28-09-2016, 21:08
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-09-2016, 21:44 przez Robespierre.)
Gorzki, napiszę wprost. Gdy jestem u siebie we Wrocławiu (w czasie urlopu siedzę u rodziny, gdzie mam stały dostęp do Internetu), to:
1) Korzystam wyłącznie z komunikacji miejskiej (tramwaje, autobusy). Jazda samochodem w wielkim mieście jest w mojej sytuacji mało opłacalna, bo najczęściej stałbym po prostu w korku.
2) Nie używam Internetu. Laptopa zostawiam tutaj. Biorę za to kilka grubych zeszytów i w wolnych chwilach piszę dziennik oraz analizuje dzieła różnych myślicieli. Nie oglądam też telewizji.
3) Nie odkręcam grzejników, nawet w zimę. Przyzwyczaiłem się do tego, co mnie z kolei zahartowało i od kilku lat w ogóle nie choruję. Na wodzie też oszczędzam, bo biorę krótkie, zimne prysznice.
4) Jem proste, odżywcze posiłki. Nie używam cukru, w ogóle nie jem słodyczy, piję wyłącznie wodę (oraz kawę). Mam zresztą taką naturę, że przez kilka dni jestem w stanie jeść to samo na obiad. Ugotuję na przykład zupę (wyniesie mnie to jakieś 10 zł) i przez trzy dni mam co jeść na obiad.
5) Oszczędzam pieniądze i okładam. Dzięki "kombinowaniu" udało mi się odłożyć w ciągu ostatniego roku kilka tysięcy.
Wiem, że ta dobra passa nie będzie trwała wiecznie, dlatego teraz, póki jeszcze mogę (póki nie ma tej odpowiedniej kobiety, z którą chciałbym iść przez życie i której chciałbym zapewnić możliwie największy komfort) żyję jak asceta pod względem luksusów zewnętrznych - dzięki czemu mam sprawniejszy umysł i sprawniejsze ciało - ale duchowo jestem wolny, bo jedynym moim zmartwieniem są trapiące nas od wieków kwestie natury filozoficznej czy naukowej
Może to zresztą głupota, ale wewnętrznie jestem pewien, że za kilka/kilkanaście lat odniosę spory sukces i pieniądze - oraz odpowiedni ludzie, którzy pociągną mnie jeszcze wyżej - same przyjdą. Za głęboko siedzę w tym, co mnie interesuje, więc nie może być inaczej.
1) Korzystam wyłącznie z komunikacji miejskiej (tramwaje, autobusy). Jazda samochodem w wielkim mieście jest w mojej sytuacji mało opłacalna, bo najczęściej stałbym po prostu w korku.
2) Nie używam Internetu. Laptopa zostawiam tutaj. Biorę za to kilka grubych zeszytów i w wolnych chwilach piszę dziennik oraz analizuje dzieła różnych myślicieli. Nie oglądam też telewizji.
3) Nie odkręcam grzejników, nawet w zimę. Przyzwyczaiłem się do tego, co mnie z kolei zahartowało i od kilku lat w ogóle nie choruję. Na wodzie też oszczędzam, bo biorę krótkie, zimne prysznice.
4) Jem proste, odżywcze posiłki. Nie używam cukru, w ogóle nie jem słodyczy, piję wyłącznie wodę (oraz kawę). Mam zresztą taką naturę, że przez kilka dni jestem w stanie jeść to samo na obiad. Ugotuję na przykład zupę (wyniesie mnie to jakieś 10 zł) i przez trzy dni mam co jeść na obiad.
5) Oszczędzam pieniądze i okładam. Dzięki "kombinowaniu" udało mi się odłożyć w ciągu ostatniego roku kilka tysięcy.
Wiem, że ta dobra passa nie będzie trwała wiecznie, dlatego teraz, póki jeszcze mogę (póki nie ma tej odpowiedniej kobiety, z którą chciałbym iść przez życie i której chciałbym zapewnić możliwie największy komfort) żyję jak asceta pod względem luksusów zewnętrznych - dzięki czemu mam sprawniejszy umysł i sprawniejsze ciało - ale duchowo jestem wolny, bo jedynym moim zmartwieniem są trapiące nas od wieków kwestie natury filozoficznej czy naukowej
Może to zresztą głupota, ale wewnętrznie jestem pewien, że za kilka/kilkanaście lat odniosę spory sukces i pieniądze - oraz odpowiedni ludzie, którzy pociągną mnie jeszcze wyżej - same przyjdą. Za głęboko siedzę w tym, co mnie interesuje, więc nie może być inaczej.