Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Baletowa doba
#1
Baletowa doba

Pierwszy, z nocnej szafki dociera do moich uszu dźwięk wibrującego telefonu. Staram się go ignorować, lecz kilka sekund później z aparatu płynie muzyka - utwór „Lothlorien” autorstwa Enyi. „Przeklęty budzik” myślę i wyłączam go. Jest wczesny styczniowy poranek, godzina 6.10. Nie odsłaniam rolet, wiem, że świat na zewnątrz jest jeszcze ciemno.

Nie zakładając nawet okularów, udaję się do kuchni, gdzie od dłuższej chwili krząta się moja mama. Witam się z nią, po czym milknę. O tak wczesnej porze jestem nieprzytomna i nieskora do rozmowy. Na blacie kuchennym czeka na mnie śniadanie. Siadam i zaczynam jeść. Moje menu rzadko ulega zmianie, tym razem nie jest inaczej. Kromka ciemnego chleba – pod żadnym pozorem nie posmarowana masłem – z białym serem i szczypiorkiem. Do tego, tradycyjnie, zielona herbata. Z kubkiem w dłoni wracam do pokoju i włączam radio. Zawsze słucham audycji tej samej stacji. Uruchamiam komputer i siadam w fotelu obrotowym. Dopijając herbatę, sprawdzam pocztę i przeglądam jakieś strony internetowe. Następnie, kieruję się do łazienki. Poranna toaleta zajmuje mi około piętnastu minut. Po powrocie do pokoju, otwieram szafę i przez dobrą minutę wpatruję się w nią, wybierając ubrania. Maluję się. A później pakuję. W torbie, obok kilku książek i zeszytów, lądują baletki – miękkie i z usztywnianymi czubkami; dwie pary trykot i trzy kostiumy. Do tego spodnie dresowe, koszulka, para skarpet i – najważniejszy, niezbędny oraz nieodłączny – plaster bez opatrunkowy. Zanoszę torbę do przedpokoju i dopakowuję drugie śniadanie oraz dużą butelkę wody niegazowanej. Zakładam buty, płaszcz, szalik. Sprawdzam, czy w kieszeniach płaszcza jest wszystko, co być powinno, czyli klucze od domu, auta oraz telefon komórkowy. Żegnam się z mamą słowami „Nie wiem, o której będę, mam repertuar. Wiesz jaka jest Agata.” Jeszcze jedno spojrzenie na zegar kuchenny i znikam za drzwiami.

Szybko zbiegam z drugiego piętra i wychodzę przed blok, gdzie znajduje się mnóstwo śniegu. Wyprowadzam auto z garażu. W samochodzie nie mam radia, więc rolę odtwarzacza przejmuje telefon. Po piętnastu minutach zajeżdżam pod teatr. Wchodzę tylnym wejściem, zamawiam windę. Jadę na czwarte piętro i kieruję się do garderoby. Kilka moich koleżanek już tam jest, witam się z nimi. Podchodzę do mojego miejsca, na które składa się krzesło, blat oraz lustro garderobiane z dwoma lampami. Zapalam je, jako że na dworze panuje jeszcze półmrok. Z półki, znajdującej się nad lustrem ściągam kartonowe pudełko, w którym znajdują się moje graty: krótkie spodenki, cienka, poliestrowa tunika, napoczęte rolki plastra, nożyczki, kilka par baletek – miękkich oraz tych ze sztywnymi czubkami, point. Ubieram trykoty, kostium do baletu, krótkie spodenki, a na nogi zakładam baletki. Żeby było ciepło, musi być warstwowo, nie może więc zabraknąć spodni i grubych skarpet. Zarzucam na ramię bawełnianą torbę, w której znajduje się wszystko, co niezbędne podczas lekcji baletu. Udaję się na salę, zajmuję swoje miejsce przy drążku, pod ścianę rzucam torbę.

Jest godzina 7.45, rozpoczynam rozgrzewkę. Mam pół godziny, aby rozruszać i uelastycznić każdą partię mojego ciała, każdy mięsień i ścięgno. W przeciwnym razie lekcja może przerodzić się w katastrofę, mianowicie, może skończyć się kontuzją. Rozpoczynam na podłodze, od stóp, a kończę na szyi. Po jakichś kilkunastu minutach podnoszę się i podchodzę do drążka. Czas przygotować ciało na konkretne ruchy. Wykonuję niezliczoną ilość battements tendus i innych ćwiczeń, wchodzących w skład lekcji. Bo na nią muszę być w pełni gotowa. Kiedy o godzinie 8.15 do sali wchodzi Agata, nasza nauczycielka wraz z akompaniatorem, wszystkie wstajemy z podłogi i ustawiamy się przy drążku. Kojarzy mi się to z wojskiem. Ona zaś, szybko i za pomocą gestykulacji dyktuje nam sekwencje ćwiczeń na rozgrzewkę. Chwilę później, stoimy twarzą do drążka, nasze nogi są ustawione w I pozycji – wykręcone na zewnątrz – i wykonujemy zadane ruchy. Potem, zaczyna się lekcja właściwa. Wykonujemy kilkanaście rodzajów ćwiczeń przy drążku, każde z nich zawiera odpowiednie kombinacje ruchów. I tak przez pół godziny. Po tym, jesteśmy nieziemsko spocone i zmęczone, ale to dopiero początek. Podzielone na dwie grupy, wychodzimy na środek sali, by trenować dalej. Krzyki, niekiedy i wyzwiska są nieodłączne. Setki uwag – co mamy poprawić – lecą w stronę każdej z nas. Nauczycielka jest surową perfekcjonistką, ale niekiedy zakrawa to na pastwienie się. Na to jednak nie mamy żadnego wpływu. Dalej, allegro czyli skoki. Jesteśmy wykończone. Czasami, profesorka narzuca takie tempo, że nie ma nawet czasu na wytarcie spoconej twarzy ręcznikiem. Na koniec ćwiczeń allegro jesteśmy półżywe. Każda z nas przekracza granice swojego ciała, ale żadna nie narzeka. W milczeniu pracujemy dalej.

Chwilę pauzy mamy w momencie zakładania point. Trochę to trwa. Podchodzę do swojej torby, wyjmuję pointy oraz plaster. Zdejmuję baletki, podwijam rajstopy, rozcięte pod spodem, żebym mogła okleić każdy palec plastrem bez opatrunkowym. Szczególnie dużo zużywam na obklejanie paznokci. Nie chcę, żeby mi po prostu zeszły. Po kilku minutach jestem gotowa, wstaję. Staję na czubkach, żeby „dobrze poczuć pointy”. Musi mi być wygodnie, inaczej lekcja jest przegrana. I ponownie, kilkanaście kombinacji en point. Wszystko to dzieje się w milczeniu, w ogromnym skupieniu, chociaż towarzyszą nam wściekłe wrzaski nauczycielki. Nasze ruchy nie mogą być chaotyczne czy przypadkowe. Kiedy już usłyszymy jakie jesteśmy beznadziejne i bezmyślne, lekcja się kończy. Jest godzina 9.45. Każda dopada do swojej butelki wody. Co ważne, w trakcie lekcji nie można pić. To osłabia organizm, a zwłaszcza serce. Nie można też siadać. Ani za dużo gadać.

Boso, udaję się wraz z innymi dziewczynami do garderoby. Małymi nożyczkami rozcinam plastry. Wyciągam żel do twarzy i myję ją. Potem, przez długą chwilę siedzimy i gadamy. Kiedy wysycham, myję się w zlewie i przebieram z powrotem w ubrania. Wyciągam z torby jogurt i jem go. Czuję się zmęczona, a to dopiero początek dnia. Teraz, musimy wrócić do szkoły na jakieś 6 lekcji. O godzinie siedemnastej, znów muszę być w teatrze na zajęcia repertuaru. Polega to na trenowaniu wybranych partii solowych z baletów klasycznych. To także nieodłączny element edukacji w szkole baletowej.

Gdy koło godziny dziewiętnastej wracam do domu, jestem nieżywa. Zjadam obiadokolację i idę spać tak, jak stoję. Budzę się w granicach godziny dwudziestej pierwszej. Robię zadania domowe, choć – na szczęście – nie jest tego dużo. Nauczyciele znają nasz rozkład dnia i starają się nas oszczędzać. Biorę ciepłą kąpiel, aby rozluźnić mięśnie. W wannie czytam. Później, siedzę chwilę przed komputerem i około północy idę spać. Następny dzień ma przecież wyglądać niemalże tak samo.

Czasem zastanawiam się, dlaczego to robię. Z jednej strony, ja kocham tańczyć, a ludzie lubią balet. Z drugiej strony, popadam w rutynę. Moje dni wyglądają tak samo. Tylko praca na lekcjach tańca ulega progresowi, choć według Agaty częściej jest to regres. Przywykłam do bólu, do potwornie męczących, długich treningów, do krzyków, wyzwisk, pretensji, do jeżdżenia na trasie dom-teatr-szkoła-dom. Przyzwyczaiłam się do kupowania trzech rolek plastra na tydzień, do jedzenia wciąż tego samego - w końcu muszę być lekka. Wiem, że w pierwszym tygodniu każdego miesiąca będę musiała stanąć na wadze lekarskiej, a wartość zostanie skrupulatnie zanotowana i - naturalnie - skrytykowana przez Agatę. Taniec daje mi radość, ale odbiera prawdziwe życie. Nie jestem pewna, czy chcę zrezygnować ze swojego życia dla kilku chwil radości.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Baletowa doba - przez Justinum - 18-06-2011, 14:51
RE: Baletowa doba - przez księżniczka - 18-06-2011, 16:19
RE: Baletowa doba - przez strawygirl - 18-06-2011, 19:39
RE: Baletowa doba - przez Mestari - 18-06-2011, 19:59
RE: Baletowa doba - przez strawygirl - 18-06-2011, 20:18
RE: Baletowa doba - przez Justinum - 18-06-2011, 20:24
RE: Baletowa doba - przez strawygirl - 18-06-2011, 21:56
RE: Baletowa doba - przez księżniczka - 19-06-2011, 15:14
RE: Baletowa doba - przez Kassandra - 21-06-2011, 19:55
RE: Baletowa doba - przez Lysandra - 21-06-2011, 21:31
RE: Baletowa doba - przez strawygirl - 24-06-2011, 17:46
RE: Baletowa doba - przez Terry - 04-10-2011, 16:28
RE: Baletowa doba - przez barb_b - 08-10-2011, 22:48

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości