Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wojna domowa
#2
Szachu napisał(a):Szamil westchnął z żalem[,] gdy opuszki jego palców po raz kolejny dotknęły pięcioramiennej gwiazdy,(niepotrzebny przecinek) starannie wygrawerowanej na uchwycie Nagata. Pomimo upływu lat ozdobienie (zdobienie) wciąż było dość wyraźne, podobnie jak data - 1941. Śmieszne to było, jak (że) komuś na jego stanowisku można było dać taki złom. Gdyby zamieszki zaczęły się właśnie w tej chwili(,) zdążyłby wystrzelać siedem pocisków… Jedynie siedem pocisków. Raczej nie dałby rady ponownie załadować rewolweru(,) zanim dobrałby się do niego oszalały tłum.
– To jakaś paranoja - przemknęło mu przez myśl. -Co ja tu właściwie robię?
(poprawiłam zapis myśli na formę podobną do zapisu dialogu)
Czując się coraz bardziej zażenowany(,) oparł się o stalową ścianę bunkra i przymknął powieki. Jedyną rzeczą(,) której teraz pragnął była szklanka samogonu.
„Milicja Porządkowa”! (wykrzyknik poza cudzysłów) jak dumnie to brzmi! Wstępując w szeregi bunkrowej policji(,) myślał(,) że będzie robił coś pożytecznego. Nawet nie wyobrażał sobie(,) że każą mu stać pięć godzin na straży stołówki i latryn. A za co to? Za dodatkową rację piwnicznych grzybków i możliwość awansu w partii.(zlikwidowałam cztery kropki na rzecz jednej) Po prostu świetnie.

- Wiesz młody, czasem nie warto słuchać starszyzny.
Z zamyślenia wyrwał go dopiero głos towarzysza niedoli – Złotego.
- No(,) nie pierdol… - odburknął cicho i przeniósł wzrok na strażnika. (poprawiłam zapis dialogu i komentarza narratora)Złoty może i nie był szczególnie rozgarnięty, miał za to jeden poważny atut – wpływowych rodziców. Jego ojciec był jedynym w bunkrze lekarzem, natomiast matka nadzorowała hodowlę grzybów. Śmiało można było postawić pieniądze na to(,) że dziecko stworzone z takiej puli zawodowej i genetycznej zostanie w przyszłości nadzorcą. Niestety(,) byłyby to pieniądze stracone, gdyż Złoty(,) oprócz zamiłowania do wszelkiego rodzaju błyskotek(,) nie miał praktycznie żadnych zainteresowań czy zalet. Do milicji dołączył tylko z (na) bezpośredniego polecenia ojca, który stwierdził (,)że wypada(,) aby dwudziestoczteroletni już mężczyzna zaczął gdzieś pracować.
- Noooo, gdyby nie mój starszy teraz pewnie siedziałbym w pokoju gier albo barze.
(niepotrzebny cudzysłow)- Może i jestem pięć lat młodszy, ale na pewno mądrzejszy od tego przygłupa. Nie dość że ojczulek załatwił mu robotę, to jeszcze pomógł mu się w niej ustawić” (ten też)- Szamil przeklął w myślach i spojrzał na „Skorpiona”(,) wiszącego przy pasie Złotego. Sześćdziesiątka jedynka solidnie wyczyszczona i wypolerowana starą pastą do butów teraz dumnie reprezentowała się przy skórzanym, milicyjnym pasie. W najlepszym wypadku mogła wystrzelić serie nawet 20 pocisków, co już dawało (jednak) jakiś progres (progres znaczy postęp, a tu chodzi chyba o szansę?) w potyczce z protestującymi.
- Wiesz(,) ale(niepotrzebne) powiem ci coś, zawsze mogło być gorzej! Tutaj chociaż możemy się o ścianę oprzeć(). Podobno ci stróżujący przy centrali muszą stać na baczność przez całą wartę i nawet odezwać się do siebie nie mogą(,) bo jakiś starszy rangą może usłyszeć.
Złoty uśmiechnął się szeroko i podrapał beztrosko po swojej wygolonej na łyso głowie. Kiedy w geście radości rozwarł wargi (,)można było dostrzec (,)że jeden z jego kłów nie pasuje do reszty uzębienia. Ząb ten został starannie spiłowany w kształt ostrza sztyletu oraz dokładnie pomalowany złotą farbą.
- Albo ci przy celach(,)! Słyszałem (,)że co trzydzieści minut muszą robić obchód i legitymować wszystkich (,)którzy się nawiną.
Celami potocznie nazywano dwupokojowe pomieszczenia, które mieściły w sobie (w których mieściło się) nawet do siedmiu lokatorów. Były to mieszkania najmniej liczących się i najbiedniejszych mieszkańców krypty.
- I podsłuchałem ostatnio, gdy jeden z oficerów był u ojca (o tym - niepotrzebne)(,) że chcą wprowadzić godzinę policyjną w strefie cel.
Wyraźnie znudzony rozmową Szamil po tym zdaniu (po tej informacji)jakby ożywił się. On sam mieszkał teraz w milicyjnych koszarach na najniższym poziome bunkra. W celach pozostawił jednak rodziców i siostrę.
- A co to takiego zmieni? Ludzie zaczną się tylko jeszcze bardziej buntować.
- Niby taaa, ale wiesz(,) jak to jest ze starszyzną. Jeden palnie jakiś chory temat(,) a reszta to zaraz podłapuje.
Złoty charknął cicho i wydął wargi (,)wydobywając z wnętrza ust kulkę śliny i smarków. Obrzydliwy ładunek pikował przez chwilę w dół, po czym z cichym pląśnięciem wylądował na stalowym korytarzu.
- Jak tak dalej pójdzie (,)to ludziom zdrowo odjebie, już zaczęły się protesty. Ponoć w hodowli ludzie odmówili pracy, ale matka dała cynk do góry i zaraz posłali tam oddział(,) aby zniechęcić ludzi do robienia problemów. Kilku brudasów oberwało z pał i już z uśmiechem na ustach powrócili do zbierania i siania.
Strażnik zarechotał złośliwie i roztarł smarki podeszwą buta. Nawet obuwie miał lepsze od reszty, czarne i podkute żelaznymi wstawkami. Nie to co reszta poborowych, którzy musieli się tułać z nogami owiniętymi w szmaty podbite drewnem.
Nie od dzisiaj w bunkrze działo się źle. Odkąd władzę nadzorczą objął Kowal(,) godziny pracy zwiększyły się, a stalkerzy coraz rzadziej zapuszczali się na powierzchnię.
(akapit) „Generał Kowalewski” bo tak właśnie się legitymował miał z wojskiem niewiele wspólnego. Jego ojciec należał do „brudasów” i tylko dzięki wrodzonemu sprytowi dostał się na kurs mechaniki. Mechanik to jeden z najlepszych zawodów w bunkrze, zawsze ma coś do roboty i ludzie go szanują(,) bo bez niego nie mieliby szans na przetrwanie. Takie same zajęcie przeznaczone było od urodzenia młodemu kowalowi, ten jednak postanowił zmienić swój los. Zaczął zadawać się ze Stalkerami, a dzięki opanowanej do perfekcji głupocie, z czasem zapuszczał się coraz bardziej w ruiny. Pewnego dnia dotarł aż do dawnego muzeum uzbrojenia na starej ulicy Gdańskiej. Jakie(ż) zdziwienie opanowało mieszkańców bunkra, gdy po pięciu dniach absencji, uszczuplony , bo tylko trójosobowy skład samotnych poszukiwaczy (wyruszyło siedmiu) wpadł do ich schronienia (,)wymachując prehistoryczną bronią. Pamiątkę po tej wyprawie dzierżył właśnie Szamil(.) Stary rewolwer jeszcze z czasów II wojny światowej był chyba jednym z najstarszych i najmniej użytecznych sprzętów, zdobytych tej feralnej nocy (,)gdy podczas której Kowal zdobywał władzę w ich małej społeczności. Początkowo rządził rozsądnie, nie mieszał się do spraw gospodarczych i wypuszczał się dla rozrywki na powierzchnię. Z czasem jednak (,)gdy pogarszający się stan zdrowia coraz bardziej utrudniał mu poruszanie i logiczne myślenie, mały, podziemny świat zaczął się diametralnie zmieniać na gorsze. Wynikiem dwóch lat fatalnego zarządzania Kowala morale w bunkrze waliło się na łeb. Tylko w tym tygodniu miejsce miały dwa poważne incydenty – mianowicie zbieracze w hodowli grzybów odmówili pracy, w zamian za ponowne jej podjęcie zażądali skrócenia godzin roboty z dziesięciu do siedmiu i pół. W odzewie na ich niewinny protest w ruch poszły pałki i kastety. Drugim, dużo poważniejszym zajściem było zniknięcie dwóch pistoletów, starych Tokariewów i pięciu kompletów amunicji do nich.

Poprawiłam interpunkcję i błędy (te, które dostrzegłam). Podkreślone - to wyrazy do przemyślenia, rzeczy do dopracowania.

Z tego, co przeczytałam do tej pory - podoba mi się, że panujesz nad przedstawianym światem, to jest przemyślane i świadome. Nie umiem ocenić oryginalności kreacji, bo nie znam dobrze tego gatunku, mam jednak wrażenie, że wpisuje się to w dość prosty schemat. Jak do tej pory - jest przewidywalne, kreacje dość sztampowe.
Kreacje bohaterów są jednak solidne i rzetelne.

Myślę, że wrócę do lektury.

Fajnie byłoby, gdybyś resztę swojego opowiadania sam skorygował pod względem interpunkcji przynajmniej.
Czytaj głośno, jakbyś przemawiał w dużej sali i tam gdzie bierzesz oddech zasadniczo musi być znak interpunkcyjny. Gdyby Ci się chciało, zrób to i wklej poprawioną partię w kolejnym poście. W ten sposób wspólnie udałoby się nam przeprowadzić korektę tekstu i nie wkurzałoby czytelnika, że nie ma przecinków. To ważne, bo przecinek nadaje rytm czytaniu i i to ułatwia rozumienie, wczucie się w przedstawianą rzeczywistość.


Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Wojna domowa - przez Szachu - 25-10-2011, 21:56
RE: Wojna domowa - przez Natasza - 25-10-2011, 23:10

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości