Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Anabel
#1
Jeżeli idziesz pustą, ciemną ulicą, na co zwracasz uwagę? Patrzysz na mijane przez siebie budynki, które dziwnym sposobem zdają się chylić ku Tobie, jakby chciały utworzyć tunel, którego końca nie widać. A może skupiasz swoją uwagę na każdym z ciemnych zaułków, które mijasz? Możliwe. Ale to byłbyś Ty, nie Ona, dumnie krocząca przed siebie ciemnowłosa piękność, przyodziana w czarną suknię, żywcem wyjętą z baroku, powiewającą za nią jak zjawa z najmroczniejszych koszmarów.
Onyksowe oczy damy skupione były na kocich łbach, po których szła, stawiając każdy krok tak pewnie, jakby chciała obwieścić wszystkim w okolicy, że przemierza tę drogę i powinni mieć to na uwadze. Spotykając się z nią, napewno zwróciłbyś uwagę na harde, pewne siebie spojrzenie, specyficzny ubiór, ale przede wszystkim na katanę, którą trzymała w prawej dłoni. Patrzałbyś na nią nie tylko dlatego, że niesie za sobą śmierć. Główym powodem była jej specyficzność. Czy ktoś widział czerwone ostrze? Nie. A może jednak tak, tylko nie zdążył nikomu o tym powiedzieć? W końcu... Jak opowiadać o czymś, co przebiło się przez Twe wnętrze, odbierając życie?
W towarzystwie charakterystycznego zapachu i naelektryzowanego powietrza, unoszącego delikatnie pojedyncze ciemne włosy kobiety, szła burza. Nadejście jej było jednak najlepiej widoczne na twarzy ciemnowłosej. Delikatne rysy osoby, wychodzącej z wieku nastoletniego, aby wkroczyć w dorosłość. Były naciągnięte, jakby wyidealizowane. Krwiście czerwone usta, roząciągnięte teraz w przerażającej parodii uśmiechu kontrastowały z jej jasną cerą tak, jak jasność grzomtu z czarną nocą. Jak miłość z nienawiścią. Jasność i ciemność.
Zwolniła kroku, zaciągając się mocno powietrzem, mrużąc przy tym oczy. Wyglądała na osobę, która właśnie uświadomiła sobie, że droga, którą kroczy jest jej znana z dzieciństwa. Wolnym, pełnym spokoju ruchem schowała miecz samurajski do pochwy, która trwała przczepiona do czarnego, szerokiego paska, oplatającego jej talię, przysłaniającego gorset.
– Idę do was – szepnęła cicho, jakby w obawie, że zostanie usłyszana przez kogokolwiek innego niż siebie.
Grube krople wody zaczęły padać obficie, mocząc jej suknię, psując i tak już potarganą fryzurę. Jednakże, to nie było ważne. Liczyło się już tylko ulotne wspomnienie, spokojnie kołyszące jej umysłem, wprawiające w ciche zamglenie.
W końcu dotarła do celu swej podróży. Przystanęła na ułamek sekundy, aby opleść wzrokiem budowlę, która przypominała za równo wystawny pałac jak i przerażające widmo.
–Jest... – szepnęła głosem tak cichym i niepewnym, że każdy zrozumiał, iż nie wiedziała, czy znajdzie to miejsce. Wystarczyło pomylić jedną ulicę, skręcić w złym kierunku, aby nie odnaleźć skarbu, który czekał na nią tyle lat. Skarbu, na który czekała i ona. Ruszyła przed siebie pewnym krokiem. Wygląd budowli jej nie przerażał. Znała ją za dobrze, aby się bać.
Schody zaskrzypiały ostrzegawczo, buntując się przeciw ciężarowi kobiety. Zignorowała to i już po chwili stała na specyficznej podłodze. Pałac ten był pierwszym miejscem, do którego przywieziono czarny marmur, płyskujący w świetle czerwienią. Jak ostrzeżenie... Cicha sugestia "Nie wchodź". Ona jednak weszła i szła dalej, chodź stawiane kroki nie były już takie pewne. Każdy kolejny był cichszy, delikatniejszy.
–Jestem w domu, matko. Wróciłam, – ojcze jej głos był dziwny. Łamliwy, przepełniony lękiem i bólem. Czy powrót do domu boli...? A co, jeśli zastajesz ów dom przepełniony pustką i brudem życia mieszkańców, których już nie było. Tych, którzy zniknęli wraz z czasem.
Aria śpiewana przez serce kobiety przelała się na zjawiska atmosferyczne. Burza, która zbudziła się, krzyczała. Niespodziewanie, kolejny grzmot złączył się z hałasem rozbitego szkła. To ciemnowłosa cisnęła porcelanową wazą, dotychczas stojącą na ciemnej komodzie przy wejściu. Przedmiot rozbił się o pobliską ścianę, a suche kwiaty wypadły, rozcierając się w pył. Jak jej życie.
Onyks błyszczał zdradzieckimi łzami bólu.
–Wróciłam do cholery! Czemu mnie nie witacie?! – krzyczała, rzucając kolejnymi niewielkimi przedmiotami w ściany i tak już zdewastowanego domu. Zniszczony był przez czas jak i współczesną młodzież, której nie znała. Nie znała bowiem nic, co ze wspólczenością się wiązało.
Ostatni mieszkańcy owego pałacu zginęli wraz z epoką baroku, pozostawiając swą córkę, Anabel w zakładzie dla obłąkanych.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Anabel - przez realistka - 14-05-2010, 17:36
RE: Anabel - przez Ero - 14-05-2010, 17:52
RE: Anabel - przez realistka - 14-05-2010, 17:58
RE: Anabel - przez Ero - 14-05-2010, 18:00
RE: Anabel - przez realistka - 14-05-2010, 18:04
RE: Anabel - przez Morydz - 14-05-2010, 18:16
RE: Anabel - przez realistka - 14-05-2010, 18:21
RE: Anabel - przez Pan Kracy - 16-05-2010, 18:41
RE: Anabel - przez Pan Kracy - 17-05-2010, 13:34
RE: Anabel - przez realistka - 16-05-2010, 21:29

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości