Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zanim zwiędnie błękitny bukiet...
#1
Jest Dzień Babci.
Rozmawiałam z kilkoma osobami na ten temat. Nawet nie wiesz, jak przykro mi było słuchać tych wszystkich wywodów na temat ich babć. Jak bardzo nie szanuje się tych kobiet i z jakim wielkim przymusem odwiedza się je z kwiatkiem tylko dlatego, że w kalendarzu w komórce ustawiło się powiadomienie.
Kupiłam kwiaty, cały bukiet. Niebieskich. Uwielbia niebieskie kwiaty. Nie należę do tych wnucząt, które fukając oznajmiają babci, że w szkole wszystko dobrze.
Mieszkałam z nią bardzo długo, wiesz, pamiętam do tej pory, jak sadzała mnie na środku kuchni i uczyła piec ciasta. A teraz, kiedy Ty pękasz w szwach od koljenego kawałka tortu, który dla Ciebie upiekła w swoje święto, ja klęcze przy łóżku i cieszę się, jakbym dostała gwiazdkę z nieba, bo moja babcia zjadła. Pierwszy raz od trzech dni.
Siedzę, trzymając ją za dłoń przy łóżku i płaczę nie wytrzymując pytania, które zadaje od kilku godzin. Nie wiem, babciu, jak umrzeć.
Ma raka. Ostatnie stadium nowotworu. Z każdym dniem jest inna, z każdym staram się z nią porozmawiać, zamieniając chociaż kilka słów.
Po kilku godzinach musiałam iść, chociaż opornie mi to szło. Przyzwyczaiłam się już do tego, jak wygląda, jak się zachowuje i nie przeraża mnie to tak, jak pierwszego dnia.
Ja wiem, każdy wie, że to początek końca, że z każdą chwilą jest coraz słabsza...

Jest minus dwadzieścia na dworzu.
Zadzwoniłeś do swojej babci sprawdzając, jak się czuje i czy jej nie zawiało?
Ja stoję w samych kapciach na dworzu, pod klatką i czekam na karetkę. Cała w nerwach i panice. Cztery piętra wyżej moja matka także czeka, przy łóżku babci. Dostała krwotoku.
Tym razem się udało, chociaż nie zabrali jej do szpitala, bo w tym stadium nikt nie podejmie się chirurgicznie pomagać, jej serce nie przetrzyma narkozy.
Rozmawiałam z nią niedawno, dwa dni temu. Była na tyle silna, by , z pomocą, wstać i potowarzyszyć mamie, która gotowała jej zupę. Jest jak chore dziecko w gorączce. Nauczyłam się chyba nie płakać przy niej: nadrobię, kiedy wrócę do domu.
Każdy kolejny telefon , który rozbrzmiewa w domu może być tym, po którym ubiorę się na czarno.

Jest cieplej.
Chodzę rozbita i śnięta- od odwiedzin, do odwiedzin. Kiedy nie mogę, wypytuję matki. Wszyscy przecież wiemy, jak jest... Po dwóch dniach choroby wyszłam z domu. W drodze powrotnej mi powiedzieli.

Błękitne kwiaty jeszcze nie zdążyły zwiędnąć, ale babcia ich już nie ogląda.
A Ty wiesz, jakie kwiaty lubi Twoja babcia?
*




* Bardzo autobiograficzne dlatego proszę nie komentować treści, a wykonanie. .
Oficjalny Aniołek Kota.


Proszę, przepraszam, dziękuję.




Pani szanowna. W aureoli diabeł.
Nosi serce w pudełku zapałek.

[Obrazek: gildiaBestseller%20poezja.jpg]
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Zanim zwiędnie błękitny bukiet... - przez Adźkolwiek - 28-01-2010, 21:09

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości