Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
David
#1
Prolog



Stary cadillac eldorado zaskakująco żwawo pokonywał krętą drogę. Z głośników dobywał się surowy rock, który wzbogacał doświadczenia z jazdy o tępy, rytmicznie pulsujący ból głowy. Tak, jakby mdłości towarzyszące mi od Dubrovnika były niewystarczającą atrakcją. Sposób, w jaki Gus prowadził swojego rzęcha nie przypominał niczego, czego można było się nauczyć na kursach prawa jazdy. Znaki nakazujące mu ustąpić pierwszeństwa, ograniczyć prędkość czy broń boże zatrzymać się, były nad wyraz pieczołowicie ignorowane. Kiedy przemknął przez skrzyżowanie, wymijając uprzednio trzy stojące na światłach ciężarówki, zacząłem zastanawiać się, czy dożyjemy końca tej podróży.

– Bądź tak miły i nie zapaskudź tapicerki – rzucił, puszczając kierownicę by przypalić mocnego camela. – Nie jest to, co prawda biała skóra, ale twoje śniadanie nie doda jej blasku.
Powstrzymałem się od komentarza uznając, że skupienie się na zatrzymaniu niedawno zjedzonego posiłku na właściwym mu miejscu, przyniesie więcej pożytku niż jakakolwiek riposta.
– Wszystko zaczyna się tutaj. – zaczął, przekrzykując wokalistę "eagles of death metal" i pukając się w skroń, mało nie wypalając oka papierosem. – To banalne, głupawe a jednocześnie zaskakująco prawdziwe. Większość fundamentalnych prawd to truizmy, pozornie nie warte najmniejszej wzmianki. To dosyć poniżające, nie sądzisz?
Będąc całkowicie pochłonięty walką z nudnościami nie potrafiłem skupić się na tym, co do mnie mówił a tym bardziej prowadzić jakiejkolwiek rozmowy. Na szczęście Gus najwidoczniej nie spodziewał się odpowiedzi, bo kontynuował swój wywód, co jakiś czas spuszczając z oczu moją, siną zapewne już twarz i spoglądając przelotnie na drogę.
– Człowiek bardzo chciałby być skomplikowaną, zagadkową, pełną pogmatwanych niuansów istotą. Tymczasem wszystkie rodzące się w jego przerośniętym mózgu koncepty można sprowadzić do prostych potrzeb, reakcji chemicznych czy instynktów. Nie potrafimy, nie możemy i przede wszystkim nie chcemy być tak zwykli, jak jesteśmy w istocie.
Wiedza jest jedynie odpowiedzią na potrzebę władzy. Jest narzędziem służącym do sprawowania kontroli. Wiedzieć więcej, posiadać więcej, móc więcej. Jak daleko można się posunąć?
Daleko! – odpowiedział natychmiast na zadane przez siebie pytanie. – Nie wiem czy wiesz. Nie jestem do końca tym człowiekiem... Człowiekiem, którym powinienem się stać lata temu. Ale być nim, to jak być namiastką mnie. Widzę i jestem czymś ponad. Nie ogranicza mnie już zawiły system przykazów, nakazów i rozkazów, który tworzy hieratyczną wolność tych wszystkich światłych myślicieli o kwiecistym słownictwie i nienagannych manierach. Wstydzę się, że należę do tego samego gatunku, co ci wspaniali, wykształceni i dobrze wychowani. Synowie swoich dumnych do zesrania matek i surowych acz kochających ojców. Wstydzę się, że jestem człowiekiem!
Gus zaniósłszy się spazmatycznym rechotem, szarpną przypadkowo kierownicę. Samochód gwałtownie przeskoczył przez lewy pas i przylgnął do stalowej barierki wzniecając snopy iskier. Może gdyby po drugiej stronie przeszkody, którą niechybnie zesłała nam opatrzność, nie rozciągał się Adriatyk, oddzielony od drogi wysokim na dwieście metrów klifem, dałbym radę wytrzymać.
– Ja pierdole, na zewnątrz! Puszczaj spawy za auto! O jebana mać, człowieku! – Gus darł się i skakał za kierownicą jak oszalały w wyniku, czego wysłużony cadilac posuwał się do przodu nieregularnym zygzakiem, godnym zniszczonego czwartą flaszką opoja. To z kolei sprawiło, że torsje, którymi byłem miotany, zamiast dobiegać końca, wezbrały na sile czyniąc metaforę pijaka jeszcze pełniejszą a wnętrze pojazdu dziełem, którego nie powstydziłby się Jackson Pollock.
Po dziesięciu długich minutach Gus zatrzymał samochód na wysepce widokowej o włos mijając stojącego już na niej minivana. Pojazd należał do potężnego jegomościa, który najpewniej chciał spędzić z rodziną wakacje nad chorwackim wybrzeżem i właśnie spożywał posiłek wraz z swoją małżonką i dwójką latorośli.
Spowici chmurą pyłu podniesioną wskutek naszego, panicznego hamowania bezskutecznie próbowali odgonić piach wymachując rękami, krzycząc i złorzecząc. Wygramoliłem się z tego przedsionka piekieł na czterech kółkach, ledwo utrzymując równowagę. Kolana mi drżały a z twarzy kapał zimny pot zmieszany z na wpół strawionym francuskim omletem. Natychmiast zostałem powitany przez głowę rodziny, domagającą się wyjaśnień w jakimś nieznanym mi języku, wygrażając przy tym zaciśniętą pięścią. Uniosłem głowę, lecz mój umęczony żołądek nie zareagował najlepiej na wrzaski turysty i zamiast słów z ust wypłynęła mi kolejna porcja wymiocin. Nadała ciekawy deseń bermudom tłustego krzykacza i biorąc pod uwagę fakt, że khaki nie był najmodniejszy tego lata, oddałem mu w zasadzie przysługę. Grubas jednak wydawał się nie podzielać mojego zdania na temat panujących trendów. Poczerwieniał a pod jego trzecim podbródkiem wykwitła nabrzmiała aorta.
Huk.
Gus stał nieco dalej patrząc na tłuściocha. W wyciągniętej ręce trzymał dymiącą berette dziewięćdziesiątkę dwójkę. Na jego twarzy malował się uśmiech rozanielonego dziecka, które właśnie odczytuje swoje imię na wielkim, gwiazdkowym prezencie. Dłuższą chwilę nie mogło do mnie dotrzeć, co się właściwie stało. Zastygliśmy wszyscy w ciszy, jakby ktoś wcisnął przycisk pauzy. Jedna z dziewczynek powoli osunęła się na ziemię. Kobieta, będąca zapewne jej matką, wydała dziwny, charczący dźwięk po czym opadła na kolana i jęła szturchać drżącymi rękami małe ciało, oczekując jakiegoś znaku życia. W końcu zebrawszy się na odwagę obróciła córkę na plecy. Takiego wrzasku nie słyszałem nigdy wcześniej. W miejscu gdzie powinna znajdować się twarz małej ział ciemny, otoczony lepką purpurą otwór. Rozdzierający skrzek przerwał kolejny wystrzał i kobieta opadła ciężko na ciało swojego dziecka. Grubas ani drgnął. Stał sztywny jak słup wodząc małymi oczkami, które niemal wylazły mu z orbit. Spoglądał to na Gusa to na dwa świeże trupy, otwierając i zamykając usta jak wyjęta z wody ryba. Trzeci pocisk roztrzaskał mu czoło nim zdążył otrząsnąć się z szoku.
Gus opuścił broń i chichocąc pod nosem, jakby właśnie opowiedział znajomemu wyśmienity dowcip, podszedł do jedynej ocalałej. Dziewczynka nie mogła mieć więcej niż osiem lat. Siedziała w kucki, opierając się plecami o przednie koło vana i zasłaniała uszy zupełnie jak jedna z trzech mądrych małp, Kikazaru. Wydawało mi się, że coś do niej mówił, ta jednak cały czas ściskała małymi dłońmi swoją głowę. Wymierzył jej mocny policzek. Widziałem jak zapłakane dziecko kiwa powoli głową.
– Zbieraj się. – rzekł dziarsko Gus, wsiadając do cadilaca. – Musimy ruszać dalej.

Kolejne sto kilometrów przejechaliśmy w zupełnej ciszy. Mimo otwartych okien w samochodzie unosił się słodkawy zapach wymiocin i marazmu, nieuchronnego następstwa bezmyślnej ekstazy. Muskając wzrokiem uciekający za szybą krajobraz zastanawiałem się nad końcem tej historii. Chciałbym żeby nie żył! Bałem się tej myśli, bałem się tego, co by zrobili gdyby wiedzieli. Tego co działo by się w ich głowach. Wtedy myślenie w ten sposób wydawało mi się brudne, nieprzyzwoite. Nie życzyłem mu śmierci, nie o to chodziło. Po prostu wyobrażenie, że go nie ma dawało mi wewnętrzny spokój. Czułem się jakby zdjęto mi z piersi olbrzymi odważnik. Czułem jak łatwo mógłbym zaczerpnąć powietrza, jak bez żadnego wysiłku moje serce tłoczyłoby czystszą krew. Wszystkie elementy składające się na moje życie wskoczyłyby na właściwe miejsca i wspaniały mechanizm zacząłby miarowo tykać.
Widziałem pogrzeb, na którym udaję "cichy żal" by usprawiedliwić brak łez. Zresztą pewnie nie musiałbym udawać. Ale tęsknota była ceną, którą zapłaciłbym z radością. Czyż nie lepiej snuć szczęśliwe wspomnienia topiąc melancholię w kieliszku czegoś mocniejszego niż ukrywać nienawiść za maską wesołkowatego obłędu? Zerknąłem na niego ukradkiem, jakby moja twarz mogła mnie zdradzać.
Nie... To nie była nienawiść. Moje uczucia względem Gusa były dużo bardziej złożone. Mimo wszystko był moim najlepszym przyjacielem. Był moim bratem.

Umysł rozkazuje ciału i ono jest posłuszne. Umysł rozkazuje sobie samemu i natrafia na opór.
FH
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
David - przez Trickster - 11-09-2011, 16:04
RE: David - przez Morydz - 14-09-2011, 10:28
RE: David - przez smtk69 - 14-09-2011, 12:03
RE: David - przez Kassandra - 19-09-2011, 12:57
RE: David - przez Trickster - 23-09-2011, 14:14

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości