Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kinder Blek Metal
#1
[Obrazek: immortalwindowslivewrit.jpg]

Był ciepły letni wieczór. Korony drzew spokojnie kołysały się w takt podmuchów lekkiego wiatru, oświetlane czerwonawą łuną chylącego się ku zachodowi słońca. Las żył. Gdzieniegdzie dało się posłyszeć stukot dzięciołów komponujący się niezbyt równo ze śpiewem drozdów i czyżyków. W dolnych partiach lasu, na ściółce, wśród omszałych gałęzi, krzaczków i traw buszowały jaszczurki i zaskrońce. Gryzonie wyczuwając zbliżającą się noc, wychodziły powoli na żer. Mrówki pracowicie budowały swą siedzibę.

Lecz w jednej chwili tę idealną harmonię przyrody przerwał nieludzki wrzask. Spłoszone ptaki przerwały koncert, kryjąc się w najwyższych partiach drzew. Krzyk z każdą chwilą zdawał się zbliżać. Towarzyszyły mu odgłosy, jakie bez wątpienia mogą wydawać ciężkie buty rozgniatające spróchniały chrust.

Z gęstego sosnowego zagajnika wyskoczyła postać. Z grubsza podobna do człowieka, ale taka jakby nie z tej ziemi. Kreatura okutana była w powycieraną skórzaną kurtkę, pełną sprzączek, łańcuchów, gwoździ i ćwieków. Przy każdym ruchu, całe to żelastwo brzęczało niczym szczur zamknięty w blaszanej kance. Spod kaskady długich, czarnych, przetłuszczonych włosów widniała zakazana gęba, niby twarz nieboszczyka po ataku chemicznym. Trupio białe policzki i czoło kontrastowały z czernią ust i okręgów wokół oczu; wymalowanych prawdopodobnie sadzą. Stworzenie wrzasnęło potępieńczo i rzuciło się przed siebie wymachując nabijaną siedmiocalowymi gwoździami sztachetą. Ciężkie glany na nogach uniemożliwiały sprawny bieg, a o kilka rozmiarów za mały, czarny poliestrowy dres z wyprutymi paskami, nadawał istocie iście kretyńskiego wyglądu.

Postać w ogólnym huku i wrzawie, jakie sama wznieciła, skoczyła w krzaki jeżyn. Kolczaste pędy zaskrobały boleśnie po powierzchni dresiku.
- Oż kurwa! – wydarło się stworzenie w ludzkim języku. Można zatem było odrzucić przypuszczenia, że oto stoi przed nami przedstawiciel obcej cywilizacji lub zaginione ogniwo ewolucji.
Osobnik wyrwał się z jeżyn silnym skokiem. Zawył z bólu, wywinął kozła i wylądował dupą na zeschniętym igliwiu, waląc plecami w dorodną sosnę. W oczach mu pociemniało.
- Żyjesz? – z pomiędzy drzew wybiegł drugi, podobnie wyglądający osobnik, rżąc ze śmiechu. W rękach miał aparat cyfrowy.
- I co się się tak cieszysz? – oburzył się poszkodowany delikwent, trąc rękami po opiętych ciasnym dresem nogach – Podrapałem sobie kulasy. Nagranie do dupy wyszło.
- E, nie jest źle. Zrobi się film o tym jak powstawał teledysk. Nic się nie zmarnuje.
- No można by. W końcu to nie jedyna wpadka na planie, he he – roześmiał się, a jego upiorna twarz nabrała jakiegoś chorego wyrazu opętania. Typek z aparatem aż cmoknął na ten widok.
- No kolego, żałuj, że teraz się nie widzisz. Czekaj, cyknę ci fotkę.
Pomajstrował chwilę przy aparacie, aż w końcu wystrzelił flesz.
- Sam szatan – pochwalił kolegę. – Nawet nie będzie trzeba w photoshopie poprawiać.
- No i gitara – ucieszył się „Dresik”.
- Dobra, na dzisiaj wystarczy. Spadamy.

Przedzierali się przez chaszcze, rozprawiając radośnie o swych planach. O płycie, którą nagrywają. O kulcie, jakim się otoczą, gdy wreszcie się ona ukaże. O kultowym teledysku, który sprawi, że młodzi, plugawi black metalowcy będą kopiować ich kultowe wizerunki, by stać się tak samo kultowymi. Kultowa rozmowa na kultowy temat ich kultu zakończyła się, gdy wyszli na ścieżkę prowadzącą na skraj lasu.

Koleś w dresiku wygrzebał z krzaków dwa plecaki. Jego towarzysz zdjął z głowy czarną perukę, ukazując żołnierską fryzurę – to znaczy brak fryzury. Dziwne było to, że on, pomimo łysego czerepu, miał na sobie grafitowe, drelichowe ogrodniczki, podczas gdy jego kolega, autentycznie długowłosy, ubrany był w dres.
Naturalny kolor skóry głowy „Łysego” sprawiał, że pomalowana na czarno-biało twarz wyglądała teraz jak koszmarna maska.
- Łap! – Osobnik w skórzanej kurtce rzucił mu plecak.
- Dzięki. Trzeba się ogarnąć troszeczkę.

Wyciągnęli z plecaków półtoralitrowe butelki z wodą i kawałki jakichś szmat. Namoczywszy jedno drugim, zmywali dokładnie swe wojenne barwy, upodabniając się coraz bardziej do ludzi. Z demonicznych, czy może raczej karykaturalnych bestii, zmienili się w sympatycznych nastolatków. Koleś w dresikowych porteczkach miał miłą, gładką, niemalże niewieścią twarz, poznaczoną tylko lekko drobnym zarostem. Ten drugi też ładniusi i delikatny jak dupa niemowlaka. Wyglądali zgoła inaczej niż przed momentem. Aż trudno uwierzyć, że to ci sami ludzie. Obaj byli chyba w podobnym wieku. Uśmiechnięci, zadowoleni, tylko te ubrania jakoś do nich nie pasowały. Jaki demon wstępował w tych chłopców, że zmieniali się w takie potwory?
- No i jak, Krzysiu? – zapytał chłopak w dresie bez pasków, wyciągając z plecaka dwa browary.
- Wszystko idzie w dobrym kierunku. Mamy już nagranych większość scen do kawałka „Gnijące żądło piekieł”. Jeszcze z jeden dzień zdjęciowy i będzie można sklejać teledysk.
- No i dobrze. Bardzo dobrze.
Puszki z piwem radośnie pstryknęły, buchając z lekka pianą. Metale pośpiesznie wysiorbali cenny nektar ściekający po ściankach.
- A powiedz mi, Karolku, jak nagramy ten moment, kiedy po solówce obaj skrzeczymy... – Krzyś pociągnął głębszy łyk złocistego daru niebios… to znaczy piekieł. Wziął haust świeżego powietrza i wydobył z siebie coś na podobieństwo odgłosu zarzynanej świni. – Powstała z piekieł, maczuga ognista, miażdży święte twarze, nasza zemsta krwista!
- E, to bardzo proste – uspokoił go kolega. – Weźmie się kilka tych szarych rolek po papierze toaletowym, złączy w jedną całość, podpali i będzie tym machać.
- Dobre. Bardzo dobre. I oryginalne. – Krzysztof nie szczędził zachwytów. To trzeba będzie to nagrać jak najszybciej. Im szybciej pójdzie do neta, tym szybciej stanie się kultem.

Puste puszki wylądowały w krzakach. Karol beknął siarczyście. No co, wszyscy śmiecą, pomyślał. To te nasze dwie puszeczki wielkiej różnicy nie robią. Przecież do domu ich nie wezmę. Jeszcze mama by się dowiedziała, że piwo piłem. Dałaby mi szlaban na komputer, a może nawet i kieszonkowe obcięła. No i za co ja bym wtedy pił?
- No, to kiedy nagrywamy resztę? – Krzyś przerwał dywagacje kolegi.
- To może jutro?
- Nie – skrzywił się „Łysy”. – Jutro nie mogę. Mam spotkanie dla kandydatów do bierzmowania.
- A, no tak. Zapomniałem. To może w poniedziałek?
- Też kiepsko. Chyba dopiero w przyszłą sobotę będę mógł. Wiesz, szkoła, muszę się poprawić z polskiego na piątkę.
- To lipa. – Karolek zawiódł się trochę. – No trudno. To nagramy za tydzień. A przez ten czas będziemy mogli skomponować jakieś nowe kawałki.
- Dokładnie. Dokładnie.
Chłopcy odzyskali wiarę w siebie i w kultowość swej kultowej kapeli. Poszli wzdłuż torów, kierując się do swych domów.
- Jeszcze będzie o nas głośno! – krzyknął na pożegnanie Krzysztof. – Jeszcze metale o nas usłyszą!
- Tak jest! – odkrzyknął Karolek. – Hail Metal!
- Hail!
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Kinder Blek Metal - przez Rezor - 10-02-2010, 20:32
RE: Kinder Blek Metal - przez Mroczne_Kalesony - 11-02-2010, 19:33
RE: Kinder Blek Metal - przez Rezor - 11-02-2010, 21:05
RE: Kinder Blek Metal - przez Mroczne_Kalesony - 12-02-2010, 00:18
RE: Kinder Blek Metal - przez Rezor - 12-02-2010, 10:21
RE: Kinder Blek Metal - przez Borek - 12-02-2010, 16:45
RE: Kinder Blek Metal - przez RootsRat - 25-03-2010, 17:21
RE: Kinder Blek Metal - przez Malbert - 25-03-2010, 19:44
RE: Kinder Blek Metal - przez MaMonster - 27-03-2010, 12:58
RE: Kinder Blek Metal - przez Rezor - 27-03-2010, 15:53
RE: Kinder Blek Metal - przez Triss - 30-03-2010, 11:07
RE: Kinder Blek Metal - przez Rezor - 01-04-2010, 14:30

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości