01-10-2018, 20:35
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01-10-2018, 20:50 przez Bruno Schwarz.)
W zimie podwórko zamieniało się w ślizgawkę. Starzy i młodzi, a czasem też dawni mieszkańcy, musieli kręcić piruety pod surowym okiem dozorcy.
- Nie wgłębiać się! Ślizgać się tylko po powierzchni, ale się nie wgłębiać! – wrzeszczał dozorca i ludzie śmigali od bramy do kibla i z powrotem. Przygrywały im skoczne melodie, które dobiegały zza pazuchy dozorcy. Trzymał tam malutkie radio, nastawione na tańce ludowe.
- Gdzie na ukaefie są tanga? – dopytywał staruszek, który w poprzednim życiu był kataryniarzem.
- Nie będę szukał, bo się bateryjki na tym mrozie wyczerpią – odpowiedział dozorca i po chwili dodał już głośniej. - Nie wzruszać się! Ludzie kochani, tylko się nie wzruszać! Najmniejsza kropla może rozpuścić nawet najtwardszy lód!
I już nikt nie śmiał o nic zapytać albo się czemuś dziwić, bo taka była lokatorska tradycja. A jak ktoś się przewrócił to udawał, że nic się nie stało.