dwie kwarty po całkiem rozsądnej cenie. Przed wyruszeniem w drogę powrotną zatrzymałem się na chwilę przy stoisku z odzieżą, kupiłem męską koszulę oraz spodnie, a do tego płaskie buty. Typowy strój dla robotnika. Droga powrotna zajęła znacznie mniej czasu, ponieważ byłem zmuszony wynająć powóz. Woźnica psioczył że nie wozi poszukiwanych, ale błyszcząca moneta dodała mu chęci. Po dotarciu do domu, - jeśli mogę go tak nazwać - pospiesznie zmieniłem strój. Czując się luźniej, usiadłem na świeżym powietrzu, delektując się zakupionymi smakołykami. Soczyste jabłka oraz lekko podstarzały chleb smakowały wyśmienicie. Odchyliłem się w tył, by popatrzeć w niebo. Jutro wyruszę w poszukiwaniu Inkwizytora. Jeśli się nie mylę powinienem przeżyć to wyjątkowe spotkanie.[ale męski strój? On nie był w ciele kobiety? A jeśli to dla kamuflażu, to wypadałoby napisać, że tak nikt w nim kobiety nie rozpozna czy coś]
Ubrany jak jedna ze służek, mogłem bez problemu poruszać się po mieście pozostając niezauważonym. Regularnie pojawiałem się na targu i w oberżach porozrzucanych po Londynie. Ponad dwa dni zajęło mi zlokalizowanie kryjówki Inkwizytora. Mieszkał w małym budyneczku o gładkich murach,[chyba zbędny] pozbawionych okien. Jedynie dym uwalniający się z komina i stare drzwi świadczyły o tym, że ktoś może tam mieszkać. Doprawdy, całość z zewnątrz wyglądała jak ponure więzienie, celowo pozbawione krat. Obserwowałem go uważnie przez kilka kolejnych dni. Miał ściśle ustalony plan dnia. Rozmawiał tylko z jedną osobą, małym chłopcem, który jak zauważyłem był jego służącym i przewodnikiem. Dzień w dzień, skoro świt, młodzieniec odbierał Inkwizytora z jego izdebki, po czym prowadził wprost na plac Katedry. Siedział tam wpatrzony w nicość jakby oczekiwał. Kogo? Czego? Nie mam[czas teraźniejszy?] pojęcia, nikt nigdy się nie zjawił. Wraz z zachodem słońca chłopiec pojawiał się ponownie, by go odprowadzić. Teraz, gdy miałem wszystkie potrzebne informacje, byłem gotów uderzyć.
Słońce chowało się za horyzontem. Zapowiadała się naprawdę piękna noc. Stałem skryty w cieniu, obserwując jak chłopiec odprowadza starca. Byłem gotowy na konfrontację. Jeszcze chwileczkę. Uspokoiłem rozkołatane myśli. Chłopak znikał z zasięgu mojego wzroku. Odczekałem kilkanaście minut, po czym powolnym krokiem ruszyłem w kierunku celu. Rozglądałem się uważnie wypatrując zasadzki. Wiedziałem[,] że Inkwizytor się mnie spodziewa. Już od pierwszego dnia, kiedy znalazłem jego kryjówkę, byłem tego pewien. Zatrzymałem się przed drzwiami. Ostatni wdech, sprawdzenie włosów, igła jak zawsze na swoim miejscu. Stara chropowata klamka z trudem ustąpiła pod naciskiem. Drzwi otwarły się niemal bezgłośnie. Powolnym, prawie bezdźwięcznym krokiem, wślizgnąłem się do środka. Inkwizytor siedział na bujanym fotelu naprzeciw rozpalonego kominka. Wnętrze było urządzone w spartańskim stylu. Malutkie posłanie z siana leżało pod ścianą . Nie dostrzegłem żadnej lampy, stolika czy choćby miotły. Zawsze myślałem, że Inkwizycja przywykła do życia w dostatku, a tutaj niezbędne minimum. Ręka odruchowo powędrowała do zatrutej igiełki. Wykorzystanie chwili nieuwagi działało na moją korzyść. Zakradłem się za plecy starca gotowy do ciosu.
– Spodziewałem się Ciebie – [G]łos Inkwizytora niespodziewanie wypełnił pomieszczenie. Zawahałem się wstrzymując rękę w powietrzu. Ciągnąć rozmowę, czy może zakończyć to od razu? [K]olejne pytanie, a ja tak ich nienawidzę.
– Jeszcze sporo musisz się nauczyć. Nie zastanawiało Cię, dlaczego przybyłem do Londynu samotnie? Bez mojej świty.
– Spodziewałeś?[co spodziewałeś? Spodziewać się, bez się jest bez sensu] – burknąłem.
– Słuchaj, przyjacielu. W Nowym Kościele zaszły niepokojące zmiany. Papież został zamordowany przez jednego ze Zbawicieli.[zbędna kropka] - mówił w pośpiechu. - To nie czas na wygłupy.
– Jak to możliwe? Co z Inkwizycją chroniącą jego świętobliwość? - [problem z zapisem dialogów dostrzegam, kącik literata zaprasza ;p]Wymamrotałem nie mogąc opanować trzęsących się rąk. Czy to prawda? A może to tylko podstęp tego podstarzałego drania? Za wszelka cenę musiałem dowiedzieć się więcej. Nagle tuż za plecami usłyszałem kroki. Otwarte drzwi – wrzasnąłem, odwracając się szybko. Zauważyłem tylko pałkę lecącą w moją stronę, po czym ogarną[literka zjedzona, omonomonommon Big Grin] mnie straszliwy ból. Upadłem, strasznie kręciło mi się w głowie. Zemdlałem. 


Hmmm. Nie jest źle, ale jakoś gorzej niż wcześniejsza część, tak mi się zdaje. Jakość język stracił, nie wiem, czemu. No intrygę ciągniesz, w sumie nie spodziewałem się, że w takim kierunku pójdzie, już Cię miałem opierdzielić, że Inkwizytor tak sam i w ogóle, ale się wybroniłeś w miarę. Jedyne, czego mi brakuje to wyjaśnienia, czemu inkwizytorzy są tacy mega, że bohater aż tak się go bał. Nie podobało mi się to, że trochę filozofowałeś w środku, a średnio to wyszło :p I ostatnią scenę mógłbyś rozbudować, żeby ta rozmowa jakieś większe napięcie wprowadziła, a nie parę zdań i bęc Tongue

6/10
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Proditores - przez Magiczny - 15-01-2012, 16:47
RE: Proditores - przez Kandara - 15-01-2012, 18:31
RE: Proditores - przez Magiczny - 15-01-2012, 19:24
RE: Proditores - przez 4710 - 15-01-2012, 20:39
RE: Proditores - przez haniel - 16-01-2012, 23:43
RE: Proditores - przez Magiczny - 16-01-2012, 23:53
RE: Proditores - przez haniel - 17-01-2012, 00:00
RE: Proditores - przez Magiczny - 17-01-2012, 00:14
RE: Proditores - przez haniel - 17-01-2012, 00:17
RE: Proditores - przez Natasza - 17-01-2012, 00:28
RE: Proditores - przez Magiczny - 17-01-2012, 00:35
RE: Proditores - przez Fiteł - 19-01-2012, 19:53
RE: Proditores - przez Ascex3k - 20-01-2012, 14:40
RE: Proditores - przez Mirrond - 21-01-2012, 17:06
Dalszy ciąg Proditores - przez Magiczny - 25-01-2012, 16:51
RE: Dalszy ciąg Proditores - przez Magiczny - 28-01-2012, 17:53
RE: Proditores - przez haniel - 25-01-2012, 17:48
RE: Proditores - przez Magiczny - 25-01-2012, 18:45
RE: Proditores - przez Kandara - 25-01-2012, 22:10
RE: Proditores - przez haniel - 28-01-2012, 18:58
RE: Proditores - przez Natasza - 28-01-2012, 19:18
RE: Proditores - przez Magiczny - 28-01-2012, 19:26
RE: Proditores - przez haniel - 28-01-2012, 19:38
RE: Proditores - przez Magiczny - 28-01-2012, 19:51
RE: Proditores - przez Predator - 12-02-2012, 16:00
RE: Proditores - przez Magiczny - 12-02-2012, 18:29
RE: Proditores - przez kapadocja - 12-02-2012, 19:37
RE: Proditores - przez Predator - 12-02-2012, 20:03
RE: Proditores - przez Magiczny - 11-04-2012, 15:16

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości