Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bliskość
#1
Miało byś na konkurs, ale nie zdążyłem, pewnie i tak bez większych szansBig Grin Więc oddaję pod Waszą ocenę, część pierwszą... tym razem ma być na prawdę krótkie (do 70k znaków) zobaczymy czy nie urośnie. Zguba wie o co "biega"Big Grin

>>>>

Zmęczenie dawało się jej już we znaki. Grawitacja może i tylko „nieco” większa, ale nawet bez tej odrobiny dodatkowego ciężaru, byłaby wykończona. Brnięcie po pas w wodzie, nie należało do najprzyjemniejszych zadań. Spojrzała jeszcze raz na horyzont, gdzie powoli znikały już delikatne stróżki dymu, znaczące miejsca gdzie spadły resztki promu. Nadal kręciło się tak kilka wojskowych maszyn. Minęła może godzina od czasu, gdy pociągnęła za rączkę katapulty.

Uratowała się tylko dlatego, że to był wojskowy prom. Ten cywilny złom który miał lecieć popsuł się na pół godziny przed startem. Tak wylądowała na tej misji straceńców. Cywilny pilot, który z nią leciał, nie mógł pilotować wojskowej maszyny i gówno wiedział. Sam był zdziwiony, gdy na ich kanale łączności pojawiła się jego twarz meldująca, że mają uszkodzone osłony termiczne. Potem już nie oni sterowali promem. Zabrakło mu doświadczenia bojowego i refleksu. Widziała jak się katapultował, ale było za późno. Jego spadochron zapalił się po tym jak prom zmienił kąt wyhamowywania w atmosferze. Biedny dureń, on miał szansę, którą zmarnował, pozostali pasażerowie jej nie mieli, pewnie nawet nie wiedzieli co ich zabiło.

Trzeba uważać, ktoś tu coś kombinował. Jeszcze wisząc pod czaszą spadochronu wyłączyła terminal na przedramieniu. Nie miała ochoty sprawdzać czy ci goście, którzy załatwili rozwałkę promu, nie przylecą sprawdzić czy komuś nie udało się wykaraskać z tego bajzlu. Nie była ciekawa jakimi jeszcze niespodziankami dysponowali.

Dowlokła się w końcu do małej, skalistej wysepki na skraju archipelagu. Położyła się na skrawku ciemnej, żwirowatej plaży i przez dłuższą chwilę odpoczywała, dysząc ciężko. Potem przyszedł czas na wymyślenie jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Odłączyła antenę komunikacyjną od terminala zanim go ponownie włączyła. Nie ma większych szans, żeby jej sygnał usłyszeli na pokładzie krążownika, nawet jeśli jeszcze nie odleciał to jest po drugiej stronie globu i właśnie zbiera się do skoku. Miała tu zostać przez dwa tygodnie. Teraz pewnie i tak uważają, że cała załoga promu zginęła. Parę trupów to nie powód, żeby opóźniać marszrutę. Sprawą zajmą się władze lokalne. Tyle, że to raczej owe władze były odpowiedzialne za tę sprawę. Trzeba znaleźć kogoś zaufanego na powierzchni. Tylko jak?

Przeglądała dokładne dane na temat planety. Dwa miasta, to dawało pewne możliwości. Listy personelu: zarząd, korporacje, robotnicy, zespół naukowy, wojsko, niezależni. Sporo tego. Przeszła do danych wojskowych: dowódca, sztab, ochrona, lotnictwo... może tu jest ktoś znajomy. Czterdzieści siedem osób. Powoli przewijała listę przyglądając się fotografiom. Mniej więcej w połowie listy zobaczyła twarz krótko ostrzyżonego blondyna z zawadiackim uśmiechem, wyglądającego jak te byczki z plakatów werbunkowych.
- Ależ ten wszechświat mały, ty draniu. Chyba jesteś mi coś winien – powiedziała uśmiechając się pod nosem.

***

Żołnierz stojący na warcie przy wejściu do budynku administracyjnego koloni, skrzywił się gdy dostrzegł zbliżający się niewielki, elektryczny samochód terenowy. Znał ten pojazd, podobnie jak ubranego w nieskazitelnie biały garnitur i kapelusz jegomościa za kierownicą. Mina kierowcy świadczyła, że znowu mogą pojawić się problemy. Ten jajogłowy uważał, że jego praca jest najważniejsza. Jeśli ktoś, jego zdaniem, nie umiał jej należycie docenić stawał się automatycznie celem ataku. Kapral nie rozumiał na czym owa praca polegała i tak naprawdę, wcale go to nie interesowało. Niestety ze względu na przydzieloną służbę, parę razy musiał mu już tłumaczyć, że komendant nie może poświęcić mu czasu. Tym razem nie było rozkazu by go nie wpuszczać, ale i tak trzeba będzie zameldować, że Nagenski się pojawił. Więc różnie to może być.
Ku zaskoczeniu żołnierza, naukowiec nie odezwał się słowem, stanął w naprzeciwko, przyłożył telefon do ucha i rzucił krótkie: „Jestem.” Potem zaczął się mu uważnie przyglądać jakby na coś czekając. Chwilę później odezwał się komunikator.
- Kapralu, proszę wpuścić profesora Nagenskiego. Pani komendant czeka.
- Tak jest – potwierdził. - Witam pana. Proszę do środka, już czekają.
- Dziękuję – rzucił gość, minął bramkę i energicznym krokiem pomaszerował do gabinetu komendanta na końcu głównego korytarza.

***

- Pani nie zdaje sobie sprawy, że ten zakaz opóźni moje badania o cały sezon. Bez możliwości udania się na wyspę Północną gdzie pojawią się ciała exoeurypterida...
- Profesorze Nagenski, wiem, że potrafi pan opowiadać godzinami o swych odkryciach, słowami, których nikt z nas nie jest w stanie zrozumieć – przerwała mu komendant. - Przerabialiśmy to już wcześniej.
- Dobrze, postaram się więc ubrać to w nieco inne słowa. - Nagenski wiedział, że pewnie niewiele wskóra, ale nie pozostało mu już nic innego. - Moi sponsorzy spodziewają się wyników. Jeśli ich nie dostarczę, stracę granty, w tym również te pieniądze, które płyną do kasy koloni za prawa badawcze. Czy teraz wyrażam się jasno?
- Oczywiście. Tyle, że to nic nie zmienia. Pańscy sponsorzy, to pańska sprawa. A te środki, które płacą za pański pobyt u nas, nie są warte tego, bym zaryzykowała epidemię.

Wiedział już, że przegrał. Major Rebeka Gardenson, pełniąca funkcję komendanta kolonii na Assel, nie rozumiała ani wagi jego pracy, ani nawet genezy nazwy planety na, której sprawowała rządy. Przychodząc tu, wiedział jak małe ma szanse na powodzenie. Ale rozumiał też, że dalsze zrażanie do siebie, i swojej pracy, komendanta nie przyniesie nic dobrego.
- Dobrze, tego typu argumentację jestem w stanie zaakceptować. Proszę mi tylko powiedzieć jak długo może to potrwać?
- Panie, Nagenski. Oboje chyba dobrze wiemy, że te zachorowania to zapewne wynik przedawkowania jakichś wywarów roślinnych. Eksperymentowali w poszukiwaniu lokalnej używki.
- Już mówiłem, że w tutejszych roślinach nie ma narkotyków...
- Pan to wie, a ja panu wierzę. Niestety robotnicy próbować będą. Tak to już jest. Postaram się, aby profesor Wallace przyłożył się do pracy nad testami. Niestety mamy jeszcze inne nagłe sprawy... Ale postaram się, aby nie utrudniać panu pracy dłużej niż będzie to konieczne.
- Sam też z nim porozmawiam w tej sprawie.
- Dziękuję. To z całą pewnością pomoże nam to szybko rozwiązać problem – jej uśmiech był niemal szczery. - A teraz jeśli pan pozwoli... - wskazała drzwi. - Mój asystent pana odprowadzi.
- Do widzenia, pani major.
- Do widzenia, profesorze.
Wychodząc z budynku administracji, skinął grzecznie głową kapralowi sterczącemu niezmiennie przy wejściu. Tamten odpowiedział na pozdrowienie i rzucił „Do widzenia, profesorze”. Zapewne nie tak wyobrażał sobie przebieg dzisiejszego spotkania. Obyło się bez kłótni.

Wsiadł do samochodu i ruszył do swojego baraku. Mieszkał z dala od głównej kolonii, na wybrzeżu, gdzie mógł spokojnie prowadzić badania. Raczej nie udzielał się towarzysko. Przyjeżdżał tylko po zapasy lub coś załatwić. Teraz planował wybrać się na wyspę Północną, by zdobyć niezbędne dane do dalszych badań. Oczywiście to gadanie o utracie grantu było blefem. Wyśle sponsorom sprawozdanie z tego co już ma. I tak było tego więcej niż mogli oczekiwać. Sprzedadzą te dane na parę uczelni, a kilku profesorów będzie miało niezły materiał na publikacje. Sam też przygotował coś niesamowitego. Jeśli udałoby mu się dostać do lęgowisk tych stawonogów i potwierdzić swoje teorie... może wpadłaby nawet jakaś nagroda. Niestety wojsko ogłosiło kwarantannę, bo paru idiotów czymś się struło, więc nie pozwolono mu na podróż. Ale co się odwlecze, to nie uciecze.

***

Dotarła w końcu do skalistej plany na skraju większego skrawka lądu. Usiadła na dużym kamieniu. Tu mogła odpocząć i zaczekać, aż wyschnie po niespodziewanej kąpieli. Zdjęła kurtkę mundurową i ułożyła ją obok. Jedyna odniesiona w wypadku rana nie wyglądała groźnie, w sumie to ciężko otarcie na ramieniu, nazwać „raną”.
Trzeba było podłączyć się do sieci i nie dać się jednocześnie wykryć. Jeśli ta kolonia była podobna do innych, nie powinno to być trudne. Ale na innych koloniach raczej nie mordowano załóg promów. Przeszkolenie wywiadowcze jednak dość często się przydaje. Zmieniła nieco ustawienia terminala i podłączyła antenę. Po chwili miała już anonimowy dostęp do sieci cywilnej. Tyle na początek wystarczy. Przejrzała serwis informacyjny. Nagłówki informowały o katastrofie promu. „Nikt nie ocalał z katastrofy!”, „Tragiczna awaria wojskowej maszyny!”, „Czy prom zderzył się z UFO?” i inne tego typu tytuły. W oficjalnym komunikacie znalazła listę zabitych, nie było informacji o zmianach w obsadzie promu, najwyraźniej dowództwo nie zaprzątało sobie głowy takimi detalami. Znalazła też mapę planety. Włączyła pozycjoner. Wszystko się zgadzało. Znajdowała się niedaleko mniejszego miasta. Jakieś piętnaście kilometrów na północ. Spora kolonia, pełna robotników, żołnierzy i naukowców, do tego na tyle młoda, by nie popaść jeszcze w permanentną inwigilację, więc łatwo będzie się zgubić w tłumie. Ale najpierw trzeba wykorzystać „punkt zaczepienia”.
Rozpuściła włosy, sprawdziła jeszcze raz czy na twarzy nie ma śladów po niedawnych przejściach i wybrała osobisty numer młodego porucznika. Po dość długiej chwili, na ekranie pojawiła się znudzona twarz blondyna.
- Cześć. Co tam u Cibie? - zapytała wesoło.
- Witam. My się znamy? - Takie pytanie zbiło ją całkowicie z tropu. Miała tylko nadzieję, że udało jej się ukryć zaskoczenie.
- Spotkaliśmy się na Breven, parę miesięcy temu, na szkoleniu. - Coś tu było nie tak, może i facet był dupkiem, ale raczej nie należała do panienek o których zapomina się następnego dnia.
- Tak, byłem tam trzy dni na szkoleniu, ale jakoś nie kojarzę... - W jego oczach nie pojawił się żaden, choćby najsłabszy, przebłysk świadczący że ją rozpoznał. I dwie noce – pomyślała. Postanowiła zmienić taktykę.
- Ale ja cię pamiętam. Mam tu trzydniową przepustkę, nikogo innego nie zmam. Więc pomyślałam, że moglibyśmy się spotkać? - zaszczebiotała.
- Teraz mam sporo pracy...
- Proszę – uśmiechnęła się szeroko. - Może dziś wieczorem, znajdziesz chwilę dla mnie?
- Dobrze, jeśli chcesz to wpadnij do „Tartaku”, tak około ósmej lokalnego. Postaram się przyjść.
- Na pewno będę – znowu głupiutki uśmieszek. - Do zobaczenia.
- Cześć. - Jego twarz zniknęła z ekranu.
- Co jest do cholery!? - krzyknęła na głos. Pamiętała dobrze tego durnia. Napalony drań latał za nią niczym pies. Był całkiem do rzeczy, a ona miała ochotę się zabawić, więc spędziła z nim obie noce na tamtym szkoleniu. Przypomniała sobie nawet, że mówił coś o tej planecie, że tu nudno, nie ma tak ładnych kobiet i podobne bzdury... A teraz nie dość, że jej najwyraźniej nie pamiętał, to nie był nawet zainteresowany spotkaniem. Jeszcze raz sprawdziła dane, to samo imię i nazwisko, ten sam stopień no i oczywiście ta sama facjata. Albo gościa wykastrowali, albo zmienił orientację a do tego dostał totalnej amnezji, ale to nie ten sam człowiek. - Co tu się dzieje?
Tak czy inaczej czas dostać się do miasta. Ubrała się i ruszyła skalistym brzegiem. Ledwie kilkaset metrów dalej teren zaczął się podnosić tworząc stromy klif. Zerknęła jeszcze raz na mapę, miasto znajdowało się dość wysoko więc istniała możliwość, że będzie potem miała problem by wydostać się z plaży. Ruszyła więc w górę pomiędzy niewielkimi drzewami o mięsistych liściach.
Just Janko.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Bliskość - przez Janko - 30-07-2010, 20:11
RE: Bliskość - przez Zguba - 30-07-2010, 21:17
RE: Bliskość - przez Konto usunięte - 21-08-2010, 11:37
RE: Bliskość - przez Janko - 26-08-2010, 19:58
RE: Bliskość - przez Sol_Angelica - 16-10-2010, 21:16
RE: Bliskość - przez Danek - 06-12-2010, 14:14
RE: Bliskość - przez Kassandra - 18-11-2011, 21:19
RE: Bliskość - przez Ish - 24-11-2011, 17:19
RE: Bliskość - przez gorzkiblotnica - 03-01-2012, 22:01
RE: Bliskość - przez Janko - 02-02-2012, 23:21
RE: Bliskość - przez Ish - 13-02-2012, 17:48
RE: Bliskość - przez Janko - 14-02-2012, 10:43
RE: Bliskość - przez Ish - 14-02-2012, 11:56
RE: Bliskość - przez Janko - 14-02-2012, 16:43
RE: Bliskość - przez Ish - 14-02-2012, 17:38
RE: Bliskość - przez Janko - 14-02-2012, 19:22
RE: Bliskość - przez Ish - 14-02-2012, 22:52
RE: Bliskość - przez Janko - 15-02-2012, 09:18
RE: Bliskość - przez Ish - 15-02-2012, 11:55
RE: Bliskość - przez Janko - 15-02-2012, 12:42
RE: Bliskość - przez Ish - 15-02-2012, 13:13
RE: Bliskość - przez Janko - 15-02-2012, 13:44
RE: Bliskość - przez Ish - 15-02-2012, 15:25

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości